Tu idzie młodość: Mirosław Nahacz

Patrzę na raz, patrzę na dwa, opatrzę tu, patrzę tam, nie ma nic, nie ma nic, srać się chce, wszystko pic. (cytat z książki)

Młodą literaturę w bibliotekach znajduje się po okładkach. Nie kupują dużo pozycji, wybiórczo, ale zawsze do domu coś można przynieść. Nikt i tak tego nie czyta, nikt nie wypożycza, w dalszym ciągu kobiety pytają o Grocholę, Chmielewską, mężczyźni o Ludlumy i Griszamy. Czasami Kingi. Z nimi jest łatwo, tylko Grocholi nigdy nie ma. Trzeba w zatłuszczonych zeszytach wpisywać, zgłaszać, śledzić kolejkę. Czekam, aż celebra zamówień, pożądań się konwencjonalnie dokona długopisem, z wpisywaniem nazwiska, z podkreśleniem linijką. To jest rytuał ręczny, nikt na takie intymności nie użyje komputera. Gdy to się dokona, trzymanego w ręce Nahacza wprowadzą do danych czytelnika. Potem uwolnią go od ładunku magnetycznego na specjalnej stolnicy, gdzie się książkę pieści, przewraca, aż jest gotowa opuścić bibliotekę. Aż nie wyda, po zamknięciu wahadłowych drzwi, żadnego, alarmującego dźwięku. Dzisiaj wyślę Emilowi do Chicago książkę. Kupiłam taniej, w podziemnym pasażu: „Rak płuc, ależ to bardzo proste”. Za tydzień: „Jak być idealnym pacjentem”. A za dwa: „Leki homeopatyczne uzdrowią każdego”. Wysyłam z „Tygodnikiem Powszechnym”, sąsiad prenumeruje go od pięćdziesięciu lat, jest po dziewięćdziesiątce, już nie widzi, ale chce pobić rekord wierności idei. Do tego przytułku, gdzie Emil zdycha na raka (w samotności się tylko zdycha), gdzie po następnej chemioterapii powiedzą mu wszystko, albo nic mu nie powiedzą (chce wrócić do pracy), a ksiądz polski, który go odwiedza, maltretuje religijną literaturą, też mu nic nie powie. Będę pisać następny, bezradny list, w którym nie napiszę, że nigdy nie paliłam papierosów.

Pamiętam Nahacza, kiedy jeszcze mieliśmy otwierany telewizor, siedział z poetką, taką też dziecięcą, Mueller, on dziecinny, nerwowy, ile wtedy wypalił? Chyba nikt nie palił tyle ile on, to był jakiś rekord palenia, jak w Chinach, są tam podobno zawody. Program zdaje się o literaturze, chłopak, młody, ciemne włosy, ładny taki, strasznie się przejmował. Dyskusja jak zwykle była idiotyczna, on coś powiedział, dwa razy się udzielił, tak, co to on powiedział wtedy? Czy mógł coś powiedzieć, jak cały czas palił?

Nie kupuję już kopert A4 z folią z bomblami, za drogie. Mam folię z opakowania kanapy z Ikei, podzieliłam już na prostokąty. Mam trzydzieści. Papier od Aćki, z ksero. Koperty kleję szybko, mam wprawę. Wyślę Emilowi trzydzieści książek do Chicago.

„Bombla” przeczytałam już dawno. Po Joyce, po mistrzu zamiany banału na złoto trudno przeczytać „Bombla”. „Bombel” jest zawsze tylko Bomblem, zwykłym spreparowanym prolem, produktem orwellowskiego „Roku 84”. Jak do takiego banału nie doda się głębi pisarza, to jest tylko banał. Ile ten Nahacz miał lat, jak napisał Bombla? Dwadzieścia? Źle, jak dzieci mają dzieci.

Może wysłać Ci Emilu coś z literatury pięknej? Literatura piękna jest nieskończonością. Co chcesz wyślę…Audiobooki czyta Zapasiewicz, wspaniale…

Bardzo brzydka okładka, straszna w kolorze, zęby bolą, głupia taka. Nie da się na dodatek czytać wnętrza. Nie da się czytać Nahacza. O czym to jest? Muszę przeczytać. Przecież nie wolno się poddawać. To nieuczciwe wobec autora. Pisał, czytam: Gładyszów 2003 – Warszawa 2005. Pisał 194 strony dwa lata. A mnie się nie chce czytać! Marsz do czytania, czytelniku!

Właściwie książka mogłaby się zmieścić w metaforze wynalazku Prawdziwego Zmieniacza Czasu, wymyślonego zabiegu nad książkami przez tytułowego Bociana. Paczka przyjaciół, Bob, Boku i Ampert, wrzucają do niego książki papierowe, które w kotle wynalazku zamieniają litery w mentalne historie, wnikające dzięki pozyskiwanymi z aptek substancjami w jaźń bohaterów. Ilustracja dekonstrukcji literatury w totalną destrukcję i bezsens, sprowadzonej do bełkotu, majaku i bredzenia narkotycznego. Niestety, wynalazek, mający może wielkie możliwości edukacyjne młodego literata ginie w sprawdzonej i łatwej sztuce palenia papierosów. A to, że ta sztuka jest priorytetowa i autor porusza się w tym obszarze jak ryba w wodzie, świadczy kilkadziesiąt stron, gdzie albo się paliło, albo będzie palić, równocześnie paląc. Np str. 60: Fajka oderwała się od dłoni, a dym był już poza mną. Widziałem, jak unosi się ponad moją głową, najpierw jeszcze biały, a potem czarny, taki sam jak noc; str. 68: Wydawało mi się to nieprawdopodobne, że zapaliłem jeszcze jednego, mocno się nim zaciągnąłem, wciągnąłem cały dym do środka; str. 73: Dwóch facetów pali papierosy. Patrzą na siebie. (…) BOHATER: (koniecznie wypuszcza dym z fajki). Dlaczego ja cię właściwie gonię? KOLEŚ: Zaciąga się papierosem, mówi na wydechu. Powiedziałeś, że mnie znasz; str. 79: Masz fajkę, boby się zapaliło, a jak masz, to daj ognia, a wiem, że masz, bo śmierdzi od ciebie i ci wystaje. Wyciągnąłem do niego paczkę fajek, na której czarny kolor ustępował czerwonym literom. Nie rozumiałem ich znaczenia: „Papierosy ekstra gratis”; str. 81 Podałem mu zapalniczkę i dopiero zorientowałem się, że nic jeszcze nie powiedziałem, było cicho, nie złamali mnie nawet policjanci; str. 84 Gdybym przesunął kosz na śmieci, ustawiony w pozornie przypadkowym miejscu, (właśnie kiepowałem w nim fajkę), prawdopodobnie wszystko, co widzę, zaczęło się rozklejać; str. 85: Wyciągnąłem paczkę papierosów, potem fajkę, która w miejscu, gdzie zazwyczaj widnieje marka, miała dziwny napis, który udało mi się odczytać. Wszystkie papierosy miały logo jak z tandetnej walentynki. Serce przebite strzałą. Zaciągnąłem się dymem i zaraz po tym coś mnie zapiekło (…) str. 94: Fajki się kończyły. Poczęstowałem go, a on pokiwał głową, co wyglądało, jakby pokiwał całym ciałem. Niestety, zdawało się, że romantyczny kochanek w pogoni za Lolą przestanie chociaż palić. Ale Lola, “która zamiast twarzy ma czarne miejsce z dwoma bielmami oczu i głowę nakrytą kapturem” jak na nowoczesną kochankę przystało, też jara: str.185: Nawet nie wstałem, żeby się umyć, wstałem, bo chciałem, żeby był taki moment, kiedy naga Lola leży w łóżku, jara szluga i patrzy na mnie, kiedy staje w oknie, próbuje zapalić papierosa, ale zapałki ciągle gasną.

Lepiej przeczytam recenzje. To polski Hrabal! To polski Jerofiejew! To polski Celine! To polski Płatonow! To polski Bukowski! To polski Pynchon! to polski Burroughs!

Mirosław Nahacz
Bocian i Lola
czarne 2005

stanie_na_rekach.jpg

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Tu idzie młodość: Mirosław Nahacz

  1. Wanda Niechciała pisze:

    Amerykańska literatura beat generation wyszła właściwie z “Wilka stepowego Hessego”, napisanego w 1927 roku. A “Nagi lunch” Borroughs napisze w 1953. Więc po pół wieku mamy w Polsce stosunkowo dostępną fascynację narkotykami, tęsknotę za życiem alternatywnym. Mirosław Nahacz w wywiadzie internetowym mówi, że wiele rzeczy się nadaje, które można kupić w aptekach. N.p. płyn do płukania kobiecej pochwy. Jednak, tak jak u Witkacego, wizje muszą wysnuć się z człowieka, a nie z chemii. Cena, jaką płacili Ginsberg, Burroughs i Kerouac była chyba inna (szpitale psychiatryczne, więzienia), niż wysokość ceny narkotyku. Decyzja zerwania z literaturą realistyczną, reportażową, publicystyczną i wejście w wizje, nadrealizm, ma swoją cenę, chyba wyższą, niż się wydaje. A wydaje się, że niższą i zależy to tylko od wyboru
    ~Wanda Niechciała, 2006-02-23 12:41

  2. Ewa pisze:

    “Nagi Lunch” z 1991, reż. David Cronenberga był bardzo piękny, narzędzia do pisania (bardzo trafne zniewolenie emocjonalne pisarza z narzędziem do pisania, tam maszyną ), zamieniające się w żywe stworzenia, karaluchy itd. Wszystko bardziej prawdziwe niż rzeczywistość.
    Ostatnio też czytałam dopiero spolszczone “Podziemni. Pic” Kerouacka. Opis fermentu, knajp, pierwszych miłości. Bardzo żywe i żarliwe. Mirosłw Nahacz powołuje się też gdzieś w sieci w swoich wypowiedziach na ostatnią “Literaturę na Świecie”, niestety nie mogłam przeczytać. Nasza biblioteka rangi europejskiej, gdzie wszystko można czytać na miejscu znowu wróciła do starych czasów samowoli. Widocznie powroty mentalne są nie tylko artystyczne, też obyczajowe, Szkoda, że też złe.
    ~EwaBien, 2006-02-23 20:39

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *