Figi, daktyle, grejpfruty
tak blisko monitora!
Rzuca na nie błękity
melancholijne wczoraj…
W tropikalny dziś owoc
z bursztynową słodyczą
wsiąknie zimno styczniowe
jak w wrogi Świat z Papieżycą…
Wewnętrznie atramentowy
literek zmierzch. Gangsterskimi
krokami z tłumikiem mowy
rozmaże po szybie image,
rozwali nick i avatar,
butami zdepczą kroki
mózg. Resztę wiatr pozamiata
w nawigacyjny snu kokpit.
Jeszcze, nim zadrży molo,
do ust włożę z tacy kiwi
wierzę: nie twoją jest wolą
by mnie gangsterzy zabili,
nie będzie nawet cienia
co przemknie plażą nocą,
bo skradnie go bohema
zbrojona moją Mocą.
– A ty się nie oglądaj
bo zwrotka jest o tobie –
nie od dziś wielka pompa
wysysa sen spod powiek!
Nie dziś wynaleziono
gangi, mafie i bandy!
Monitor tylko łonem,
cieplarnią propagandy!
A wszystko, co się tłucze,
powiela klonem waśni,
to tylko samouczek
dla takich jak ty, właśnie!
Nie tłumacz światła czernią
i skórką od banana
bo moje jest Imperium
jak zjem, to rzucę z rana.