Postmodernizm radośnie uwierzył, że bez żadnego przygotowania może podjąć każdą tematykę i głośno o niej się wypowiadać, najbardziej chyba wysypuje się w wątkach metafizycznych i surrealistycznych. Te wszystkie okropne filmy Lecha Majewskiego, Piotra Szulkina, Jana Jakuba Kolskiego z pewnością zaciążyły na Grzegorzku, który całkiem znośnie zadebiutował „Człowiekiem z Szafy”.
Najbardziej chyba zaszkodził mu film Macieja Wojtyszki “Ognisty anioł”(1985), nakręcony widocznie pod wpływem wyboru na papieża Polaka, gdzie Maciej Wojtyszko, niemający pojęcia o rosyjskim symbolizmie, zekranizował arcydzieło Walerego Briusowa „Ognisty anioł”.
Nie mam pojęcia, czy Wojtyszko przyswoił idee Schellinga, Hoffmanna i Novalisa, lektury, które pokolenie Briusowa znało na pamięć i z genialnie potrafiło je przetworzyć tak, by były rosyjskie. Ten ich wielki wysiłek twórczy, to dojście do mistycyzmu estetycznego łączącego chrystianizm z pierwiastkiem dionizyjskim, a to wszystko przesycone liryką Verlaine’a, to przecież czysta, wspaniała poezja, na której wyrosła Cwietajewa, Achmatowa, Mandelsztam, a potem Brodski. Ale przynajmniej ten film stara się w jakiś sposób lojalnie, wszak nieudolnie, powiedzieć, o co chodziło Briusowowi.
Nie ma nic gorszego, niż fałszywy symbolizm. To tak, jak wszelka tandeta imitująca złoto. Na dodatek zło artystyczne ma swoje konsekwencje. Oto następne pokolenie twórców filmowych, które reprezentuje Grzegorzek, łapie się za symbolizm rosyjski czyniąc to w kompletnej samowolce artystycznej. A przecież żeby mistycyzm nie był bełkotem, potrzebuje o wiele większego reżimu logicznego, niż realizm.
Film otwiera scena krzyczącego w szpitalu dziecka, małego aktora, który nawet w swoim nieskomplikowanym, powtarzającym się krzyku nie sprostał rzemiosłu aktorskiemu, ale przynajmniej, jest to jedyna realistyczna scena, która coś konkretnego mówi. Potem następuje zupełna degrengolada, mówią wszyscy jednocześnie i poprzez siebie, ale jak to w polskim filmie, każdy dba tylko, by siebie wyeksponować, toteż wszelkie sceny zbiorowe są zawsze histerycznymi monologami bez względu na to, kogo aktorzy odgrywają.
I jeszcze na to wszystko nakłada się fantastyka rodem z jarmarku: postać kołysząca kołyską obwiązana wraz z twarzą czarnym bandażem, w kołysce porcelanowa lalka krwawiąca czarną cieszą, podobnie na ziemi jajko broczące czarną posoką. Zofia Rysiówna, polska aktorka szekspirowska, jako przerysowana matrona, wygłaszająca kwestie źle napisanego monologu… Właściwie dosłownie każdą scenę tego filmu można obśmiać i zrobić z tego całką przyzwoitą komedię. Niestety, Mariusz Grzegorzek kręci to wszystko ze śmiertelną powagą, mieszając jak diabeł w kotle style, kierunki i czas, jak uczeń szkolny, który nie przygotował się do lekcji i bajdurzy wywołany do tablicy, a nauczycielka przysypia i nie wie, nie słyszy o czym, byleby mówił i dał spokój. Ale widz nie jest nauczycielką, widz płaci, a nie pobiera honorarium, widz płaci całym sobą, a szczególnie swoją duszą. I, jeśli po czymś podobnym niedojrzały odbiorca tego filmu na serio weźmie sieriożne przesłanie wyrecytowane w ostatniej, zbiorowej scenie, gdzie jak w teatrze, aktorzy zbierają się, by podkreślić, że to tylko gra i świat sztuki, jeśli widz te końcowe brednie o miłości weźmie na serio, to najprawdopodobniej nigdy nie zrozumie współczesnego kina europejskiego, zatrzyma się w swoim rozwoju i zacuka, bo potęga wiary jest wielka, kiedy serwują ją fałszywi mistycy, sztukmistrze, krzykacze i neurotycy pokroju Mariusza Grzegorzka.
O Ewie
Ewa Bienczyckalistopad 2024 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 -
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- czytelnik - Osip Mandelsztam “Aleksander Giercowicz” tłumaczyła z rosyjskiego Ewa Bieńczycka
- EWA BIEŃCZYCKA - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Filip Łobodziński - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Robert Mrówczyński - Dziennik katowicki (1)
- Ewa - 2022
Kategorie
Archiwa
- lipiec 2024
- luty 2023
- styczeń 2023
- sierpień 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- styczeń 2022
- listopad 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- czerwiec 2019
- marzec 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- lipiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
- maj 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- marzec 2010
- luty 2010
- styczeń 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- maj 2009
- kwiecień 2009
- marzec 2009
- luty 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
- kwiecień 2008
- marzec 2008
- luty 2008
- styczeń 2008
- grudzień 2007
- listopad 2007
- październik 2007
- wrzesień 2007
- maj 2007
- kwiecień 2007
- marzec 2007
- luty 2007
- styczeń 2007
- grudzień 2006
- listopad 2006
- październik 2006
- wrzesień 2006
- sierpień 2006
- lipiec 2006
- czerwiec 2006
- maj 2006
- kwiecień 2006
- marzec 2006
- luty 2006
- styczeń 2006
- grudzień 2005
- listopad 2005
- październik 2005
- wrzesień 2005
linki
Przeczytałem, i zgadzam się z Panią. Ale szerzej nie wypowiadam się, bo po pierwsze znam mniej więcej tych ludzi osobiście. Tych ludzi tzn środowisko w tym Grzegorzka. Po drugie to miejscowy i nie tylko establishment, no i nie wiem jak długie ręce mają, a może wiem. Jednak takie mam wrażenie jak i pani, fałszywi neurotycy, mistycy, sztukmistrze to są
Ja tam Panie Marku nikomu nie chcę szkodzić, piszę na blogu o tym, jak ja to wszystko odbieram. Bardzo mi przykro, że właśnie tak. To drugi film Mariusza Grzegorzka, można było go jeszcze wtedy powstrzymać, ale dano mu za to Złote Lwy i Złote Orły, czyli autentyczne złoto cielca, bo pozwolenie na twórczość i bałwochwalstwo. A twórczość nie jest obojętna, fałszywa twórczość ma coś z sekty i religii. No, Pan Grzegorzek z pewnością mojego bloga nie czyta, jak i Jan Jakub Kolski, który powiedział, że jak ktoś się wypowie źle o jego filmach, to mu nos rozbije. A ja mam nos cały i jeszcze nie rozbity.
Pani Ewo “im” szkodzić czy zaszkodzić raczej jest trudno, bo jak napisałem to establishment mający wsparcie czy poparcie władzy szeroko rozumnanej tzn władza lokalna, media, telewizja, gazety, krytycy. To oni jeśli by chcieli mogą zaszkodzić np. lokalna władza może stanąć w obronie ukochanych artystów.
Mnie to raczej trudno podejrzewać o jakiekolwiek związki z władzą. Jakie związki z władza może mieć outsajder i komu może zaszkodzić.
A tak na marginesie wyczytałem, że pewien łódzki kytyk teatralny został zatrudniony w pewnym teatrze jako kierownik literacki, wpierw krytykował poprzednią dyrekcję i jej przedsięwziecia artystyczne, a jak dyrekcja zmienila się to ta nowa dyrekcja (w uznaniu zasług w zwalczaniu poprzedniej) zatrudnila go na etacie kierownika literackiego (to tak a porpo tego co Pan Robert napisał pod poprzednią notką o Grzegorzku, o afiszowaiu się krytyków ze znajomościami wśród rezyserów)
Kiedyś śledziłem co tam się dzieje tzn w teatrze, w filmówce, za sprawą Musila. R.Musil napisał “Niepokoje wychowanka Toerlesa” a niejaki Szymon Kaczmarek zrobił z tego sztukę “Cztery” właśnie w PWSFiT, to tak na marginesie. Akurat Szymon Kaczmarek to ma poparcie innej władzy niż Grzegorzek, tzn ma poparcie Krytyki Politycznej
a Grzegorzek oprócz tego że filmy robi, to sztuki teatralne też reżyseruje, akurat nie jestem zwolennikiem jego sztuk (byłem na niektórych spektaklach), no i obraca się w towarzystwie artystycznym wspieranym przez lokalne władze i medialne i polityczne, akurat może on nie jest na planie pierwszym, ale jest w pewnej grupie, że tak powiem
No i nie jest to taka “tania zabawa” bo koszt filmu, spektaklu teatralnego czy opery to są olbrzymie pieniądze
To, co Pan, Panie Marku pisze i Robert, to nic nowego. Wszelkie instytucje ulegają degeneracji i trzeba o tym pisać i mówić. Znalazłam taki fragment u Bernharda, ciekawe, dlaczego w Polsce nie pojawił się na tylu piszących w Internecie i w czarnym druku żaden polski Bernhard? I może o to trzeba pytać, nie o upadek polskiej sztuki teatralnej i filmowej, ale o upadek jej zabezpieczeń.
„(…) Faktem jest, że wiele lat temu widziałem na scenie oczekiwanego aktora w jednej z tych obmierzłych angielskich fars towarzyskich, których głupotę znieść można tylko dlatego, że jest angielska, a nie niemiecka czy austriacka, fars, które w ostatnim ćwierćwieczu z przerażającą regularnością wystawia się na okrągło w Burgtheater, bo Burgtheater w ostatnim ćwierćwieczu wyspecjalizował się przede wszystkim w angielskiej głupocie i przyzwyczaił wiedeńską publiczność Burgtheater do tej specjalizacji, i faktycznie zapamiętałem go jako aktora Burgtheater, czyli aktora, tak zwanego ulubieńca wiedeńskiej publiczności i gogusia z Burgtheater, posiadającego willę na Grinzingu czy Hietzingu i błaźniącego się w Burgtheater przed austriacką teatralną głupotą, zadomowioną tam już od ćwierćwiecza, jako jeden z bezdusznych ryczywołów, którzy w ostatnim ćwierćwieczu z tak zwanego Burgu, przy współudziale wszystkich zatrudnionych tam dyrektorów, zrobili teatralny zakład utylizacji pisarzy i fabrykę ryczącego bezmózgowia. Pod względem artystycznym Burgtheater jest już tak długo bankrutem, myślałem w uszatym fotelu, że trudno stwierdzić, kiedy nastąpiło to artystyczne bankructwo, a aktorzy występujący w Burgtheater są bankrutami występującymi co wieczór w Burgtheater.(…) Nawet dyrektorzy teatrów nienawidzą Burgtheater i wyśmiewają się z niego, póki przy pomocy swoich ciągłych bezwzględnych i podłych zabiegów sami nie zostaną dyrektorami Burgtheater.(…) Młodzi aktorzy pchają się do Burgtheater, powiedział, i przyjmują ich, nawet beztalencia przyjmują, jeśli są ustosunkowane, jeśli jakiś wujek jest dyrektorem administracyjnym Volksoper albo urzędnikiem Administracji Teatrów Państwowych, powiedział. Ciocia siedzi w Ministerstwie Edukacji i siostrzeniec zaraz po Seminarium Reinhardta dostaje angaż w Burgtheater, powiedział aktor Burgtheater, choć nie ma za grosz talentu. I potem siedzą tacy dwudziestolatkowie w salach prób, tarasują drogę i nic, tylko wnerwiają człowieka. W najlepszym razie talenty połowiczne, powiedział aktor Burgtheater, które z czasem karleją na naszej najprzedniejszej scenie, zabierając miejsce ludziom naprawdę utalentowanym. Naprawdę utalentowanemu młodemu człowiekowi mogę tylko poradzić, żeby nigdy nie szedł do Burgtheater, bo wtedy już na początku swojego rozwoju wejdzie na drogę totalnej destrukcji, powiedział aktor Burgtheater i nabrał sobie leguminy, tak zwanego murzyna w koszulce, z którego ja wziąłem tylko kęs i pomyślałem przy tym, że taki murzyn w koszulce jest o wiele za ciężki na tak późną kolację. (…)Aktor Burgtheater wyprostował się, podciągnął nogi, zadarł głowę w górę i powiedział, pięknie, ładnie, ktoś nowy przychodzi do teatru, ale to go wcale nie interesuje, nie musi już interesować. Widział już tylu dyrektorów Burgtheater obejmujących urząd i tracących go, że ten nowy też go nie interesuje. Przychodzą i odchodzą, przyjmuje się ich z otwartymi ramionami, a przepędza w niełasce, tak było zawsze, ten nowy też nie będzie wyjątkiem, powiedział. Tak, ten nowy, powiedział, możliwe, że geniusz, jak pani mówi, na co Jeannie natychmiast odparła, że ona wcale nie powiedziała, że ten nowy to geniusz, to gazety napisały, że ten nowy to geniusz, ona tego nie powiedziała, gazety napisały, teraz gazety codziennie piszą o tym geniuszu z Niemiec, ona tego nie powiedziała, a aktor Burgtheater powiedział, że wszystko jedno, czy gazety napisały, czy pani powiedziała, moja droga, mnie jest zupełnie obojętne, kim jest ten nowy, który ma przyjść do teatru; zawsze mu było obojętne, on przeżył dziesięciu czy jedenastu dyrektorów Burgtheater, powiedział aktor Burgtheater, wszyscy zniknęli, nikt już dziś nie pamięta nazwisk tych ludzi; ustanawia ich minister, który nie ma pojęcia o teatrze, kieruje się tylko politycznym instynktem, popracują przez rok i podpiłowuje się pod nimi gałąź, tak się wyraził aktor Burgtheater, nagle znów popadając w ekscytację. Minister ustanawia kogoś, kto wydaje mu się najpożyteczniejszy, oczywiście zawsze tylko ze względów politycznych, nigdy artystycznych, jak się wyraził aktor Burgtheater, i ledwie tylko ten nowy podpisze kontrakt, robi się wokół niego wrogą atmosferę i uruchamia wszelkie środki, by możliwie jak najszybciej zniknął. Prasa pochwali dwie, trzy inscenizacje, powiedział aktor Burgtheater, a potem zaczynają przeklinać i niszczyć tego nowego, którego dopiero co wychwalali pod niebiosa przez okrągły rok, zanim podpisał kontrakt, podpiłowywać gałąź, na której ten nowy siedzi. A nowy przez długi czas nie widzi, że jego gałąź podpiłowywano już dużo wcześniej, zanim jeszcze podpisał kontrakt, powiedział aktor Burgtheater. Podpisując kontrakt, to znaczy zostając dyrektorem Burgtheater, nowy, choćby stawał na rzęsach, jest martwy. O ile przed podpisaniem kontraktu i objęciem stanowiska gazety pisały, że jest geniuszem, o tyle po podpisaniu kontraktu i objęciu stanowiska piszą, że to idiota. Obojętnie co wystawia, z czasem jest to coraz mniej warte, w ciągu dwóch, trzech lat człowiek ten nie jest nic wart, choćby robił nie wiadomo co, powiedział aktor Burgtheater; wystawia klasyków, głupota, wystawia tak zwane nowoczesne sztuki, głupota, gra naszych autorów, pomyłka i nonsens, gra zagranicznych, pomyłka i nonsens, jeśli słyszał, zanim przyjechał do Wiednia, że jego Szekspir jest porywający i że to w ogóle najlepszy Szekspir, jakiego oni, krytycy, kiedykolwiek oglądali, to będąc już dyrektorem Burgtheater, słyszy, że jego Szekspir to katastrofa. Ci, co posadzili go na dyrektorskim stołku w Burgtheater, gdy tylko osiągną swój cel i nowy dyrektor Burgtheater podpisze kontrakt, powiedział aktor Burgtheater, zaczynają w okamgnieniu kopać pod nim dołki. Ach, wie pani, dobremu aktorowi może być wszystko jedno, kto akurat jest dyrektorem u niego w teatrze. Nowy dyrektor tylko przez krótki czas jest atrakcją. Ledwie go ludzie zdążą zobaczyć parę razy na Karntnerstrasse, ledwie zdąży zjeść obiad w Sacherze czy w Imperialu pod okiem obserwatorów, jest załatwiony. Zawsze byli ulubieni aktorzy Burgtheater, moja droga, powiedział aktor Burgtheater, ale nigdy nie było ulubionych dyrektorów Burgtheater. (…) ”
[Thomas Bernhard “Wycinka. Ekscytacja” Przełożyła Monika Muskała]
Przerysowane, fałszywe, nieszczere, udawane, głupawe
obejrzałem także rozmowę z Grzegorzkiem, poczytałem filweb i inne, obejrzałem fragmenty filmów z trudem (zmusiłem się)
“Właściwie dosłownie każdą scenę tego filmu można… Niestety, Mariusz Grzegorzek kręci to wszystko ze śmiertelną powagą, mieszając jak diabeł w kotle style, kierunki i czas”
Być może obecny, niedojrzały i niedouczony widz wychowanego w cywilizacji obrazkowej
który w życiu nie przeczytał żadnej książki inaczej odbiera Grzegorzka niż bardziej wyrafinowany znawca literatury. Nie myślę tu oczywiście o sobie…
errata
każdą scenę z filmu Grzegorzka można obśmiać… tak jak napisała to Pani Ewa
Pretensjonalnośc intelektualna nieznośna, pewność siebie niesłychana (to raczej nie o mnie, bo ja raczej jestem wątpiący…)
Wczoraj trochę chaotyczne wpisy popełniłem, ale w domu korzystam z netbooka swojego dziecka (bo komputer z dużym ekranem zepsuł się…), ma mały ekran, to nie dla mnie takie pisanie…
Akurat przeglądam e-teatr i czytam:
Prezydent (m.Łodzi) nagrodziła ludzi teatru z okazji dnia teatru, w tym także nagrodę (nieco inną) dostał Mariusz Grzegorzek . Jest także zdjęcie Grzegorzka u pani prezydent. To tak w nawiązaniu do tego establishmentu.
Z drugiej strony nieco inne środowisko (związane z Krytyką Polityczną m.in) nagłaśnia akcję “Teatr nie jest produktem…”. Teatr to nie produkt, a widz to nie klient. Wszystko pięknie, ładnie tylko o co idzie tym ludziom? Ponieważ sztuki ludzi związanych z KP nie cieszą się popularnością i są ponadto artystycznie mierne publika nie dopisuje. A więc potrzebny jest im teatr państwowy jako dojna krowa, po prostu miernoty chcą aby ktoś (czyli podatnik) finansował bez zastrzeżeń ich pomysły na teatr (i na życie… na cudzy koszt)
Akurat akcję “Teatr to nie produkt…” rozpętuje m.in niejaki Roman Pawłowski z GW, który dał sie poznać w m.Łodzi także jako nadęty bufon
(przy okazji organizacji pewnego festiwalu)
oraz M.Nowak sympatyk KP
Tutaj akurat Grzegorzek wypada in plus tzn. podobno na jego spektaklach teatralnych publiczność dopisuje i nikt nie wychodzi przed czasem. W tym zakresie Grzegorzek broni się i wypada dobrze, choć ja podtrzymuję swoje stanowisko. I nie jest to sztuka dla mnie, nie ma tu dla mnie nic osobiście wartościowego, a fałszem zalatuje na odległość. Ale publika jest, widocznie nadajemy na różnych falach
To tak na zakończenie z mojej strony tych komentarzy o Grzegorzku. Tak od mojej strony
ja i oni (Grzegorzek czy ci z KP) to zupełnie inne światy, tak więc wracam do swoich śmietników, a oni na salony jak to establishment lewicowy czy inny
To bardzo cenne, co Pan, Panie Marku tu pisze, bo przecież nikt nie ma wglądu, co się naprawdę dzieje. Moja mama jest fanką teatru telewizji, opowiada mi, że w poniedziałek była transmisja z Teatru Polskiego i na Moliera przyszły tłumy. Ale relacjonuje mi też wszystkie msze niedzielne, gdzie „ludzie są porządnie ubrani” i też są tłumy, co oznacza, że naród polski jest bogaty, kulturalny i religijny. Dlatego bardzo dobrze, że Pan podaje fakty z życia kulturalnego Łodzi, o których nikt nie wie. To, że na spektakle Grzegorzka ludzie chodzą, to może nie być wcale żadnym dowodem na jakość, właściwie dziwię się, że nie chodzą na te z KP, bo ludzie lubią chodzić, bo się nudzą, bo chcą być wśród ludzi. Podobnie jest w wernisażami tutaj, na które przychodzi zazwyczaj ten sam zestaw emerytów i jest ich coraz więcej, coraz więcej lokalnych, starzejących się artystów chce niuchać sztukę i ocierać się o nią. Nie ma to nic wspólnego z prawdziwą potrzebą, bo są to ludzie od zawsze martwi, nieumiejący obsługiwać komputera, mający wysokie emerytury, ale i brak siły, by np. podróżować. A teatr to łatwo dostępna i nobilitująca rozrywka. W każdym razie dla starszego pokolenia teatr coś znaczył, za moich czasów dostanie biletu do Teatru Starego w Krakowie było nieosiągalne. Podczas moich 5 lat studiów we Wrocławiu nie udało mi się dostać biletu na Grotowskiego. Podobnie było w Warszawie. W żadnym teatrze praktycznie nie można było kupić biletów człowiekowi z ulicy. I może ten mit towaru reglamentowanego jeszcze trwa, podtrzymywany starą gwardią polskiej inteligencji.