LACAN III

Do Heideggera pielgrzymowano po wojnie w Europie tak, jak w Ameryce do Pounda. Trzydzieści lat potem Thomas Bernhard tak napisze o jego przymusowym zesłaniu do Todtnaubergu w Schwarzwaldzie, do chatki w górach, ale to nie wykluczy jego sławy i znaczenia:

Heidegger w swoich sfilcowanych pumpach przed swym zakłamanym kanciastym domem w Todtnauberg utkwił w mej pamięci jak na fotografii, która wszystko zdradza, myśliciel-filister w czarnej szwarcwaldzkiej mycce na głowie, w której pichcono wciąż na nowo niemiecką głupotę.

(…)

Pielgrzymowali do Heideggera przede wszystkim ci, którzy mylili filozofię ze sztuką kucharską, ci, którzy filozofię brali za sztukę gotowania, wysmażania i zapiekania, co zresztą absolutnie odpowiada niemieckiemu smakowi. Heidegger utrzymywał w Todtnauberg swój dwór, stawiał siebie na swym szwarcwaldzkim cokole i jak świętą krówkę pozwalał się łaskawie podziwiać gawiedzi.

(…)

Heidegger to drobnomieszczański ciułacz niemieckiej filozofii, który niemieckiej filozofii nałożył swoją kiczowatą szlafmycę, kiczowatą czarną myckę, którą przecież zawsze nosił, wkładał na każdą okazję. Heidegger to niemiecki filozof pantoflowo-szlafmycowy, nic poza tym, nic więcej.

Mimo mało zachęcającej oceny twórczości filozoficznej Karla Jaspersa, Lacan pragnął się też z nim spotkać.
Jaspers nawet bez rewelacyjnych wiadomości o jego faszystowskiej współpracy z gestapo w czasie wojny pisał o jego nikłych zasobach światopoglądowych, natomiast wielkich w umiejętnościach w posługiwaniu się filozoficznymi narzędziami i zalecał wysłanie go na emeryturę bez możliwości akademickich wykładów.

Biografka podkreśla cechy charakterologiczne Lacana, pełne narcystycznej pozy, bezkompromisowo dążącego do uznania społecznego, uruchamiającego wszelkie nadarzające się okazje uzyskania wpływów, gdzie się da i jak się da. Przytacza przykład nieudanej próby uzyskania poparcia Kościoła. Prośby słane do brata – księdza katolickiego o umożliwienie audiencję u papieża, dla rozszerzenia jego technik psychiatrycznych wśród autentycznego zainteresowania „kozetką” księży skończyły się odmową.
Lacan szukał też pomocy w Partii Komunistycznej. Jako zdeklarowany ateista i równoczesny wróg wszelkiego politycznego zniewolenia, nienawidząc wszystkiego, co choćby tylko przypominało faszyzm, nacjonalizm i antysemityzm – wsparcie wielkiego filozofa, nie mało wymiaru jedynie praktycznego.

Pokolenie francuskich intelektualistów, zafascynowane przed wojną heideggerowskim odczytaniem Hegla odrzucające husserlowską fenomenologią, rzuciło się też zachłannie na powojenne teksty Haideggera, który w miarę uzyskiwania pozwolenia na akademickie wykłady, reaktywował pracę naukową błyskotliwymi wykładami o potrzebie powrotu do greckich źródeł i scaleniu zdruzgotanej europejskiej myśli filozoficznej.
Pierwszy Sartre płomiennymi wykładami rozpoczął rehabilitację powojenną Heideggera, niwelując jego nazistowską przeszłość:

To, że to Heidegger, nie znaczy wcale więcej niż wówczas, gdy odkrywamy nasze myślenie w myśli innego.

Ale, odcinając się kategorycznie od obrońców Heideggera i zapewniając w artykułach, że jest kategorycznie po stronie ofiar, Lacan wsparł myśl Heideggera.
Składa hołd Heideggerowi za teorię konfrontacji człowieka z nicością, z byciem „sam na sam”, gdzie ulegają zniszczeniu wszelkie kłamstwa i konwencje. To „nic”, nie jest pustką, w której potrzeba ludzka upatruje kolejną religie kolejnego Boga.
Nic, oznaczało absolutne Nic.

Nic dziwnego, że bezczelnie w czasie delegacji naukowców radzieckich w Paryżu, Lacan obstaje nie tylko przy tezie, że kosmonauci (radzieccy) nie istnieją, ale nawet, że nie istnieje Kosmos.
Lacan uważał też, że nie istniej płeć, a tym bardziej istnienie kobiety jest niemożliwe. Toteż paradoksalne są wszelkie ruchy feministyczne w oparciu o teorie Lacana. (Natomiast przywrócenie istnienia homoseksualisty, którego Freud każdego podejrzanego mężczyznę z tego na kozetce leczył, będzie w następnym odcinku).

W „La Psychanalyse” rozwija heideggerowskie „bycie ku śmierci”.
Tłumacząc mroczną myśl filozofa, przekierowuje ją na inne tory po doświadczeniach lektury Levi-Straussa, czyli prac z zakresu językoznawstwa strukturalnego:

Koniec końców w swej manierze tłumaczenia, Lacan dowodzi swobody i niezależności. Profiluje on tekst w kierunku nauki, sztuki i języka, uprzywilejowując słuchanie kosztem mowy. Dodaje do swego przekładu szczyptę Mallarmego. (Jean Bollack).

Ale nim niszczycielska katharsis odczytania Heideggera odetnie psychiatrię Lacana od sformalizowanej, urzędniczej maniery freudowskich, skostniałych stowarzyszeń świata medycznego, warto przypomnieć słowami biografii, co wydarzyło się w czasie pierwszego spotkania wielkich filozofów:

Jacques Lacan nie pojawił się w Cerisy, ale przez kilka dni gościł w La Prevóte Martina Heideggera oraz jego żonę Elfride, Jeana Beaufreta i Kostasa Axelosa. Z wielkim poświęceniem, choć wstrząśnięta antysemityzmem profesorowej, Sylvia (była Żydówką, przypis mój) przygotowała dla gości śniadanie na modłę niemiecką: postawiła na stole talerz pokrojonej wędliny. Ale ku jej zdumieniu filozof nie tknął ani kęsa. Lacan nie przejmował się ani nazistowskimi sympatiami jego żony, ani zwyczajami żywieniowymi gości z Niemiec — interesował go jedynie dialog z Heideggerem, lecz właśnie dialogu nie mógł nawiązać.

Nie dlatego, że jeden nie znał francuskiego, a drugi niemieckiego.
Heidegger milczał, wożony przez Lcana citroenem do francuskich katedr, milczał, gdy elokwencja Lacana dochodziła do zenitu, a tłumacz nie nadążał z tłumaczeniem w czasie spotkań oficjalnych i publicznych. W milczeniu odesłał książkę Lacana, opiniując ją wtajemniczonym, jako barokową i niezrozumiałą.
Mając lekceważący stosunek do psychiatrii sugerował, że Lacanowi właśnie psychiatra jest potrzebny.

HEIDEGGER

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 odpowiedzi na LACAN III

  1. Ania pisze:

    22 listopada 08:23, przez Ania
    ten Heidegger jest rzeczywiście taki do dupy?

  2. Rysiek listonosz pisze:

    22 listopada 08:56, przez Rysiek listonosz
    Nie, jest bardzo dobry.

    A czytaliście w dzisiejszej GW artykuł Igora Stokfiszewskiego o kinie polskim?

    …Apelujmy o filmową Kozyrę, Żebrowską, filmowego Liberę, Żmijewskiego czy Sasnala.

  3. Ewa pisze:

    22 listopada 09:23, przez Ewa
    Tak, ja tu będę pisać osobno o „Objaśnieniach do poezji Hölderlina” Martina Heideggera.
    Już przeczytałam, bardzo byłam zadowolona.

    A ten artykuł w GW to chyba ma złą tezę. Przecież środków wyrazu nie wybiera się jak w sklepie: teraz lecimy dadaizm, bo realizm fe…
    Słusznie w komentarzach ktoś napisał o neorealizmie włoskim.
    Przecież kino, to jak i zawsze – tylko osobowość.
    I broń Boże Kozyra czy Sasnal. To absolutnie za mało na kino.
    I za kosztowne.

    Ale dzisiaj kontynuacja Lacana…

  4. Hubert pisze:

    Pani myli Heideggera z Lacanem (tak wynika z tekstu)! Lacan nie “współpracował” z NSDAP tylko Heidegger! Sartre wcale nie rehabilitował Heideggera po wojnie – wręcz przeciwnie, a Levi-Strauss był antropologiem (strukturalistycznym co prawda) ale nie językoznawcą!

  5. Ewa > Hubert pisze:

    Nie mylę, tylko zestawiam. Nie ma sensu powielać na blogu wiadomości z Wikipedii. Zastanawiałam się tutaj po przeczytaniu biografii Lacana nad wpływami wielkich, żyjących z nim równolegle osobowości przez pryzmat innych, np. Bernharda. Niestety, lata mijają, a Lacana teoria w dalszym ciągu nie spolszczona, więc pozostają takie blogowe domniemania i dywagacje. Oczywiście, chodziło w Tekście o współpracę z nazistami Heideggera, a nie Lacana, może faktycznie jest to napisane niejasno. Ale nie musi Pan tak na mnie w te upały napadać, pisałam to tak dawno i nie mam siły czytać powtórnie. Oczywistości, które Pan wymienia, to zakres wiedzy szkoły średniej i nie wierzę, bym w tym krótkim tekście je zmieniła, ciekawe, w jakim celu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *