On cię uzna, gdy majątek
w czas wtłoczony owoc wyda
on – światowy współlokator,
on – opinia.
On – termometr i prześmiewca
znajdzie dobry twój początek
lub podpisze końca wyrok.
A ty między ćma bezbronna
bez możności, życie nagie
w swym instynkcie, w swej odwadze,
zdana na kaprysy losu,
wchłaniasz prawdę, wchłaniasz blagę
pozbawiona swego głosu.
On ci i dnia wolność kupi,
gdy czas trudu wylęgania
sama sfinalizujesz. Sama
się zapłacisz i wynurzysz
z ciepłej matni wód rodowych,
on zakupi twoją głowę,
gdy jej cena się podwoi…
Czeka. Czas tu nie gra roli
on jest skałą. On martwotą.
Świat sam w łapy się pakuje
jak po trupach. Jak po złoto
czeka. Niech się perła waży
sama w bólu i mozole,
bo ty chlebem. Chleb na stole
zjada cię i sama zjadasz.
20 marca 1987 Warszawa