W METRZE

Oni się śmiali, gdy wyskoczył
bilet. I na tej stacji małej
tylko tym śmiechem jego oczy
tego drugiego napełniały.

Nadjechał. Wsiedli i usiedli
w kącie wagonu koło okna.
On miał lat dziesięć. Ciastka jedli
i tak starszego młodszy spotkał.

Śmiali się w metrze. Starszy dużo
o lat dwadzieścia może. Nie wiem.
Nikt się w wagonie nie oburzył.
Jechali wszyscy obok siebie.

Starszy ramieniem go otulił
i szeptał coś, i ręką męską
gładził odkrytą latem skórę,
a chłopczyk kulił się i drętwiał.

Wysiedli, a śmiech zamarł w metrze.
I już na schodach trzymał śmiało
mocno małego. Aż powietrze
powierzchni miasta ich owiało.

26 lipca, Fürh

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2003, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *