Wstyd
i rozliczne jałowe przebiegi,
z ziaren wysianych zbieram tyle samo,
śmieszność poczynań. Znów ciężarne rano
groźbą poronień niegdysiejsze śniegi,
wstydząc się ciągle zdobywam tożsamość.
Wstyd
gdzie norwidowski strach śmieszności,
tam spędzić życia nam nie wolno
dzień w łóżku z ranną kawą,
by depresyjnie zwrócić kości
w znienawidzoną stronę prawą.
7 marca 1999, Katowice