HAVEL

Odszedł dzisiaj Václav Havel, człowiek wyraźny, zdefiniowany i konsekwentnie szlachetny. Odchodzi z nim epoka ludzi dobrych. W esejach pisał o tym, jak ważna jest ludzka indywidualność. W obliczu śmierci strata jest tym bardziej bolesna, że Havel był dowodem na to, że da się żyć możliwie w świecie niemożliwym.
Kto teraz będzie przypominał o mechanizmach niszczących gatunek ludzki, jak zabraknie żywego egzemplarza?
W eseju Václav Havel pisał:

„(…)Ten „dyktat rytuału” sprawia jednak, że władza wyraźnie nabiera charakteru anonimowego. Człowiek roztapia się niemal w rytuale, daje mu się unosić – i częstokroć zdaje się, że to sam rytuał wydobywa ludzi z mroku na światło władzy, bo też czy dla systemu posttotalitarnego nie jest typowe, że na wszystkich szczeblach hierarchii władzy indywidualności są coraz to bardziej wypierane przez ludzi bez oblicza, marionetki, zuniformizowane sługi rytuału i rutyny?
Samoczynny ruch odczłowieczonej i zanonimizowanej w ten sposób władzy jest jednym z parametrów owego podstawowego „samoruchu” systemu; odnosi się wrażenie, iż dyktat tego „samoruchu” sam powołuje do władzy ludzi bez indywidualnej woli, że ten „dylemat frazesu” sam dobiera do władzy „ludzi frazesu”, jako najlepszych gwarantów „samoruchu” systemu posttotalitarnego.
Sowietolodzy zachodni niejednokrotnie przeceniają rolę jednostek w systemie posttotalitarnym i nie zauważają, że osoby zajmujące kierownicze stanowiska mimo niezmiernych uprawnień, jakie daje im scentralizowana struktura władzy, częstokroć nie są niczym więcej, jak tylko ślepą funkcją prawidłowości systemu, prawidłowości, których w dodatku ani nie wymyślają, ani nawet wymyślić nie mogą. Zresztą doświadczenie uczy nas przecież dostatecznie, jak bardzo „samoruch” systemu okazuje się wciąż na nowo silniejszy od woli jednostki. Jeżeli ktoś ma trochę indywidualnej woli, musi długo kryć ją pod maską rytuału i anonimowości, by w ogóle mieć jakieś szanse w hierarchii władzy, a gdy się w tej hierarchii już usadowi i spróbuje przeforsować swą wolę, prędzej czy później ogromna siła bezwładu „samoruchu” pokona go -i wtedy albo zostanie usunięty ze struktury władzy jako obce ciało, albo stopniowo będzie musiał rezygnować ze swej indywidualności, ponownie stopić się z „samoruchem” i stać się jego sługą, niemal nieodróżnialnym od tych co byli przed nim, jak i od tych, co przyjdą po nim (dość przypomnieć chociażby ewolucję Husaka czy Gomułki). Konieczność nieustannego ukrywania się za rytuałem i posługiwania się nim sprawia, że często również światlejsi przedstawiciele struktury władzy padają, że tak powiem, ofiarą ideologii: nigdy nie umieją sięgnąć wzrokiem do dna rzeczywistości i miast niej widzą zawsze – nawet w krytycznej chwili – ideologiczną pseudorzeczywistość (…)”

[Przełożył Piotr Godlewski]

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

9 odpowiedzi na HAVEL

  1. Hortensja Nowak pisze:

    Znalazłam taki filmik na dowód, że polityk może być osobowością:

  2. Robert Mrówczyński pisze:

    Dla mnie to też najjaśniejsza gwiazda na firmamencie literatury światowej, ale również polityki, wielki myśliciel. Gwiazda samotna, niezwykle rzadka, pojedyncza. Ale ja w ogólności kocham czeską literaturę, filmy, czeską mentalność, a Havel był jakby syntezą czeskości, ale też wykraczał daleko poza lokalność, jego dzieło jest absolutnie uniwersalne.

    No, a “Kto teraz będzie przypominał o mechanizmach niszczących gatunek ludzki, jak zabraknie żywego egzemplarza?”
    Ty, Ewo, jak mi się wydaje uczciwością, bezkompromisowością, przenikliwością i celnością swojego pióra w niczym mu nie ustępujesz. Etyczne i artystyczne wartości dzielicie wspólne.
    To tak trochę miodu na Twoją osamotnioną duszę, ale najzupełniej szczerze…
    Oddany Robert, świątecznie…

  3. Robert Mrówczyński pisze:

    Jakiś paradoks losu. Prawie równocześnie z Havlem – wcieleniem dobroci, wiedzy, talentu i humoru, umiera Wielki Potwór Koreański, też najjaśniejsza gwiazda, ale na niebie Piekła. Oba narody płaczą, choć w te koreańskie łzy nikt nie wierzy.

  4. Ewa > Hortensja Nowak pisze:

    Takie mam odczucie Hortensjo, że Václav Havel w trakcie swojej prezydentury spłacał dług wszystkim niepokornym i zbuntowanym duchom na świecie za wsparcie czeskiego undergroundu, za to, że wtedy, kiedy on siedział w więzieniu, podziemie tratowało go jak medium, jak świętego.
    „Václav Havel v kriminále, seděl pevně jak na skále” pisał w wierszu Egon Bondy. A w Czechosłowacji opór przeciwko reżimowi karany był przecież okrutniej, niż w Polsce i męczeństwo tych ludzi, którzy oddawali swoją młodość sprawie większej, niż jednostkowe życie, było bohaterstwem wymagającym wsparcia wzajemnego. Havel był potwierdzeniem, że warto. I cale życie Havel świadczył, że warto.

  5. Ewa > Robet Mrówczyński pisze:

    Ach, Robercie, wielki dzięki za gorące słowa, nawet jak nadmiarowe, to bardzo mi potrzebne na moje imieniny i urodziny. Dzięki!
    Te dziwne zbiegi okoliczności wielkich historycznych wydarzeń (niemal równoczesna śmierć Havla i Kim Dzonga) jest dowodem jakiejś jednak nadrzędności, jakiś kosmicznych, walczących sił.
    Podobnie było w 1989 roku, to była pewnie niedziela, wszyscy poszliśmy głosować na Solidarność. Pamiętam staruszkę, która pomyliła się i nie zakreśliła odpowiedniego pola i ta pomyłka spowodowała u niej potworny, żałosny płacz. Ale udało się, 4 czerwca miażdżąco opozycja w tym głosowaniu zwyciężyła rząd PRL i to była dla nas tak wielka nadzieja, to, że jest możliwe, by Dobro zwyciężyło Zło. I zaraz nazajutrz w telewizji informacja, że na placu Tian’anmen szturm wojsk z użyciem ostrej amunicji na chińskich studentów. Ta chińska masakra zgasiła narodowy wielki entuzjazm w Polsce (na Wikipedii piszą, że 4 czerwca 1989 roku to data końca reżimu komunistycznego w Polsce). I tak sobie dzisiaj przypomniałam, jak odchodzi ze świata dobry duch i zły duch, a ten zły odejściem aktywizuje tylko swojego następcę.

  6. Ewa pisze:

    Właśnie znalazłam na portalu Nieszuflada taki komentarz pod wierszem dotyczącym życzeń świątecznych poetów polskich:

    wesołych świat kurwo

    mola [..] | 2011-12-19 22:09:40

  7. Urszula pisze:

    Cóż za odwaga i brawura w burzeniu opresji savoir-vivre’u! Co za wielkie wyzwolenie i wielka sztuka! Jakaż cięta ostrość owej wypowiedzi poetyckiej! Prponuje od razu Nobla temu twórcy

  8. Ewa > Urszula pisze:

    Tak dałam przykład dla kontrastu do subtelnych Czechów. Oczywiście, Egon Bondy używał wulgaryzmów w całej swojej twórczości, ale miał powód.

  9. Hortensja Nowak pisze:

    Tylko polska sieć jest taka. Pisarze polscy na Facebooku specjalnie wszystko spłycają i dyskutują na poziomie gospodyni domowej specjalnie, by się wydawało, że są klawi i bezpośredni, albo swoim celowo obniżonym poziomem puszczają oko i dają do zrozumienia, że ich dyskutant wymaga od nich takiego schylenia się, bo jest za głupi na ich poziom. Typowo polskie, szlacheckie zadęcie. I nawet przy najlepszych chęciach, kiedy Internet wreszcie umożliwia rozmowę z kim się chce i daje możliwość łączenia dyskutantów, by wreszcie coś pożytecznego z tego wyniknęło, to idzie w dym i na zmarnowanie. Mam na Facebooku kilku Czechów jako znajomych i tłumaczę ich sobie tłumaczem w Googlach, czeski to taki język, że tłumacz płynnie przetwarza na polski. Jestem pełna podziwu, Czesi komentują, odpowiadają sobie dowcipnie, dyskutują swobodnie o dzisiejszych problemach. I używają tych wszystkich czeskich ptaszków przy literach, dbają o swój język. Niestety, nie wiem, jak jest na portalach literackich polskich, czy czeskich, bo nie odwiedzam. Ale na FB często linkowany jest Liternet i tam znowu do wyrzygu jakieś wzajemne, sztuczne kadzenie sobie. Słowem, albo chamstwo, albo dulszczyzna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *