Dusza Wiesława była zawsze komunistyczna i nie było to kwestią wyboru. Wiesław urodził się z taką właśnie duszą, zdeterminowaną wiarą w komunizm i nawet ateistyczne zaprzeczenie jej istnienia nic by nie zmieniło. Jak po amputacji nogi odczuwa się fantomowo jej istnienie na zmianę pogody, a nawet bóle reumatyczne, tak dusza Wiesława pokonywała wszelkie wątpliwości i wahania zdrowego rozsądku, po prostu istniejąc niezależnie i zawsze.
Nie nadawała się już do religijnych zakazów i nakazów w czasach, gdy tygodnik „Po prostu” rozwydrzył młodzież do rozmiarów niebywałych jak na niewielkie możliwości percepcyjne duszy Wiesława. Jednak, jak każda dusza potrzebuje wiary, tak i komunistyczna dusza Wiesława potrzebowała bezwzględnie ortodoksyjnej wiary w komunistyczne państwo radzieckie.
Krośnieńskie błoto z dzieciństwa Wiesława zapadło mu na zawsze w pamięci. Galicyjska nędza nie przezwyciężona w wolnej Polsce będzie zawsze odnośnikiem zarówno do sytuacji wygranych, jak i przegranych. Robotnikom na wiecach będzie zachwalał ich stan posiadania kilku koszul do sytuacji sprzed wieku, gdy chłop galicyjski miał tylko jedną. Galicyjskie błoto będzie wypomniane rządowi sanacyjnemu i argumentem za nieskuteczną obronę w kampanii wrześniowej.
Szlachetna praca społeczna wsparta domowym patriotyzmem kończyła się przed wojną zazwyczaj w sanacyjnych więzieniach, gdzie ugruntowała się jego pozycja zawodowego rewolucjonisty, pogrążonego w problemach prawdy społecznej i sprawiedliwości.
Wiesław w latach sześćdziesiątych miał już za sobą trudny okres wykluczenia z Partii, uwięzienia, procesu i triumfalnego powrotu. Był u szczytu powodzenia. Lata powojenne intensywnej pracy partyjnej w Warszawie i Moskwie nie poszły na marne. Ani ten wysiłek, gdy w końcu listopada 1948 pojechał do Stalina konsultować zjednoczenie PPR i PPS. Tłukł się pociągiem niemal dwa dni. Zawieziono go samochodem do daczy Stalina pod Moskwą. Rozmawiał ze Stalinem, Berią i Mołotowem całą noc…
Jednak Wiesław nigdy nie był romantykiem. Nie znosił rewolucjonistów z ich marzeniami i mrzonkami, z ich dyskusjami i ogniem w oczach. Uznawał jedynie stabilną pracę w gabinetach biura politycznego i najlepiej czuł się w ogromnych gmachach warszawskich, gdzie na biurku mógł zgromadzić morze dokumentów i pochylać się nad nimi całymi nocami. Jako I sekretarz KC PPR pracował w swoim gabinecie w budynku przy al. Ujazdowskich między al. Róż i ul. Szopena. Jego gabinet mieścił się na pierwszym piętrze, gdzie przyjmował raz w tygodniu interesantów i prowadził rozmowy. W siedzibie Urzędu Rady Ministrów na Krakowskim Przedmieściu przyjmował interesantów, przygotowywał się do przemówień publicznych. Stamtąd też kierował Ministerstwem Ziem Odzyskanych, któremu poświęcał dużo czasu i uwagi. W Ministerstwie, przy ul. Litewskiej, jako minister Ziem Odzyskanych miał gabinet i sekretarkę. Gdy w 1949 roku Ministerstwo Ziem Odzyskanych likwidowano, oddając urząd, sporządził pięćsetstronicowe sprawozdanie.
Wiesław należał do inteligencji. Awans ze ślusarza, na którego epizodycznie kształcił się w Cechu Rzemiosł Różnych w Krośnie po ukończeniu 4 lat szkoły podstawowej i 3 klas szkoły wydziałowej, był trwały. Nabyta tam poprawność pisowni, podstawy stylu, czytelne, kaligraficzne pisanie ołówkiem i wycieranie błędów gumką, pozwoliły mu zająć się przede wszystkim pracą literacką. Jako literat, jako osoba pisząca, nienawidził innych piszących i piszących w sposób dla niego niezrozumiały.
Postawił sobie jako główny cel życiowy zrealizowanie socjalizmu w Polsce, mimo wrogich sił reakcjonistów, zamachów na jego życie i skłóceniu z samym sobą wobec ewidentnej prawdy o Katyniu.
Ponieważ doktryna zakładała istnienie wrogów klasowych, rewizjonistów i kontrrewolucjonistów, Wiesław musiał stać się także despotą, co przyszło mu niezwykle łatwo, bo najprawdopodobniej był nim wcześniej. Był człowiekiem państwa, uznawał jedynie obywatela jako jego cząstkę, bez uznania w nim indywidualnych potrzeb. I to tylko Państwa Radzieckiego. Nigdy przez myśl mu nie przeszła możliwość samodzielnego bytu państwowego Polski, bez ZSRR. Uważał, że Polska musi mieć parasol ochronny w postaci przyjaźni polsko radzieckiej, wytykając przy byle okazji przedwojenne przyjaźnie międzynarodowe i to, czym się one skończyły. Jako minister Ziem Odzyskanych jak nikt inny zdawał sobie sprawę z zagrożeń niemieckich i skutków zimnej wojny.
Jednak teraz, jako głowa państwa, jako jedyny decydent w sprawach najistotniejszych, łączył w sobie polityczną elastyczność i oportunizm. Pozorna prostota jego decyzji łączyła się z chytrością prostego człowieka. Zdyscyplinowanie społeczeństwa uważał za jedyny sposób na ograniczenie jego potrzeb, które były nieustanie podsycane przez zdemoralizowane, wyuzdane i pornograficzne prądy z Zachodu. Lubił porządek i życie rodzinne, uważał, że nadmiar potrzeb życiowych, których nie rozumiał, jest zgubny i niepotrzebny.
Nie miał nic z anarchisty. Jako samouk wykształcony na bardzo specyficznym i ograniczonym zestawie lektur, Wiesław nie był w stanie zrozumieć ani meandrów wyrafinowanej myśli, ani wymiarów życia duchowego. Jego prostolinijność i bezpośredniość spłaszczała i zubożała problemy i nie wydobywała ich esencji. Z programowych, nieustannie powtarzanych obietnic zniesienia bezrobocia, wybudowania mieszkań, podniesienia dobrobytu, czy nawet doścignięcia Zachodu, zostały jedynie obietnice. Dla każdego było jasne, że plan Gomułki to wielka utopia.
Sezonowe obliczanie ceny plonów rolnych obowiązujące dla całego kraju bez uwzględniania specyfiki regionu, zakazy i nakazy dla lokalnych władz miały za każdym razem zły skutek, gdyż ani nie ograniczały korupcji i malwersacji, a mnożyły koszty biurokracji.
Moralność Wiesława, przejawiająca się w prostym, nobliwym życiu nie wykluczała okrucieństwa służb specjalnych. Jego zwyrodniały, a od początku niezwykle ograniczony światopogląd ulegał nieustannej atrofii.
Nie znoszący wulgarności, Wiesław zamieniał Polskę z roku na rok na coraz bardziej wulgarne w swojej siermiężnej prostocie i zaniedbaniu obszary pijackiego zamroczenia i bezprawia. Z roku na rok coraz mniej liczył się z doradcami i coraz więcej spraw, na których się nie znał, choć uważał przeciwnie, brał na swoje barki. Jego biurko uginało się od sprawozdań, dokumentów i nierzadko zupełnie nieważnych spraw, które pieczołowicie czytał i opiniował, bo wiedział, że tylko on potrafi je właściwie zinterpretować.
Świat spoza Bloku pędził na przód, wynalazki i wysoka technologia połowy dwudziestego wieku pozwoliły całkiem innymi drogami na realizację marzeń Lenina co do proletariatu i chłopstwa powojennej Europy. Praca tam stawała się lżejsza, opłacalna, krótsza i przyjemniejsza.
Wiesław był odporny na wszelkie wrogie komunizmowi nurty filozoficzne, a marksizmu nie rozumiał. Dlatego tak bronił totalnego światopoglądu dialektycznego materialisty. Dyktatura proletariatu, dyktatura mniejszości w państwie nie była demokracją. Stworzenie silnej jednej Partii miało za celu narzucić rządy mniejszości nad większością, były z konieczności ortodoksją. Wszelkie odchylenia i wahania automatycznie stawały się zamachem na Partię. Dyktatura proletariatu wmawiająca wyższość proletariusza nad innymi warstwami społecznymi wymuszała wrogi i podejrzliwy stosunek do elit intelektualnych i kultury wysokiej.
O Ewie
Ewa Bienczyckalistopad 2024 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 -
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- czytelnik - Osip Mandelsztam “Aleksander Giercowicz” tłumaczyła z rosyjskiego Ewa Bieńczycka
- EWA BIEŃCZYCKA - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Filip Łobodziński - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Robert Mrówczyński - Dziennik katowicki (1)
- Ewa - 2022
Kategorie
Archiwa
- lipiec 2024
- luty 2023
- styczeń 2023
- sierpień 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- styczeń 2022
- listopad 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- czerwiec 2019
- marzec 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- lipiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
- maj 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- marzec 2010
- luty 2010
- styczeń 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- maj 2009
- kwiecień 2009
- marzec 2009
- luty 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
- kwiecień 2008
- marzec 2008
- luty 2008
- styczeń 2008
- grudzień 2007
- listopad 2007
- październik 2007
- wrzesień 2007
- maj 2007
- kwiecień 2007
- marzec 2007
- luty 2007
- styczeń 2007
- grudzień 2006
- listopad 2006
- październik 2006
- wrzesień 2006
- sierpień 2006
- lipiec 2006
- czerwiec 2006
- maj 2006
- kwiecień 2006
- marzec 2006
- luty 2006
- styczeń 2006
- grudzień 2005
- listopad 2005
- październik 2005
- wrzesień 2005
linki
Cytat, który zamieściła Pani pod poprzednim wątkiem, zapowiadający ten tekst – pochodzi z komentarzy pod artykułem “Prof. Anita Prażmowska dla WP.PL: Władysław Gomułka groził Rosjanom użyciem broni”
http://historia.wp.pl/opage,3,title,Prof-Anita-Prazmowska-dla-WPPL-Wladyslaw-Gomulka-grozil-Rosjanom-uzyciem-broni,wid,16730970,wiadomosc.html?ticaid=1148a0
Pozwolę sobie na powtórzenie, przytoczenie komentarza do wywiadu:
“~kristell47 2014-07-10 (10:45)
nie bronię Gomułki byłam wtedy dzieckiem i z tej perspektywy patrząc miałam szczęśliwe dzieciństwo.Moi rodzice byli zwykłymi robotnikami w domu się nie przelewało zresztą tak jak u 99% rodzin.Chodziłam z kluczem na szyi ale byłam na koloniach ,moi rodzice mieli pracę nie martwili się że nie będą mieli pieniędzy na chleb dla dzieci na książki do szkoły.Wieczorem mogłam spokojnie wyjść na miasto bez obawy że mnie ktoś okradnie. ..Małe dzieci w wózku zostawiało się przed sklepem a matka robiła w tym czasie zakupy. Zbrodnie ,gwałty,rozboje, teraz są na porządku dziennym.Dawniej to były przypadki 1 na tysiąc.Ludzie byli przyjaźnie do siebie nastawieni nikt nikomu nie zazdrościł. Może dlatego ze każdy miał to samo.Stało się w kolejkach za mięsem ,papierem toaletowym,pomarańcze były tylko na święta ale mimo wszystko żyło się o wiele lepiej.”
Tak wypowiada się jedna z czytelniczek.
Problemem jest nie to, że jakaś Pani lat czterdzieści parę, która za Gomułki zaledwie zdążyła przyjść na świat, którą za Gomułki wozili w wózeczku i robiła jeszcze w pieluchy, więc okres gomułkowski ledwo pamięta, albo zna z rodzinnych opowiadań, że jakiś człowiek mający dzisiaj lat pięćdziesiąt, który wówczas cały świat widział z piaskownicy i zza matczynej spódnicy, że tacy ludzie znajdują coś dobrego w swoim dzieciństwie, w którym doświadczali miłości od bliskich i dzięki staraniom rodziców zachowali ładne wspomnienia z rodzinnego podwórka.
Dla mnie problemem są słowa autorki książki o Gomułce:
“Ale jest już jego biografia.
– I to całkiem niezła. Są też wydane drukiem pamiętniki “Wiesława”. Natomiast, tak jak wspomniałam wcześniej, ja chciałam mu się przyjrzeć pod innym kątem – interesował mnie nie jako polityk, chodziło mi o jego uczłowieczenie.”
Dla mnie problemem jest cel wyznaczony sobie przez autorkę jeszcze jednej biografii Gomułki. Ponieważ uważam, że zdarzają się takie żywoty, tacy ludzie, których życiorysy nie powinny być pisane w oderwaniu od losów ofiar tych person.
Nie ma sensu zastanawianie się ile ludzkiego jest w despocie i oprawcy, bo to raz na zawsze rozwiązała Nałkowska pisząc:”Ludzie ludziom zgotowali ten los.”
Człowiek zabija człowieka, człowiek niszczy człowieka. Człowiek zamierza się na innych ludzi, zniewala, osacza, działa z premedytacją, okrada na szans na normalne życie, świadomie wprowadza w życie zbrodnicze idee, jest gotów iść po trupach, by zrealizować swoje lub cudze plany.
Jeśli wynikiem czynów konkretnych ludzi są ofiary, to czas najwyższy przerwać ten zaklęty krąg niemocy wobec sprawców i w ich barwnych biografiach komunistów z wyboru obowiązkowo podawać nazwiska ofiar, a jeśli nie można ofiar wymieniać z nazwiska, bo ofiar jest tak wiele, wówczas podawać liczby ofiar – bo takie są dokonania, taki jest życiorys niektórych jednostek – ich życie jest nierozerwalnie związane z ofiarami, z tymi, których pozbywali się, którym zgotowali paskudny los, których traktowali jak stado w klatce, masę doświadczalną.
Inaczej jako ludzkość nigdy nie poradzimy sobie z przerażającym zdaniem:
“Jedna śmierć to tragedia, milion to statystyka. Autor: Józef Stalin”
Nie czekam na biografie, w których oprawców stopniowo odrywa się od ich ofiar, od ofiar wciąż nie policzonych, nadal pochowanych nie wiadomo gdzie.
Nie czekam na biografie, w których sprawców stopniowo odrywa się od ich czynów, od czynów, które przysporzyły cierpień.
Biografie, w których oprawców odrywa się od ofiar, w których sprawców odrywa się od czynów – przyczyniają się do fałszowania obrazu, bo z oprawców i sprawców czynią podmiot szlachetnych rozważań, naukowych opracowań, a ofiary odsyłają w niebyt, do statystyki, w kąt, na wieczne niepoznanie.
Proszę się na mnie nie gniewać, ale nie interesuje mnie w jakich biurach urzędował Gomułka, jakimi samochodami przemieszczał się po miastach, jakie skończył szkoły, z dobrym czy z kiepskim wynikiem, czy był synem prostego ślusarza, czy inżyniera z elity, bo nie jestem zainteresowana odkrywaniem w Gomułce “uczłowieczeń”. Nie dam Gomułce pośmiertnej satysfakcji, nie dam mu szansy na jakiekolwiek inne istnienie, niż życie, które sam sobie wybrał: życie partyjnego okupanta, wodza zbrodniczej partii; niż życiorys z listą nazwisk ofiar i osób poszkodowanych.
Nic dziwnego, że pod artykułem z wywiadem, w którym jest mowa o woli szukania dobra w despocie, pojawiają się komentarze tego typu
cyt. :”Stało się w kolejkach za mięsem ,papierem toaletowym,pomarańcze były tylko na święta ale mimo wszystko żyło się o wiele lepiej.”.
Jeśli ludzie nadal nie przyjmują do świadomości nienormalności własnego ówczesnego położenia w realiach zaprogramowanych przez partię okupującą i wyniszczającą ich kraj, to trzeba pytać: dlaczego?
Może dlatego, że nie pojawiają się opracowania, które pomogą im zrozumieć, że nie Gomułce i nie gomułkowskim pomagierom zawdzięczali swoje spokojne dzieciństwo, a własnym rodzicom, którzy w każdych warunkach z miłości do dziecka zrobią wszystko, by najmłodszym oszczędzić przykrych doświadczeń.
Ciekawe co napisaliby dziadkowie i rodzice “~kristell47″? W końcu to oni pracowali równie wydajnie, jak pracowali wówczas robotnicy na zachodzie, ale wynagradzano ich tak marnie, jak złodziejsko wynagradzano w PRL, bo traktowano ich jak tak, jak traktowano ludzi pracujących w PRL, bez szacunku do pracownika, bez doceniania wartości ich, jak masę roboczą obowiązaną dostarczać pożytków, dóbr, masę roboczą, w której ubytek jednostki nie miał żadnego znaczenia, więc niewygodne jednostki ubywały. Rodzice i dziadkowie tej Pani żyli za grosze, to oni martwili o utrzymanie rodziny, oni stali w tych kolejkach za artykułami pierwszej potrzeby bez gwarancji, że zaopatrzą się w artykuły pierwszej potrzeby, i oni czuli najbardziej czym jest upodlanie ludzi do tego stopnia, by rolkę szarego papieru toaletowego człowiek traktował jak cenną zdobycz, jak skarb. Ale nie mogli na ten temat wymienić z innymi swoich poglądów, bo posiadanie poglądów nawet w sprawie durnej rolki papieru toaletowego mogło ich kosztować, mogli przez to wpaść w tarapaty. Dlatego ludzie stale uważali na swoje słowa, a bali się nie tylko wścibskich sąsiadów, stąd mało mówili i przy własnych dzieciach. W normalnych warunkach rodzice rozmawiają z pociechami, opowiadają o przeszłości, uczą historii, tradycji, pomagają dzieciom w wyborach drogi. Ale w PRL jedno słowo mogło zaważyć na losie, bo słowo jak słowo – padnie, dziecko zapamięta, a potem w szkole, na podwórku, przy sąsiedzie też mogło wyrwać się dziecku to samo słowo, i nieszczęście gotowe.
Jeśli dzisiaj ktoś pisze: ” byłam wtedy dzieckiem i z tej perspektywy patrząc miałam szczęśliwe dzieciństwo” – wierzę, przecież ta osoba była dzieckiem, które dorośli chronili ze wszystkich sił przez każdym złem. Wyznanie komentującej wywiad jest szczere, ograniczone do własnego pępka, do udanej babki z piasku i pobytu na koloniach. Ale głupio, że dojrzała kobieta nadal uważa ówczesną powszechną biedę za sprawiedliwie dobro. I jeszcze głupiej, że pisząc swoje wyznania w 2015 roku nadal nie widzi ówczesnych czystek, życia w lęku, a oceny okresu gomułkowskiego wyprowadza od tego, że skoro sama nie doświadczyła przykrości, to ma prawo twierdzić, iż za Gomułki nie działo się nic niepokojącego i żyło się lepiej.
Pani “~kristell47” w 2015 roku nie musi uważać na każdym kroku na swoje słowa. Pierwsza, narzucająca się różnica między czasem, jaki tak ciepło wspomina, a dniem dzisiejszym, ale wszystko wskazuje na to, że jeszcze tego nie zauważyła.
Jej wypowiedź świadczy o skuteczności perfidnych metod partii okupującej, o tym, że ówczesne niszczenie w zarodku każdego najdrobniejszego dążenia do życia w wolnym kraju i w normalnych warunkach – zrobiło swoje, ukształtowało niektórych ludzi na dużo dłużej, niż przeżył rak PZPR.
Inna sprawa, że aktualne realia życia szarych ludzi są bardzo ciężkie. Przyczyną ucieczek w wspomnienia, po latach składane z urywków “dobrego pamiętania” – mogą być ciężary dnia dzisiejszego, bezrobocie, niskie wynagrodzenia, niepewność jutra, rozłąki z bliskimi, którzy wyjechali szukać lepszych warunków, podział na Polskę A i Polskę B, złe traktowanie ludzi, którym część życia upłynęła w PRL, tworzenie wokół nich aury niechęci, wmawianie, że są przeszkodą w dążeniu do normalności .
Dzisiaj pojawiają się głosy, że normalnych warunków można spodziewać się dopiero wtedy, gdy świadkowie PRL-u poumierają.
W którymś momencie ruszyła lawina, pisano na forach, w artykułach prasowych, głoszono z mównic oficjalnie, do wielu odbiorców, i w gronach znajomych, że pokolenie pamiętające PRL musi umrzeć, bo tamten system wykształcił w ludziach paskudne nawyki.
Tak wymieniają między sobą poglądy ludzie, którym we łbie nie zaświta sprawdzić, dowiedzieć się, najpierw dociekać czym było życie w PRL, a dopiero potem o tym życiu pisać:
“Na swoim blogu brałem ostatnio udział w internetowym sporze o to, czy Polska zmierza w lepszym kierunku czy w gorszym niż sytuacja, w której III RP znajduje się obecnie. Mój oponent wysuwał tezę, że wystarczy tylko, że wymrze pokolenie komunizmu i Polska będzie już krajem “mlekiem i miodem płynącym”. Mi wydaje się, że gdy odejdzie z tego świata generacja pamiętająca beztroskie czasy PRL-u, będzie jeszcze gorzej. ”
http://interia360.pl/swiat/europa/artykul/stracone-pokolenie-czy-stracone-spoleczenstwo,55700
“Oponent” oczekuje śmierci pokolenia komunizmu, bo nie ma pojęcia, że nie było czegoś takiego jak całe pokolenie składające z samych komunistów. Nie wie , że w PRL-u żyli bezpartyjni, ludzie dalecy od zbrodniczej idei, że ponosili konsekwencje za swoją postawę, a podlegali wszystkiemu co władza mogła wymóc na obywatelu.
A autor artykułu łaskawie godzi się na żyć z “generacją pamiętającą czasy PRL-u”, bo dla niego czasy PRL-u były beztroskie, ludzie wesolutcy, a Gomułkę pewnie uznałaby za dobrego wujcia organizującego ludności fajne imprezki na stadionach z udziałem orkiestr dętych.
Nie mogło się stać nic bardziej bezradnie głupiego i idącego na rękę tym, którzy zafundowali PRL, niż te głosy wyczekujące śmierci świadków PRL-u.
Nie mówi się o sprawiedliwym rozliczeniu winnych PRL i czystek w PRL, tylko o śmierci świadków PRL-u.
To jest wkładanie do jednego wora wszystkich, ofiar i katów.
Wierzyć się nie chce, że dla myślącego człowieka pożądanym rozwiązaniem może być śmierć tych, którzy są w stanie dać świadectwo wielu nienormalności i zbrodni.
Jeśli umrze już całe pokolenie ludzi pamiętających tamten ponury świat, to kto wytłumaczy autorowi artykułu “Stracone pokolenie czy stracone społeczeństwo?”, że okres PRL-u to nie capstrzyk, ani pobyt na wczasach w skansenie.
Rozumiem, że uporządkowanie podejścia do czasu minionego nie jest proste, że wybranie wariantu bezkrwawej rewolucji spowolniło proces otrząsania się z PRL-u, więc oprócz okresu PRL mamy także ciężki czas przejściowy z sitwą byłych partyjniaków na karku i ich manipulacjami, bo w trakcie transformacji masa cwaniaczków zamieniających czerwone książeczki przynależności partyjnej na książeczki do nabożeństwa ustawiała się wygodnie w nowych realiach życia, ale bez podjęcia prób uporządkowania dokona się jedynie wyrwa w tym miejscu, w którym powinna nastąpić wielce opieszała sprawiedliwość.
Mawia się, że coś zawdzięczamy ówczesnym rządom i PRL-owi, i ci, którzy tak mówią podają za przykład: powojenną odbudowę kraju, rozwój gospodarczy, zlikwidowanie analfabetyzmu.
Niczego nie zawdzięczamy okupanckiej partii PZPR, która z Polski uczyniła PRL.
Gdyby nasz kraj po wojnie znalazł się w bloku państw kapitalistycznych dokonałyby się: odbudowa kraju, rozwój gospodarczy, zlikwidowanie analfabetyzmu.
To nie były osiągnięcia partii, a osiągnięcia Polaków. Polacy podnieśli kraj z ruin, wypracowali majątek, a nie formacja wyniszczająca kraj czystkami i zniewalaniem narodu.
W imię czego mam w 2015 roku realizować propagandowe założenia PZPR-u i stawiać znak równości między ówczesną Polską, a PZPR???
Dla mnie i dla wielu ludzi nigdy nie było takiego znaku równości.
Czas, by do uważających się za myślących, a wyczekujących śmierci świadków PRL-u, dotarło, że ich życzenie jest niczym innym jak czekaniem na ostatnią czystkę, której dokona natura. Manipulantom to wisi, manipulanci czekają , że świadków pochłoną groby, a ludzi już skrzywdzonych życie w aurze wyczekiwania na ich śmierć krzywdzi jeszcze raz.
Fajnie, że dała Pani link do komentarza, dziękuję Pani Emilio, sobie go skopiowałam kiedyś i trochę zmodyfikowałam usuwając błędy, źle postawione przecinki i myślałam, że już go w takiej postaci nie odnajdę i już potem nie szukałam, by jak trzeba, wkleić źródło i autora komentarza.
Słuszne Pani oburzenie i gniew, ale ressentiment krąży w narodzie podsycany ignorancją i niewiedzą. Zdobycie wiedzy, mimo dzisiejszej dostępności jest jednak dużym wysiłkiem i wydatkiem czasochłonnym. Jestem po wchłonięciu książek o Józefie Światło (chcę dać dzisiaj krótką notkę) i w takim kontekście Gomuła to diament szlachetny!
Trzeba jednak pamiętać, że jak Gomułka gromił rząd sanacyjny, że uciekł, że wojny z Hitlerem nie wygrał, to tak my i nasi wnukowie musimy jednak oddać sprawiedliwość czasom, w których przyszło żyć naszym niegramotnym przywódcom. Musiał być taki głupek, Moskwa by się na inny format człowieka nie zgodziła. Cały Blok był w takiej przecież okupacji i władcy krajów komunistycznych byli do siebie podobni.
Mnie akurat obchodzi, czym Gomułka pisał, jaki miał krawat i co czytał. Najmniej mnie obchodzi polityka, ale jak pisał niedawno Marek Jastrząb na Liternecie, jak mus, to mus:
http://marek-jastrzab.liternet.pl/tekst/protest-na-jednym-z-zaprzyjaznionych-portali-internetowych-znalazl