Tilman Allert „NIEMIECKIE POZDROWIENIE Historia fatalnego gestu” (2008)

W głupim felietonie Waldemara Łysiaka przedrukowanym też w książce jego autorstwa „Mitologia świata bez klamek” (Warszawa 2008), gdzie bagatelizuje „hajlowanie” Młodzieży Wszechpolskiej na demonstracjach ulicznych w stylu „nie kop dziecko kolegi, bo się spocisz”, znalazłam takie kuriozum:

(…)Alibi historyczne. Kategorycznie odrzucamy insynuacje, że małpowaliśmy prawą ręką hitlerowskie pozdrowienia czerpiąc inspirację z nazistowskich kronik filmowych, z dokumentalnych arcydzieł Frau Leni Riefenstahl, z „Siedemnastu mgnień wiosny” i z kapitana Klossa. Nie – zainspirowały nas słynne hollywoodzkie filmy o rzymskim Antyku („Upadek Cesarstwa Rzymskiego”, „Ben Hur”, „Spartakus”, „Gladiator” itp.), jasno dowodzące, że wzmiankowane pozdrowienie jest pozdrowieniem rzymskich legionistów (tak jak swastyka jest symbolem przynależnym kulturze starohinduskiej). „- Odkąd to atrybuty Rzymu cezarów mają stanowić coś wstydliwego lub też haniebnego?…” – pytamy pismaka, który chciał nas sflekować za neonazizm. Facetowi robi się głupio (jako erudycyjnemu ignorantowi), podkula ogon, i mamy święty spokój(…)”
[Sturm und Drang (poradnik) „Gazeta Polska”, 3 – I – 2007]

Allert w swoim eseju o geście hitlerowskim przede wszystkim podkreśla wagę procesu podmieniania pozdrowienia, najkrótszego i najprzyjemniejszego międzyludzkiego kontaktu toczącego się przez 12 lat hitlerowskich Niemiec. Zakaz ciepłego „dzień dobry!”, chrześcijańskiego „szczęść Boże”, egzekwowano bezwzględnie, grożąc opornym śmiercią. Dzieci w szkole były wyrzucane z sali i ponownie wpuszczane do klasy tylko z hitlerowskim pozdrowieniem. Dorosłym groziły o wiele większe restrykcje. Porównanie z Imperium Rzymskim, którego mieszkańcy swobodnie mogli na ulicy i w urzędach pozdrawiać znajomych jak chcieli, jest wobec obyczajowości Trzeciej Rzeszy po prostu śmieszne.
Właśnie gest hitlerowskiego pozdrowienia wtłaczano ludności cywilnej w celu skonsolidowania jej po klęsce I wojny światowej i uzmysłowienia jej narodowej jedności. Pomagał w tym też portret Hitlera wykonany przez fotografa Hoffmanna zawieszany w domach zamiast obrazów świętych, do tych portretów właśnie dzieci niemieckie modliły się każdego wieczora: „Augeln schliefien, Kópflein senken und an Adolf Hitler denken” [Oczka zmruż, główkę złóż i myśl o Adolfie Hitlerze].
Gest był przyswajany z powodzeniem w domach rodzinnych, w szkołach, na ulicach. Od najniższych do najwyższych szczebli życia publicznego: od babć klozetowych po berlińską Olimpiadę w 1936 sportowców innych krajów, jako wyraz szacunku dla kraju gospodarzy.

„Hajlowanie” to też najprostszy sposób wyłowienia ludzi opornych i nieskoordynowanych. Do perfekcji opanowali go ludzie z najbliższego otoczenia Hitlera, najczęściej filmowani i fotografowani stanowili instruktaż, jak składać dłoń, pod jaki kątem unieść rękę i po jakim czasie wymówić «Heil Hitler»!!!”

Allert wspiera swoje rozważania uwagami ówczesnych obserwatorów rodzącego się zjawiska. Powołuje się na artystów, na dziennik Samuela Becketta z 1937 pisany podczas podróży po Niemczech. Tam Beckett z obrzydzeniem dokumentuje fakt wszechogarniającego życie publiczne nowego pozdrowienia i uważa to za ważne spostrzeżenie, opatruje je kilkoma wykrzyknikami. Pisarz polski, Waldemar Łysiak jedynie dowcipkuje, kiedy trzeba bić na alarm.
http://www.youtube.com/watch?v=ZDVfJhyE888

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

9 odpowiedzi na Tilman Allert „NIEMIECKIE POZDROWIENIE Historia fatalnego gestu” (2008)

  1. Małgorzata Köhler pisze:

    Pani Ewo, brawo za żywe reakcje na groźne, powracające absurdy. Przeczytałam powyższe z zainteresowaniem.

    Jednak zastanowiło mnie ewidentne niezrozumienie ironii zawartej we wspomnianym przez Panią felietonie Łysiaka, co spowodowało takie przedstawienie jego prześmiewczych uwag, jakby popierał on małpowanie tego, na zawsze już w kulturze europejskiej kojarzonego z faszyzmem, gestu.
    Z pewnym trudem udało mi się znaleźć ów artykuł i stwierdzić, że autor jest przeciwny temu hitlerowskiemu pozdrowieniu, co podejrzewałam od początku, chociaż rozprawia się z nim nie wprost a za pomocą ironii.
    Jej apogeum ma miejsce w ostatnim, nieco niesmacznym “alibi”, jednak zacytuję: “Alibi koprofilne. Nie mając w plenerze (na przykład pustynnym czy skalistym) papieru toaletowego, podtarliśmy się gołą ręką i wystawiliśmy dłoń ku wiatrowi, żeby obeschła, a ktoś złośliwy trzasnął nam z ukrycia fotkę.”

    Uważam, że ze względu na ucziwość komentatorską powinna Pani podać linka do felietonu Łysiaka, (ja tego nie zrobię, bo wytłumaczyła mi Pani, ze nie mam uprawnień), żeby czytelnicy mogli wyrobić sobie wlasne zdanie.
    To nieporozumienie pokazuje raz jeszcze, jak ryzykowne bywa wyciąganie cytatu z kontekstu, który być może nie do końca się zrozumiało (jak moje uwagi o “Robinsonie Cruzoe”).

    Tekst Pani uważam za ważny i potrzebny, dlatego drażni mnie każda jego “nieczystość”. Walkę ze sprawami, które nas drażnią czy ludźmi, z którymi się nie zgadzamy, powinno się również ze względów praktycznych prowadzić zachwując reguły gry fair – będzie wtedy skuteczniejsza.

    A propos samego gestu. Mieszkałam przez dłuższy czas na niemieckiej prownicji, całkiem na północy, gdzie widać już było zorzę polarną; mieszkańcami tej odległej krainy byli ludzie milkliwi ale uczciwi, nie tracili słów ale i nie używali ich przeciw innym, pomagali sobie w trudnych sytuacjach i pozdrawiali każdego, również obcego – ludzi było tam mało, każdy więc był cenny i mile widziany.
    Ze zdumieniem zobaczyłam po raz pierwszy, jak witają się, swobodnie uniesioną dłonią i słowem “Moin” (w dialekcie Platt, bardzo zbliżonym do angielskiego zresztą, bo podobno stamtąd przeszedł na wyspy brytyjskie), czyli skrótem od Guten Morgen, dobry ranek, mówione rano, w południe i wieczorem).
    Gdy trochę się zadomowiłam, zrozumiałam, że gest ten nie ma niczego wspólnego z czasami faszyzmu, zapewne z czasem sesarstwa rzymskiego też nie – to dłoń, otwarta, bez broni, uniesiona w przyjacielskim pozdrowieniu, gest piękny i być może pochodzący w prostej linii z czasów wspólnot pierwotnych.

    Jest pożałowania godne, co stało się z tym gestem, co stało się, dzieje się z ludźmi.

  2. Ewa pisze:

    Ach, to wielka szkoda, że Pani nie dała linka w komentarzu (szyję z filcu domek dla Barbie i muszę zdążyć przed Bożym Narodzeniem, każdy gest szukania dla mnie to czas), ja korzystam tylko z całej książki znalezionej na Chomikuj i miałam nadzieję, że ewentualny zainteresowany sobie ją też ściągnie. Tam felieton drukowany jest w całości w książce. Zawsze mam opory w cytowaniu większych fragmentów, nikt na razie nie wie, kiedy się przekracza prawo autorskie, a kiedy nie i ja tak robię to asekurancko, i pewnie jak Pani pisze, ze stratą dla jasności wypowiedzi.
    Tak, Łysiak pisze to z ironią, jak zresztą wszystkie te obskuranckie sądy są zaopatrzone podwójną ironią, czyli ironizuje z własnej ironii i ironii innych, których cytuje, niemniej wyraźnie popiera plany zmian w oświacie Romana Giertycha, pisze jakieś niemożliwe do przyjęcia oceny twórczości Gombrowicza, jest bezkrytycznym wielbicielem Napoleona, zachwyca się Michalkiewiczem, słowem, po tym wszystkim nie bardzo wiedziałam, na ile ta żartobliwość względem gestu hitlerowskiego jest poważna. Kończąc notkę zarzuciłam mu właśnie ten ton zlekceważenia ważnego problemu.
    Tak jak Pani pisze, w wielu krajach oprócz słów stosuje się gesty, jak byłam małą dziewczynką w Hawanie Kubańczycy zawsze podnosili równocześnie prawą rękę w geście przyjaźni, przy powitaniu, przy żegnaniu się i przy przechodzeniu przez ulicę, byłam tym zachwycona, bo to takie wzmocnienie bardzo wyraziste ludzkiej wspólnoty, wyrażanej ludziom zupełnie im obcym. Ale one nigdy nie były militarne, agresywne, a hajlowanie jest. Uważam, że relatywizowanie gestu tak bardzo wyraźnego, wmawianie – jak to Łysiak się naśmiewa, że pokazują jak wysoki jest Giertych, czy zamawiając piwo – to danie jednak przyzwolenia na całkiem niepotrzebne zacieranie minionej przecież nie tak dawno epoki. Nie ma potrzeby zmieniać znaczenia kodu znaków gestu, zmieniać znaczenia, np. fakora, skoro obsługuje skutecznie jednoznaczne konotacje. Potępienie tłumaczenia – co robią podobno polskie sądy, jakoby ten gest znaczył coś innego niż znaczy – jest o wiele ważniejsze, niż umundurkowanie szkolnej młodzieży.

    Zraz poszukam ten felieton, trzeba wejść do środka bloga, by go wstawić do notki. A za Robinsona się proszę nie gniewać, bij zabij naprawdę tak to odebrałam, że już się Pani w życiu naczytała i nie musi. Wychodzą teraz tak wspaniałe spolszczenia książek w PRL-u zakazanych, że chyba umrę wcześniej, nim zdążę lektury obowiązkowe nadrobić. Po prostu mi żal, że nikt się tym nie zachwyca, tymi czasami, których dożyłam.

  3. Małgorzata Köhler pisze:

    Proszę bardzo:
    http://www.lysiak.wxv.pl/topics67/100.htm

    Nie gniewam się 🙂
    Byłam zdziwiona, jak można poważniejsze myśli opierać na błędnych wnioskach, ot tyle.

  4. Małgorzata Köhler pisze:

    Ten link, ktory znalazłam, nie widząc jeszcze podanego przez Pania, jest o tyle lepszy, że prowadzi prosto do omawianego tekstu, no i nie jest z chomika, który operuje metodami z pozycji siły, “zabieram i mam”, często bez uwzględniania prawa autorskiego.

  5. admin pisze:

    Jak tak szybko nie potrafię. Teraz się podświetla, tytuł felietonu w notce, ale trzeba w wyszukiwarce strony wstawić tytuł, bo to zbiór felietonów. Jak Pani ma coś lepszego to proszę dać do komentarza, ale może to to samo.

  6. Małgorzata Köhler pisze:

    Już raz podałam. Zniknął razem z wyjasnieniem, że nie, nie gniewam się, a jedynie byłam zdziwiona, że można powaźne myśli opierać na błędnych wnioskach. No nic, raz jeszcze spróbuję, w osobnym komentarzu, który ze względu na link pewnie też utknie 🙂

  7. Ewa pisze:

    wszystkie komentarze z linkami nie ukazują się natychmiast, tylko czekają w poczekalni. Tak mam ustawiony blog dla bezpieczeństwa. Nawet ja nie mogę wstawić sama linka, muszę go wewnątrz uaktywnić. Trzeba wysłać komentarz i czekać. Sprawdzałam, nie doszedł.

  8. Ewa pisze:

    Przepraszam, już jest. Poszedł do spamu. Tak też się zdarza. Dziękuję, zaraz podmienię

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *