Dziennik wiejski (8)

2 września 2012, niedziela. Nigdy nie wiem, czy to jest ta sama mysz. Kiedy kładę się z laptopem do łóżka i zabieram coś do jedzenia – a najczęściej są to orzeszki ziemne – wtedy znęcona zapachem uwolnionym z otwieranej torebki foliowej wychodzi z trójkątnego otworu w ścianie wprost na pościel i staje słupka kręcąc podniesioną główką i wąsikami, i tak bada, skąd dolatuje zapach. Wczoraj pani Władzia dała mi nóż, bym wybrała u niej w ogrodzie najokazalszy słonecznik i kiedy ten słonecznik skubałam wieczorem leżąc z laptopem, pomyślałam, że wyskubię trochę nasion i posieję w przyszłym roku, a resztę zjem. Ale zapomniałam go schować, rano już znalazłam jedynie puste łupiny, a przeźroczysty kubek, w którym trzymałam nasiona pod zasiew był przewrócony i te ziarna też zamienione na plewy.
Nigdy nie wiem, czy to ta sama mysz. Od czasu, kiedy rano wylałam na ogród wodę z miednicy dla brudnych naczyń w którym biedna myszka pływała nie mogąc się wydostać i widziałam, jak przerażona ucieka, to byłam pewna, że żyje. Ale po dwóch dniach znalazłam w bali pozostawionej na deszczówkę pływającego trupka myszy, którego natychmiast wyłowiłam i patrzyłam jak hordy mrówek podążyły do sztywnego już ciałka. I kiedy zrozpaczona po utracie przyjaciółki wyjęłam wieczorem z lodówki kolejną torebkę orzeszków ziemnych i otworzyłam, z czarnego otworu w ścianie delikatnie wysunął się mały pyszczek, schował się i ponownie, tym razem w całości ukazała się myszka i stanęła słupka na pościeli.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2012, dziennik ciała i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *