Nagle ptak z jękiem i przestrachem
w sień runął. Odskoczył, gdy mnie ujrzał.
Był to kaleki, czarny kaczor
ratunku szukał pod mym dachem.
Telefony rozniosły boleść.
Ma takich trzydzieści Malikowa.
Przyszła z torbą, jak po towar.
Przyszła zabić swoje.
Nagle ptak z jękiem i przestrachem
runął w głąb ogrodu.
Wściekła wyszła. Nie byłam Judaszem,
Teraz wyrok wydany na dwóch.
8 września 2001 Regulice
coś, jak tragedia smoleńska.
Ha! Ha!. A wiesz misiu, że chyba podobnie odczytała to Sieć, bo miałam wczoraj rekordową liczbę wejść, linia statystyk stanęła niemal pionowo. I nie wiem, czy to zawdzięczam Sieci ogólnej, skąd mam najwięcej odwiedzających i ich niedopatrzeniu, bo wiersz pisałam, kiedy prezydentem był Aleksander Kwaśniewski i tak antycypować zdarzeń nie mogłam!
Ale dzisiaj czytam na liternecie, że wymieniono moje nazwisko przy okazji twórczości Kamila Brewińskiego. Pomylono wprawdzie nie tylko nazwisko, ale i tytuł mojej notki o książce Kamila Brewińskiego, bo ja nigdy nie użyłabym zwrotu „nie kumam”. Widocznie jest to zwrot użyty przez kogoś innego w recenzji z tomiku Kamila Brewińskiego i tak te zlepki krążą po Sieci kojarzone prze Google, a mnie posądzą o kradzież. Na dodatek ja bardzo dobrze „kumam” poezję Brewińskiego, aż do bólu.