PAPUSZA

Fenomen Papuszy, poetki cygańskiej bez namacalnych korzeni literackich – gdyż Cyganie uznają tylko ustną formę przekazu – mógłby być dowodem na to, że wiersze rosną jak grzyby w lesie, a cała otoczka życia literackiego nie jest poezji potrzebna.
Trudno przekonać się do poetki Papuszy po zobaczeniu filmu z 2013 roku „Papusza” stworzonego przez małżeństwo Krauzów, na który, jak donoszą fora internetowe, waliły tłumy.
Ten socjologiczny, fabularyzowany dokument okraszony wystylizowanymi kadrami sam w sobie chce być dziełem sztuki i żadna tam Papusza nie jest mu potrzebna.
Wydłubane skądś karteluszki papieru, na których aktorka przebrana za Papuszę gryzmoli coś paranoicznie – cztery lub pięć sztuk wielkości dużego znaczka pocztowego, które najprawdopodobniej weszły w zbiory wydrukowanych wierszy – wysyła Jerzemu Ficowskiemu do Warszawy. Resztę pali.
– Nieuki, ignoranci i prymitywy niech filmu nie oglądają, skoro nie domyślają się, o co chodzi – tak zapewne twórcy filmy postanowili potraktować widza, przyzwyczajonego do dzisiejszego filmu w kolorze przecudnej urody. Wobec tak surowego potraktowania odbiorcy w celu zapewne raz na zawsze zerwania z cepeliowskim wizerunkiem Cygana jako śpiewającej Maryli Rodowicz w bananowej spódnicy, film o Papuszy staje się jak ból zęba, czarnym koszmarem dna egzystencji, z którego niczego, oprócz przeklinania swego złego losu, nie można wydobyć.
Ale ktoś, kto jednak mimo wszystko zobaczywszy film, przeczyta chociażby tych kilka wierszy publikowanych w Internecie, bez trudu zauważy, że wiersze są jasne. Że są wielkim hymnem na cześć urody życia, są witalną, przeogromną erupcją człowieczego zadowolenia, smakowania dnia, przyrody, upływu czasu, a nawet i polskości, dającej się Cyganom w filmie tak we znaki.
Już nie wiadomo, komu wierzyć. Czy można Angelice Kuźniak, autorce książki „Papusza” gromadzącej obfitą korespondencję z Ficowskim, Tuwimem, cytującej prowadzony przez Papuszę regularnie pamiętnik?
Film opowiada o analfabetce stawiającej z trudem kulfony, oprócz lektury szyldów sklepowych nie plamiącej się żadnym czytelnictwem, a jedyną pracą intelektualną jest jej profesja, czyli wróżenie z kart. Oczywiście, można zarzucić widzowi złą wolę. Film jest pełen skrótów myślowych, zrozumiałych dla widzów jaśniejszych. Podpowiedzią są sceny strzelania do Cyganów przez Niemców po lasach, zbudowany do połowy Pałac Kultury, ustawa powojenna o przymusie zasiedlenia Cyganów. Lecz trudno samoistny talent Papuszy wykorzystać do tezy, że była od urodzenia poetką i nie podlegała wszelkim ludzkim metamorfozom i wpływom, jakim podlega każdy artysta rozwijając swoje rzemiosło.
Ficowski, ukrywając się w taborze Cyganów, by uniknąć problemów politycznych (powojenne polowania i aresztowania akowców), uratował twórczość Papuszy skazaną na niebyt. Dzieło Papuszy trwa dzięki niemu niezależnie od jej legendy, niezależnie od filmów, której jest materią. Niemniej zubożenie jej osobowości i poprzez pokazanie degradacji kultury cygańskiej będącej przecież kanwą światowych arcydzieł malarskich, muzycznych i literackich, nie sprzyja zrozumieniu fenomenu Papuszy.
Wiem, że film Krauzów chciał być takim „Andriejem Rublowem” Tarkowskiego. Ale nie jest.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy i oznaczony tagami , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *