Henryk Grynberg „Uchodźcy” 2004

Henryk Grynberg uważa, że nawet samobójca jest uchodźcą, ale głównie książka traktuje o losach ludzi, którzy zmuszeni są przemieszczać się po globie ziemskim skutkiem zdarzeń historycznych w Polsce. Te z założenia autobiograficzne doświadczenia pisarza spisane po to, by zaświadczyć epoce w której żył i wywiązać się z wewnętrznego przymusu życia dla przeszłości i jej spisywania, zdają się być jedynie po to, by dowieść, że uchodźstwo zawsze ludzi niszczy. Stąd być może ta ciągnąca się przez karty książki nostalgia, mimo barwności anegdot i zdiagnozowania pozornego polepszenia bytu uchodźców.
Gomułka ironicznie jawi się jako zbawca Żydów pozwalając im przekraczać granice; to jako repatrianci z Kresów do Polski Ludowej, to w wypadkach marcowych dostawać paszporty na Zachód, o którym zamknięci w szczelnych granicach Polacy jedynie mogli marzyć. Wygnanie z Polski Żydów pod koniec lat sześćdziesiątych dla Grynberga będącego wśród nich, to odejście z Teatru Żydowskiego Grynberga-aktora, to tragedia Grynberga – pisarza tworzącego w polskim języku, to wreszcie rujnacja życia rodzinnego i uratowanie przynajmniej samochodu kupionego w Polsce za Nagrodę Kościelskich. Podobnie destrukcyjnie opisuje Grynberg życie wygnanego z Polski Hłaski:

„(…) …Hemingway miał za granicą to wszystko, bez czego rzekomo nie mógł się obejść – Paryż, Afrykę, Kubę, a Hłasko nie miał nic poza Polską, jedyną krainą jego łowów, jedynym powietrzem, którym umiał oddychać. W Polsce zostali jego prawdziwi bohaterowie i daremnie ich szukał w Tel Awiwie, Ejlacie i Kalifornii.(…)”

Nie inaczej dzieje się z innymi postaciami przewijającymi się przez książkę, z zaszczuwaną przez SB Elżbietą Czyżewską, ciągle milczącym Krzysztofem Komedą, tragicznym losem Jerzego Kosińskiego, przedwcześnie zmarłym Leopoldem Tyrmandem, i wszystkich tych artystów bezbronnych wobec niemożności rozwinięcia swoich nieprzeciętnych talentów.
Grynberg o wszystkich uchodźcach z Polski których spotkał poza jej granicami pisze ciepło, zarówno o Polakach, jak i Rosjanach wypuszczonych przez Breżniewa.
Jednak uchodźcy czują się wszędzie obco, nie są w stanie opanować na tyle języka kraju do którego przybywają, by nie być nierozpoznawalnymi. Na Żydów z Polski w Izraelu wołają „mydełka”, dlatego matka Grynberga mówi tam tylko po niemiecku. Nowa fala pisarzy przybyłych z Polski dzięki Amnesty International chce:

„(…) – My chcielibyśmy się zaszyć gdzieś na wsi i tylko pisać, pisać, pisać – mówili, nie wiedząc, jakim luksusem jest tylko pisać, pisać, pisać. (…)”

Podczas gdy w Polsce reżimowi artyści żyją w luksusie, Grynberg z żoną i córeczką krąży po Stanach wabiony propozycjami pracy w ośrodkach polonijnych, by zdobyć jakąś stałą posadę i utrzymać rodzinę, mimo, że żona ma już dość przeprowadzek:

„(…)Mrożek mi od razu powiedział, że z książek się nie utrzymam.(…)”

Sukcesy Polaków mimo ogromnego talentu stają się w odcięciu od Polski nierealne. Grynberg tak pisze o Tyrmandzie:

„(…)W Ameryce był dopiero rok, a już drukował, nawet w ekskluzywnym „New Yorkerze”, i wszyscy w Nowym Jorku pytali mnie, czy go znam.
– Jak on sobie radzi z angielskim? – spytałem Halberstama.
– Ile ty masz lat?
– Trzydzieści jeden.
– Ty miałbyś jeszcze szanse, ale nie on – odpowiedział Halberstam.
Pomylił się – obaj nie mieliśmy szans. Nie z powodu wieku. Myśmy przybyli z innej strefy czasowej: z przyszłości. W którą tutaj nadal wierzono lub chciano wierzyć, nawet jeśli z zastrzeżeniami. Oni wciąż jeszcze się wybierali tam, skąd myśmy już wracali, uciekali.(…)”

Grynberg rozwiewa mity, jakoby przymusowa emigracja w związku z maksymą Co nas nie zabije, to nas wzmocni Friedricha Nietzschego była wzbogaceniem naszej polskiej kultury. I czyni to krok po kroku opisując jedynie to, co jako jeden z wielu polskich uchodźców lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku wraz z innymi polskimi uchodźcami przeżył.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na Henryk Grynberg „Uchodźcy” 2004

  1. nosferatu 2306 pisze:

    Polecam artykuł prof. Jacka Bartyzela z tomu ,
    w którym przekonywająco dowodzi, do jakiego stopnia wypłynięcie z Polski,
    po marcu 68, różnego rodzaju byłych stalinistów, rewizjonistów,
    geniuszy literackich na miarę autora ,
    wpłynęło jednak korzystnie na kulturę w Polsce.

  2. nosferatu 2306 pisze:

    Polecam artykuł prof. Jacka Bartyzela z tomu Zawracanie Wisły kijem ,
    w którym przekonywająco dowodzi, do jakiego stopnia wypłynięcie z Polski,
    po marcu 68, różnego rodzaju byłych stalinistów, rewizjonistów,
    geniuszy literackich na miarę autora Uchodźców,
    wpłynęło jednak korzystnie na kulturę w Polsce.

    • Ewa pisze:

      Poziom Pana wpisów Panie nosferatu dowodzi, że usunięcie Żydów ze świata kultury w Polsce Ludowej zaciążyło katastrofalnie na na jej kondycji, czego mamy dowód w postaci Pana wymądrzeń. Pan tutaj już szaleje na moim blogu wpisami antysemickimi od dłuższego czasu, których sobie nie życzę, a jednak Pan tu włazi nieproszony. Jest dużo miejsc w Sieci, gdzie Pan może ku uciesze gospodarzy się produkować, a jednak postanowił Pan tutaj. W jakim celu?

      • NOSFERATU pisze:

        1. “Poziom Pana wpisów Panie nosferatu dowodzi, że usunięcie Żydów ze świata kultury w Polsce Ludowej zaciążyło katastrofalnie na jej kondycji…”
        Mało wyrafinowany dziennikarski koncept + stylistyczna nieporadność w postaci kondycji kultury Polski Ludowej.
        2. Pierwszy raz wszedłem na Pani stronę przypadkowo w poprzedni piątek!, a irytację wzbudziło we mnie “wymądrzanie się” Grafomanki (czego dowodzą wszystkie Jej zamieszczone “wiersze”) na temat twórczości bardzo zdolnego Poety (czego dowodzi wiele Jego wierszy);
        3. Zarzuty ksenofobii, homofobii, rasizmu, a zwłaszcza, postawiony przez Panią, zarzut antysemityzmu, właśnie ludzi na poziomie, o których tak bardzo się Pani rozchodzi, pozostawić musi obojętnymi, gdyż – by użyć zapewne bliskiej Pani stylistyki – nic nie wyjaśniając, stygmatyzuje.
        4. Spotkała Pani kuriozalnego antysemitę, który wielbi Bruno Schulza, Bolesława Leśmiana, Franza Kafkę, Hannah Arendt…, a jednocześnie daje Pani samej powód do stania się, choć przez pięć minut, antysemitką, gdyż takie wiersze, jak “Dziewczyna” (Żyda Leśmiana), czy “Fuga śmierci” (Żyda Celana) nakazują temu antysemicie nienawidzić i pogardzać wierszami Sommerów, Jastrunów, Grynbergów, Bieńczyckich… Nawet dla takich antyantysemitów, jak Pani świat powinien być trochę bardziej skomplikowany.
        5. „…a jednak Pan tu włazi nieproszony.” Potoczny styl także wymaga dystynkcji. Rozumiem, że proszonymi są jedynie ci, którzy będą się niecierpliwie dopytywać, kiedy wreszcie Prowadząca blog raczy wzbogacić polską poezję, publikacją dowodów własnej indolencji (także to pojęcie w poezji zobowiązuje…)?
        6. „…ku uciesze gospodarzy się produkować…” Otóż to, wystarczyła chwila nieuwagi,
        a prawda ukazała się w pełnym blasku/mroku: Pani blog, to nic innego, jak produkcja!! tekstów, z pretensjami do literatury…

        • Ewa pisze:

          Panie Nosferatu, pisałam, by Pan tu nie wchodził wyłącznie w Pańskim interesie. Wierzę, że jest Pan fanem twórczości Wojciecha Wencla, poety uznanego, drukowanego i nagradzanego. Jeśli nie dość według Pana sukcesów życiowych dla Wojciecha Wencla ufam, że Pan już założył blog jego fanów i uważam, że Pan swój czas powinien tam wydatkować korzystniej, niż snuć się po niszowych blogach, takich jak mój i napadać znienacka na archaiczne wątki o poecie Wojciechu Wenclu nie dość go chwalące. Ja będąc według Pana słów stuprocentową grafomanką nigdy niczego nie wydałam drukiem, nie jestem ani nagradzana, ani fetowana, blog opłacam z własnych pieniędzy i go sobie tutaj mozolnie buduję. Zgadzam się, że jest on w przestrzeni publicznej i ma Pan pełne prawo się tu wpisywać, ale czy nie widzi Pan absurdu tego Pańskiego wyszastywania się właśnie w takim miejscu? Skoro jestem grafomanką, to broniąc Wielkiego Poety Wojciecha Wencla przede mną, tylko robi mu Pan niedźwiedzią przysługę, bo jak mawiała pewna 24 godzinna użytkowniczka portalu Liternet, nie ta liga, kudy mi do Wielkiego Poety Wojciecha Wencla!
          A tak, skoro jesteśmy przy portalu Liternet, czy nie słuszniej wpisywać się tam, założyć wątek o poezji Wojciecha Wencla? To jest idealny portal dla Pana, w założeniu stwarza płaszczyznę komunikacji między użytkownikami i światem artystycznym stworzonym przez Wojciecha Wencla. A mój blog nie jest płaszczyzną komunikacji, wybaczy Pan, ale nie mam przyjemności komunikowania się z Panem. Mój blog prowadzę z radością, cieszę się nim i uważam, że na starość należy mi się odrobina przyjemności.

          • nosferatu pisze:

            Motto:
            „Ja będąc … stuprocentową (- Na sto procent! – potwierdził poeta,
            który lubił wyrażać się zawile i metaforycznie…) grafomanką nigdy
            niczego nie wydałam drukiem, nie jestem ani nagradzana,
            ani fetowana…”
            „Mistrz i Małgorzata – Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomym”

            Teraz to widzę jasno, Pani jest najzwyczajniej w świecie osobą wulgarną (wulgarną, czyli pospolitą), dość wyraźnie ukazała to już Pani publicystyka, nie wiedzieć czemu nazywana „wierszami” oraz niewiele lepsza „proza recenzencka”, ale najgorszy jest sposób prowadzenia przez Panią polemiki: z polecającego artykuł, zrobić antysemitę,
            z upominającego się o wartościowego poetę, Jego fana, sugerować uczestnictwo w portalu, o którego istnieniu piszący nie miał pojęcia, przypisywać teksty, których nie jest autorem, odwoływać się do pragnienia spokoju na starość, wspominać, że prowadzony blog
            samemu się finansuje, przecież to żenujące…

            Artur Sandauer zatytułował jedną ze swoich polemik „Rozprawa
            z kibicem”, Pani jest jednak czymś więcej: skrzyżowaniem kibica
            ze sportsmenem, o czym informuje nie tylko słownictwo, którym się Pani posługuje: „fan; nie ta liga”, ale nastawienie na bicie rekordów,
            czego dowodzi na przykład skarga, że nie można dostatecznie uważnie przeczytać „Zeszytów” Ciorana, gdyż czekają własne zapiski,
            po czym jednak zaserwować (jak na sportsmena przystało!) obowiązkowo recenzję z wybitnego (ponad 900 stron) dzieła, sprowadzoną
            do kilku banałów o samobójstwie oraz seksualności mistyczek, bez cienia świadomości (którą miał Cioran), że naturalistyczny kontekst (Pani jedynie dostępny), to spłaszczenie całego zagadnienia… Nie lepiej uważniej przeczytać „Zeszyty”, odsłaniając ich fenomen (kibic-sportsmen napisałby: fenomenalność), zamiast na wyścigi, nie wiadomo z kim, pisać o miernotach w rodzaju Gretkowskiej, czy Tokarczuk, przecież czytają Panią ludzie, dla których jest Pani autorytetem, a to zobowiązuje.

            „ napadać znienacka na archaiczne wątki o poecie…”, a zatem to,
            o czym pisało się cztery lata temu, to dla Pani czasy archaiczne!!,
            istotnie, rekordy sprzed czterech lat, na przykład w pływaniu, to już prehistoria… ale Pani ma aspiracje, jak widzę, literackie, a tu pływanie
            nie uchodzi nawet dzieciom (koncept z pływaniem powinien Panią zachwycić, choć mnie, jego autorowi podoba się średnio, ale lubię sprawiać przyjemność ludziom, którym „na starość należy…się
            odrobina przyjemności.”).

            Jeszcze kilka słów o Pani metodzie polemicznej, widzę w niej (w tej metodzie) córkę homointelektualnego związku dziennikarza Michnika
            z literatem Pilchem, ten pierwszy wszystkie zarzuty względem siebie traktuje, jak zakamuflowane ataki antysemickie, ten drugi, użyte przez polemistę dwukrotnie słowo „ciastko” potrafi wykorzystać jako dowód na pomieszanie zmysłów interlokutora z powodu głodu, mimo całej swej wulgarności, chamstwa pierwszego i prostactwa drugiego, jeszcze Pani
            nie osiągnęła…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *