Od wydania „Panny Nikt” Tomka Tryzny, po okrzyknięciu jej przez Czesława Miłosza pierwszą polską powieścią postmodernistyczną mija blisko 15 lat.Dzisiejsza „Rebelia” Mariusza Sieniewicza ją już podobno nie jest. Nie tylko wypiera się przynależności do tego gatunku sam autor, ale i wiele recenzji gloryfikujących moralne przesłanie autora w sprzeciwie najnowszym cywilizacyjnym wynaturzeniom.Po dwukrotnej lekturze niełatwej do przeczytania książki, doszłam do wniosków zupełnie przeciwnych i najprawdopodobniej czytając trzeci raz, wrażenia z lektury byłyby jeszcze radykalniejsze.Z licznych głosów o książce najlepsza jest recenzja Jacka Dukaja w „Tygodniku Powszechnym”, zarzucająca powieści niepotrzebność mnożenia postmodernistycznych środków wyrazu, alienujących się wobec filozoficznego przesłania, wykonana na domiar złego wątpliwej jakości językiem (kicz banalnych kalamburów).Podpisując się pod wszystkimi zarzutami obszernej recenzji Dukaja, bardzo dobrze umotywowanymi, jako czytelnik odczułam bunt jeszcze innej natury. Wobec, właśnie tezie książki, czyli przeciwko buntowi autora w opozycji do kultu młodości.Wywiady Mariusza Sieniewicza związane z „Rebelią” omijają już asekuranctwo postmodernistycznych „cudzysłowów”, o których pisze Dukaj i wyraźnie, jednoznacznie informują, o co tak naprawdę pisarzowi chodziło. Sieniewicz mówi w wywiadach, że jest przeciwko krzywdzie, jaką się dzisiaj wyrządza staruszkom.Podejrzewając, że właśnie na tak płytkiej i prostej tezie zbudowana jest książka, zamaskowana nieprawdopodobną ilością zamiany odwiecznych nazw przedmiotów i zjawisk otaczającego nas świata w którym żyjemy na te same odpowiedniki stwarzanego artystycznie świata (wyspy), począwszy od zjawisk przyrody, na częściach ciała ludzkiego kończąc, zdumiewa pisarski trud.Autorowi widać sprawa tej niesprawiedliwości na sercu leży bardzo.I cóż my mamy w powieści względem tych biednych, okradzionych przez czas, ludzi? Scena, którą Dariusz Nowacki zaliczył do wielkich lirycznych scen miłosnych – aktu płciowego Błażeja Pindla z trzykrotnie starszą kobietą – żenuje czytelnika właśnie absurdem i nieprawdopodobieństwem ulokowanego tam romantyzmu. Potraktowana jako cyniczny obrazek zepsutego mężczyzny jakąś seksualną aberracją wobec starych kobiet mogłaby ewentualnie udowodnić, że w świecie wszystko jest możliwe dzięki wielości i różnorodności potrzeb męsko damskich, co de Sade już dwa wieki wcześniej zapodał nam, jako oczywistość. Zaserwowana tu czytelnikowi uczuciowość w towarzystwie posągu umartwia całą sytuację jak surrealistyczne kolaże, gdzie beztrosko wkleja się najbardziej perwersyjne i obce sobie elementy.Autor, czerpiąc pełnymi garściami z „Ferdydurke” i „Kosmosu”, przywołuje najbardziej obleśne elementy prozy Gombrowicza, brutalnie wyjęte z całkiem innego kontekstu. A więc są to kulki z chleba, (Kosmos), zawody staruszków (Ferdydurke), dżdżownice (Pornografia). Cytaty te jednak są jedynie właśnie kolażami beztrosko wklejonymi gdzie popadnie nie bacząc na wysiłek filozoficznego przekazu Gombrowicza. Wszystko to w sumie służy właśnie światu, który autor pozornie zwalcza.Czy rzeczywiście strzępom ludzkim, bredzącym, puszczającym bąki, oddającym się rutynowym praktykom religijnym, przypadkowemu seksowi zwabianym na chatę wałęsającym się po mieście trzydziestolatkom, mordercom, lubieżnikom obu płci, pijakom i próżniakom w podeszłym wieku nie należy się zesłanie na jakąś wyspę i poddanie terrorystycznym rządom? Do czego właściwie zmierza autor? Do czego zmierza drobiazgowy opis rzemiosła zakładów pogrzebowych upiększania trupów przed pochówkiem? Czy świadczy to wszystko o wielkiej, twórczej wyobraźni autora? Do czego służy opis sztucznych szczęk, łysin, siwizny, starczego smrodku, gdy technika transplantacji jest już w tak zaawansowanej fazie, że jest w stanie zlikwidować te o wiele tańsze przecież estetyczne człowiecze ubytki.Sieniewicz uderza nie w przywary ludzkie, jak było na przestrzeni wieków (Fredro, Zapolska), nie w wynaturzenia (Krasicki, Potocki, Gombrowicz), nie jest kontynuatorem teatru absurdu (Witkacy, Schulz). Sieniewicz jest przeciwko człowiekowi jako takiemu, jako gatunkowi.Nieporozumieniem byłaby zarówno afirmacja, jak i potępienie. Zastanawia właśnie zajęcie się tym niemożliwym przecież do rozwiązania problemem, który jednak artysta z uporem podejmuje. Jałowość tych dywagacji w efekcie przynosi niepotrzebną nikomu prozę, pełną wyssanych z palca domniemań o wieku starczym przecież nieznanym trzydziestopięcioletniemu autorowi.Książka bowiem nie jest buntem przeciwko niedocenieniu starców, których los – nie znany i nie poznany – zupełnie go nie obchodzi. Szyderstwo wyjęte z uniwersytetów trzeciego wieku, domów starców lub zwyczajnych domostw, gdzie się starcami pomiata, dotyczy każdego wieku obfitującego w tego typu stereotypy.Młodość Gombrowicza zamknięta w „Ferdydurke” ukazuje w groteskowej formie mechanizm zniekształcania młodego człowieka. Starość Sieniewicza jest pewnikiem, starzec w jego powieści nie ma szans być człowiekiem.I jeszcze może wyjdę z kręgu literatury polskiej: introdukcja zaczerpnięta z „Lolity” Nabokova (Moja Żyrardynko… Nareszcie! ) pastwiąca się nad romantyzmem miłości starego człowieka do nastolatki jest o tyle smutna, że Sieniewicz odwracając wiekową sytuację nie przewiduje braku wzajemności (Humbert), co czyni powieść Sieniewicza powieścią pornograficzną. Podobnie moralitet Dostojewskiego zostaje ośmieszony postacią bezrefleksyjnej Raskolnicy z siekierą.Za moich czasów spodnie – dzwony dochodziły do sześćdziesięciu centymetrów obwodu nogawek przy butach i ubiory zaczynały być śmieszne.Podobnie było z daliami u nóg paziów i perukami noszącymi statki i ogrody na głowach naszych przodków. Kiedy forma przestaje służyć człowiekowi, kiedy staje się niewygodna i ośmiesza gatunek ludzki, wchodzi w okres dekadencji i zapowiada swój koniec.Podobnie rzecz się ma z postmodernizmem.
O Ewie
Ewa Bienczyckalistopad 2024 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 -
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- czytelnik - Osip Mandelsztam “Aleksander Giercowicz” tłumaczyła z rosyjskiego Ewa Bieńczycka
- EWA BIEŃCZYCKA - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Filip Łobodziński - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Robert Mrówczyński - Dziennik katowicki (1)
- Ewa - 2022
Kategorie
Archiwa
- lipiec 2024
- luty 2023
- styczeń 2023
- sierpień 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- styczeń 2022
- listopad 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- czerwiec 2019
- marzec 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- lipiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
- maj 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- marzec 2010
- luty 2010
- styczeń 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- maj 2009
- kwiecień 2009
- marzec 2009
- luty 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
- kwiecień 2008
- marzec 2008
- luty 2008
- styczeń 2008
- grudzień 2007
- listopad 2007
- październik 2007
- wrzesień 2007
- maj 2007
- kwiecień 2007
- marzec 2007
- luty 2007
- styczeń 2007
- grudzień 2006
- listopad 2006
- październik 2006
- wrzesień 2006
- sierpień 2006
- lipiec 2006
- czerwiec 2006
- maj 2006
- kwiecień 2006
- marzec 2006
- luty 2006
- styczeń 2006
- grudzień 2005
- listopad 2005
- październik 2005
- wrzesień 2005
linki
W dzisiejszej GW o ostatnio spolszczonej powieści Orhana Pamuka, którego podobno życiorys coraz bardziej upodabnia się do życia Salmana Rushdiego.
Jak widzę, Mariusz Sieniewicz nie musi się bać ani oszołomów religijnych, ani żadnej starczej siekiery, gdyż jego powieść została przyjęta entuzjastycznie i o włos tylko przegrała tegoroczny wyścig do Paszportów Polityki.
Czy nie zawdzięcza to jednak temu, że nie rusza absolutnie żadnego z dzisiejszych problemów, w które aż nadto obfituje nasza współczesność?
O wiele wygodniej pisarzowi pisać o rzeczach, które wszyscy znamy, niż zaglądać pod podszewkę.
A myślałem, że do tego pisarz zmierza.
Chyba najbardziej rażą atrybuty starości, coraz umiejętniej maskowane w naszej cywilizacji które nie są już synonimami starości.
Mój kolega szkolny osiwiał jeszcze przed maturą, a wielu zdawało ją z początkami łysienia. Stanisława Przybyszewska kazała wyrwać sobie wszystkie zęby mając dwadzieścia lat, by ich ból nie przeszkadzał jej w pisaniu.
Gdyby akcja powieści dokumentowała epokę wcześniejszą, takie archaizmy byłyby zasadne, ale przecież i wtedy nie świadczyły o umysłowo-duchowej kondycji człowieka. Ociężałość umysłowa jest dolegliwością każdego wieku.
Inaczej z seksem. Odkąd Zegadłowicz sportretował w „Zmorach” lubieżną staruszkę, mit starej kobiety opętanej seksem wbrew biologicznemu zegarowi towarzyszy każdemu dorastającemu nastolatkowi.
Na studiach każdy startujący do mnie mężczyzna po czterdziestce napawał mnie obrzydzeniem, wątpię, by to nie działało w obie strony płci.
Tak, starcy najlepiej czują się w towarzystwie rówieśników. Może nie trzeba porównywać do starożytnych Greków, ale przecież tam swoboda obyczajów była podobna, chociażby ze względu na powszechny homoseksualizm.
Platon w „Państwie” pisze: „A jak tam u ciebie, Sofoklesie, ze służbą u Afrodyty? Potrafisz jeszcze obcować z kobietą?” A ten powiada: „Nie mówże głupstw, człowiecze: ja z największą przyjemnością od tych rzeczy uciekłem, jak bym się wyrwał spod władzy jakiegoś pana – wściekłego i dzikiego”.
Czytam w Wikipedii, że jak umierał miał 90 lat.
Myślę, że u artystów zramolenie zaczyna się, jak zaczynają dbać o swoją przyszłą sławę.
To może objawić się bardzo wcześnie, o wiele wcześniej, niż wiek biologiczny.
A zainteresowanie płcią przeciwną lub tą samą, ale młodszą, świadczy o ilości tych zainteresowań nieproporcjonalnie wielkiej liczebnie, do możliwości. Żałuje też każdej okazji, którą, wydaje mu się, ominął z własnej winy.
Wiesz, jeśli chodzi o artystów, to w późnym wieku niebezpieczeństwo schematyzmu i samo powielania jest częstsze, gdyż najlepiej i najpewniej czują się w tym, co potrafią.
Dlatego np. późnie dzieła Andrzeja Wajdy mogą mylić świetnie opanowanym warsztatem. A jednak żywi artyści do końca olśniewają, szczególnie malarze (starcze autoportrety Rembrandta).
Więc jest to problem duszy, a nie ciała.
“Stary artysta”, ale również zwykły “stary”, jak tylko ma możliwości najchętniej przebywa w otoczeniu młodego. Te możliwości to albo kasa, albo stanowisko. Dzięki nim może nie tylko przebywać, jak to widzi Ewa. Powszechnie znane z nazwiska są przypadki wykorzystywania takich możliwości w życiu. Reżyserzy, dyrygenci, dyrektorzy, wykładowcy, nauczyciele, lekarze, księża i cała kupa przedstawicieli innych zawodów chętnie “przebywają” z młodymi wbrew ich woli, gustom i zwyczajnie; prawu. To jeszcze jeden z elementów motywujących do bycia artystą. I wcale nie jakiś drugorzędny.
W takim świetle powieść Sieniewicza, której mimo licznych prób nie udało mi się pokonać, jest jakąś nietrafioną kpiną, parodią stosunków społecznych w ich młodo-staro-seksualnym aspekcie.
Platon chciał stworzyć Państwo marginalizując kobiety, był to projekt homoseksualisty oparty na służbie Państwu, a nie Państwo w służbie obywateli. Trudno więc wierzyć mu słowom włożonym w usta Sofoklesa, który nie podzielał jego orientacji.
Ja moją Danusię kochałem do końca, chociaż podobno najtrudniej uniknąć ustania uczuć u własnej żony.
Ale, jeśli się śladem tych Batmanów nie wyskoczy jesienią przez okno, to trzeba żyć. Można wierzyć słowom profesora Tomasza Węcławskiego, który po wystąpieniu z kościoła katolickiego powiedział, że nie boi się śmierci. Być może lęk przed śmiercią nie wszystkim jest dany i na jego brak trzeba sobie zapracować.
Dlatego jako starzec będę zawsze jednak optował za wyższością tych, którzy tę drogę przeszli od tych, którzy dopiero mają zamiar. Broń Boże nie chciałbym być młody, ani przez to wszystko przechodzić jeszcze raz.
Pojęcie człowieka spolegliwego Tadeusza Kotarbińskiego stworzonego chyba na potrzeby państwa komunistycznego, by być w porządku mimo wszystko, jak widać z historii nie dało się wcielić w życie na dłuższą metę. Kotarbiński nawoływał:
Młodzież zorganizowana w zrzeszeniach postępowych winna przodować, wyróżniać się pracą. W żadnym wypadku nie żądać dla siebie przywilejów. Dzielnego lewicowca obowiązuje fair play. Trzeba być prawym, jeśli się jest lewym. Więc do równego startu wszyscy.
Więc pozostawały obok struktur partyjnych odwieczne protektorki, z których korzystali młodzi ludzie i kobiety, które nie mogły się bez tych świadczeń obchodzić.
Zastanawia więc młodzieńczy idealizm Mariusza Sieniewicza w jego „Rebelii”.