CZERWONE GOŹDZIKI

Maj się kończy. Najpiękniejszy miesiąc kona,
zasypano go czerwonymi goździkami.
Współistnieć z Urbanami
jakie to nieśmiertelne… Jeszcze się przekonasz…

Wstał nagle z wózka. To nie chód, lecz marsz!
Trudno się nie witać między Kiszczakami…
Uważaj, bo się potkniesz z tymi goździkami,
to tylko cmentarz, to nie scena Piny Bausch…

Zasypywali długo goździkami przestrzeń,
a on wciąż na wierzchu w ciemnych okularach…
Wszyscy się tak starali. I ty się tak starasz
by być nieprzyspawanym. A to drwina przecież.

30 maja 2014

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2014, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na CZERWONE GOŹDZIKI

  1. misia pisze:

    no tak. Na wierzchu góry kwiatów czarno-biała fotografia Generała w ramce.
    Najwięcej materiału fotograficznego dał Fakt.pl. Bo transmisji nie oglądałam.

  2. Ewa pisze:

    a ja oglądałam.
    Dla wyjaśnienia: mówiło się na niego wtedy Spawacz.

  3. misia pisze:

    fajna tam jest na YouTube scena zerwania ciemnych okularów z nosa żałobnika.

  4. Ewa pisze:

    tak, też się uśmiałam.

  5. misia pisze:

    Wczoraj TVP Kultura pokazała film o Pinie Bausch Wima Wendersa. Niestety, nie było goździków.

  6. Ewa pisze:

    Dla Polaków Pina będzie się chyba najbardziej kojarzyła z „Goździkami”, bo liryczny „Nelken” zespół teatru z Wuppertalu (gdzie nawet tam nie można było kupić biletów) pokazał raz w Warszawie w 1998. Zapamiętałam, bo syn na to jechał w klasie maturalnej, też bez biletu, ale udało mu się dostać jakoś na spektakl. To chyba był Teatr Wielki.
    Pina podobno nie była polityczna i podobno jednak była. Wielka sztuka jest zawsze o wolności, a więc polityczna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *