Nominowani NIKE 2011: Ewa Lipska „Pogłos”

Zawsze jak przystępuję do czytania utworów Ewy Lipskiej narasta we mnie irytacja, która nie opuszcza mnie już do końca lektury. I zawsze zastanawiam się bojąc się kolejnych irytacji, dlaczego tak jest, dlaczego nie jest mi przynajmniej obojętna. Ten każdorazowy, negatywny odbiór mógłby być ich wartością (o!, rezonuje!), ale nie jest. Nie jest, bo za każdym razem dowiaduję się, że bycie poetą to jakaś katorżnicza praca wykuwania metafor z materii opornej, nieprzeżytej, nikomu niepotrzebnej. Tak było w „Pomarańczy Newtona, tak jest i w „Pogłosie”, gdzie poetka dystansuje się do świata przedstawianego tak bardzo, że traci z nim kontakt. Podobnie było w „Seferze”, gdzie bohater powieści przybywa do Krakowa jak Markiz de Custine do Rosji i ogarnia Polskę swoim filozoficznym zdziwieniem. Ewa Lipska się nawet nie dziwuje, chociaż w „Pogłosie” ten świat oglądany przez szybę restauracji – byle się tylko nim nie pobrudzić – jest takim zadziwieniem, troską matki, która udaje mędrca, a która wie niewiele, leniwie siedzi w salonie i powtarza swojemu nieudacznikowi: a nie mówiłam, że tak będzie, sam sobie jesteś winien.
Lipska nie jest Kasandrą. Utyskiwanie na los kraju, który kocha jak każdy przyzwoity wieszcz polski z jakiegoś urojonego wzniesienia, jest wyrzeczeniem: daję mu to, co mam najcenniejszego: poezję.
I teraz warto przeanalizować ten szczupły tomik, wiersz po wierszu, co poetka daje takiego cennego polskiemu obywatelowi w pierwszej połowie XXI, by uczynić go lepszym.
„Mój kraj wygląda dzisiaj jak
nieogolona kopalnia.(…)”

[MÓJ KRAJ]
Nie mam jako czytelnik na tyle wyobraźni by wiedzieć, jak wygląda nieogolona kopalnia. Jednak w innych wierszach metafory są bardziej czytelne: poezję tam się spuszcza ze smyczy [RAZEM]. Spuszcza się też ze smyczy śmierć [PRZED SKLEPEM]. Poetka cały czas powtarza, że poetyckie działania są daremne, nieopłacalne:
„(…)Nie opłaca się inwestować w poezję.
Liczy się krzem. Złoto.
Może jeszcze nieruchomości(…)”

[SZPAK]
i to jest pewnie prawda, jednak w tym kontekście permanentnej kokieterii dominującej tomik i fałszywej troski, zdania te brzmią paradoksalnie. Jeśli „Ziemia jałowa” T.S. Eliota w ubiegłym wieku była jakimś odkryciem w celności opisu degradacji świata, skutkiem intensywnej odhumanizowanej działalności cywilizacji, słowa Ewy Lipskiej przestrzegającej nas dzisiaj przed czymś zupełnie nieczytelnym – katalog zagrożeń jest zbyt upoetyczniony i przeestetyzowany, by mógł być realny – brzmią egzaltowanie i niepotrzebnie. Orzeł „nie wzlata” nie dlatego, że jest wytatuowany na łydce, tylko dlatego, że jest w dobie zagrożenia nacjonalistami w dzisiejszej Europie niepotrzebny [MÓJ KRAJ].
Cały sztafaż pozamykanych w metafory ubiegłowiecznych rekwizytów jest już nieaktywny, muzealny, trujący i szkodliwy.
„(…) i zamieszkaj w sobie.
Przemyśl to wszystko(…)”

[MÓWIĘ DO MOJEGO KRAJU]
radzi poetka polskiemu anonimowemu obywatelowi zamiast sobie.

I właśnie tym wierszom brakuje męczącego, tytułowego pogłosu. Pogłos nie wybrzmiewa w tych wierszach, pogłos, jako czas miniony, trudny, niechciany, pełen ucieczek i przeprowadzek, czas niestabilny, niesprzyjający zagrożonemu człowiekowi w tych wierszach naznaczonych takim tytułem właśnie jest nieobecny. Ewa Lipska unika konfrontacji, unika spowiedzi, podsumowań. Jest jak horda narzekających, zatroskanych bab o jutro, które wiadomo, nigdy lepsze nie będzie od narzekania na takie, jak w tych wierszach ogólniki i zagadki.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

11 odpowiedzi na Nominowani NIKE 2011: Ewa Lipska „Pogłos”

  1. Wanda Niechciała pisze:

    Nie zgodziłabym się z wymową wiersza “Opera”. Opera jako choroba. Slavoj Žižek zupełnie inaczej analizuje zjawisko opery dzisiaj.

  2. Ewa pisze:

    właśnie brakuje mi w tych wierszach współczesności: to pisanie typu „napisałam, co wiedziałam”. Ewa Lipska tkwi w wykwincie art deco nie będąc nigdy modernistką. To mi uzmysłowiła powieść „Sefer”, kiedy szukałam klucza do jej twórczości: fałszywy dandyzm. Na tę chorobę cierpi też Jacek Dehnel. Nazwałabym to podszywaniem się i uzurpacją. Artysta stwarza się w pewnym tylko sensie, pewnych rzeczy nie pokona, same chęci i losowe wygrane nie są stanie przetworzyć człowieka. Twórczość to docieranie do istoty, a nie drapowanie, upiększanie, stylizacja.

  3. Ewa pisze:

    „(…)Naftalina wspomnień
    wietrzyła się na sznurku.(…)”
    [BALKON]
    „(…)— Wie pani, to dziwne, religia suszy się prawie na każdym sznurku, ale wiary niewiele…(…)”
    [Sefer]
    Słowem, wykwint jest kosztowny. Zjada znaczenia.

  4. Hortensja Nowak pisze:

    Wynotowałam te wszystkie poetyckie udziwnienia, które są kuglarstwem jedynie, nie dążą do prostoty, tylko zamazania:
    „(..) Zbiegły z zaświatów
    oddech na twarzy kelnera(…)”
    „(…) ktoś grzebie w kieszeniach
    naszej śmierci(…)”
    „(…) płaci mandat
    za przekroczenie
    tych samych błyskawic.(…)”
    [CO JAKIŚ CZAS]
    „(…)W apartamentach telewizorów
    gawiedź z gwiazdami(…)”
    „(…)Uporczywy kaszel mebluje
    nasze płuca(…)
    [LOGO]
    „(…)Odmawiamy różańce pocałunków.
    Przekraczamy limit spienionej miłości(…)
    [MYJNIA SAMOCHODOWA]
    „(…)Wyje twój płaszcz
    wetknięty w wazon wieszaka.(…)”
    [ZIEMSKA SIŁOWNIA]
    „(…)Martwa natura zaczyna się psuć.
    Rdzewieją śruby irysów(…)”
    „(…)Więc wyjmij z torebki naszą miłość(…)”
    [MARTWA NATURA]
    „(…)Schody wcięte w talii…Wschodzący żakiet słońca(…)”
    [PRZEPROWADZKA]

  5. Hortensja Nowak > Wanda Niechciała pisze:

    W „Drugiej śmierć opery” Slavoja Zizka i Mladena Dolara Mladen Dolar potwierdza wprawdzie słowa z wiersza Ewy Lipskiej, że opera to choroba psychiczna: „Ilekroć wybieram się do opery, zdrowy rozsądek i rozum zostawiam przy wejściu wraz z połówką gwinei” (Lord Chesterton) ale w formie żartu i wśród wielu opinii krytycznych, jakich się opera doczekała. Nie lubię oper, jednak trzeba za Zizkiem oddać im wielkość, czego dowodem jest ta książka o operze. Opera adresowana była do warstw wyższych, do arystokracji i i samego króla (niejednokrotnie tworzono na zamówienie władcy). Paranoiczność opery jest bardzo specyficzna i złożona, fan dzisiejszy opery może i jest pasjonatem, ale jego wariactwo polega bardziej na sztywniactwie i sile, niż na słabości wariata. Zizek dokumentuje wielki dzisiejszy boom na opery, na potrzebę kiczu, na cały postmodernistyczny splendor gwiazd, na gigantyczne, kosztowne inscenizacje mające jak to w show biznesie, niebywałe zdyscyplinowanie, nie mające nic wspólnego z tzw. słabością do opery.

  6. Janusz Solarz pisze:

    Kiedys czytalem Lipska z duza checia. Pewnie dlatego, ze obydwoje bylismy absolwentami tego samego nowohuckiego liceum (wtedy im. Bieruta, teraz Norwida) i byla niejako poetka instytucjonalna. Zawsze jednak zdawalo mi sie, ze czegos jej wierszom brakowalo by staly sie doskonale, jakiegos takiego koncowego blysku, zaskoczenia bardziej niespodziewanego niz to, ktore znalazlo sie w wierszu. Z drugiej strony, bez wahania powiedzialbym, ze napisala kilka wierszy znakomitych. Podobnie ten ostatni tomik jest bardzo nierowny. Jest w nim rewelacyjny, moim zdaniem, wiersz “Album” (no moze bez “jezyka cyprysow”) jak i wiersz zmarnowana okazja na blyskotliwe choc krotkie rozliczenie sie z polskoscia (“Mowie do mojego kraju”). Dobry wiersz “Logo”. Sam nie lubie Slavoja Zizka, ale nawet bez tego wszystkie wiersze z motywem operowym, z pania Schubert, wydaja mi sie ciekawe. W sumie, wiersze bardzo typowe dla tej poetki, jesli ktos lubi, bedzie mu sie podobalo, jesli nie, nie ma na to rady. Mozna na ten tomik patrzec jako na lepszy lub gorszy, ale objetosciowo jest bardzo skromny, zaledwie dwadziescia jeden wierszy, a w takim przypadku one powinny byc wszystkie znakomite by gwarantowac nominacje do Nike, a tak nie jest. W tym widze ten dyskwalifikujacy szkopul, dyskwalifikujacy nie Ewe Lipska, ale sama nagrode i poniekad literature polska (bo jesli nie ma lepszych kandydatur to jest chyba cienko, czyz nie?).

    Dawno temu mialem ambicje przetlumaczyc Lipska na angielski, moja mentorka byla amerykanska poetka Tess Gallagher, zona Raymonda Carvera. Carver umarl w tym roku naszej znajomosci, Tess wyjechala, i nic z tego nie wyszlo, ale podziele sie tutaj jednym z tych tlumaczen:

    PERHAPS Ewa Lipska

    Perhaps I will even retain
    a photograph like a poem
    written in vain. The sky will scan
    our last farewell with drumming rain.
    And the day will stand will remain
    in your dress faded and plain
    in a snapshot so tiny so bland
    that it could be squeezed in one hand.
    And I don’t know any more any more
    if you will be if you are or were before
    perhaps looking at it in pain makes it plain
    perhaps you’re only rejoicing carelessly
    perhaps you’re thinking that old age and strain
    are already rushing towrads me breathlessly.
    So you stopped but keep waiting. I’m on my way.
    So you stopped with your eyes wide open.
    But I cannot look at it look at it.
    And keep looking in obstinate torpor.

  7. Ewa > Janusz Solarz pisze:

    Pisząc tę notkę szukałam recenzji z tomiku po Sieci i napotkałam uwagi krytyków, że wiersze są nierówne. Jednak ja się nie zgadzam z taką opinią, co w notce próbowałam wyjaśnić. Uważam, że utwory danego pisarza albo docierają do odbiorcy, albo nie, a do mnie nie dociera żaden utwór Ewy Lipskiej. Proces percepcji polega jak wiadomo, na porównywaniu doświadczeń autora z własnymi czytelnika. Czasami czytelnik jest zawiedziony, że nie napotkał tego, czego oczekiwał, ale i zaskoczony, że spotkał coś, czego się nie spodziewał. I ten pozytywny odbiór zawdzięcza intuicji. W moim wypadku nie zadziałał ten mechanizm.
    Staram się, Panie Januszu na moim blogu dawać wyraz mojemu odbiorowi, przecież nie znam Pani Ewy Lipskiej, nie mam żadnych uprzedzeń, tylko czytam i się zastanawiam jak na lekcji u Bladaczki. Słowacki do mnie dociera, a Ewa Lipska nie. Dlatego jestem bardzo zadowolona, jak są głosy przeciwne mojemu odbiorowi. Niestety, nie znam na tyle angielskiego, by docenić Pana przekład. Ale może czytają mnie jeszcze seattleńczycy i docenią.

  8. Janusz Solarz pisze:

    Co do Ewy Lipskiej, chcialbym sie z pania nie zgadzac, ale raczej trudno, diagnoza niestety celna.

  9. Ewa > Janusz Solarz pisze:

    Panie Januszu, według mnie, takie pisanie Ewy Lipskiej to anachronizm. Ani to modernizm, ani nowoczesność. Tak można sobie pisać, nikt nie zabrania, ale Nagrody wytyczają drogi, budzą tabuny naśladowców. To jest odpowiedzialność, takie nagradzanie. Dlatego protestuję. Zaprotestuję też przeciwko zniechęceniu Edinuela Mary do dalszego uczestnictwa w życiu artystycznym portalu Liternet po jego kilkumiesięcznej, oddanej pracy na rzecz tej wspólnoty poetyckiej. Wykastrowano jego prace i zlikwidowano wiersze. Tylko teraz wklejam post o działaniach artystycznych podobnych Edinuelowi Marze, by być zrozumianą (na co niestety nie mam co liczyć, ale spróbuję).

  10. Janusz Solarz pisze:

    Co do Edinuela Mary, to nie zgadzam sie z Pania. Jesli jest to ta sama osoba co Feliks Lokator, to na nieszufladzie mial kilka bardzo dobrych tekstow, natomiast na liternecie oprocz prowokacji dla samej prowokacji nic innego godnego uwagi nie pokazal. Ma Pani racje, jak widac, co do braku zrozumienia w tym przypadku u mnie.

  11. Ewa > Janusz Solarz pisze:

    No właśnie, w następnym poście cichłabym bronić prowokacji artystycznej w Sieci, jako w tej chwili jedynej możliwości przełamania utrwalonych już chorób. Oczywiście, prowokacja prowokacji nierówna, równolegle działają na portalach literackich różni idioci przeszkadzający temu procesowi, wsączając w Sieć fałszywe prowokacje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *