Michał Witkowski “Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej”

Ogromna ilość sieciowych i drukowanych recenzji wszystkich znaczących krytyków afirmujących drugą powieść Witkowskiego wyczerpuje chyba potrzeby czytelnika, który po lekturze konfrontuje swoje wrażenia z innymi.
Ponieważ moje blogowe zapiski nie są recenzjami, ledwo dygresjami bezpośrednio po odbiorze dzieł sztuki, dorzucę też swoich kilka uwag.

Witkowski zgrabnie łączy dziejowo nasz monarszy etos Złotego Wieku z wiekiem całkowitej degrengolady i upadkiem moralnym i finansowym Rzeczpospolitej.
Jaworzno Szczakowa leży w połowie drogi miedzy Małopolską a Czarnym Śląskiem, tu przechodziła granica zaborów. Toteż doraźność zwierzeń – zapisków tytułowej Barbary, czyli pięćdziesięcioletniego biznesmena o ukrytych skłonnościach homoseksualnych ma wymiar historyczny i patriotyczny.

Sposób pisarskich denuncjacji Witkowskiego, mimo fali zalewającej wydawniczy rynek społeczno – proletariackimi historiami, jest specyficzny i inny od tych realistycznych przedstawień.
Pisarz z kronikarską dbałością odwzorowuje wszystkie szczegóły walki o lepszy byt Polaków lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, z całym bogactwem wytracania ich życiowej energii w niemal sportowym sposobem przechytrzania opresji gospodarczej Państwa, które w procesie transformacji jest przez dwadzieścia lat w połowie czymś, czym już nie jest.
Podobnie bohater Hubert, zwany Barbarą Radziwiłłówną, jest pół arystokratą, poł Żydem, pół proletariuszem, pół dewotem, pół homoseksualistą, pół kryminalistą i pół wyedukowanym geszefciarzem.
Wszystko wie, zna tajniki wszelkich machlojek, przewałów i przekrętów, zna sposoby dojść, korupcji, prania brudnych pieniędzy i rozpisek. Ale pozostaje bankrutem, nic się nie udaje, udać się nie może, ponieważ rzeczywistość jest zamazana, zamazane są też i prawa, które pozwalają na sukces.

Ten ciemny labirynt ludzkiego losu polskiego cwaniaka, który być może swoją nieudolność tłumaczy uczuciowym zaangażowaniem w Saszkę – chłopaka do wszystkiego – ni to niewolnika, ni to człowieka, którego pochodzenie jest jeszcze od polskiego gorsze – a to nie rokuje żadnych rozwiązań pozytywistycznych.
Mimo, że bohaterowie są w krzątaniu, a nie w abnegacji, to są w ciągłych śmiałych pomysłach zawsze poronionych; jeśli w konsekwencji udanych, to przecież fikcyjnych; w samozadowoleniu, a jednak wisielczym. I to nie żaden chamski złoty róg Wyspiańskiego, ani nie jesienna pogoda, która permanentnie wytraca witalność.

Wiadomo, że pieniądz też jest duchowy i że materializm, główny bohater tej powieści, to nie rozprawka ekonomiczna.
Książka Witkowskiego jest katalogiem tych niemożności i niespełnień. Podana w formie bezpiecznego dystansu narratora, jest już dla nas niegroźna, a jej prześmiewczość nawet pozwala nam na komfort wyższości.
Nie zapominajmy jednak o genealogii. Nie tej arystokratycznej sprzed pół wieku, gdy imienniczka patronki Czarnego Śląska, Barbara, stała się przyczyną końca najświetniejszego rodu królewskiego w historii Polski.

Ale tych ostatnich dwóch dziesiątków lat tzw. „prywatnej inicjatywy”, którą diabli wzięli.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Michał Witkowski “Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej”

  1. Ania pisze:

    Straszne były to czasy.
    Właściwie o niczym innym się nie myślało, tylko jak zrobić pieniądze, które można było robić na wszystkim. Pojechać do Węgier po makaron, z masłem do Wiednia, po prince polo do Bielska Białej i sprzedać we własnym mieście.
    Straszna strata czasu. Pamiętam, koleżanka malarka zainwestowała w sklep z ciuchami niemowlęcymi i skończyła w psychiatryku.

    Więc chyba dobrze, że Witkowski ma to wszystko z second hand. Ktoś, kto przeżył, nie byłby obiektywny.
    Ja na wspomnienie cała się gotuję.

  2. Jacek pisze:

    Koledzy z politechniki marzyli o takiej maszynie do gry, którą się stawiało na dworcu i raz w miesiącu wyjmowało się z niej tylko pieniądze.
    Ktoś przywiózł w częściach jakiegoś trupa i składał, ale chyba nie uruchomił.

    W książce Witkowskiego jest np. marzenie o posiadaniu maszyny do lodów kosztującej majątek, powyżej ceny luksusowego samochodu.

    Te realia są jej wielką wartością, dzięki nim proza jest bardzo dobra. Autor jest wolny, niefrasobliwie pisze o wszystkim, niczego nie zataja, nie kryguje się, nie stara się wypaść lepiej, co jest fałszem u Myśliwskiego.
    Bardzo mi się książka podobała.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *