“Liternet” łamie prawo autorskie

Na literackim portalu “Liternet”, co jakiś czas pojawia się cudzy utwór literacki lub plastyczny, którego autorstwo jednoznacznie przypisuje się autorowi wklejki. Kradzieże dotyczą też i tożsamości ludzi, którzy o tym portalu nie mają pojęcia. Smutne to zjawisko świadczy o degeneracji polskiej Sieci i braku dojrzałości w korzystaniu z jego dobrodziejstw. Czasami użytkownikom portalu udaje się zdemaskować złodzieja, który zamiast się przynajmniej zawstydzić, pozostaje, delikatnie pisząc, obrażony i jak gdyby nigdy nic, wznawia po odczekaniu jakiegoś czasu swój przestępczy proceder.
Warto jednak zjawisku przyjrzeć się od strony okradzionego, bezbronnego twórcy, który nie ma pojęcia, że cudowny wynalazek Internetu szykuje mu taką niespodziankę, że ktoś, nawet na drugiej półkuli potrafi jego dzieło okaleczyć, zbezcześcić i podać jego artystyczny trud za swoją pracę, bezkarnie kpiąc z elementarnych międzyludzkich, wypracowanych przez wieki cywilizacji zasad.
Wiemy z literatury, jak artyści reagują na wieść o plagiacie. Czesław Miłosz był oburzony na Stanisława Czycza, który znajdując jego przedwojenne wiersze na krzeszowickim strychu w walizce porzuconej w pociągu więźnia jadącego do obozu koncentracyjnego, zaniósł je do krakowskiego Związku Literatów Polskich jako swoje. Nigdy mu tego właściwie Miłosz nie wybaczył. W podobnym tonie Gombrowicz napisał list do Jerzego Andrzejewskiego dotknięty fragmentem w jego “Idzie skacząc po górach” dowodzącym, że jedna z postaci powieści wypowiada identyczne zdanie z “Dziennika” Gombrowicza.
Jak widać, sprawy zapożyczeń leżały zawsze artystom na sercu, nawet tak cząstkowe, jak jedno zdanie.
Na portalu “Liternet” demoralizuje to, że całe wiersze, utwory prozą są nawet w całości publikowane pod nowym nazwiskiem, a jak widzieliśmy ostatnimi miesiącami – ukradziona została cała sesja zdjęciowa modelki francuskiej i jej blog. Teraz oglądamy skradzione obrazy amerykańskiego malarza, który nie ma pojęcia, że jakaś polska idiotka barbarzyńsko pastwi się nad jego sztuką. Demoralizuje, gdyż jest to kwestia jedynie przyzwolenia. Wspólnota użytkowników portalu dysponuje narzędziami piętnującymi takie praktyki, jednak nieliczni, i to w bardzo delikatny i eufemistyczny sposób je uruchamiają.
Na dodatek wielu użytkowników Liternetu winowajcę wspiera, podlizuje się mu, rozmawia, dyskutuje, podczas gdy w takim wypadku powinno zastosować się absolutny bojkot użytkownika, jeśli nie chce się zawiadamiać prokuratury, która winna pociągnąć do odpowiedzialności właścicieli portalu.

Warto się jednak przyjrzeć kim jest użytkownik portalu, który go w tak perfidny sposób niszczy?
Wiemy już, że wytworzył sytuację, że środowisko, w którym przebywa, nie może istnieć bez niego, ani on bez środowiska. Nastąpiło już bowiem zainfekowanie jego osobowością miejsca sieciowego, w którym żyje i inni są już nim zarażeni. Jest on pozbawiony charakteru, dlatego jest giętki i może być zarówno przymilny i sympatyczny, jak i arogancki i chamski. Ma duże możliwości pozornie przystosowawcze i w dyskusjach zgadzać się całkowicie, co absolutnie nie ma żadnego wpływu na jego stanowisko. Zdawałoby się, że jest amoralny, a on jest po prosu zaprogramowany na pewne działanie. Jest nawet zdolny do dobrych czynów i nawet nie lubi wyrządzać zła, ale jest gotów w każdej chwili do wyrządzenia najgorszego świństwa. Jest jak Stawrogin pusty w środku, dlatego nie jest zdolny do samodzielnego uprawiania żadnej sztuki, która jest z natury zawsze nadmiarem duchowości w artyście. Stąd bezustanne zapożyczenia i kradzieże w – jak widzimy – zainfekowanym do cna Liternecie.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2015, dziennik ciała i oznaczony tagami , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

13 odpowiedzi na “Liternet” łamie prawo autorskie

  1. Małgorzata Köhler pisze:

    Tylko? Liternet.pl złamał dawno wszelkie możliwe prawa obowiązujące witryny, a Ty się jeszcze denerwujesz 🙂

    Własność intelektualna nie cieszy się obecnie dużym szacunkiem. Zresztą co się dziwić, skoro wszystkie wartości tzw. intelektualne oraz etyczne tracą na znaczeniu. Korzystając z bezkarności, wielu pseudotwórców byle jak przetwarza czyjeś myśli, licząc na tanie wciśnięcie się do świata sztuki. Oburza Cię liternet.pl, ale przecież to portal napisany przez gorącego zwolennika remiksów i obrońcę swobodnego obchodzenia się z “pożyczkami” tekstu. Pamiętasz zapewne, jak wystąpił w obronie ewidentnego plagiatu Ninette Nerval. Nic dziwnego, że jako admin nie reaguje na naruszanie prawa autorskiego.
    Użytkownicy zaś, niereagujący czy próbujący współżyć z coraz to piękniej strojącym się w cudze piórka trollem wykazują się krótkowzrocznością, aby nie powiedzieć głupotą, bo sankcjonując w ten sposób łamanie wszelkich praw, będą wkrótce zmuszeni poruszać się w strefie totalnego bezprawia, a nie wszyscy są do tego przygotowani.

    To tylko liternet, platforma w tej chwili niewielka, i doprawdy Ewo, mogłabyś machnąć na niego ręką, ale zgadzam się, że jest problem, bo bezprawie dotyczy całego internetu. Naćpany troll to chyba ćwiczył na Onecie. Weszłam tam wczoraj przypadkiem na forum, szukając jakiejś wiadomości – po raz pierwszy i ostatni. Eksperci od siedmiu boleści, kalecząc w okrutny sposób polszczyznę, wypowiadają się hejtersko na każdy temat; rasizm, ksenofobia, antysemityzm walczą o miejsce w tej kloace, w dodatku najbardziej cuchnie ich strach – strach, że gdzies tam się nie zmieszczą, nie będą zauwaźeni, że mogliby być do przeoczenia.

    Na całe szczęście może dojdzie do Polski z Zachodu, pewnie jak zwykle z kilkuletnim opóźnieniem, coraz powszechniejszy trend traktowania hejterów jako biednych bezmózgowców, odbywa się to solidarnie i powoli wynoszą się lub dostosowują. Kto nie umie dyskutować, nie ma czego szukać na forach.
    W Niemczech coraz częściej zdarzają się też dotkliwe kary za hejterstwo, koniec żartów, państwo nie mogące sobie poradzić z rodzącym się neonazizmem i rasizmem przestaje się cackać i wprowadza w życie przestrzeganie pewnych paragrafów. Przy okazji część z tych made home – wtórnych idiotów, produktów nadmiernej tolerancji, uczy się skutecznie różnicy między bezkarnym, nieograniczonym łamaniem praw człowieka, a wolnością wypowiedzi.

    • Ewa pisze:

      Wiem Małgosiu, że i na Pudelku, i na Faktach i na GW, jak piszesz na Onecie są hejterzy, jednak mi chodzi o portale literackie, z którymi jako użytkownik lub bierny czytelnik jestem związana od dziesięciu lat.
      Nie napisałam notki ku przestrodze, bo widzę, że tam wszyscy się wspaniale czują ze sobą, nic im taki nierząd nie przeszkadza i nie boli i z pewnością nie będzie tak jak przewidujesz, że nadejdzie totalne bezprawie, a oni bidulki nie są przygotowani. Skoro tkwią już tyle czasu w bezprawiu, to jak widać są wspaniale przygotowani, nienasyceni i czekają na jeszcze. Niemniej bawią się brzydko, bawią się też tam Czystymi Duchami jak Emily Dickinson, Witold Gombrowicz i Bruno Schulz, którzy z pewnością nie życzyliby sobie przebywać dzień w dzień w takim szambie.
      Nie zgadzam się z Tobą, że wina leży po stronie założyciela portalu, gdyż jest to tylko jedna osoba, a użytkowników jest legion. I to właśnie legion żąda igrzysk i podśmiechujek, i je ma.

  2. ElminCrudo pisze:

    Pani Ewo.
    Nazewnictwo jest ważne, bardzo ważne, im mniej szans mają tam ludzie myślący poważnie o tekstach, tym bardziej jest ważne jak jest nazywane to miejsce. “Kloaka” być może pasuje do Pani temperamentu, ale na pewno nie jest słowem jakie stan faktyczny. Znajduje się tam sporo tekstów ludzi, którzy niczym nie zasłużyli sobie na coś podobnego, część z nich już nie żyje, nie obronią się sami.
    Odwaga z daleka zawsze pozostanie odwagą w słowach z daleka. Nikomu Pani tym nie pomaga. Sama obserwacja i relacje z obserwacji nie wystarczą, od tego nie będzie lepiej.
    Jeśli Pani zależy na portalach literackich, to proszę dobierać słowa, nie chrzcić wszystkich jak leci słowem “kloaka”. Ani to poważne, ani odważne, ani przystoi w stosunku do tych użytkowników, którzy nie są bierni.

  3. ElminCrudo pisze:

    Nie nazwałam użytych słów “ordynarne”, ale jeśli sama Pani zadaje pytanie
    cyt.:
    “To uważa Pani, że powinnam użyć bardziej ordynarnego słowa?”
    – to coś jest na rzeczy.
    Emocje pakowane w słowa nie pomogą ludziom zrozumieć – ani tym, którzy dokonują zawłaszczenia, ani tym, którzy widzą efekt zawłaszczenia i nie wiedzą z czym mają do czynienia -czym jest zawłaszczenie sobie myśli autorskiej, pracy innego człowieka, jak można kopiować prace legalnie, dlaczego zawsze trzeba podać dane autora kopiowanej pracy oraz tytuł pracy, dlaczego bez zgody autora pracy osobie korzystającej z czyjegoś dzieła nie wolno niczego zmieniać w tekście, obrazie, grafice, zdjęciu.
    Brak tej świadomości u odbiorców i u osób chcących tworzyć – jest nagminny.

  4. Małgorzata Köhler pisze:

    To nie jest takie proste. Gdyby pohamowanie ujawnienia emocji wobec zła przynosiło efekty, świat stałby się prędko za pomocą tego prostego tricku łatwiejszy i milszy. Ale nie przynosi, a wręcz przeciwnie.

    Na forum Onetu w notce o tragedii i mordercy z siekierą rozpętała się dyskusja, której uczestnicy rywalizowali ze sobą w hejcie. Były dwie frakcje, jedna twierdziła, że sprawca, Samuel N. to wyznawca islamu, a drudzy, że to “żydek” i w dodatku świadek Jehowy. Mowa była kloaczna. Moderacji nie ma, bo Onet najwyraźniej ma kłopoty z rozumieniem o co chodzi z wolnością wypowiedzi. (Podobnie, jak admin liternetu, ale uparcie twierdzę, że wiele jest poważniejszych problemów niż liternet.) Smutne, że dzisiaj niektóre niedoinformowane gazety powtarzają bezkrytycznie tę brednię.

    Dlaczego nazywać ten spływ hejtu, który odbieram jako obrzydliwy, inaczej niż adekwatnym skojarzeniem? Poczułam się, jakbym przechodziła obok dawno niesprzątanego publicznego wychodka. Moja wina, powinnam była omijać szerokim łukiem. Ale nie jestem pewna, czy omijanie nie jest łatwizną, która może kiedyś sporo kosztować.

    Odezwałam się tutaj tylko ze względu na wyraźenie solidarności wobec przejawu zła na terenie związanym z literaturą, chociaż nie mam nadziei, że mój głos akurat w samym liternecie cokolwiek zmieni, i chociaż samą witrynę (za wyjątkiem bardzo nielicznych tam publikujących) skreślilam już dawno z pola moich zainteresowań. Ale przyznaję rację Ewie, że zauważać i protestować trzeba.

    Problem nadużywania wolności, to całe wywracanie jej jak kota do góry ogonem, aż piszczy, brudne spekulowanie nią, zawłaszczanie cudzej wolności – to bardzo poważna sprawa i dotyczy spraw o fundamentalnym znaczeniu dla przyszłości nie tylko wirtualnej Europy. Na fali brunatnego hejtu jadą “zatroskani patrioci” oraz wielu innych ekstremistów. Ludzie, których przyszłość pozbawiona norm etycznych przeraża, budzą się, odrobinę za późno, ale wreszcie się budzą i pojmują, że czasami wstrzymanie się od głosu czy opanowanie emocji może być niewłaściwe. Historia czasami, słusznie, rozlicza również z milczenia.
    Nie można nic zrobić z idiotami, którzy nie rozumiejąc z głupoty, z braku chęci zrozumienia, a najczęsciej z demagogii pozwalają sobie na łamanie podstawowych ludzkich praw powiewając chorągiewką wolności wypowiedzi. Gdy zaczynają podpalać domy azylantów, zajmuje się nimi policja, wcześniej są bezkarni. Ale przynajmniej można wyrazić swoje obrzydzenie i nazwać rzeczy po imieniu, a nie przyciskając jedwabną chusteczkę do noska udawać, że nic się nie stało.

  5. ElminCrudo pisze:

    Do jednej wypowiedzi wkładacie dwie informacje:
    o braku działań ze strony moderatorów, właścicieli mediów internetowych i wortali, piszecie,
    o łamaniu wszelkich norm przez użytkowników.
    Wasza solidarność, nie tylko Wasza, w zauważaniu i protestowaniu nie przynosi wymiernych rezultatów, bo ślad za zauważeniem i protestem nie idą działania ze tych, którzy posiadają narzędzia i są zobligowani do reakcji, bo każde medium, bo każdy wortal ma obowiązek pilnowania przestrzegania prawa w obszarze prowadzonej działalności. Obowiązek pilnowania przestrzegania prawa!, a nie kaprys i poddawanie pod rozważanie czy właścicielom portali opłaca się utrzymywanie moderatorów, którzy zajmą się sprawami przestrzegania prawa w witrynie, wortalu, w medium internetowym.
    O ile Ty, Małgorzato, dobrze wiesz jak ważne jest, by właściciele witryn wywiązywali się z tegoż obowiązku, o tyle Pani Ewa nie jest tego świadoma, bo pisze
    cyt.:”Nie zgadzam się z Tobą, że wina leży po stronie założyciela portalu, gdyż jest to tylko jedna osoba, a użytkowników jest legion. I to właśnie legion żąda igrzysk i podśmiechujek, i je ma.”

    To nie ma żadnego znaczenia czy założycielem portalu jest jedna osoba, czy zespół ludzi. Znaczenie ma, że w sieci istnieje witryna, działa, ściąga ogrom użytkowników, “legion”. Znaczenie ma, by w wyniku działalności tejże witryny obszarze tejże witryny – na nie dochodziło do łamania prawa. W “legionie” użytkowników jednostki mogą mieć świadomość i nie muszą wykazywać się pełną świadomością co do łamania prawa autorskiego, fajnie jest jednostki są świadome czym jest nienaruszalność dóbr osobistych. Ale właściciel musi mieć świadomość, bo odpowiada za zgromadzenie tego legionu ludzi, bo ma obowiązek przestrzegania prawa w miejscu publicznym, które stworzył, obowiązek reagowania, gdy prawo jest naruszane.
    Jeśli komuś nie chce się reagować, gdy jest łamane prawo, nie ma dość woli, nie umie wywiązać się z odpowiedzialności za zgromadzony przez siebie tłum, to niech podaruje sobie radosne tworzenie miejsc spotkań dla legionów ludzi. Za brak reakcji na łamanie praw, za narastanie sytuacji konfliktowych w witrynach z powodu braku reakcji moderatorów, za wiele zła, jakie miało miejsce w portalach – odpowiedzialni są nieodpowiedzialni właściciele platform komunikacji ludzkiej w przestrzeni publicznej.

  6. Ewa pisze:

    Nie zgadzam się w dalszym ciągu na obarczanie właściciela portalu jego całym złem. Nie zgadzałam się jak tam byłam jako Hortensja i nie zgadzam się w dalszym ciągu. Te trzy portale – nieszuflada, rynsztok i liternet zaniechały moderacji, ponieważ najprawdopodobniej było to ponad siły. W słynnej, podobno po pijaku wypowiedzi Przemka Łośko, gdzie przy okazji drastycznie po obrażał najbardziej aktywnych użytkowników rynsztoka była zawarta gorycz i żal za stratą życia, które oddał na jałowe użeranie się w jałowych dyskusjach. Pamiętam też okres, kiedy nowy moderator nieszuflady wycinał wszystko niecenzuralne i awantura dotycząca wyciętych komentarzy Słownika polnego skutkowała jego obrażeniem się i opuszczeniem portalu.
    Jestem właścicielką takiego mini miejsca w Sieci jak mój blog, a jednak za każdym razem z niepokojem wchodzę do środka, gdzie mam już zablokowane wszystkie wyrazy używane beztrosko przez Trolla z jego wymyślnymi nazwami, a często zlepek tych słów powoduje blokadę komentarzy, które niepotrzebnie oczekują na moderację. A przecież moją intencją jest pisanie, publikowanie, rozmawianie, a nie administrowanie, a to się nagle rozrasta pochłaniając moje resztki czasu i energii jakie pozostały mi jeszcze do śmierci. Jeśli właściciele portali to młodzi ludzie, to przecież mają prace zarobkowe, swoje osobiste życie, niezbędne wiekowi rozrywki i oni winni oddać to wszystko w służbie idiotów, zboczeńców i złośliwców? Nie!

    Pani Emilio, to że Pani zdemaskowała ostatnią kradzież obrazu na Liternecie, to wielka chwała Pani. Ale po czymś takim, po złapaniu reki złodzieja która kradnie, powinna być kara dla winowajcy i to nie od strony właściciela portalu, a od przynajmniej świadków zdarzenia. Widzi Pani, że zdemaskowany delikwent jest w dalszym ciągu rozwydrzony, stawia się, grozi, obraża i na dodatek jak gdyby nigdy nic bierze udział w rozmowach, dyskutuje, zabiera miejsce portalowe, w dalszym ciągu rządzi i jest gotów na następną kradzież, ponieważ jest bezkarny. A wystarczyłoby przynajmniej się do niego nie odzywać, ignorować, Trolle umierają od bojkotu i bojkotu jego popleczników. A tam są najprawdopodobniej tylko dwie multiplikowane osoby (jedna jak u doliniarzy kradnie i podrzuca portfel innej) i wspólnota portalowa mogłaby sobie z nimi swobodnie poradzić. ale jak napisałam, większości to odpowiada stan, gdyż się nudzą śmiertelnie i lubią, jak ich nuda jest wspierana inną nudą, inaczej mają lęki egzystencjalne.
    Trzeba pamiętać, że wśród użytkowników jest wielu mających osobowości trollerskie, jak w każdej społeczności jeśli jedna grupa nie zapanuje nad drugą, trwa wojna. I co, administracja ma wprowadzić wojsko, portalową policję? Kto ma to robić? Dlaczego rozbudowywać administrację, wprowadzać rządy totalitarne, kiedy można na bieżąco temperować rozwydrzenie i nieumiejętność przebywania w grupie. Celem Trolli jest destabilizacja portalu, celem portalu jest jego jedność i cel pierwotny – płaszczyzna komunikacji miedzy internautami zainteresowanymi sztuką, przede wszystkim literaturą. I użytkownicy nie są tylko po to, by wklejali swoje utwory i czekali na komentarze, ale by też kontrolowali postawy swoich kolegów. Tak było zawsze, mamy w dziennikach pisarzy mnóstwo konfliktów miedzy nimi, to jest właściwie zazwyczaj ich główna materia. Konflikty były, są i będą, cieszmy się, kiedy nie powodują samobójstw skutkiem zaszczucia i wyrządzanej krzywdy. Troll to też człowiek, jeszcze nie maszyna, musi wiedzieć, że jest niepotrzebny, że nie jest żadnym folklorem, że nie jest śmiesznym błaznem ubarwiającym portal, że jest złoczyńcą, złodziejem i bandytą niczym więcej i jest tak naprawdę zawsze banitą, nie jest częścią wspólnoty. Jeśli do niej się wkrada pod różnymi maskami, to wcale nie znaczy, że został przyjęty.

  7. ElminCrudo pisze:

    Pani Ewo
    – musimy sobie coś wyjaśnić. Pani pisze o kradzieży obrazu twórcy, i wydaje się, że Pani jest święcie przekonana, iż użytkowniczka ukradła obraz popełniając kopię. A ja widziałam tam i nadal jeszcze widzę wymodzone graficzki, całe nic poddane obróbce programów udostępnionych przez Google do zabawy w tworzenie wirtualnych obrazków zapisywanych jako pliki JPEG. Tego nie sposób traktować poważnie. To jest nic, zero jakiejkolwiek kwalifikacji jako konkretna praca artysty grafika. Widzę tam obrazeczki, zabawę w tworzenie obrazków na użytek własny. Czyli coś czego zdrowo myśląca osoba nie zamieści w publicznym miejscu. I dokładnie tak zostały te obrazki przyjęte przez innych użytkowników. Jak ktoś uprze się to może strzelać do komarów z armat, ale chyba powinien wiedzieć, że swoim działaniem nada wtedy dziecinnym obrazkom rangę pracy, którą nie są i nie będą, nawet jak wystrzeli się do nich z kilku armat.
    Czy wolno mi zero pracy, dziecinny obrazek – traktować jak nic?
    Jeśli nawet ta użytkowniczka chciała wielkich dyskusji wielu osób nad dziecinnymi obrazkami, to już wie, że jej ćwiczenia się w używaniu programów graficznych zostały przyjęte jak ćwiczenia się w używaniu programów graficznych.

    Proszę nie przesadzać z tym, że ktoś tu obarcza właścicieli portali całym złem. Część właścicieli nie ma predyspozycji do prowadzenia portali, część traktuje egzekwowanie poszanowanie praw wybiórczo, część wstępnie i wbrew prawu założyła, że stworzona witryna będzie miejscem, gdzie ma się dokonać żywiołowe użytkowanie portalu, w którym nie ma żadnych ograniczeń, więc poszanowanie praw zależy jedynie od postaw i aktualnych humorów osób zarejestrowanych.
    Nie wiem do czego Pani zmierza – czy chce Pani, by na zasadzie wyjątku z twórców witryn literackich zdjąć obowiązek dbania o przestrzegania prawa?

  8. Łamanie praw autorskich to niestety bardzo częsty zabieg w dzisiejszych czasach. Przypadków jest bardzo, ale to bardzo wiele.

    Pozdrawiam, Bartłomiej z eMediatorLegal http://emediatorlegal.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *