Dziennik amerykański 13 kwietnia 2013. Sri Venkateswara – Malibu Hindu Temple

Świątynia jest w Calabasas, ale jadąc Malibu Canyon Road widzi się z szosy już koniuszki śnieżnobiałych zwieńczeń tarasów bogato złoconych, przezierających wśród zieleni i skał wąwozu. Według zasad budowniczych świątyń hinduskich, umieszczono Lakshmana, Ramę, Sitę, Hanumana, Ganesha, Padmavathi, Bhoodevi, Śiwę, Krysznę i Radha w najpiękniejszym miejscu Gór Santa Monica, między niebem, a ziemią, jako replikę porządku kosmicznego, mającego na celu przywrócić jego pierwotną całość. Bóstwom patronuje Pan Venkateswara, likwidator grzechu, który tutaj, niedaleko Los Angeles przestrzeń kosmiczną łączy z chaosem, mrokiem i śmiercią świątyni, z antagonistyczną, przerażającą krainą demonów, upiorów i umarłych. I tak jest po o jednej stronie zamieszkana i zorganizowana przestrzeń kosmiczna, po drugiej śnieżnobiałe chodniki wokół centralnego sanktuarium, aby móc wspomóc bóstwa, rytualnie okrążając świątynię.
Podobno w przeciwieństwie do innych religii, hinduizm nie zmusza wiernych do obowiązkowych pielgrzymek do świątyń, świątynie też nie służą ślubom i pogrzebom, z założenia jest to miejsce spotkań religijnych, wspólnych nabożnych pieśni i przyśpiewek.
Tak jest i dzisiaj. Zaparkowaliśmy samochód na świątynnym parkingu i minęliśmy stojący stół, gdzie przybyła grupka rodzin hinduskich z dziećmi załatwiała formalności. Po zdjęciu butów poszliśmy schodami na dach świątyni, który okazał się obszernym, białym tarasem. Tam stały cztery – zgodnie z filozofią hinduską, upatrującą w czwórce pełnię i skończoność- bogato zdobione kapliczki z kolorowymi bóstwami. W sali z basenem zgromadzili się już wierni oddając się skomplikowanym rytuałom. Na dole są pomieszczenia gospodarcze, kuchnia, łazienka i toalety, na podwórzu kran z wodą pitną, obok osobna świątynia z kryształowym żyrandolem, wyłożona dywanami, gdzie mieszka Kriszna w otoczeniu obrazów, dewocjonaliów i barwnych żaróweczek, wśród zapachu kadzidełek i szelestu modlitw siedzących na ziemi wiernych. Panuje swoboda, odwiedzający  z dziećmi przemieszczają się po całej świątyni według sobie wiadomych potrzeb.
Świątynia stoi tutaj już trzydzieści lat, a cały czas jest nowa. Nieskazitelna biel i pozbawione patyny złocenia słoni, nagich bogiń, niezliczonych figurek zdobiących wieże i ogrodzenia sprawiają wrażenie, jakby czas tutaj nie istniał, nie w sensie duchowym, ale właśnie materialnym. Buty, a nawet wetknięte w nich skarpetki – męskie adidasy, sandały kobiece i dziecięce, w neonowych kolorach butki – leżą bezładnie przed wejściami do świątyń i też są zupełnie nowe.
Dochodzące zza otwartych drzwi przyśpiewki są smutne i nostalgiczne. Ach, kiedyż się to wszystko scali i czy scali się kiedykolwiek.

Sri Venkateswara – Malibu Hindu Temple

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *