ŚLIMAKI NAGIE

– Zabijam je motyką – słucham Stasię.
– Zbieram przez rękawiczkę jednorazową do wiaderka z solą. – tak, to w Kazi stylu.
– Przychodzą wieczorową porą. Łapię je, ale rąk nie da się domyć – wierzę trosce Władzi.
A u mnie zjadły aksamitki, gerberę i w czasie
gdy sadziłam Ziele Długowieczności, czyli Jaogulan Gynostemma Pentaphyllum
wyjadły nocą pietruszkę i szczypiorek. Pnącze posadzić
to jak obiad na noc następną. I zostały gołe badyle.

Letnie deszcze z chmur ołowianych jak w tropikach chłody,
w kryjówkach mnożą się ślimaki nagie,
nigdy ich nie widziałam. Tylko ogród znika.
Smugi śluzu opalizują w promykach
gołego nagle słońca. I co na tę magię
poradzę ja, miłośniczka przyrody.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2014, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

13 odpowiedzi na ŚLIMAKI NAGIE

  1. Robert Mrówczyński pisze:

    Niby nic, ale jakoś niezmiennie wieje grozą ilekroć poruszasz tematykę wiejską. Tu też jakaś potworność się lęgnie. Przyroda z bliska straszna i bezwzględna. Przypomina mi się paniczny film animowany Topora “Ślimaki” gdzie pożerają w jedną noc wszystko i rozrastają się do monstrualnych rozmiarów, więc mowy nie ma o żadnej soli, czy motyce. Tylko zagłada. A po niej wszystko od nowa – jak to w przyrodzie, ale już nie ze ślimakami, a zającami.

  2. Ewa pisze:

    O tak, pamiętam ten film rysunkowy Topora. Ślimaki Nagie powinny też być artystycznie uhonorowane, bo stanowią nowy etap gatunkowych mutacji na ziemiach Polski. Podobno przywędrowały (po błyskawicznej aneksji mojego ogrodu widać, że chodzą bardzo szybko) w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku do Polski z Europy Południowej wskutek ocieplenia klimatu. Są w trzech kolorach: szkarłatnym, czarnym i brązowym, więc na filmie byłyby równie atrakcyjne, jak Ślimaki Skorupowe, które przecież kojarzą się pozytywnie, z dzieciństwem i pierogami.
    Ta gotycka ich barwa nasuwa mi skojarzenie z klasztorami, z zakonnikami bosymi i trzewikowymi.

  3. Robert Mrówczyński pisze:

    Jeśli już kojarzyć z klerem, to bardziej z powodu oślizłości, śluzu obleśnego.
    Osobiście nigdy nie mogłem zrozumieć tej estymy jaką musiałem obdarzać te obleśne stworzonka, skąd te pierogi? Ale ta kretyńska antropomorfizacja zdaje się dalej jest stosowana w hodowli dzieci. Te wszystkie misie, żabki, myszki dalej zaludniają fałszywie wyobraźnię dzieci, ale szykują (środowiska kościelne) penalizację dla tych nauczycieli, którzy będą edukować w duchu gender.

  4. Robert Mrówczyński pisze:

    U Topora są skorupowe, ale tam kolor jakiś bury, ponury. Na szczęście nie tylko mamy plagę ślimaków w realu, ale Ślimaki Topora i Laloux na YT:
    http://youtu.be/ITqcqvbFlpM

  5. Janusz Solarz pisze:

    Pani Ewo, z sola trzeba za nimi latac i jest to przyslowiowa robota po proznicy. Jest jednak dosc tanie lekarstwo. Te slimaki, nazywane po angielsku “slugs”, uwielbiaja piwo, ktore jest jednoczesnie dla nich zabojcze. Tam gdzie sie najczesciej pojawiaja nalezy w dwoch, trzech plaskich talerzykach rozlac na noc jakiegos podlego piwa. Zapach je przyciaga, zaczynaja pic, i tona w plynie. Wyglada to nad ranem okropnie, ale jest dosc skuteczne, chyba ze te slimacze importy to opoje, ktore sie uodpornily na piwo

  6. Ewa > Robert Mrówczyński pisze:

    No tak, mam blokadę. Bardzo trudno mi je unicestwiać. Przypomina się “Auteczko” Hrabala, gdzie z wielkim poświęceniem pisarz opiekuje się kotami jadąc z Pragi do swojego podmiejskiego domku by im dać jeść. Na końcu książki koty ładuje do worka i bije nim o pień drzewa tak długo, aż ustaną wszystkie piski.
    Może dzieciństwo z religią, czy bez, jest takim jedynie odroczeniem pewnych decyzji, które i tak trzeba podejmować i od nich się nie ucieknie. Ot, dopadły mnie ślimaki w końcówce życia, paniczność Topora mnie nie ominęła. A tak nie lubię surrealizmu.

  7. Ewa > Janusz Solarz pisze:

    Dziękuję Panie Januszu za radę, bo tu chodziły słuchy, że ślimoki (tak tu się nazywają) przychodzą tylko w czasie i po deszczu, co okazało się nieprawdą. Dzisiaj było piekielnie upalne lato, a ślimaki przyszły. Na dodatek w “Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł o tym, że uczeni odkryli, że zjadane rośliny to czują i cierpią.
    Nic o cierpieniu ślimaków, może ich pijaństwo będzie eutanazją taką, jaką oferują teraz ośrodki szwajcarskie dla ludzi. Mam najtańsze piwo z “Biedronki” i zaraz im podam. Jeśli tym podłym gatunkiem nie wzgardzą.

    Dziękuję Panu za spolszczenie wiersza o synobójstwie.
    http://wezuwiusz-etniczny.liternet.pl/tekst/nagosc-ojca-w-sonecie-chama
    Wie Pan, mimo dostatecznego przemaglowania problemu u Kierkegaarda, ten biblijny epizod był na plenerach malarskich najczęściej dyskutowany i nikt nie potrafił sobie z nim dać rady. Nigdy dość dyskusji o biednym Izaaku, który przecież po takiej traumie z dzieciństwa nie mógł być nigdy normalny.

  8. Robert Mrówczyński pisze:

    Katolik, któremu się ta potworna przypowieść nie podoba – bluźni, bo to fundament dogmatycznego posłuszeństwa jego religii, dla ateisty takie próby są zdradą ideałów humanizmu ciężko wywalczonych, ale nawet człowiekowi bez żadnej idei wiadomo już po holokauście (Primo Levi), że są próby którym człowiek nie może być poddawany, ponieważ przestaje być człowiekiem. Sama zresztą piszesz pośrednio, że ten biedny Izaak po tej próbie nie będzie już człowiekiem.
    Takie przypowieści należy wyłącznie potępić,odrzucić i napiętnować jako przejaw zboczenia, jakiegoś anachronizmu kompletnego, coś co wypacza sens człowieczeństwa, a nie wałkować bez końca.

  9. Ewa > Robert Mrówczyński pisze:

    Wiesz, tu chodzi cały czas o tę łzę dziecka z wywodu Iwana w “Braciach Karamazow”, raczej o dzieciństwo, niż człowieczeństwo, a wiadomo, dziecko długo przez cywilizację nie było uznawane za człowieka. Przesłaniem tego kodu biblijnego jest to, że zawsze istnieje interes nadrzędny ponad to, czym cennym aktualnie dysponujemy (dzieckiem). Ale, jak piszą na Liternecie, wszystko można nadużyć i wykoślawić, a to idealnie nadaje się na wszelkie slogany, jak żywe tarcze z dzieci, pamiętam w podstawówce było takie opowiadanie z czasów Mieszka, już nie pamiętam które, i tam to zdanie: “bij, z oćcowej ręki nie boli” zapamiętałam do końca życia.

  10. Ewa > Janusz Solarz pisze:

    nie przyszły. Piwo jest nietknięte, wylałam na płaskich talerzach. Być może drugi dzień upałów i to je powstrzymało, albo są już tak najedzone, że czekają w zaroślach i się mnożą. W końcu cały krzak porzeczki z owocami, wyhodowane na balkonie w Katowicach od marca szczypiorek i pietruszka oraz aksamitki i pierwiosnki, to dużo by wzgardzić piwem. Wyleję im jak spadnie deszcz, ale cieszę się, że trupów nie muszę usuwać.

  11. Janusz Solarz pisze:

    Ach to musza byc jakies odporne slimaki, zmutowane; zwykle nie potrafia sie powstrzymac.

  12. Juli pisze:

    Oken, Robert. Jakiez to przeintelektualizowane. Ojej. Niedobrze sie robi. Szukalam info o slimakach i gerberach, a trafilam na… a na koniec twojego ślimaczego jakże przeintelektualizowanego żywota Ktoś zajrzy do środka i powie: jak tu pusto.
    Pozdrawiam i życzę udanej walki ze ślimakami i sobą :))

    • admin pisze:

      ależ Pan przynudza. To już trzeci Pański hejterski wpis w ciągu miesiąca. Nie lepiej, jak już Pan nie chce wąchać konwalii na łonie przyrody, zagłębić się w coś pożytecznego, odkrywczego, jak chociażby to:

      „(…)Praktycznie wszystkie społeczności zwierzęce funkcjonują według systemu dominacji zależnego od siły ich członków. System ten cechuje ścisła hierarchia: najsilniejszy samiec stada nazywany jest zwierzęciem alfa; następny w kolejności, drugi pod względem siły, to zwierzę beta, i tak dalej, aż do zwierzęcia stojącego najniżej w hierarchii, zwanego zwierzęciem omega. Pozycje w hierarchii wyznaczane są na ogół przez rytuały walki; zwierzęta niższej rangi usiłują podnieść swój status, prowokując zwierzęta wyższej rangi, wiedząc, że w przypadku zwycięstwa podniosą swoją pozycję. Z wyższą rangą idą w parze pewne przywileje: pierwszeństwo przy posiłku, kopulowanie z samicami stada. Najsłabsze zwierzę ma w zasadzie możliwość uniknięcia walki, jeśli przyjmie postawę poddańczą (siadanie, pokazanie odbytu). Bruno znajdował się w sytuacji mniej korzystnej. Brutalność i dominacja, obecne powszechnie w społecznościach zwierzęcych, już u szympansów (Pan troglodytes) łączą się z nieuzasadnionymi aktami okrucieństwa, wymierzonymi przeciwko zwierzętom słabszym. Ta tendencja jest najsilniejsza w prymitywnych społecznościach ludzkich, w społecznościach rozwiniętych zaś występuje u dzieci i nastolatków. Następnie pojawia się litość, czyli utożsamianie się z cierpieniami bliźniego; litość zostaje szybko usystematyzowana jako prawo moralne. W internacie szkolnym w Meaux prawo moralne reprezentował Jean Cohen i nie miał zamiaru zboczyć z tej drogi. Nie uważał bynajmniej, żeby naziści nadużyli myśli Nietzschego: negując istnienie współczucia, ustawiając się ponad prawem moralnym, ustanawiając żądzę i panowanie żądzy, myśl Nietzschego w sposób naturalny prowadziła według niego do nazizmu. (…)”

      [Michel Houellebecq „Cząstki elementarne” przełożyła Agnieszka Daniłowicz-Grudzińska 2004]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *