O tym, że wymuszonym stosunkiem płciowym zapłodnił Krystynę w Niedzielę Wielkanocną, Rudek dowiedział się bardzo późno. Wróciwszy z Przemyśla był pewien, że ich związek zakończył się raz na zawsze i nie mógł sobie z tym poradzić szczególnie, że nie mógł od tych myśli uciec, gdyż czekała go przeprowadzka na Trynek, a głównie przewóz całego niemal życia zawodowego teścia. Były tam niezwykle ciężkie i kosztowne albumy zawierające rysunki architektoniczne budowli całego świata, z rzutami, planami, wymiarami, detalami zwieńczeń dachów, ozdób fasad, wystroje wnętrz, próbki materiałów budowlanych i wzory narzędzi. Zarówno budowle sakralne, jak i wszelkie konstrukcje użyteczności publicznej, od kamienic, domków jednorodzinnych, po kapliczki przydrożne, pisuary i fontanny – wszystko to zdawało się fascynować Franciszka. Oprócz oprawionych w grube tomy zaprenumerowanych pism fachowych kupowanych jeszcze w czasie studiów na Politechnice Lwowskiej, Franciszek gromadził wycinki co ciekawszych rozwiązań z pism fachowych całego świata. Dotyczyły one zarówno architektury, jak i zdobień, wzorów tkanin obiciowych, bibelotów na biurko, lamp, popielniczek, uchwytów do szuflad i klamek. Wszystko to posegregowane w teczkach, opisane czarnym tuszem stalówek z okrągłym zakończeniem na 2 milimetry, co i rusz wysypywało się Rudkowi w trakcie wiązania ich w paczki sznurkiem na krzyż, ale to widać nie pomagało. Po pokoju fruwały wyzwolone karteczki, śliskie kalki, na których Franciszek starannie notował wszystkie nagłe pomysły architektonicznych rozwiązań, rozsypywały się i Rudek nie wiedział, gdzie je dołączyć. Piękne teczki wiązane na sznurki, oklejone czerwonym papierem z czarnym rysunkiem dachówek nagle rozwiązywały się w czasie ich wysuwania z półek i podłoga pokrywała się niekończącą się lawiną kartek, karteczek i arkuszy. Jednak książki i dokumenty były jedynie częścią pozostawionych po nagłej śmierci narzędzi pracy architekta, do której Franciszek z pewnością marzył powrócić. Szuflady pełne były kolorowych tuszy najlepszych gatunków przedwojennych firm, pudełek stalówek, grafionów, grafitów, wszelkich przyborników z cyrklami, przenośnikami, linijkami wykończonymi kością słoniową, krzywikami, suwakami. Podręczne deski kreślarskie, długie i krótkie przykładnice, kątowniki, kalki w arkuszach i rolkach, zwoje pergaminu i brystolu, kartony w pastelowych i szlachetnych kolorach ciemnych o różnorakiej fakturze i śliskości, były najwyższej jakości. Rudek nigdy nie widział takiego bogactwa, a na studiach o czymś podobnym mógł tylko marzyć. Zresztą, żadne przedsiębiorstwo nie wymagało aż takich przygotowań projektowych i zdawało się to, co posiadał Franciszek zupełnie bezużyteczne i nikomu niepotrzebne. Niemniej Rudek podziwił zawsze Franciszka, czuł wobec niego niezmienny szacunek porównywalny z bałwochwalstwem, mimo, że już w pracy zajmował kierownicze stanowisko działu o wiele bardziej prestiżowego, niż jakieś biurowe archiwa teścia. Toteż nawet wiedząc, że jego małżeństwo chyli się ku upadkowi, nie zaprzestał uciążliwego wywożenia tramwajem rzeczy po Franciszku na Trynek, rzeczy, które ani dla córki Franciszka, ani dla jego żony nic nie znaczyły.
Wtedy, kiedy w Świętochłowicach biuro projektów przechodziło kolejne metamorfozy, bo okazało się, że niekończące się konferencje i tak nie przyspieszą zbyt kosztownych inwestycji do których szybkiego sfinalizowania dyrekcja zobowiązała się pod naciskiem resortu górnictwa, jedyną skuteczną i niezawodną metodą okazywały się przetasowywania stanowisk, dyrektorów, przenoszenie działów i pracowni tak, by ciągłość zamierzeń i niedowład działań były ukryte.
Rudek z racji nie posiadania rodziny, która mogłaby mu przeszkodzić w pracy zawodowej, a zarazem posiadający ją, by spełnić społeczny model poprawnego obywatela państwa, mógł oddawać się bez pamięci inżynierskim pasjom i przynosić prace do domu, by w czasie, kiedy jego koledzy oddawali się zasłużonym rozrywkom, on w dalszym ciągu pracował. Na desce kreślarskiej teścia, z jego luksusowych kalek i kolorowych tuszów powstawały śmiałe koncepcje rozwiązań mostów industrialnych, które przedstawiane nazajutrz kierownikom pracowni wprawiały ich w zdumienie i konsternację. Rudek nie należał do żadnej organizacji przyzakładowej, natomiast był podejrzliwie pracowity i ambitny, co, po czujnym przyglądaniu się jego ekscentryczności, postanowiono wykorzystać, szczególnie, że większość pracowników nie wykazywała zainteresowania pracą ponad swój dniówkowy obowiązek powielając jedynie narzucone projekty. A Warszawa domagała się ustawicznych wniosków racjonalizatorskich i wymaganą normę zakładową z powodzeniem wypełniał Rudek. Toteż ta symbioza zaczęła układać się coraz lepiej, Rudek wprawdzie nie awansował, ale przynajmniej stanowił rezerwę jako ktoś, na kim można zawsze żerować, wykazać się pracą i pochwalić się tak zaangażowanym pracownikiem przed wyższą instancją. Rudek nie odmawiał żadnych wyjazdów w teren, nie grymasił, nie narzekał na odległości, na błoto i złą pogodę, był dyspozycyjny, sumienny i gorliwy. Jako nieliczny chodził do pracy nie po to, by zarobić pieniądze, ale po to, by spełnić się w niej jako inżynier. Wszelka indoktrynacja polityczna na niego nie działała, nie miał pojęcia, że nadciąga kolejna wojna, że trzeba walczyć o pokój i że cały czas knowania zachodnich imperialistów mogą zagrozić jego stabilizacji w Świętochłowicach.
W lipcu Rudka wraz z całym działem budowy mostów przeniesiono do Katowic. I właśnie wtedy powiadomiono go z Przemyśla o ciąży Krystyny.
O Ewie
Ewa Bienczyckalistopad 2024 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 -
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- czytelnik - Osip Mandelsztam “Aleksander Giercowicz” tłumaczyła z rosyjskiego Ewa Bieńczycka
- EWA BIEŃCZYCKA - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Filip Łobodziński - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Robert Mrówczyński - Dziennik katowicki (1)
- Ewa - 2022
Kategorie
Archiwa
- lipiec 2024
- luty 2023
- styczeń 2023
- sierpień 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- styczeń 2022
- listopad 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- czerwiec 2019
- marzec 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- lipiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
- maj 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- marzec 2010
- luty 2010
- styczeń 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- maj 2009
- kwiecień 2009
- marzec 2009
- luty 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
- kwiecień 2008
- marzec 2008
- luty 2008
- styczeń 2008
- grudzień 2007
- listopad 2007
- październik 2007
- wrzesień 2007
- maj 2007
- kwiecień 2007
- marzec 2007
- luty 2007
- styczeń 2007
- grudzień 2006
- listopad 2006
- październik 2006
- wrzesień 2006
- sierpień 2006
- lipiec 2006
- czerwiec 2006
- maj 2006
- kwiecień 2006
- marzec 2006
- luty 2006
- styczeń 2006
- grudzień 2005
- listopad 2005
- październik 2005
- wrzesień 2005
linki
Mam nadzieję, że to nie milicja poinformowała Rudka o ciąży wybranki jego serca, w wyniku “wymuszonego stosunku” (to taka lżejsza odmiana gwałtu?), bo opowiadanie musiałoby się przenieść do więzienia, ale przecież inżynierów potrzebowano wówczas – nomen omen – na gwałt i chyba Rudek się ostał na wolności – wsadzano wówczas chętniej księży.
Biedny ten Rudek swoją drogą – po postach wojny światowej wpada w sidła ofiary przedwojennej mieszczańskiej moralności i edukacji seksualnej, gdzie mężczyzna służy wyłącznie do zapłodnienia i łożenia. Ciekawe co dalej.
co może być Robercie dalej, kiedy piszę w stylu soc…Mogą być jedynie mroki stalinizmu nie rozświetlone żadną gwiazdką nadziei, bo ogromna, świecąca non stop czerwona gwiazda nie mogła nią być. Po prostu firmament był zajęty, jak i wszystko w tych czasach było zajęte w niebie i na ziemi.
Ale dopiero jestem w czasach prenatalnych, trzeba się spieszyć z tą fikcją, bo nie zdążę przed śmiercią. A wiadomo, wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest niezamierzone i przypadkowe.