Lata sześćdziesiąte. Rudek (2)

Po wyjeździe Krystyny z dziećmi na wakacje do Przemyśla, Rudek chciał natychmiast wszcząć przerwane prace nad meblami, ale był bardzo zmęczony. W to lato postanowił wykonać dwa miękkie fotele z drewna odpadowego przywiezionego z budowy elektrowni Łagisza i wykorzystać do wypełnienia siedzeń watę, służącą tam do uszczelniania rurociągów. Jednak poranne, całoroczne jazdy do Będzina go zmęczyły, a na urlop się nie wybierał.
Lato tego roku było w kratkę, co bardzo Rudka ucieszyło i mściwie z nadzieją myślał, że może na 22 lipca spadnie tu ulewny deszcz, gdyż wszystkie uroczystości państwowe z udziałem Gomułki miały odbyć się na odkrytym lodowisku Torkat, a sam Gagarin miał przyjechać pociągiem i jechać odkrytą „czajką” przez ulice Katowic będzie witany chorągiewkami. Godzinami wyczekujący go tłum katowiczan przymuszony będzie do tej celebry przez zakłady pracy sprawdzające obecność.
Ani myślał w tym wszystkim uczestniczyć. Postanowił na dwa dni, już po pracy w piątek, nocą pojechać do Krystyny i do dzieci do Przemyśla. Nie chciał jechać tam z pustymi rękami. Jak tylko po powrocie z Będzina ugotował i zjadł zupę, postanowił pójść na zakupy i kupić coś dla Leśki i Emila, a dla siebie do ubrania.
W pracy, jako kierownik nadzoru budowlanego miał same kłopoty i miał tego wszystkiego dość. Dyrektor Gliksman był cały czas atakowany przez aktyw partyjny, który o robocie pojęcia nie miał, a teraz wyżywał się na nim. Oskarżono ich o brak postępu robót, żądano, by na 22 lipca ukończyli chociaż jeden komin. Łagisza ma dostarczać 250 MW w 1963, tak postanowiono względem tej wielkiej inwestycji pięciolatki na Plenum KC, a rozpoczęto tę supernowoczesną budowę w 1960. Ale na budowie opóźnienia robiły się coraz większe i sięgały kilku miesięcy i nie było widoków na ich nadrobienie, bo w budowę zaangażowanych było mnóstwo kooperantów. Owszem, prace przyspieszają nowe metody budowania, tańszy materiał, ale wszystko opóźnia się z powodu nie dostarczania na czas elementów z innych budów i fabryk. Prawie gotowa jest stalowa konstrukcja budynku głównego o wysokości 50 metrów. Wybudowany jest też komin elektrowni 164 metrowy, podobno najwyższy tego typu obiekt w kraju. Teraz budują chłodnię kominową, urządzenia do transportu i składowania węgla. Budynek główny z emaliowanej, kolorowej blachy falistej, nowość na skalę nie tylko krajową, podobał się Rudkowi. Łakomie patrzył na te wszystkie budowlane nowości, które mogłyby przydać się w jego domowych konstrukcjach mebli. Na terenie budowy zastosowano nigdzie niestosowane drogi betonowe, demontowane po ukończeniu prac i wykorzystywane na innych budowach.
Problemy budowy bardzo go frustrowały. Rudek miał nadzieję, że jednak gdzieś pojedzie i nie będzie świadkiem tych ciągłych utarczek i katastrof na placu budowy, gdzie niekompetentni urzędnicy nakazywali ciągły pośpiech, kiedy praca jest tak niebezpieczna. Na razie jednak nic nie wskazywało, że go gdzieś wyślą za granicę. Kraje afrykańskie odpadały, po zamordowaniu w styczniu Lumumby w Kongu strach było tam jechać. Z Kuby dochodziły bardziej optymistyczne wieści, w Zatoce Świń w kwietniu doszło do całkowitego zwycięstwa Castro nad USA i przynajmniej Hawana nie została zniszczona, rewolucja bezkrwawo przejęła wszystkie fabryki i farmy, hotele i kasyna witana owacyjnie przez ludność. A on właśnie uczy się hiszpańskiego…
Rudek zabrał z przedpokoju sznurkową siatkę i poszedł kupić Leśce pomadki.
Na Koszutce były tylko dwa spożywczaki, którym w związku ze zbliżającym się świętem postanowiono przedłużyć godziny otwarcia do 22. Na Klary Zetkin zdziwiona ekspedientka wysłała go do spożywczego na Okrzei, ale i tam niczego nie dostał. W restauracji Ostrawa poniżej sklepu kupił sobie piwo i posiedział trochę nad kuflem, gdyż nie zabrał metalowej bańki, w której Ewa w niedzielę przynosiła piwo do domu. Była to typowa mordownia zaczadzona kłębami dymu w której siedzieli zazwyczaj robotnicy budowlani. Siedzieli i teraz, mimo, że mieli na placu Grunwaldzkim po godzinach pracy też dużo roboty. Kończyli prace przy Galeriowcu, który miał być oddany mieszkańcom Koszutki na 22 lipca, ale nie zdążyli. Jednak nakazano im, by zniknęły chociaż rusztowania, betoniarki i by uporządkowali teren wokół, gdzie miał powstać plac zabaw dla dzieci.
Postanowił iść na miasto. Rynek był już udekorowany, na budynku Urzędu Miar i Wag wisiała ogromna płachta z wymalowaną rakietą. W witrynach sklepów stały już portrety Gagarina, a całe miasto tonęło w radzieckich i polskich chorągwiach zatkniętych w uchwytach wmontowanych do elewacji domów i framug okien, oraz na wszystkich latarniach i słupach. Zniknęły już rusztowania przed sklepami i umyto zamalowane okna wystawowe z napisami “remont”. Modernizacja 20 sklepów z męskimi koszulami miała być ukończona na 22 lipca. Jednak przy ul. 3 Maja w dawnym lokalu WPK i sąsiadujący sklep z galanterią skórzaną przy 3 Maja były w dalszym ciągu zamknięte. Ponury sklep Spółdzielni Inwalidów przy ul 3 Maja i 12 podobnych sklepów, mimo, że zmieniły swoje oblicze i przez szyby widać było ich modernizację i wspaniale urządzone wnętrze, były zamknięte. Podobnie “Tekstyl” przy ulicy Dyrekcyjnej, także sklep fabryczny “Otmętu” przy ul. Wieczorka z butami można było oglądać przez szybę wystawową, ale nic kupić. Na witrynach sklepów widniały natomiast obwieszczenia, że PSS i MHD „Włókno” były najlepsze w pierwszym półroczu i uzyskały wyróżnienia jako najlepsze w kraju przedsiębiorstwa handlu uspołecznionego. Rada Ministrów przyznała im Sztandar Przechodni Rady Ministrów za to, że z roku na rok wzrastały obroty, akumulacja, większe były oszczędności, mniejsze koszty transportu, mimo, że konkurencja była bardzo silna, gdyż 440 placówek ubiegało się o to wyróżnienie.
Rudkowi ubzdurało się, że na pewno w całym kraju na 22 lipca będzie lało i koszula z krótkimi rękawami, której nie miał, nie będzie mu w Przemyślu potrzebna.
Jechał nazajutrz, a chciał jeszcze zrobić rysunki techniczne foteli i posłuchać Wolnej Europy, więc szybko wrócił do domu. Szczególnie interesowały go wieści z Berlina, w którym przecież był kilka lat temu i po którym można było się swobodnie przemieszczać. A teraz budują tam mur! On akurat, który nie mając zachodnich dewiz, nie miał co po tamtej stronie szukać, bojąc się jeszcze, że będzie wzięty za szpiega. W maju Wolna Europa doniosła, że oficer polskiego wywiadu podpułkownik Michał Goleniewski przekazał CIA informacje o radzieckim szpiegu George Blake’u, którego w Wielkiej Brytanii skazano na 42 lata więzienia. Zresztą, żołnierze amerykańscy, którzy za jednego dolara mogli zrobić całe zakupy po stronie NRD, roili się przede wszystkim w sklepach przy Karl-Liebknecht-Straße.
Dzisiaj Wolna Europa donosiła, że Chruszczow cieszy się, że wybrano na prezydenta USA demokratę, Johna Kennedy’ego i że postanowił w związku z tym naciskać na niego, by się Amerykanie z Berlina wynieśli do końca oku.
Spotkali się na początku czerwca. Kennedy przypomniał, że są tam z mocy prawa po pokonaniu Niemiec w II wojnie światowej. Chruszczow się spienił, uderzył pięścią w stół i zagroził, że on chcąc pokoju, jedynie z winy Kennedy’ego rozpocznie wojnę. Rudek pomyślał, że jednak Kennedy ma większe problemy w pracy, niż on w elektrowni Łagisza, chociaż tam też walą pięściami w stół.
Może wtedy Chruszczow postanowił wybudować mur. Odpływ berlińczyków do RFN, którzy mieli budować NRD był tak ogromny, że można było ich powstrzymać tylko siłą. Ulbricht został wezwany do Moskwy. Skutkiem obrad powołano Ericha Honeckera, lojalnego członka partii i wyznaczono go do budowy w wielkiej tajemnicy ogrodzenia strefy sowieckiej Berlina.
Rudek był wstrząśnięty wiadomością o tak dużym i kosztownym przedsięwzięciem budowlanym.

Rudek przyjechał do Przemyśla 21 lipca 1961 roku w płaszczu. Pod spodem miał białą koszulę z długimi rękawami, które chciał podwinąć. Krystyna z Wandą zadecydowały, że tak ubrany nie może pokazać się na mszy niedzielnej w upalnym lipcu u franciszkanów. Emil pożyczył zaraz Rudkowi jedną z amerykańskich koszul non iron z krótkimi rękawami kupioną na ciuchach, ale Rudek był już po piekielnej awanturze z Krystyną, która przestała się do niego odzywać.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii lata sześćdziesiąte i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *