WIERSZE KOŃCA ROKU (II)

Idą późne wiersze
bezładne tkanin wszelkich resztki
kłębią się w jardzie, metrze, arszynie,
łopocą metki,
naciągają nieśmiało
esencją.
Na Ziemi tworów niechcianych jest pełno
więc są
i będą.

Być cudzą energią,
przez naśladowanie klimatu
to jak tajfun, gdzie wiatru jest pełno
a tylko fatum
zarządza bezładem
poezjo
bądź, nie podążaj ich fałszywym śladem
bądź ze mną
bądź wersją.

Bądź tylko wersją
której nie chcą,
smaku się nie wyrobi
wrzucone złoto będzie złotem
zapłaconym alchemikowi.
Wartość zawsze sama w sobie pierwotna
po meandrach strof błądzi
uparta jest jak mantra
zostanie w niej pamięć
błyszczącej materii
złotogłów to część
resztą jest więź
między rolami
między nami
między mną.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2012, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

16 odpowiedzi na WIERSZE KOŃCA ROKU (II)

  1. Ela Galoch pisze:

    Ten tekst jest zdecydowanie lepszy od poprzedniego, bardziej klarowny i przejrzysty. Nasycony intelektualnie, ale wciąż zimny. Zastanawiam się skąd ten chłód, bo po Pani innych publikacjach blogowych nie wyczuwa się tego. Wciąż jeszcze daleki od człowieka, od „mojego”, „twojego” i „jego” „ja”.

    Zaznaczam, że to tylko subiektywne zdanie.

    • NOSFERATU pisze:

      PSEUDO-QUENEAU
      NOWE STO TYSIĘCY MILIARDÓW WIERSZY
      WIERSZ NR 2

      Wrzucone złoto będzie złotem
      kłębią się w jardzie metrze arszynie
      naciągają nieśmiało
      przez naśladowanie klimatu
      idą późne wiersze
      łopocą metki
      esencją
      więc są
      i będą
      między nami
      bądź nie podążaj ich fałszywym śladem

      Być cudzą energią
      to jak tajfun gdzie wiatru jest pełno
      a tylko fatum

      Poezjo
      bądź ze mną
      zostanie w niej pamięć
      bądź tylko wersją
      na Ziemi tworów niechcianych jest pełno
      której nie chcą
      po meandrach strof błądzi
      resztą jest więź
      smaku się nie wyrobi
      zarządza bezładem
      zapłaconym alchemikowi
      wartość zawsze sama w sobie pierwotna

      Uparta jest jak mantra
      błyszczącej materii
      bezładne tkanin wszelkich resztki
      złotogłów to część
      między rolami
      między mną
      bądź wersją

  2. Ewa pisze:

    Ma Pani rację, Pani Elu. Chyba po sześćdziesiątce ludzie bez tłumów wielbicieli, niezliczonych fanów i milionowych nakładów stygną.
    Dlatego spieszmy się wcześnie spisać wiersze, tak szybko potem stygną.

  3. Ela Galoch pisze:

    Ten chłód rzeczywiście trochę wynika z samopoczucia wewnętrznego (mało światła słonecznego do nas dociera). Jest w Pani – na dzisiejszy dzień – sporo tego zimowego smutku. Zmieni się Pani nastawienie, to i wiersze będą inne.

    A co to znaczy “tłumy wielbicieli”? Poeta jest zawsze samotny. Samotnie idzie z wiatrem i pod wiatr. Nie piszemy dla wielbicieli, ale dlatego, że mamy coś do powiedzenia, co nas boli czy wkurza.

  4. Ewa pisze:

    wyczynowców według mnie nie powinno się leczyć litem, moczeniem w kuble, zawijaniem w mokre prześcieradła, naświetlaniem lampami i perswazją. Jednak można leczyć uwagą.
    W latach siedemdziesiątych koleżanka szkolna mojej przyjaciółki z akademika przyjechała z głębokiej wsi do Warszawy i po maturze poszła pracować do milicji. Tam, dzięki bardzo dobrym warunkom fizycznym reprezentowała na Stadionie Dziesięciolecia swój milicyjny klub w biegach. Byłaby wybitna, gdyby jej chłopak przychodził na trybunę i oglądał jej bieg. Ale on ograniczał się jedynie do seksu z nią, próżno wypatrywała go w czasie imprez sportowych. I tak została konwencjonalną, milicyjną biurwą.
    Myślę, że podobnie jest z poetami. Nie można śpiewać tylko sobie i Muzom.

    • NOSFERATU pisze:

      Kura

      Kura jest najlepszym przykładem, do czego doprowadza bliskie
      współżycie z ludźmi. Zatraciła zupełnie ptasią lekkość i wdzięk.
      Ogon sterczy nad wydatnym kuprem jak za duży kapelusz
      w złym guście: Jej rzadkie chwile uniesienia, kiedy staje na
      jednej nodze i zakleja okrągłe oczy błoniastymi powiekami,
      są wstrząsająco obrzydliwe. I w dodatku ta parodia śpiewu,
      poderżnięte suplikacje nad rzeczą niewypowiedzianie
      śmieszną: okrągłym, białym, umazanym jajkiem.
      Kura przypomina niektórych poetów.

      • Ewa > NOSFERATU pisze:

        w jakim celu robi Pan błoto z mojego bloga?
        Wkleił Pan wiersz Zbigniewa Herberta “Kura” i Pan nie podpisał autora, wygląda, że to z Pana taki Wielki Poeta.
        Nie wszyscy czytelnicy mają obowiązek znać ten wiersz, ja akurat znam. Wyjątkowo podłe jest to, co Pan tutaj wyprawia.

        • nosferatu pisze:

          ” Nie zna się na żartach, nie czuje ironii; po prostu jest źle wychowana.
          Michał Lermontow: “Bohater naszych czasów”

          Jest Pani wyjątkowo przewidywalna, spodziewałem się, że taki właśnie będzie zarzut, więc postanowiłem zastawić pułapkę…, a że była to pułapka!, wskazuje,
          iż poniżej podpisałem o ileż bardziej znaczący
          od „Kury”, a mniej znany “Che fece… il gran rifiuto” Konstandinosa Kawafisa…
          Ponadto “Kura”, która jest rzeczywiście wierszem dobrym, wcale nie świadczy, że autor był „Wielkim Poetą” , o wielkości świadczy “Miris” Kawafisa, “Wezwanie” Miłosza, “Fuga śmierci” Celana, “Apollo
          i Marsjasz” Herberta, “Jesień w Kalifornii” Rexrotha…

          ***
          “Byłaby wybitna, gdyby jej chłopak przychodził na trybunę i oglądał jej bieg. Ale on ograniczał się jedynie do seksu z nią, próżno wypatrywała go w czasie imprez sportowych. I tak została konwencjonalną, milicyjną biurwą.
          Myślę, że podobnie jest z poetami. Nie można śpiewać tylko sobie i Muzom.”

          “Błoto”? Powyższy cytat, to nawet nie błoto, to kloaka
          i bynajmniej nie chodzi o słownictwo, ale o zastosowaną analogię: subtelne związki, jakie zachodzą w artyście między jego twórczością, a pragnieniem jej upublicznienia (albo i powstrzymania się od niego), objaśniać zależnością między niedoszłą karierą milicyjnej sportsmenki, a brakiem zainteresowania jej wyczynami ze strony kochasia?!, to więcej, niż prymitywizm…
          Dla przykładu, zarówno droga twórcza Kawafisa,
          jak i Emily Dickinson całkowicie zaprzeczają wszelkim analogiom z “milicyjnymi biurwami”…

          ***
          Hasa sobie Pani po literaturze, jak – nie przymierzając – Boryna po własnym polu, budując prestiż wśród znajomych, a czemu tylko bliżej się nie przyjrzeć,
          nie wytrzymuje elementarnej krytyki.

          Ot, wybrane na chybił trafił (dosłownie):
          „Mimo chaotyczności w konstrukcji, tej ewidentnej wady w odbiorze (ogromne przestrzenie czasowe nie są czytelne), książka jest bardzo prawdziwa dzięki prawdziwym spotkaniom z prawdziwymi problemami, którymi Michał Zygmunt się z czytelnikiem dzieli.
          Autor, dopuszczony do głosu – jak dziecko – próbuje podekscytowany opowiedzieć wszystko na raz, co nie zawsze to, co wie narrator, jest dla czytelnika jasne. Ważne jest jednak to, że pisarz uniknął, pomimo politycznej otoczki przy promowaniu książki – skargi, propagandy, deklaracji określonej postawy.”
          Przecież są jakieś granice myślowego i stylistycznego niechlujstwa? Są, czy nie?

          Inny przykład, pozyskany taką samą metodą, czyli – jak się rzekło – na chybił trafił:
          „Energia powieści wraz z jej weltschmerzem wyczerpuje się w połowie, za to mnożą się opisy już wyeksploatowane. Jednak na tej płaszczyźnie zewnętrzności Edward Pasewicz jest świetny.
          To zmysłowy, delikatny obserwator ogarniający
          z prawdziwym poruszeniem świat obyczajowego przełomu, gdzie Polska młodzież histerycznie zasypuje historyczną przerwę i wchodzi nieświadoma niebezpieczeństw w świat nie pozyskany ewolucyjnie, tylko dany z dnia na dzień gotowy. Dlatego świat ten,
          z pozoru tylko wolnościowy, z konieczności traktuje
          jako terapię, a nie jako przyjemnościowy libertynizm.” Czy Pani nie widzi, że to jest bez składu i ładu: wyeksploatowane okazuje się świetne, mowa jest
          o jakiejś płaszczyźnie zewnętrzności, Polska młodzież histerycznie zasypująca historyczną przerwę(zasypywać przerwę, przecież to frazeologiczna potworność!),
          a ostatnie zdanie, to już zupełny bełkot!!
          Przypomina Pani pewną scenarzystkę oper mydlanych, która pisze przez szesnaście godzin dziennie, nie mając nawet czasu, aby przeczytać uważnie to, co przed chwilą napisała.
          ***
          „Moja walka” (patrz: motto z Lermontowa) z Panią ma na celu „walor moralno-edukacyjny”, gdyż z tandetą literacką należy walczyć, gdzie tylko się da…

          ***
          Natomiast moje “Dziękuję” dla Pana Janusza Solorza
          za wiersz poświęcony Pessoi, było także podziękowaniem dla Pani, gdyż bez Jej blogu, nigdy bym zapewne tego świetnego utworu nie poznał…

  5. Ela Galoch pisze:

    Czasem tak trzeba “śpiewać”, żeby czytelnicy z własnej woli dostrzegli “śpiewającego”, a nie dlatego, ze jesteśmy trybikami na jakimś forum literackim i wszystkim wokół kłaniamy się w pas.
    Dla jednych „lizusostwo” – to synonim otwierających się drzwi, dla drugich pospolite kurestwo (to wcale nie jest rzadkie zjawisko w naszym poetyckim grajdołku). Mogłabym sypnąć nazwiskami, ale poco? Ważniejsze są teksty, a nie rozłożone nogi. Ilu twórców w Polsce może z ręką na sercu powiedzieć, że się nigdy nie sprzedało? Ilu będzie mieć odwagę powiedzieć, ze nie weszło w żadne podejrzane układy? Niestety bywa bardzo różnie, nie o jednej takiej sprawie słyszałam. Ludzie czasem, by przez pięć minut istnieć, godzą się na różne nieetyczne propozycje. Tylko naiwni mogą sądzić, że świat literacki to postępowanie fair play. Ilu z nas oparło się temu? Ilu z nas bronią teksty? A ilu z nas chciałoby dostać taką nieetyczną ofertę, aby tylko wygrać jakiś gminny konkurs?

    Czy da się egzystować w świecie literackim bez tych pokus? Jest to możliwe, ale trzeba mieć siłę wewnętrzną i odwagę. Tylko w taki sposób można zachować swoją wolność.

    • NOSFERATU pisze:

      Che fece… il gran rifiuto
      Konstandinos Kawafis

      Dla niektórych ludzi przychodzi taka godzina,
      Kiedy muszą powiedzieć wielkie Tak
      albo wielkie Nie.
      Od razu widać, kto z nich w sobie ma gotowe Tak.
      Wypowiedziawszy je, coraz wyżej się wspina.

      Wzrasta i w ludzkiej czci, i w zaufaniu do samego siebie.
      Ten, kto powiedział Nie – nie żałuje.
      Gdyby zapytali go, czy chce odwołać je, nie odwoła.
      Ale właśnie to Nie – to słuszne Nie – na całe życie go grzebie.

      Ekdota Poiemata, przed 1911
      (z greki przełożył Zygmunt Kubiak).

  6. Ewa pisze:

    bardzo dobrze Pani Elu, nich Pani nazwisk tutaj broń Boże nie wymienia! Zaraz przylezą prawnicy i zaczną grozić sądami.
    Ze mną to zupełnie inna sprawa, bo ja nie mam pojęcia, co u profesjonalnych literatów, natomiast plastyków znam od 14 roku życia. I tak kilka dni temu gaworzyłam mailowo z moim rówieśnikiem po krakowskiej ASP i mówię mu, będę zmieniać imiona i nazwiska, bo a nuż kogoś urażę… Ale doszliśmy do wniosku, że moje pokolenie cierpi na totalną amnezję, nikt nic nie pamięta (oprócz oczywiście swoich kotów). I Witek mi pisze: dawaj po nazwiskach! Dawaj! Ale nie dam.

    I Pani Elu u was w Związku może być podobnie, nikt nic nie pamięta… Ale ja się nie znam, ja tylko widzę scenę Sieci. A to, co widzą wszyscy staje się prawdą i nie liczy się wtedy „ukryte”.

    Mnie jak do tej pory, a jestem w Sieci ponad 10 lat, jeszcze nikt nie zaproponował żadnego skurwienia, więc nie mam pojęcia, jakiej pokusy mam się bać. Nawet nie mam szansy na grzech. Podobnie było w PRL-u, pokusy były tylko dla wybrańców. Szalenie trudno było się dopchać do pokus.Mi mówili: siedź w kącie, aż znajdą cię. Pani też widzę w tym sensie. Wiadomo, że nikt nikogo szukał nie będzie. Szuka się tylko adoracji i adoratorów.

  7. Ela Galoch pisze:

    Pani Ewo, już od dawna nie jestem w żadnym związku twórczym. Byłam krótko, bo pewne osoby zachęcały mnie. Popatrzyłam, posłuchałam, poczytałam i stwierdziłam, że to nie moje klimaty. Nie umiem funkcjonować, a tym bardziej pisać, gdy mi się coś narzuca. Kiedyś przynależność do takich instytucji była przydatna, pozwalała na publikacje itp. Teraz została tylko nazwa. Z własnej woli zrezygnowałam. Jestem niezrzeszona i jest mi z tym dobrze.

  8. Marcin pisze:

    To ja tak z dziesięć lat temu bardzo chciałem zapisać się do związku. Nie ukrywam – liczyłem na apanaże i ułatwienia. Szuflada pęczniała od wierszy, żadna redakcja nie chciała ich przyjąć, to sobie pomyślałem, że a nuż wmiksuję się do jakiegoś koła młodych czy gdzieś. Wybrałem się do warszawskiej siedziby pewnego dnia po zajęciach i – nie uwierzycie – nie mogłem trafić. Cały czas krążyłem po właściwej ulicy wokół tych drzwi co trzeba i nie byłem w stanie dostrzec tabliczki. Jakby mi coś namieszało w głowie. Następnego dnia oczywiście ktoś udzielił mi wskazówek i trafiłem bez problemu. Ale już nie wszedłem. Później to moje błąkanie się uznałem za symboliczne. To są właśnie takie olśnienia, kiedy obnażają się ukryte szwy rzeczywistości. Niesamowita rzecz.

    A imiona zawsze lepiej zmienić. Czasem nawet nazwy miejsc, gdy tylko się da.

  9. Ewa pisze:

    do Związku Polskich Artystów Plastyków należałam od 1976 roku z przerwą na stan wojenny, bo był wtedy zawieszony. Wypisałam się niedawno, chyba dwa lata temu. Fajnie jest gdzieś należeć i mieć opiekę jak w mafii. Ale nie każdym tam się chcą opiekować, a składki płacą wszyscy. Może u literatów jest podobnie.

  10. Sukarno pisze:

    Definicja odpowiednika polskiego wyrazu obcego”empatia” przyjęta przez psychologów i filozofów w kraju brzmi:”Akt wewnętrzny polegający na doświadczeniu,uchwyceniu cudzej świadomości”.Do świadomości wchodzą procesy myślenia,wolicyjne,pamięci,emocje i uczucia.Doświadczenie uchwycenia cudzej świadomości nie jest aktem współczucia ani miłosierdzia.Tym samym ubek lub esesman nie dysponujący zdolnością empatii, to kiepski ubek i kiepski esesman.Przy tym problemie,tylko informuję [odwołując się do literatury tematu a kompletnie pomijam wiki i słonik PWN-u],a nie narzucam swojego poglądu.Referuję istniejący stan rozumienia sensu tego terminu w naukach o człowieku.Wstrzymuję się od ujawnienia swego stanowiska.Z dziećmi to inna para kaloszy,ich świadomość jest w rozwoju ,trudno mówić o empatii lub jej braku.Do 7-8 roku życia dziecko myślowo nie może objąć sytuacji wewnętrznej drugiego,nawet nie może sobie wyobrazić jak drugi widzi ten sam obiekt ,który ono ogląda.Liczne badania grupy piagetowskiej dają wyniki jednoznaczne: dzieci nie wiedzą ,że patrzące drugie dziecko na prostopadłościan widzi inne ściany niż ono znajdujące się w innej pozycji.Jeszcze znaczniej gorzej jest z rozumieniem przez małe dzieci tego faktu że drugie dziecko ma świat wewnętrzny.Niektórzy psychologowie rozwojowi wręcz twierdzą ,że do 3-4 roku życia człowiek nie dostrzega granicy,między jego wnętrzem ,a światem zewnętrznym czyli naturalny autyzm.Dlatego już odstąpiono od stosowania terminu “sadyzm’ wobec zachowań dzieci zadającymi ból [lub śmierć] zwierzętom.U dziewczyn jest trochę lepiej.Bywają chłopcy 4 letni ,którzy mówią “Tomek[czyli on sam] chce czekoladki”.”Ja ” u niektórych dzieci pojawia się bardzo późno[u dziewczynek przeciwnie,już w drugim roku życia-ciekawe dlaczego].

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *