WESOŁYCH ŚWIĄT!

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2011, dziennik ciała. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

17 odpowiedzi na WESOŁYCH ŚWIĄT!

  1. Robert Mrówczyński> Życzenia dla Ewy w dniu imienin pisze:

    Wszystkiego najlepszego życzę w Dniu Imienin, przede wszystkim wytrwałości w diagnozowaniu chorób polskiej literatury, chorób blogowych i wszelkiej patologii sieciowej. Bo od choroby gorsze jest brak diagnozy. Z Tobą, o paradoksie, na świecie o wiele bezpieczniej, choć nie wszyscy zdają się to rozumieć, nie mówiąc o decenieniu tak szlachetnej postawy. Mogę sobie wyobrazić jak trudno Ci działać w atmosferze izolacji, przemilczenia i wrogości ze strony środowiska, tak przecież potrzebujesz, jak nikt inny spotkania z bratnią duszą. Jestem jednak przekonany, że nie działasz w próżni, a Twoja praca nie jest na darmo. Myślę, że oprócz mnie są inni, dla których Twoje znakomite teksty, komentarze z ducha Gombrowicza i Bernharda, Twój dowcip i ciętość, Twoje piękne wiersze wołające o miłość i prawdę są ważnymi dowodami na istnienie wiecznego Ducha.

  2. Ewa pisze:

    ach, Robercie, Twoje słowa są na wagę złota i cenniejsze niż złoto. W tak szczególnym dniu tyle wazeliny nie zawadzi, szczególnie, że u nas w domu z wpływem wschodnim obchodzi się tylko imieniny, a nie na modłę Facebooka urodziny.
    Nie wiem, kto mnie czyta, ale według statystyk mam unormowane dwieście wejść dziennie nawet jak milczę i nic na blogu się nie dzieje. Może los w tym roku będzie mi sprzyjał i będę się bardziej blogowo aktywizować, bo cierpię na nadmiar sieciowych potrzeb i tyle chciałabym zdążyć tutaj opublikować.
    Nie opuszczaj mnie Robercie w nadchodzącym roku, szczególnie, że po zachłyśnięciu się wspaniałymi możliwościami Internetu literackie blogi i portale przeżywają poważny kryzys, wątpią w zasadność sieciowej działalności i wskutek czego pustoszeją, jałowieją i umierają.

  3. mirka pisze:

    Pani Ewo – życzę Pani tego, czego życzę zawsze w duchu sobie – spełnienia.

  4. Ewa > mirka pisze:

    nasza sytuacja Pani Mirko jest nieporównywalna, jeśli chodzi o spełnienie. Pani już jest spełniona, w każdym razie droga do Pani spełnienia została otwarta nominacją do Nagrody Nike. Z takim CV to każde wydawnictwo w Polsce przynajmniej Pani manuskrypt przeczyta, natomiast ja jestem cały czas adeptem, dla którego na druk jeszcze za wcześnie i żaden wydawca bez tzw. dorobku literackiego w tym wieku mojego rękopisu nie weźmie do ręki.
    Pani będąc z mojego pokolenia docenia najprawdopodobniej wielkie dobrodziejstwo Internetu, gdzie można publikować bez cenzury, w każdym razie na własnym blogu (na portalach jako spadek po komunizmie jeszcze nie: przypadek tegoroczny Edinuela Mary na Liternecie i Jerzego Krynickiego na Nieszufladzie oraz ban dla Naćpanej Światem na wszystkich portalach). Staram się korzystać z tego stanu publikując tutaj moje refleksje wynikłe z czytania właśnie wychodzących w Polsce tomików wierszy i tym też sposobem je zrozumieć. Niestety, większość traktuje moją działalność nie jako dyskusyjny tygiel, ale jako osobistą napaść na autora paraliżując wszelkie twórcze możliwości Internetu, bo przecież dostaje bardzo dużo wewnętrznych mali od tychże autorów z pretensjami, podczas gdy mogłoby się to przerodzić w bardzo ciekawą i inspirującą dyskusję na blogu. Więc niestety, Pani życzenie świąteczne nie ma możliwości się spełnić. Cokolwiek tutaj robię i piszę, zależy mi na trwaniu literackiej sieci i jak mailem doniesiono mi, że portal Rynsztok nie tylko nie pada, ale ma się wyśmienicie, bardzo się ucieszyłam, ale pragnęłabym zgodnie z intencją społeczną mojego pokolenia, by wszelkie działania sieciowe dotyczące literatury i spraw artystycznych były jawne i nie przypominały sekt religijnych ani towarzystw wzajemnej adoracji. Jeśli blogosfera byłaby płaszczyzną oddolnych działań literackich uwolnionych od wszelkich zależności międzyludzkich (hierarchia społeczna, koligacje rodzinne, przyjaźnie i lojalności służbowe) wszystko w Sieci byłoby klarowne i nie tak czasochłonne, a przecież w moim przypadku to już tylko wyścig z czasem.
    Pani Mirko, dzięki za komentarz, życzę Pani sprzyjających losowo możliwości spisania swoich literackich wypowiedzi, bo wiem, jak to w życiu jest.

  5. luczija pisze:

    To nic, że już po Świętach, że zwiędły imieninowe kwiaty – słowa życzliwości, to jeden z elementów podtrzymujących przy życiu, to nadzieja i wiara, że są ludźmi, którzy prócz ciała mają duszę i kochają nas, jak siebie samych. Otrzymując taką miłość – cóż więcej potrzeba?
    Pani Ewo, w nadchodzącym Roku, życzę takiej miłości.

  6. Urszula pisze:

    Pani Ewo,

    Jestem Pani nową czytelniczką i nie mogę wyjść z podziwu nad Pani diagnozami kondycji najnowszej literatury polskiej. W swoich recenzjach potrafi Pani wydobyć esencję stylu i myśli przeczytanych książek. Gratuluję i życzę nowych wspaniałych wpisów w roku 2012!!!!

  7. Hortensja Nowak pisze:

    Przeczytałam w „Modlitwie” Anny Achmatowej, którą spolszczył mój facebookowy znajomy Zbigniew Dmitroca (dlatego przeczytałam) bardzo trafne spostrzeżenie, że prawdziwa poezja, prawdziwa twórczość literacka, to jest cały czas pozbywanie się wpływów poetów współczesnych. Achmatowa pisała wiersze od dziecka i te pierwsze utwory, które pisała jak miała dwanaście lat przechowała. Chciała chociaż jeden zatrzymać na pamiątkę, ale wyrzuciła wszystkie, tak były niedobre, bo były zrobione wyłączanie ze wszystkiego, czym literacko nasiąkła od sobie współczesnych i przez to nie mówiła własnym głosem. I myślę, że taki literacki blog powinien właśnie wskazywać i wypunktowywać poetyckie maniery i schematy, a nagradzać indywidualną wypowiedź i odwagę przemawiania własnym głosem nie bacząc na panującą modę i sposób konstruowania wierszy. Jak omawiałyśmy przez cały rok tomiki współczesnych poetów, ziejąca z nich nuda i brak satysfakcji czytelniczej polegał właśnie na podobieństwach i braku własnego, niepowtarzalnego stylu. O tym właśnie pisała Achmatowa.
    Kończę czytać poleconą przez wydawnictwo „Rozdzielczość Chleba” (propagowaną na Facebooku przez Leszka Onaka)- “Remiks. Teorie i Praktyki”) apoteozę blogów u Lawrenca Lessiga. W blogach upatruje Lessing lekarstwo na cale zło. Nie w portalach, ale w blogach!!!

  8. Ewa > luczija pisze:

    Pani Łucjo, akurat całe święta przygotowuję już pół wieku, co roku to samo, jestem na moje imieniny kompletnie wykończona, wczoraj wyjechali ostatni goście i mam nadzieję, że uda mi się wreszcie wrócić do blogowania. Wszystkie te atrybuty pozytywnych relacji międzyludzkich musimy na blogu dokładnie przetrzepać i zobaczyć je ponownie, czy aby nie są już jedynie czczym sloganem. Myślę, że właśnie tylko do tego powołana jest literatura, do niczego innego: do czujności. Ale ma Pani rację, każde wsparcie jest niezbędne, daje motywację, a przynajmniej dowód na to, że nie żyję w kosmicznej próżni. Bardzo Pani dziękuję, Pani imieniny kojarzą się wyłącznie z Noblem, też trzeba się natrudzić, o wiele więcej, niż z wigilią!

  9. Ewa > Urszula pisze:

    Nie wiem, Pani Urszulo, robię to wszystko po omacku i cały czas podkreślam, że to są nasze szczere czytania naprawdę pozbawione złych intencji, publikowane tutaj z wyrzutami sumienia, że ludziom szkodzę w ich zmaganiach z losem. Ale wychodzimy z założenia, że literatura to nie biznes, że konieczność pisania jest niekonieczna w wypadku, kiedy poeta i tak nie wyżywi swojej rodziny za pieniądze ze sprzedaży tomików. Blog jest adresowany do czytelników mających i tak swoje zdanie o poezji, jedynie, co może zrobić, to albo zgodzić się z zarzutami, albo nie. Automatycznie przy okazji omówień przeczesuję polską Sieć szukając innych omówień i dyskusji i najczęściej albo są to powielane, bałwochwalcze, nic niewnoszące pochwały, albo zupełne przemilczenia. A szkoda, bo wydanie tomiku wierszy to nie tylko wydarzenie dla autora i jego rodziny, ale przecież naruszenie Kosmosu. Nic nie jest bezkarne.

  10. Ewa > Hortensja pisze:

    Ciekawe o tej Achmatowej, myślałam, że geniusze nie ulegają nigdy żadnym wpływom i tym się różnią od reszty świata. Ale nauczyciele (bo skąd ta Achmatowa „nabyła” tego „złego wpływu”?) potrafią unicestwić każdego geniusza. Jeśli Leszek Onak z wydawnictwem sieciowym chce na polską Sieć działać tak, jak Lessing, to chyba ma trudniej, zupełnie przecież możliwości Sieci są niewykorzystywane. W dalszym ciągu ludzie piszą fasadowo, laurkowo, niewiele przełamano w polskiej obyczajowości, nie wcielono umiejętności mówienia bezpośrednio i wprost, jak działo się w krajach nie porażonych reżimem i z tradycjami wolnościowymi, gdzie nie bano się własnych słów, za które można było trafić do więzienia. Na razie ludzie boją się własnego cienia, a przecież literatura to głównie ujawniony cień.

  11. Urszula pisze:

    Zawsze uważałam, że aby naprawdę tworzyć nową jakość, trzeba mieć odwagę, ba, nawet (bez)czelność, by iść pod prąd mainstreamu i własnego apetytu na pochlebstwa. Trzeba nie tylko sprzeciwić się światu ułudy salonów, ale i samemu sobie – własnym ograniczeniom i zeniwoleniom. Prawdziwa twórczość jest, moim zdaniem, nieustannym przełamywaniem ego w sobie, wyjściem od subiektywności ku otwarciu na wyższą ideę, na świat, na kosmos…

    Czy mozna połączyć wielką twórczość z uczestniczeniem w laurkowych rautach? Czy też twórczość wymaga samotności, prawdziwej, do bólu, z dala od głasków publiczności…?

  12. Urszula pisze:

    I myślę, ze w tym blogu Pani Ewie i pozostałym uczestnikom udało się to, o czym pisze pani Hortensja, czyli wypunktowywac manieryzmy, pozy i schematy, w które popadają różni pisarze. Z tego, co zauważyłam nie chodzi tu jednak o to by kogoś poniżać, atakować czy wyśmiewać. Chodzi o zdarcie masek i próby przebicia się do sedna twórczości, o poszukiwanie pewnych odpowiedzi bądź pytań, które będą czymś więcej niż powielaniem pseudoartyzmów. Geniusz znać po tej odwadze by mówić sobą i tylko sobą, ale w sensie bardziej jaźni niż krótkowzrocznego ego. czego oczekuje od tego bloga? Poszukiwania indywidualności twórczej, zdzierania masek z różnych pseudoartystów, niezależnych analiz różnych twórczych osobowości, przyglądania się mainstreamowi z ukosa. I jak narazie, tak właśnie jest. Oby tak dalej! Pozdrawiam!

  13. Ewa > Urszula pisze:

    Dzięki, Pani Urszulo, przyznam się bez bicia, że napawam się moim blogiem, tym, że nie ma nade mną cenzury, że mogę odreagować czasy, kiedy nawet laurki trzeba było przed drukiem pokazywać Urzędowi, który dawał przyzwalającą pieczątkę. I prosi się czas, w którym żyjemy, o wykorzystanie go, o użycie cudu techniki, jakim jest Internt, o uzmysłowienie sobie, że wolność wypowiedzi, prawo sądzenia, oceniania, to wielkie dobrodziejstwa które można z powodzeniem używać twórczo, nawet jak się mylimy i mylić się od nowa, jak pisał Bursa. Wołanie o prawdziwą sztukę to przecież nie posłannictwo, nie misyjność, nie żadne kapłaństwo, ale tylko zwykła, ludzka przyzwoitość.
    Niech Pani nas nie opuszcza i będzie z nami! (wiem, że nikt czasu nie ma, ale może jednak)

  14. Urszula pisze:

    Dlaczego zatem jest tak mało prawdziwej sztuki obecnie? Czy to znak czasów czy też może my nie umiemy jej rozpoznać? Może ona jest gdzieś obok, ale nie tak bardzo widzialna, nie tak bardzo na afiszach i w mainstreamie…?

  15. Ewa > Urszula pisze:

    W święta zobaczyliśmy sobie z mężem trzy filmy z Julie Delpy: „Przed wschodem słońca”, „Przed zachodem słońca” i „Dwa dni w Paryżu” ( ten ostatni jest za darmo na kinoplexie) . To są filmy o miłości w sensie szekspirowskim, zupełne przeciwieństwo postawy Sławomira Sierakowskiego, który w wywiadzie dowodził, że miłość to kwestia feromonów i trwa jedynie kilka miesięcy. I to jest dowód na to, że takie filmy powstają, że się da je kręcić teraz i że nic na świecie nie zginęło i nie zostało bezpowrotnie zaprzepaszczone.
    To, że nie dopuszcza się w Polsce do głosu ludzi wrażliwych, że daje się do ręki kamerę i pióro ludziom tępym, głupim i czołgom społecznym o wielkiej sile przebicia dzięki wrodzonej bezczelności, cynizmowi i chamstwu, to wcale nie znaczy, że cały świat jest taki. Cały czas nieprzerwanie rodzą się na całym świecie arcydzieła.

  16. Urszula pisze:

    Bo może S.S. tylko taką miłość zna 😉

    Tylko jak sie nie poddać frustracji, kiedy doceniani sa głównie ci “tępi, bezczelni, głupi”? Jak wierzyć w siebie i swoje wartości, kiedy rządzą “społeczne czołgi” (piękne określenie ;)? czyli jednym słowem – jak się nie poddać depresji i zniechęceniu?
    Moim zdaniem, trzeba przestać zabiegać o poczucie docenienia i te różne społeczne głaski. Jakoś się uniezależnić wewnętrznie (byle by nie popaść w solipsyzm) od społecznych wyznaczników “sukcesu”, “kariery”, “sztuki”, “nauki”. Trzeba zaufać sobie i może tym najwiekszym, których się naprawdę podziwia

  17. Ewa > Urszula pisze:

    Najczęściej zapłatą jest tylko to, że można było być wiernym sobie. Sama możliwość bycia takim, jakie wartości się wyznaje to i tak dużo, bo zazwyczaj człowiekowi nawet i to się odbiera. Literatura jest kłamstwem, ale tylko takim, jakie stosują zwierzęta – zamiana koloru, wielkości, zapachu, by przetrwać i umknąć drapieżnikom. To zmiana jedynie okolicznościowa formy, istota pozostaje zawsze ta sama. I trzeba docierać właśnie do swojej istoty, a nie autorytetów, gdyż każde życie jest inne i autorytety mogą jedynie wskazywać pewne zagrożenia, ale nikt za nas życia nie przeżyje, wiersza nie napisze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *