MOJE MIASTO

Miasto jest snem, poważnym majakiem. I drżeniem w nim powieka
pnie się nieba skłonem w nienaruszalną głębię,
popatrz przez białko oka, pustą źrenicą czas zwleka
nawet, jak nie jest sennie…

W arterię szyn wepchnięci, stoją. Zza szyb przeźroczystych,
łączą się, zaznaczając w śniegu marszruty przeciwległe.
Tłum obojętnie tłumny, jak wyciąg z badań ankiet,
śnieg prószy, mażąc bielą czernie
porżniętych światłem cieni przechodniów. Flara iskier
z witryn pulsując bije na śniegi,
na tramwaj i na ludzi, i na karpie,
na lepkie ciepło przeżycia, im bliżej, tym przyjemniej,
tym się na wskroś rozszerzy
próżnia kosmiczna, prześwit, ujście, wyjścia smuga
poprzez komunikację słaną drogą,
zapchane są podziemia, świadczenia w usługach.
Inwencja niczego nie zastąpi z innych możliwości.
Lustro dzieli
jedynie nas weneckie, możliwe podglądactwo tłumu
rozpozna mnie dzisiaj jak zbrodniarz, co pamięta świadka,
a koszmar się znów rozrzedzi i zniknie w wydatkach
na prawdę, którą próżno poszukuje prawo,
bo jest nas tak niewielu, że liczyć nie warto,
ani nie skryjesz imienia pod fałszywą dumą,
nigdy nie zdołasz uciec. Będzie nam w mieście za ciasno,
nawet, jak tłum się wzburzy, nawet, jak pokażą,
że prąd masz podłączony, że nie jesteś martwą
zagadką taką, jak miasto.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2010, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *