WIERSZE CZARNE (3)

CHORZY
Słabymi są, co chcąc być silni
dekonstruują w awangardzie
bo czas im sprzyja, czas intymny
nie taki mocny, by chciał być inny
niż był od zawsze. Więc jeszcze bardziej

słabnie intencja, by coś słuchać,
pławią się w barbarzyństwie stada,
bezkształtna forma pięknoducha
musi ogłuchnąć, by być głucha,
by zdeptać to, co się nie nada.

Chorzy – bo taniec pląsawiczny
wciąż nieprzyjemnym jest widokiem –
jadą na scenę, jak na Skrzyczne,
zawsze transportem krzesełkowym,
w niewielkich górach pląsać potem.

I tam poniszczą zgromadzone
skarby przez wielkich z gór wydarte
coś tam wykrzykną w szczytów stronę,
te echem także jak zgwałcone:
…eviva l’arte… eviva l’arte…

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2014, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *