Mariusz Sieniewicz „Rebelia” Nominowani do nominowanych NIKE 2008

Od wydania „Panny Nikt” Tomka Tryzny, po okrzyknięciu jej przez Czesława Miłosza pierwszą polską powieścią postmodernistyczną mija blisko 15 lat.Dzisiejsza „Rebelia” Mariusza Sieniewicza ją już podobno nie jest. Nie tylko wypiera się przynależności do tego gatunku sam autor, ale i wiele recenzji gloryfikujących moralne przesłanie autora w sprzeciwie najnowszym cywilizacyjnym wynaturzeniom.Po dwukrotnej lekturze niełatwej do przeczytania książki, doszłam do wniosków zupełnie przeciwnych i najprawdopodobniej czytając trzeci raz, wrażenia z lektury byłyby jeszcze radykalniejsze.Z licznych głosów o książce najlepsza jest recenzja Jacka Dukaja w „Tygodniku Powszechnym”, zarzucająca powieści niepotrzebność mnożenia postmodernistycznych środków wyrazu, alienujących się wobec filozoficznego przesłania, wykonana na domiar złego wątpliwej jakości językiem (kicz banalnych kalamburów).Podpisując się pod wszystkimi zarzutami obszernej recenzji Dukaja, bardzo dobrze umotywowanymi, jako czytelnik odczułam bunt jeszcze innej natury. Wobec, właśnie tezie książki, czyli przeciwko buntowi autora w opozycji do kultu młodości.Wywiady Mariusza Sieniewicza związane z „Rebelią” omijają już asekuranctwo postmodernistycznych „cudzysłowów”, o których pisze Dukaj i wyraźnie, jednoznacznie informują, o co tak naprawdę pisarzowi chodziło. Sieniewicz mówi w wywiadach, że jest przeciwko krzywdzie, jaką się dzisiaj wyrządza staruszkom.Podejrzewając, że właśnie na tak płytkiej i prostej tezie zbudowana jest książka, zamaskowana nieprawdopodobną ilością zamiany odwiecznych nazw przedmiotów i zjawisk otaczającego nas świata w którym żyjemy na te same odpowiedniki stwarzanego artystycznie świata (wyspy), począwszy od zjawisk przyrody, na częściach ciała ludzkiego kończąc, zdumiewa pisarski trud.Autorowi widać sprawa tej niesprawiedliwości na sercu leży bardzo.I cóż my mamy w powieści względem tych biednych, okradzionych przez czas, ludzi? Scena, którą Dariusz Nowacki zaliczył do wielkich lirycznych scen miłosnych – aktu płciowego Błażeja Pindla z trzykrotnie starszą kobietą – żenuje czytelnika właśnie absurdem i nieprawdopodobieństwem ulokowanego tam romantyzmu. Potraktowana jako cyniczny obrazek zepsutego mężczyzny jakąś seksualną aberracją wobec starych kobiet mogłaby ewentualnie udowodnić, że w świecie wszystko jest możliwe dzięki wielości i różnorodności potrzeb męsko damskich, co de Sade już dwa wieki wcześniej zapodał nam, jako oczywistość. Zaserwowana tu czytelnikowi uczuciowość w towarzystwie posągu umartwia całą sytuację jak surrealistyczne kolaże, gdzie beztrosko wkleja się najbardziej perwersyjne i obce sobie elementy.Autor, czerpiąc pełnymi garściami z „Ferdydurke” i „Kosmosu”, przywołuje najbardziej obleśne elementy prozy Gombrowicza, brutalnie wyjęte z całkiem innego kontekstu. A więc są to kulki z chleba, (Kosmos), zawody staruszków (Ferdydurke), dżdżownice (Pornografia). Cytaty te jednak są jedynie właśnie kolażami beztrosko wklejonymi gdzie popadnie nie bacząc na wysiłek filozoficznego przekazu Gombrowicza. Wszystko to w sumie służy właśnie światu, który autor pozornie zwalcza.Czy rzeczywiście strzępom ludzkim, bredzącym, puszczającym bąki, oddającym się rutynowym praktykom religijnym, przypadkowemu seksowi zwabianym na chatę wałęsającym się po mieście trzydziestolatkom, mordercom, lubieżnikom obu płci, pijakom i próżniakom w podeszłym wieku nie należy się zesłanie na jakąś wyspę i poddanie terrorystycznym rządom? Do czego właściwie zmierza autor? Do czego zmierza drobiazgowy opis rzemiosła zakładów pogrzebowych upiększania trupów przed pochówkiem? Czy świadczy to wszystko o wielkiej, twórczej wyobraźni autora? Do czego służy opis sztucznych szczęk, łysin, siwizny, starczego smrodku, gdy technika transplantacji jest już w tak zaawansowanej fazie, że jest w stanie zlikwidować te o wiele tańsze przecież estetyczne człowiecze ubytki.Sieniewicz uderza nie w przywary ludzkie, jak było na przestrzeni wieków (Fredro, Zapolska), nie w wynaturzenia (Krasicki, Potocki, Gombrowicz), nie jest kontynuatorem teatru absurdu (Witkacy, Schulz). Sieniewicz jest przeciwko człowiekowi jako takiemu, jako gatunkowi.Nieporozumieniem byłaby zarówno afirmacja, jak i potępienie. Zastanawia właśnie zajęcie się tym niemożliwym przecież do rozwiązania problemem, który jednak artysta z uporem podejmuje. Jałowość tych dywagacji w efekcie przynosi niepotrzebną nikomu prozę, pełną wyssanych z palca domniemań o wieku starczym przecież nieznanym trzydziestopięcioletniemu autorowi.Książka bowiem nie jest buntem przeciwko niedocenieniu starców, których los – nie znany i nie poznany – zupełnie go nie obchodzi. Szyderstwo wyjęte z uniwersytetów trzeciego wieku, domów starców lub zwyczajnych domostw, gdzie się starcami pomiata, dotyczy każdego wieku obfitującego w tego typu stereotypy.Młodość Gombrowicza zamknięta w „Ferdydurke” ukazuje w groteskowej formie mechanizm zniekształcania młodego człowieka. Starość Sieniewicza jest pewnikiem, starzec w jego powieści nie ma szans być człowiekiem.I jeszcze może wyjdę z kręgu literatury polskiej: introdukcja zaczerpnięta z „Lolity” Nabokova (Moja Żyrardynko… Nareszcie! ) pastwiąca się nad romantyzmem miłości starego człowieka do nastolatki jest o tyle smutna, że Sieniewicz odwracając wiekową sytuację nie przewiduje braku wzajemności (Humbert), co czyni powieść Sieniewicza powieścią pornograficzną. Podobnie moralitet Dostojewskiego zostaje ośmieszony postacią bezrefleksyjnej Raskolnicy z siekierą.Za moich czasów spodnie – dzwony dochodziły do sześćdziesięciu centymetrów obwodu nogawek przy butach i ubiory zaczynały być śmieszne.Podobnie było z daliami u nóg paziów i perukami noszącymi statki i ogrody na głowach naszych przodków. Kiedy forma przestaje służyć człowiekowi, kiedy staje się niewygodna i ośmiesza gatunek ludzki, wchodzi w okres dekadencji i zapowiada swój koniec.Podobnie rzecz się ma z postmodernizmem.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na Mariusz Sieniewicz „Rebelia” Nominowani do nominowanych NIKE 2008

  1. Maciek pisze:

    W dzisiejszej GW o ostatnio spolszczonej powieści Orhana Pamuka, którego podobno życiorys coraz bardziej upodabnia się do życia Salmana Rushdiego.
    Jak widzę, Mariusz Sieniewicz nie musi się bać ani oszołomów religijnych, ani żadnej starczej siekiery, gdyż jego powieść została przyjęta entuzjastycznie i o włos tylko przegrała tegoroczny wyścig do Paszportów Polityki.
    Czy nie zawdzięcza to jednak temu, że nie rusza absolutnie żadnego z dzisiejszych problemów, w które aż nadto obfituje nasza współczesność?
    O wiele wygodniej pisarzowi pisać o rzeczach, które wszyscy znamy, niż zaglądać pod podszewkę.
    A myślałem, że do tego pisarz zmierza.

  2. Ania pisze:

    Chyba najbardziej rażą atrybuty starości, coraz umiejętniej maskowane w naszej cywilizacji które nie są już synonimami starości.
    Mój kolega szkolny osiwiał jeszcze przed maturą, a wielu zdawało ją z początkami łysienia. Stanisława Przybyszewska kazała wyrwać sobie wszystkie zęby mając dwadzieścia lat, by ich ból nie przeszkadzał jej w pisaniu.
    Gdyby akcja powieści dokumentowała epokę wcześniejszą, takie archaizmy byłyby zasadne, ale przecież i wtedy nie świadczyły o umysłowo-duchowej kondycji człowieka. Ociężałość umysłowa jest dolegliwością każdego wieku.

    Inaczej z seksem. Odkąd Zegadłowicz sportretował w „Zmorach” lubieżną staruszkę, mit starej kobiety opętanej seksem wbrew biologicznemu zegarowi towarzyszy każdemu dorastającemu nastolatkowi.
    Na studiach każdy startujący do mnie mężczyzna po czterdziestce napawał mnie obrzydzeniem, wątpię, by to nie działało w obie strony płci.

  3. Ewa pisze:

    Tak, starcy najlepiej czują się w towarzystwie rówieśników. Może nie trzeba porównywać do starożytnych Greków, ale przecież tam swoboda obyczajów była podobna, chociażby ze względu na powszechny homoseksualizm.
    Platon w „Państwie” pisze: „A jak tam u ciebie, Sofoklesie, ze służbą u Afrodyty? Potrafisz jeszcze obcować z kobietą?” A ten powiada: „Nie mówże głupstw, człowiecze: ja z największą przyjemnością od tych rzeczy uciekłem, jak bym się wyrwał spod władzy jakiegoś pana – wściekłego i dzikiego”.
    Czytam w Wikipedii, że jak umierał miał 90 lat.

  4. Jacek pisze:

    Myślę, że u artystów zramolenie zaczyna się, jak zaczynają dbać o swoją przyszłą sławę.
    To może objawić się bardzo wcześnie, o wiele wcześniej, niż wiek biologiczny.

    A zainteresowanie płcią przeciwną lub tą samą, ale młodszą, świadczy o ilości tych zainteresowań nieproporcjonalnie wielkiej liczebnie, do możliwości. Żałuje też każdej okazji, którą, wydaje mu się, ominął z własnej winy.

  5. Ewa pisze:

    Wiesz, jeśli chodzi o artystów, to w późnym wieku niebezpieczeństwo schematyzmu i samo powielania jest częstsze, gdyż najlepiej i najpewniej czują się w tym, co potrafią.
    Dlatego np. późnie dzieła Andrzeja Wajdy mogą mylić świetnie opanowanym warsztatem. A jednak żywi artyści do końca olśniewają, szczególnie malarze (starcze autoportrety Rembrandta).
    Więc jest to problem duszy, a nie ciała.

  6. Przechodzień pisze:

    “Stary artysta”, ale również zwykły “stary”, jak tylko ma możliwości najchętniej przebywa w otoczeniu młodego. Te możliwości to albo kasa, albo stanowisko. Dzięki nim może nie tylko przebywać, jak to widzi Ewa. Powszechnie znane z nazwiska są przypadki wykorzystywania takich możliwości w życiu. Reżyserzy, dyrygenci, dyrektorzy, wykładowcy, nauczyciele, lekarze, księża i cała kupa przedstawicieli innych zawodów chętnie “przebywają” z młodymi wbrew ich woli, gustom i zwyczajnie; prawu. To jeszcze jeden z elementów motywujących do bycia artystą. I wcale nie jakiś drugorzędny.
    W takim świetle powieść Sieniewicza, której mimo licznych prób nie udało mi się pokonać, jest jakąś nietrafioną kpiną, parodią stosunków społecznych w ich młodo-staro-seksualnym aspekcie.

  7. Bolek Kalafior pisze:

    Platon chciał stworzyć Państwo marginalizując kobiety, był to projekt homoseksualisty oparty na służbie Państwu, a nie Państwo w służbie obywateli. Trudno więc wierzyć mu słowom włożonym w usta Sofoklesa, który nie podzielał jego orientacji.
    Ja moją Danusię kochałem do końca, chociaż podobno najtrudniej uniknąć ustania uczuć u własnej żony.

    Ale, jeśli się śladem tych Batmanów nie wyskoczy jesienią przez okno, to trzeba żyć. Można wierzyć słowom profesora Tomasza Węcławskiego, który po wystąpieniu z kościoła katolickiego powiedział, że nie boi się śmierci. Być może lęk przed śmiercią nie wszystkim jest dany i na jego brak trzeba sobie zapracować.

    Dlatego jako starzec będę zawsze jednak optował za wyższością tych, którzy tę drogę przeszli od tych, którzy dopiero mają zamiar. Broń Boże nie chciałbym być młody, ani przez to wszystko przechodzić jeszcze raz.

    Pojęcie człowieka spolegliwego Tadeusza Kotarbińskiego stworzonego chyba na potrzeby państwa komunistycznego, by być w porządku mimo wszystko, jak widać z historii nie dało się wcielić w życie na dłuższą metę. Kotarbiński nawoływał:

    Młodzież zorganizowana w zrzeszeniach postępowych winna przodować, wyróżniać się pracą. W żadnym wypadku nie żądać dla siebie przywilejów. Dzielnego lewicowca obowiązuje fair play. Trzeba być prawym, jeśli się jest lewym. Więc do równego startu wszyscy.

    Więc pozostawały obok struktur partyjnych odwieczne protektorki, z których korzystali młodzi ludzie i kobiety, które nie mogły się bez tych świadczeń obchodzić.

    Zastanawia więc młodzieńczy idealizm Mariusza Sieniewicza w jego „Rebelii”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *