I obojętne są pejzaże powtórzeń wiosny z lotu ptaka,
gdzie jak stłuczone szkło śmietnika dachy zajączki ślą słoneczne.
Czyny są wtedy niedorzeczne:
irracjonalność śmieszy grzeczne
chmur posłuszeństwo tam, gdzie latam.
Są obojętne tym na dole pozostawionych bez umycia
rąk, bez wahania wyboru czynów w skali środków.
Chmury są czyste. Loty spodków
równie realne, jak protokół
z twojego życia.
Nic nie zostaje z nas na ziemi, kiedy paruje ciało. Może
garść chmur powietrza oceanem.
Brud osiadł w dole. Nie dostanę
ni słowa. Świt stygmatu ranę
zamienił w zorzę.