Baudelaire miał to szczęście, że był współczesnym burżuazji, która jeszcze nie potrafi uczynić wspólnikiem swojej dominacji typa tak antyspołecznego, jak on.
Walter Benjamin
Większość literatów to zwykle nędzni wyrobnicy i ignoranci.
Charles Baudelaire
Wydawnictwo “słowo/obraz terytoria” nie wiedziało chyba co czyni, wydając pod tą nazwą cykl nierównych jakościowo książek, co w obliczu właśnie spolszczonych w Polsce „Pasaży” Waltera Benjamina zakrawa na świętokradztwo.
„Pasaże” przypominające swym niemal sześciennym kształtem jedynie stojące na półkach amerykańskich księgarń eseje Gore Vidala, są lekturą wieloznaczną, wielopoziomową, a przede wszystkim magnetyczną. Trudno oderwać się od „Pasaży” od ciągłego czytelniczego wysiłku, mimowolnych porównań i rewizji tego, co wiedziałam wcześniej o XIX wieku w Paryżu, a czego olśniona, dowiaduję się teraz. I śmiech wywołany dowcipami, np. tym, że Napoleon III kazał poszerzyć ulice Paryża z powodu mody na krynoliny.
Ale najważniejsza jest metoda badawcza Benjamina, którą w posłowi Zygmunt Bauman nazywa archeologią czyli wykopywaniem skarbów w Bibliotheque Nationale w Paryżu.
Zanim Walter Benjamin, jak zaszczute zwierzę spróbuje przekroczyć hiszpańską granicę, by dostać się na statek do Nowego Jorku we wrześniu 1940 roku pochyli się w Pirenejach nad brudną kałużą, by napić się spragniony wody, a potem rozgryzie fiolkę z morfiną wobec perspektywy czekającego go obozu dla bezpaństwowców, zawarta w “Pasażach” trzynastoletnia praca naukowca paradoksalnie stanowić będzie prolegomena do jego śmierci. Benedyktyński wysiłek, tropiący na wielorakich poziomach przemiany ludzkich poczynań, pytań, co w konsekwencji dało owoce XX wiecznych horrorów, jest może niedoścignionym wzorem dla tych wysiłków, które dzisiejsza ponowoczesność sprzeniewierza.
Zanim blog ten ożyje ferworem omówień, ocen, poszukiwań, pomyłek i kontrowersji w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące nas pytania, może lektura „Pasaży” pokieruje nas lepiej.
Będziemy pytać o wiarygodność ocen dzisiejszych zjawisk literackiego życia w Polsce, o wartość troski o nią. O jej prowincjonalność, bądź światowość, o snobizm bądź autentyczne, odwieczne doświadczenie twórcze poszczególnego artysty. O wagę aktu twórczego w opozycji do prostytucji twórczej. O moralność, którą Gombrowicz nazwał „sex–appealem” literatury. O Historię, jej kulturowy relatywizm i wpływ na rodzącą się na naszych oczach twórczość. O Religię w Polsce, w pojęciu Josepha de Maistre jedyną możliwą władzę w słabym państwie, gdzie zniesiono niewolnictwo. O miłość, wierząc, że jest nieśmiertelna. O fałszywą, za Baudrillardem, symulację. O wartość nagród w Polsce, gdzie laureat jednej prestiżowej nagrody w drugiej nie jest nawet nominowany. Wreszcie o wolność wypowiedzi w Internecie, co przy tak młodym medium może być chociażby chwilową szansą na umknięcie karzącej ręce społecznej sprawiedliwości. Zresztą, na całe szczęście ten blog jest tak marginalny, że nic nam nie grozi. Prawda?
Walter Benjamin
Pasaże
przełożył Ireneusz Kania
Wydawnictwo Literackie 2005