Jonathan Black „The Secret History of the World” (2007) „Sekretna historia świata” (2011)

Zapełniająca dzisiaj półki empików luksusowo wydana opasła książka, napisana dla zysku, powielająca stereotyp teorii spiskowych i prognoz dalszego trwania naszej cywilizacji, wzbudza jedynie smutek i żal, że to wątpliwej jakości dzieło zajmuje miejsce, kiedy nie przetłumaczono np. 20 tomów Hermana Hessego i wielu cennych dla światowej kultury piewców człowieczej duchowości. Żal, ponieważ, we wstępie autor sam zalicza się do autorów wartościowych, odżegnuje się od wszelkiej maści magów, przepowiadaczy końca świata, czy tropicieli stosunków seksualnych Chrystusa z Marią Magdaleną.
A jednak im bardziej stara się czytelnika uwznioślić i wtajemniczyć w swoje rzekome sekrety, dowieść jakoby dotarł do najnowszych dokumentów potwierdzających wiarygodność wszelkich – od zarania ludzkości – hipotez, co do odpowiedzi na fundamentalne pytania Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?, staje się coraz bardziej niemoralny w swoich naciąganych domniemaniach.
To, że takie książki pisze się łatwo, bo nie zawierają właściwie nic innego, o czym nie powiadamiałaby nas Wikipedia, nie jest jeszcze ich wadą. Niepokoją karkołomne zestawienia faktów historycznych i insynuacje, co do intencji przywoływanych postaci historycznych i czytelnik zastanawia się jedynie, w jakim to wszystko jest celu, jakie są prawdziwe (bo przecież nie prawda) intencje autora.
Z książki dowiaduję się, że Steiner, którego martwoty pism antropozoficznych nie trawię, był według Jonathana Blacka genialnym myślicielem, który o bandycie Rasputinie (Rasputin też według autora w porządku) powiedział, że „Duch ludu rosyjskiego może teraz działać wyłącznie przez niego i nikogo innego, jak tylko niego”. Wysokie notowania ma też kretynka Bławacka i wszelkiej maści guru, hochsztaplerzy, którzy od zarania ludzkości skazywali swoich wyznawców na sadystyczne męki głodu, chłodu i chłosty. Jedną z nich jest kontemplacja, po wielodniowych postach i spożyciu grzybów halucynogennych stosowana jako prosty sposób na zdobycie życia duchowego, które, jak się okazuje, warte jest niewiele, skoro okupione taką ceną. Black uczenie bombarduje nas portretami duchowymi geniuszy, których nazwiska znane są każdemu, kto ukończył szkołę podstawową, by w ich życiorysy wtłoczyć jakiś epizod kumania się z masonerią i tajnymi stowarzyszeniami (nie ominęło to nawet Karola Wojtyły), by w konsekwencji napisać, że tak naprawdę, to funta kłaków warta ta cała dyscyplina edukacyjna:

„( Wtajemniczony, o którym wcześniej wspomniałem – historyk sztuki – opowiedział mi o pewnym spotkaniu wybitnych uczonych, których łączyło wspólne zainteresowanie ezoteryką. Podczas tego spotkania okazało się, że wielkim nauczycielem nie był żaden z doktorów i profesorów tam obecnych, ale sprzątaczka z mopem i wiadrem, krzątająca się na tyłach sali wykładowej. Opowieści tego rodzaju mogą przywodzić na myśl apokryfy, jednak mają one równocześnie uniwersalny wydźwięk. Mistrz duchowy największego nauczyciela ezoterycznego XX wieku – Rudolfa Steinera – był drwalem i zbieraczem ziół.(…)”
[tłumaczenie: Anna Perkowska]

Ale głównie Black bazuje na autorytetach, gdzie teozofem jest zarówno Newton, jak i Blake, który przecież Newtona zwalczał nazywając go największym Diabłem swojej epoki. Autor nie oszczędza duszy Zaratustry, Mojżesza, Mahometa, Imhotepa, Jezusa, Templariuszy, Joanny d’Arc, Gandhiego, Robespierre’a, Kopernika (kogo tam nie ma!), ale przede wszystkim artystom dostaje się najbardziej: Leonardo, Szekspir, Milton, Beethoven, Tołstoj, Bracia Grimm, Carroll, Wilde, Poeci Jezior, Keats, Dylan – wszystko, co napiszą, to wiedza tajemna, to wikłanie się w tajne stowarzyszenia, których byli członkami. Z książki wynika, że żaden artysta samoistnie nic by nie stworzył bez pomocy sił tajemnych i właściwie każdy z nas może być takim samym geniuszem jak Goethe, jeśli będzie uprawiał ćwiczenia duchowe. Tak więc ani święty Jan od Krzyża, ani święta Teresa z Ávili nie są jednostkami twórczymi, jedynie mediami i naczyniami, w które, przy przyzwoleniu nosiciela reinkarnacji Wielkiego Ducha z wieków ubiegłych (bogini Isztar, Set, Wisznu, Jahwe) powstają dzieła literackie, które przy drobnej deszyfracji i zamianie znaczeń, znamy do dzisiaj jako perły literatury. Np. „Pieśń nad Pieśniami”, to nic innego jak erotyk pisany przez Jezusa do Marii Magdaleny, a Dantego do Beatrycze.
I tak między wierszami dowiadujemy się, że wszystko już było i że nie będzie nic innego tylko płacz i zgrzytanie zębami, że nasze technologiczne cudowności wymyślił Giordano Bruno tylko dlatego, że był też w jakimś tajnym stowarzyszeniu, które mu to odkrycie podszepnęło. Jesteśmy według Blacka marnym pyłem jedynie, dlatego nie warto się wysilać i jeśli mamy jakąś prawdę o nas samych poznawać, to tylko z takiego kompendium wiedzy jak „The Secret History of the World”, bo tylko ono prawdę ci powie.

Po prostu słów nie mam po przeczytaniu tej książki. To trzysta lat temu Giambattista Vico nie mając komputera potrafił napisać, że Grecja to metafora, że Perseusz to przenośnia, że Andromeda to branka, że wieloryb–lewiatan to nic innego jak statki polujące na morzach na łup i kobiety. I po tych trzystu latach ten żałosny, intelektualny i artystyczny regres: obrazy surrealistów to nie zabawa, lecz prawdziwe wizje z przeszłości, gdzie wszystko wydarzyło się na prawdę! I po 445 stronach A4, po intensywnym młotkowaniu, że wszelkie koboldy, demony w butelkach, głosy słyszalne zza gór i lasów, wszelkie dobrowolne lewitacje osiągalne jedynie siłą własnej woli i mięśni człowieka są jak najbardziej realne!

W przerażeniu kończę i zamykam lakierowaną twardą okładkę z ulgą, że już ją skończyłam i pocieszam się tym, że przecież, jest jeszcze Vico, który będzie, kiedy Black przeminie bez żadnej reinkarnacji wcielając się jedynie w pustkę.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

38 odpowiedzi na Jonathan Black „The Secret History of the World” (2007) „Sekretna historia świata” (2011)

  1. Konrad W. pisze:

    Jonathan Black (właściwie Mark Booth) to typ Fałszywego Proroka, którego Nietzsche nazwał „szczurołapem”. Nie wiadomo, na ile to ważna postać w dzisiejszym świecie, bo nic o nim w necie znaleźć nie mogę, ukrywa się za pseudonimem. Być może, nie jest nawet Fałszywym Prorokiem, tylko marnym wyrobnikiem pióra piszącym na zamówienie ciemnych mas żądnych cudów. Niestety, nie zdołałem przebrnąć przez to na youtube, myślę, że ma Pani rację diagnozując tak kategorycznie.

  2. tajna pisze:

    Jak na ezoterykę przystało wiary w tym dużo, ale d0wiedziałem się np. że małpa jest nieudaną formą człowieka… a więc jakie były pierwotne formy ludzkie? Ludzie rośliny, pisze autor, czy nauka temu zaprzecza? Potem rozwój szyszynki, jak podaje autor. Choć może wątek o Herodocie, któremu kapłani egipscy mieli pokazywać groby pierwszych faraonów olbrzymów, czyli bogów na ziemi, można uznać za bajkę:) Ale nauka temu też zaprzeczyć nie może. W ogóle wiara w mitologię grecką jako coś realnego, co było kiedyś, jest dość kuszące:)

  3. Robert Mrówczyński> tajna pisze:

    Małpa nieudaną formą człowieka? To ciekawe… pierwsze słyszę. Możesz zdradzić od kogo się tego dowiedziałeś? W nauce o pochodzeniu gatunków takie pojęcie nie występuje, a posługują się nim jedynie kreacjoniści i faszyści. W ich specyficznych hierarchiach również “kolorowi” są nieudaną formą człowieka. Ale chwała Ci, że się odezwałeś, bo jak mi się wydaje, ta notka Ewy i cały ten niemały i niepotrzebny wysiłek z tym związany z Twojego powodu.

  4. Ewa > Konrad W. pisze:

    w końcu Nietzsche też był niebezpieczny, jego teorie przyswojono z całą premedytacją i dosłownie, co nie znaczy, że nie trzeba być marzycielem i historykiem. Można go też nazwać Fałszywym Prorokiem i właściwie zło nie polega na tym, by pewnych, nawet najbardziej drastycznych idei nie ujawniać na papierze. Bo jeszcze od wcielenia ich w życie droga daleka, ale myślę, że taka niebezpieczna publikacja, jaką tu omawiam, „The Secret History of the World” może znaleźć właśnie chętnych, by jej przesłanie wcielić w życie. Jeśli Nietzsche reprezentował samego siebie i tworzył w swoich dziełach twórcze i poetyckie wizje nowego człowieka, to zawsze reprezentował swoje ja. To tak np. jakby chcieć kobiety Picassa wcielać w życie i za pomocą dzisiaj dostępnych kosmetycznych operacji tworzyć nowy kanon piękna kobiecego ciała według kubistów. Nie trzeba negować estetyki Picassa, by zachować harmonijność piękna ludzkiego organizmu.
    Ten regres rozwoju ludzkości, który się teraz obserwuje na podstawie dopuszczenia do druku takiego chłamu filozoficznego i historycznego nie jest według mnie obojętny właśnie dla niwelowania wszelkich myśli myślicieli, którzy dążyli do przełamania wad ludzkości. Tutaj, u Czarnego, mamy bardzo wyraźnie przesłanie: że zawsze było ok, że ludzkość była cudowna, że jest niezmienna, nie do ruszenia, bo zrobiona na podobieństwo bogów którzy są monolitem i nie pozostaje nam nic innego, jak poddać się instrukcjom obsługi Kapłanów.

  5. Ewa > tajna pisze:

    No właśnie Adamie, ten cytat jest chyba dowodem na głupotę tej książki:

    (…) W SEKRETNEJ HISTORII ŚWIATA ISTOTAMI, które były ostatnim wcieleniem dusz przed pojawieniem się człowieka, były małpy człekokształtne. Pojawiły się one dlatego, że niektóre dusze ludzkie podjęły pochopną decyzję o inkarnacji, nim ostatecznie udoskonalono ludzką anatomię.
    W ŚWIETLE SEKRETNEJ HISTORII NIE NALEŻAŁOBY ZATEM MÓWIĆ, że człowiek pochodzi od małpy. To małpy człekokształtne stanowią zdegenerowaną formę człowieka.(…)”

    Pomijając Darwina, to daje to natychmiast do myślenia o mniejszości naszych Braci Mniejszych. Niby dlaczego zwierzęta w hierarchii mieszkańców Ziemi miałyby mieć pośledniejsze miejsce, niż człowiek? Wiesz, kumpela mojej mamy, do swojej śmierci uważała, że psy nie czują bólu. Uważał tak też jej brat ksiądz, który strzelał do kotów i robił z tego sobie futerko lecznicze, bo był schorowany wskutek zbyt luksusowego życia w swojej parafii. Całe szczęście, już nie żyją, ale jak to w takich rodzinach, wnuków moc, bardzo religijnych, którym te wszystkie rewelacje objawiono. I oni z pewnością kupią w empiku taką książkę Blacka, bo jest to w ich Duchu.

  6. Ewa > Robert Mrówczyński pisze:

    Nie no, fajnie, że tajna mi polecił tę książkę. Nigdy bym jej sama nie wybrała i nie wiedziała co w trawie piszczy, bo teraz przebywam w polskim modernizmie. A przecież za oknem szykują się zmiany, czyli era ciemnogrodu nadciąga jak nic… Widać to z resztą po upadku portali literackich, które skutecznie pozbyły się wszelkich “jaśniejszych” jednostek. Już na Nieszufladę nie wchodzę, bo myślałam, że tam piszące trolle to jakieś nowe objawienie, to tacy sami bandyci i ciemnogród jak reszta, Brrr…

  7. tajna pisze:

    Książka uważam jest rewelacyjna:)! Oprócz recenzji, zamieściłem obszerny wypis.

  8. Ewa > tajna pisze:

    Podobną tematykę podjął Umberto Eco w „Wahadle Foucaulta”, jak jednak inaczej, lżej, z ironią i dowcipem przybliżył dzisiejszemu czytelnikowi całe wariactwo świata. Obie książki są opasłe, zachęcam więc do wyboru, do oddania czasu Umbertowi Eco i do zaniechania tego amerykańskiego gniota. Ale, jak pisał Witkacy, książek zwymiotować się nie da, jak dzieje się w człowieczym organizmie z żywnością. Dlatego tak ważny jest wybór lektur, które mogą zagnieździć się w człowieku na amen siejąc spustoszenie.

  9. tajna pisze:

    Poważnie? Niemiec napisał książkę o wielkich artystach.

  10. tajna pisze:

    Eco czasami bywa głupawy, nie da się cały czas być mądrym:)

  11. Ewa > tajna pisze:

    Oczywiście, pisarz jest tylko człowiekiem i myli się i błądzi, ale ta właśnie droga jest wpisana zarówno w los ludzki jak i w twórczość. „Zapiski na pudełku zapałek” to tylko felietony, pisane doraźnie i chyba tylko dla zarobku i to się zestarzało, ale trzeba pamiętać, ze nowości techniczne, jakie w nich opisuje i się zżyma lub zachwyca dotyczą lat, kiedy u nas komórka kosztowała majątek, połączenia też i używana była jedynie dla szpanu przez bogatych ludzi i ich dzieci. Natomiast w powieściach nawiązuje do najwspanialszych osiągnięć ducha ludzkiego, pobrzmiewają echa Woltera, Swifta, Sterne’a, łączy to co wiedzieli wtedy ludzie z tym, co my, dzięki informacji komputerowej pozwalającej wszystko zebrać do kupy, dzisiaj. Tak, że bohaterowie widzą swoimi oczami dziwy ( np postacie z rycin: człowiek z ogromną stopą w „Baudolino”), wiara staje się rzeczywistością i jest możliwe w powieści bezkrwawe przerobienie „co by było gdyby”, jak u Dicka. Eco jest zresztą chyba zafascynowany wielkimi możliwościami powieści, takimi, jakie otworzył postmodernizm i Joyce (uwielbia Joyce, zresztą nawet Dantego uważa za postmodernistę), pisze to wszystko kończąc „Imię róży”, gdzie nawiązuje do Barthesa i jego przyjemności tekstu, słowem, według Eco pisze się dla czytelnika, a czytelnik nie tyle smakuje, co bada książkę. Natomiast „ Il pendolo di Foucault” to to samo co „The Secret History of the World”, z tym, że te wszystkie Bławackie, Steinery są dzięki akcji i fabule doskonale wyśmiane, a teoria spiskowa jest, była i będzie, bo działa według zasady, że trzeba uprzedzać atak i wykorzystuje przyrodzone człowiekowi nerwicowe permanentne zagrożenie.
    Black ( to Niemiec?) pisze dla zarobku, dla sensacji, wielce szkodliwie, bo czyta się łatwo i wszyscy nieoczytani, nieświadomi wpadają w sidła tej łatwej percepcji. Mój blog ma taki charakter, z całych sił będę zwalczać tego typu książki. Czytaj tajna Eco, to nasz Znak Zodiaku, powinien Ci być bliski.

  12. tajna pisze:

    Hmmm, podałem linka do moich obszernych wypisów z książki Kirscha: “Poeci pokolenia beatników” i myślałem, że do niej nawiązujesz:)
    Kirsch jest Niemcem:)

    A co do Eco, to kiedyś mój kolega z polonistyki Sławek Grabowski, który czytał bardzo szybko ( ja czytałem i czytam nadal z prędkością 30 stron na godzinę) i przyswajał grube powieści nawet w jeden dzień, można więc powiedzieć, że był uzdolniony, wyraził taką opinię, nie pamiętam już czy swoją, czy wyczytaną, że Eco jest znacznie lepszym naukowcem ( np. opis czytelnika modelowego, do czego też nawiązujesz), niż pisarzem. Rasowa powieść to raczej nie jest fabularyzowany wykład na temat różnych wierzeń i idei, tak uważam. Zaś Eco prawdziwym pisarzem nie jest, jest za to prawdziwym naukowcem. Te jego analizy powieści od strony semiotycznej są bardzo ciekawe. Ale analizy wierzeń i idei w powieści to moim zdaniem jakieś kompletne nieporozumienie. Czy jemu się podoba czy nie, idee masońskie są nadal żywe, loży przybywa również w naszym kraju. Nie da się opisywać moim zdaniem humanistyki tylko poprzez szkło naukowca, różne organizacje to również kontakty międzyludzkie. A czasami tylko pretekst do ciekawych rozmów i dyskusji. Równie dobrze Eco mógłby wyśmiewać średniowiecznych naukowców alchemików, wierzących w istnienie kamienia filozoficznego. Brakuje tu sensu, moim zdaniem

  13. Ewa > tajna pisze:

    Przepraszam, że się nie rewanżuję, ale jestem na wakacjach i mam bardzo słaby Internet, nie mam cierpliwości i czasu, by czekać, aż mi się wgrają linki, nie odwiedzam więc blogów.

    Eco nie jest moim ulubionym pisarzem, bo mnie nie interesuje ani sekretna historia świata, ani teoria spiskowa, ani żadne stowarzyszenia, ani jawne, ani tajne, nie trawię wszelkich partii, harcerstwa, grup, subkultur, lóż, tłumów, parafii, sekt, obozów, spędów, festiwali, pielgrzymek, parad itp. Ale uważam, że pewne rzeczy trzeba przeczytać i przyswoić, by siebie jakoś w świecie umiejscowić. I Eco daje pewien wgląd wolny od przynależenia do określonych poglądów, co jest bardzo cenne. Nie mam pojęcia, czy jest naukowcem, jako artysta mnie zupełnie zadowala. Natomiast to, że odradza się z niebywałą siłą ruch masoński i wszystko, co powinno już dawno umrzeć, sygnalizuje z przerażeniem Richard Dawkins. Niestety, głupota ludzka nie zna epok i racjonalności bo potwory, które rodzi śpiący umysł są zawsze w pogotowiu.

  14. tajna pisze:

    No ja czytałem 2 dobre książki Eco o literaturze, świetne analizy powieści, które go od lat frapowały: ” 6 przechadzek po lesie fikcji” i “Superman w literaturze masowej” – o supermanie tylko jeden rozdział. Ale to chyba nie wszystko, mam jeszcze w domu u rodziców kilka jego książek o literaturze, ale nie zapisków na pudełku od zapałek i chyba nie tak pełnych, jak te dwie.

    Do tego wahadełka pewnie z czasem zajrzę:)

    Wakacjowania:)

  15. tajna pisze:

    używam czytnika onyx booxa z ekranem bez podświetlania w technologii e-papieru e-ink, wzrok się nie męczy, czyta się prawie jak książkę, choć to na pewno nie to samo co papierowa książka, o na pewno nie!:) Czytnik jest sztywny, kawał plastiku, jakoś to nie to samo co paier, no ale pewne rzeczy można sobie ściągnąć i mieć możliwość przeczytania, a wszystko na jednej małej karcie pamięci… Teraz w naszych sklepach można już kupić czytnik kindla, ponoć szybko chodzi na nim wi-fi, więc i sieć można czytać bez męczenia wzroku, to niezłe uzupełnienie dla laptopa.

  16. Ewa > tajna pisze:

    Tak, to bardzo ważne, by na bieżąco w esejach sygnalizować o tym, co się dzisiaj w kulturze dzieje korzystając z wiedzy, jaką posiadł Eco.

    Dziękuję za życzenia, trudno mi wrócić do blogowania, lato tegoroczne przypomina tropiki i tak mi żal zabrudzać je literaturą. Kiedy wyjdę na łąki i otwarta przestrzeń ukazuje Tatry, najdoskonalszym akompaniamentem jest cisza i zmącona jedynie ptakami i owadami. Tak jakoś chcę się na zapas tym napełnić, bo jesienią wracam do wielkiej płyty i zamkniętego jak puszka konserw osiedla.

    Mamy w domu czytak, ale tylko jeden bo bardzo drogi i mama do niego jest przyssana jak do smoczka, więc ani razu nie korzystałam.
    Zainteresowało mnie to słowo „kindle” już na portalu Lipszyca „Wolne lektury”, dziękuję za wyjaśnienie, pewnie też bardzo drogie. Jednak nie lubię interpretacji aktorskich i jak piszesz, tekst bez kontekstów, czyli czytany, jest najprzyjemniejszy.
    Ja czytam w laptopie w łóżku i to mi wystarcza. Jestem tak olśniona takimi możliwościami, że do szczęścia mi nie potrzeba więcej, żadnych ulepszeń. Oby tylko Lipszyc dawał więcej.

  17. Ewa > tajna pisze:

    a odnośnie dyskusji o Sienkiewiczu na „Liternecie”, to najbardziej szkodliwa jest „Rodzina Połanieckich”, pisana przecież w odcinkach.
    Nie jestem tam zarejestrowana, piszę tu, ku przestrodze.

  18. tajna pisze:

    wersja z wifi 7 cali 500zł, z kolorowym wyświetlaczem “fire” 1000zł, ale 10 cali to już rzeczywiście drogo, cena laptopa

  19. tajna pisze:

    pomyłka, mój ma 7 cali, tanie kindle mają 6 cali; ja sobie chyba dzisiaj nad jeziorko pojadę w cieniu poleżeć:)

  20. Ewa > tajna pisze:

    Dzięki za informacje, niestety dla mnie to wszystko za drogie. Zamówiłam dla mamy z Biblioteki Książki Mówionej ” Cmentarz w Pradze” Eco na czytak. polecam (bardzo śmieszna, szczególnie charakterystyka rasistowska Niemców), ale zdaje się, że w Polsce trzeba doczekać, by życie minęło, by móc pożyczać takie śmieszne książki z biblioteki publicznej.

    To życzę wakacyjnego kontaktu z naturą, może u Was na północy sierpień nie taki zimny.

  21. tajna pisze:

    Zacząłem czytać “wachadełko” i okazuje się, że narrator powieści wyznaje filozofię pragmatyczną, czyli pragmatyzm. Ja zawsze ceniłem filozofię idealistyczną, tradycję platońsko- kantowsko-heglowską. Nie da się w pełni opisać bytu, zawsze obok tezy musi więc być antyteza, jak pisał Hegel, co powtarzam za kotarbińskim. Pragmatyzm postaci Eco, a być może i samego autora jest prostszy życiowo, ale jak każda filozofia ma również swoje minusy:)

    A tak nawiasem mówiąc, to Eco nie jest jakimś wielkim pisarzem, raczej druga liga.

  22. Robert Mrówczyński pisze:

    Ale źle przepisać tytuł, z błędem ortograficznym i uważać Eco za drugą ligę – niebywałe! Jakie polskie przy tym…

  23. Ewa > tajna pisze:

    Eco jest tam bardzo ironiczny, zresztą poglądy, jakie prezentuje nie są autora, tylko trzech postaci: Belba, Diotallevia i Casaubona. Tam nawet nie ma odniesień do tytułowego filozofa Michela Foucaulta. Faktem jest, że Eco nie jest platonikiem, wszystko wyśmiewa, obraca w żart i sprowadza do teorii spiskowej świata, a ta teoria ma na celu tylko udowodnić, że świat głupieje i marnuje wszystko.
    Nie wiem, ja byłam zachwycona, bardzo szkoda, że Ci się nie podoba. Jest bardziej oświeceniowy, niż romantyczny, wiele tam aluzji i odniesień do Borgesa, Joyce, kabały, okultyzmu… Święty Graal jako radioaktywne źródło energii…
    Ale też uważam, że każdy ma prawo mieć swój gust i upodobania, więc nie nalegam i nie namawiam do kontynuowania lektury.

  24. tajna pisze:

    Ma pan przynajmniej co skomentować 🙂

    Czyta się nieźle, nawet wciąga, ale ten ironiczny ton psuje całą zabawę:(
    Co z tego, że są odniesienia, jeśli to nie matematyka, ale nauka wolna, są pewne do dziś jeszcze nie odkryte rzeczy, a ten Eco zachowuje się jak ten profesorek z ballady Romantyczność mickiewicza, jak to się dziś mówi, żal…

  25. Ewa > tajna pisze:

    Taki jest postmodernizm, każdy kierunek znaczący w sztuce wydał wielkie dzieła, nie uważam, że trzeba się na niego obrażać, nawet jak się go kwestionuje, by zrobić miejsce nowemu, to i tak pozostaną wielkie utwory. Atak na postmodernizm Michała Piętniewicza teraz na Liternecie to atak na małe, podczas gdy to jest wielki duchowy zryw w światowej literaturze. Ironia chroni nas przed nurtem fantazy, gdzie powołuje się do życia gnomy, wiedźminów, światem komiksów faszeruje kultura masowa, bo wyższy szczebel sztuki jest już za drogi na tak totalny atak na duszę dziecka. Ironia chroni przed nawrotem łatwej religii, lenistwa, by oddać się jakiemuś guru, by samemu nie myśleć. Eco co i rusz kwestionuje, nie pozostawia czytelnika biernym, przestrzega Cię przed rosnącą dzisiaj internetową masonerią robioną przez nudzące się gospodynie domowe. Naraża się na antysemityzm pisząc „Cmentarz w Pradze” by zdiagnozować krytykę literacką, ujawnić, jaka jest powierzchowna i obskurancka. Eco jest z Gombrowicza, a to wyższa jazda, nie to, co dzisiejszy noblista Mo Jan i jego realizm.
    Zresztą, pisze Wiktor Pielewin, że zło w tej chwili jest wszechwładne, jak jedna wielka obowiązująca Partia do której trzeba należeć, bo inaczej zginiesz. Ludzie szlachetni zamilkli, więc nie istnieją jak Bóg. Nie wiem, czy myśli o krajach postkomunistycznych jedynie, ale coś jest na rzeczy.

  26. tajna pisze:

    Ok, ale nie mogę teraz zrozumieć dlaczego postmodernistyczny pisarz , odsądzany od czci i wiary przez słownik terminów literackich – dzieło wielki i przydatne – staje się dla ciebie Autorytetem i powołując się własnie na literaturę postmodernistyczną, “podejrzane” dzieło Eco, krytykujesz sekretną historię świata?

    Czy powieść postmodernistyczna może nam coś pwiedzieć o świecie i rzeczywistości, skoro zakłada, że świat się już skończył, a prawdziwej rzeczywistości nie ma ?

  27. tajna pisze:

    Przeglądałem niedawno R. Dawkinsa, który w rozdziale o pochodzeniu człowieka, stwierdza że człowiek i małpa mają tego samego przodka, że człowiek wcale nie pochodzi od małpy! Wymienia takie różne homolusy, które znajdowano i że one są tymi ogniwami pomiędzy zwierzęcą a ludzką naturą.

    “najwspanialsze widowisko świata” , rozdział: brakujące ogniwo? już nie!

    wspólny przodek żył 6 mln lat temu, skamielina Lucy sprzed 3 mln lat, i inne, gruba bardzo książka, Dawkins objaśnia na początku dobór naturalny według Darwina.

    Najlepsze to to, że nauka właśnie wcale nie kłóci się z sekretną historią świata, nasi dalecy przodkowie nie byli małpami, a może wcale nie byli zwierzętami… tylko właśnie roślinami?:) jak pisze Black.

  28. Ewa > tajna pisze:

    Dla mnie nauka i sztuka to dwa światy odrębne, które się jednak przenikają właśnie po to, by nie było nic pewnego, by poglądy nie znieruchomiały w jednej formie, ale żeby były w ciągłym ruchu. Wiele fantastycznych wizji znalazło inżynierów dusz, którzy to wcielali w czyn, ale głównie sztuka służy do bezbolesnego, wirtualnego przerabiania idei na papierze czy płótnie lub filmie.

    Widziałam film o Lucy, bardzo dobrze, że różne teorie na temat naszego pochodzenia powstają i toczą się badania, ale nie może to dotyczyć wiary. Dla mnie, zwykłego zjadacza chleba, zupełnie obojętne jest, w jakiej postaci moi przodkowie przeszli rafinację gatunku, bo jeżeli z prochu powstałeś i w proch się obrócisz, to przecież nieważne, czym był proch pomiędzy. Podejrzewam, że większość ludzi, na których w życiu napotkałam to mało przerobiona przez ewolucję wieprzowina, ale to tylko moje prywatne złorzeczenia. Jeśli nauka wykonuje tak precyzyjną pracę w kierunku poznania, to to samo musi wykonać sztuka. I postmodernizm w swoim najlepszym wydaniu jest właśnie intelektualny, warstwowy, przywołujący całą kulturę po to, by nią żonglować, kojarzyć, wywoływać erupcje dowcipu, a zarazem opisać człowieka z jego wielkimi możliwościami i bezradnością zarazem. To samo zresztą robił de Sade, badając ludzką seksualność, tę delikatną stronę natury człowieka, która przez wieki najbardziej się wykoślawiła. To, że świat stoi na żółwiach, że człowiek z wielką stopą zamiast nóg żył realnie, to wszystko przecież pewne stany poznania powołane przez Eco, by umiejscowić w nich ludzi, sprawdzić zachowanie, reakcje itp.

    „Sekretna teoria świata” jest na poważnie, opiera się na wierze, a nie poznaniu, ona nie kwestionuje, ona podaje człowiekowi zmęczonemu szukaniem pewną teorię, która go uciszy, uspokoi, uśpi. A literatura, jak i nauka, ma niepokoić, ma być cały czas fermentem i nieustającym poszukiwaniem.
    To tak jak pies, kundel bury, który jest z natury bytem penetrującym wszystkie dziury, a człowiek bierze go na smycz i „układa” dla własnej wygody.

  29. Robert Mrówczyński pisze:

    Sztuka i nauka to ferment, nieustanne weryfikowanie dokonań, a jednocześnie ciągłość i ewolucja. Dziedzina do której należy Sekretna historia świata to skostnienie, martwota i obskurantyzm, na takiej zasadzie jak to świetnie opisałaś. Odpowiednikiem światopoglądowym i intelektualnym tego zjawiska w sztuce, na tę chwilę dziejową są np. seriale. Ludzie, którzy czerpią z nich wiedzę i zaspokajają potrzeby estetyczne, ani chcą, ani mogą zorientować się w manipulacji jakiej są poddawani, bo w naturze takiej sztuki jest ukrycie prawdziwych źródeł inspiracji i całej tej kuchni tworzenia. I na nic Twoje, nota bene znakomite analizy tej sytuacji, wielokrotnie tu odsłaniane, by sytuację zmienić. Obskurantyzm intelektualny to postawa życiowa, cecha niezwykle trwała i nieprzemakalna.

  30. Ewa > Robert Mrówczyński pisze:

    podobno Robercie te seriale, które dotyczą obyczajowości, dnia powszedniego, uczą, jak trzymać widelec i nóź przy stole, jak się w rodzinie zachować, zwracać kulturalnie do kobiety w łóżku, podobno pełnią całkiem niezłą rolę edukacyjną. Natomiast zgadzam się z Tobą, że jak coś, co jest na poziomie podstawowym aspiruje do poziomu studiów wyższych – kiedy nie zna się arytmetyki, a nawet alfabetu – to wtedy mamy do czynienia z oszustwem. Kiedy literatura popularnonaukowa obraża się, że jej nie uznano za naukową, a ma poparcie intelektualnych elit, wtedy źle się dzieje w Państwie Ducha.

    Bardzo dobrze to kiedyś zilustrował Miłosz, niestety nie pamiętam cytatu. Porównywał wysiłek intelektualny ludzi nie przygotowanych do odbioru rzeczy dla nich za trudnych do cierpienia małych Chinek, którym krępuje się stópki, a one muszą się uśmiechać i grać rolę szczęśliwych. W końcu takie krępowanie to fatyga, ktoś to musi robić, by stopy były małe (przypomniałam sobie to miłoszowe porównanie przy dzisiejszym nobliście). Tak powstaje mnóstwo niepotrzebnych książek, do których należy „Sekretna historia świata”. Po to, by ulżyć w cierpieniu, by czytelnik nie musiał wykonywać tych wszystkich ćwiczeń na umyśle, a miał poczucie, że uczestniczy w wielotysięcznej kulturze, a miał przekonanie, że jest mądry. A kto tam sprawdzi, jak urosła stopa. Ważna jest tylko stopa życiowa. Wtedy snobizm nie jest pozytywny, raczej pełni rolę włożonej stopy w uchylone drzwi wymuszając gościnność.
    Miedzy innymi postmodernizm to też ruch w duchu patafizyki: do wyśmiewania profesorów.

  31. Robert Mrówczyński pisze:

    Otóż to, nic dodać, nic ująć, można dorzucić jeszcze do tego eintopfu dla ducha i rozumu, religię, która też daje poczucie dużego wtajemniczenia i pewności siebie, bez najmniejszego wysiłku i za stosunkowo małą opłatę. Najgorsze, że ludzie tak wyedukowani przejawiają dużą aktywność w sieci, komentując z upodobaniem artefakty, które myślowo przekraczają ich możliwości. Oczywiście są na nie wobec wartościowej sztuki, a i z kwestionowaniem nauki nie mają żadnego problemu. Są jakimś zagrożeniem dla wolnego ducha w sieci przez “liczbę”, ale jak bardzo, czas pokaże. Niemniej należy dawać odpór, jak to tylko możliwe.

  32. Ewa > Robert Mrówczyński pisze:

    Nigdy nie chciałam być w Sieci „walcząca”. Od dziesięciu lat rozkoszuję się tym, że mogę się wypowiedzieć i niczego innego nie oczekuję. Każdy ma prawo być takim, jakim chce, jakim może być. Mimo proroctw (bohater ostatniej powieści Vargi) Internet ma się dobrze, a blogi są czytane, mają odbiorców. Czego chcieć więcej?
    Na naszych oczach doświadczamy odwiecznego pragnienia komunikacji artystów, które nie mogło zrealizować się bez wynalazku Internetu. Jeszcze przecież niedawno, w ubiegłej epoce, Natasza Goerke w wywiadzie mówiła, że jej marzeniem jest jedynie, by nie musiała płacić za znaczki pocztowe.
    I tylko pytanie, czy pisarze kontynuują pisanie pięknych listów jak w wiekach ubiegłych, kiedy znaczki były drogie?

    Wiesz Robercie, zasada, „kto ma uszy, niechaj słucha” jest w dalszym ciągu aktualna. I nie Młynarskiego „róbmy swoje”, ale „każdemu według potrzeb”. Dlatego niezmiennie zawsze cieszę się, gdy mój blog odwiedza tajna.

  33. modern spirit pisze:

    Przykro czytac tego typu”recenzje”, gdzie oprocz obrazania osob nie ma nic konstruktywngo. Mysle, ze autorka po prostu nie zrozumiania przeslania ksiazki. Od dawna wiadomo, ze Illuminati to tajne stowarzyszenie majace powszechne wplywy we wspolczesnej polityce i biznesie. Kompletnie sie nie zgadzam z przeslaniem autorki jak i sposobem wyrazania sie odnosnie osob, ktore byly na tyle odwazne aby wyjawic prawde o stworzeniu systemu opartego na powszechnej kontroli jednostki w “mysl” dobra ogolu. Jonathan Black prawdopodbnie ma powod aby nie wyjawiac prawidzwego nazwiska. Mysle, ze Pani Ewa jest jedna z “marionetek” odanych systemowi calym sercem. Powiodzenia!

  34. Ewa > modern spirit pisze:

    Ach, to niech Pan Duch, jeśli nie został przeze mnie obrażony, mi napisze tutaj, jakiemu „systemowi” jestem oddana, bardzo bym chciała wreszcie wiedzieć. Od ponad dziesięciu lat przychrzaniam się do różnych blogów, portali i w konsekwencji jestem kompletnie sama. Chętnie rozważę jakąś przynależność. Niestety, w odpowiedzi na tę notkę zgłosili się tylko masoni.
    Również powodzenia Duchowi życzę.

  35. Birma pisze:

    od dluzszego czasu poszukuje Sekretnej Historii Jonathana Blacka. czy istnieje mozliwosc skserowania, przefaksowania tudziez przepisania i wyslania:)ow ksiazki? jestem gotowy zaplacic minimum podwojnie i odwdzieczyc sie pozytywna energia. trzymam kciuki…

    • Ewa pisze:

      jest na chomikuj, wyskoczyły mi dwa wyniki. I jest na YouTube po angielsku czytane, w każdym razie, jak pisałam ten tekst, to było.
      Fanem tej książki jest tajna polska, może on odstąpi papierową, ja miałam z biblioteki.
      Powodzenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *