Nominowani do XII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina Ewa Brzoza Birk „Krajobraz po meblach” (2009)

Lektura 33wierszy zawartych w tomiku „Krajobraz po meblach” daje bardziej obraz toczącej recepcję poetycką choroby, niż jakiegokolwiek braku, co sugerowałby tytuł. Brakiem w nich jest brak selekcji przyswajanych obrazów. Dzieje się tam coś odwrotnego do autentycznego procesu twórczego, gdy wprawne oko malarza, pisarza czy muzyka zamienia na swoje media bodźce chwytane ze świata, poddaje je wstępnej eliminacji, a dopiero potem zamienia na artystyczne tworzywo.
U najsławniejszej polskiej poetki portalowej, u Ewy Brzozy Birk następuje pewne zaburzenie właściwe małym dzieciom, kiedy zdezorientowane ogromem bodźców ulegają oniemieniu i niemocie. U Ewy Brzozy Birk ta przypadłość skutkuje odwrotnie: słowotok, nie ujęty logiką, zostaje schwytany i uwieczniony w postaci wiersza. Jednak ta struktura początkowego bezładu pozostaje. Na domiar złego, Ewa Brzoza Birk nie ma wyostrzonego zmysłu obserwacji, nie ma wyszkolonego oka, jak dzieje się u nieustannie malujących malarzy i ucha, jak dzieje się u muzykujących, czy komponujących muzyków. W konsekwencji otrzymujemy poetycką przypadkowość, jesteśmy zdezorientowani licznymi skokami w obrazowaniu przeżycia poetyckiego, a sam przekaz jest mentalnie niezwykle ubogi.
Oczywiście, choroby psychiczne nie są przeszkodą w tworzeniu, niejednokrotnie wzbogacają swoją aberracją światy ludzi pozbawionych dostępu do światów innych ludzi o odmiennej percepcji przeżywanego. Ale tutaj nie ma mowy o żadnej jednostce chorobowej, natomiast cały czas napotykamy na jej symulację.

Wiersze, jak dowiaduję się z wywiadu z poetką, powstały na okoliczność zamknięcia pewnego etapu w jej życiu, pozostawieniu umeblowanego świata w Polsce i przejściu do nowego meblowania w innym państwie, w Danii. Proces adaptacji do emigracji poetki już ukształtowanej, w wieku dojrzałym, do innej kultury i innego języka, do kraju ojca swojego dziecka, zostaje w wierszach bardzo drobiazgowo udokumentowany.
Wiersz „Koleje” wieloznacznością sugeruje nie tylko sposób przemieszczenia się podmiotu lirycznego z Warszawy do Świnoujścia koleją, i dalej promem do Danii, ale też koleje losu. I nawet ten obraz z podróży, pełen niepokoju i wewnętrznego zamieszania, gdyby oprócz zwykłego opisu transportu przekazał nam coś więcej, mógłby skrótową formą rzecz zuniwersalizować. Dostajemy jednak jedynie zagmatwanie fabularne, gdzie podmiot liryczny nie może się zdecydować na fantastykę przestrzeni miasteczka Twin Peaks, czy na zwykły realizm. Rozdarcie i gonitwa myśli, symboliczny brak zakotwiczenia „w rękach nie mam żadnego gwoździa”, elementy horroru, wszystko to jest bardzo pojemne i czytelne. Natomiast bardzo trudno tę zwyczajną sytuację życiową odczytać tak, jak czyni to podmiot liryczny, ponieważ sam w sobie jest zbyt nieciekawy, by mógł kogokolwiek zainteresować, prócz samego siebie. Reisefiber podany w ten sposób czytelnikowi wydaje się jedynie histerią. Liczne rozgałęzienia, rozbiegane myśli dotyczące pozostawionych w kraju bliskich są jedynie napomknięciem i tak, jak wcześniej napisałam, intrygują jedynie autorkę i stworzone w wierszach postaci.
Od artysty zależy, czy z przeżytego materiału stworzy nową jakość artystyczną, czy wręcz przeciwnie, zastany świat zuboży i popsuje swoim artefaktem. Dotarcie na miejsce, co następuje w wierszu „Wizyta” to zakotwiczenie w nowym dla bohaterki świecie, które podane jest w sposób tak banalny, że zastanawiam się, dlaczego ludzie, którzy przysyłają mi pocztówki z podróży, ślą esmsy, piszą telegramy i zostawiają wiadomości na sekretarce, nie mają wieczorków literackich, nie wykłócają się na portalach literackich i nie wiedzą, że są o wiele większymi poetami od Ewy Brzozy Birk.
W wierszu „Umowa” następuje wysiłek przeniknięcia zagadki bytu w zestawieniu ziemi z kamieniem, ale z tej metafory nic nie wynika. To że podmiot liryczny, kobieta, mówi, że „Czasem wyrywam się; dla nowego/mężczyzny znajduję trochę czułości(…)”, nie oznacza, że zostaje coś tutaj rozwikłane.
Natomiast autorka w innych utworach próbuje, jako środków artystycznego wyrazu, użyć kalamburów i porównań polegających na grze słów, co rzecz jeszcze bardziej trywializuje:

(…)Deszcz nie zostawił na grzbiecie dachu
suchej nitki. Kamień rósł w krtani;
delikatnie wkładałam pończochy
i jedwabny głos.(…)

[Bez dobytku]

Dalsze wiersze opisują heroizm adaptacji w nowym miejscu. Jest on przetykany wątpliwymi filozoficznie konstatacjami:

„(…)Nie ma zła, zanim się od niego nie umrze.(…)
[Czynności]

Wiersz, który obiecująco zaczyna się zaskakującą myślą „Jestem zmęczona, tyle wokół pierdół(…)”
kończy się pensjonarskim marzeniem:

„(…)Wszystko można pojąć, rysując
na papierze skrzydła ptaków, potem odlecieć.(…)”

[Zakręt]

Kolejne wiersze mówią o beznadziei w na nowym terytorium, do którego została przeflancowana chyba wbrew własnej woli bohaterka utworów. W wierszach autorka umieszcza nieszczególnie w jej oczach prezentujące się duńskie miasteczko, uliczki, przedmioty, zapachy, jest w tych wszystkich opisach głos rozkapryszonego dziecka, który nie wie, czego chce, któremu zabrano jego bibeloty, ale ta strata to tylko pretekst, by zobrazować heroizm życia w nowym miejscu.

Czytelnik, który już poznał bohaterkę wierszy w połowie tomiku zaczyna jej zwyczajnie nie wierzyć i zgodnie z zasadą, że neurotyków się nie lubi, też i nie lubić.
Po doświadczeniach stanu wojennego w Polsce, trudno uwierzyć właśnie tak zbudowanej postaci, która w latach osiemdziesiątych znalazła się, jak pisze w kraju wikingów.

Rozgrymaszenie na swój los narasta z wiersza na wiersz. Z pułapki psychicznej wskutek zamierania instynktu poznawczego nowego miejsca, bohaterka wierszy próbuje się wydostać na mocy magii:

„(…)Połknęłam pigułkę, złamałam kod – będę na ciebie czekała
w czwartym wymiarze.(…)

[Tzolkin]

Dalsze doniesienia egzystencjalne oscylują na poziomie przerażających trudności życiowych:

„(…)Od kilku miesięcy więcej słońca, ale nikt z nas nie mówi,
co się stało. Zamknęli dopływ wody, skończyło się
wino – między domami zrobili lepsze niebo, morze i ziemię.
Prosty Dekalog.(…)”

[Kanon]

Aż dziw, że przy tak szczegółowej skardze słanej światu na duński los polskiej emigrantki lat osiemdziesiątych do Danii nikt jej nie przysyła z kraju paczek z żywnością, ubraniem, winem i bolsem.
Ale nie to zastanawia w tej nikomu, prócz autorce, niepotrzebnej poezji, którą taką metodą można mnożyć w nieskończoność poprzez pracowicie codzienne odnotowywanie kobiecych nastrojów. Zastanawia fenomen jej wieloletniego przetrwania bez żadnych odżywek i powietrza. Nie ma w nich śladów jakichkolwiek lektur, zainteresowania czymkolwiek, prócz swojego, niczym niewypełnionego wnętrza i fantazji erotycznych.
Poezja Ewy Brzozy Birk jest typowym, wręcz sztandarowym przykładem dzisiejszej maniery poezjowania, nazwanej przez poetkę w wywiadzie własnym stylem.
Być może, że poezja powstała z uporu narzucenia sobie literackiej profesji będzie materiałem doświadczalnym i przyczynkiem do badań naukowych nad tym dziwnym zjawiskiem hartu ducha, który każe wzbudzać w sobie wewnętrzny imperatyw artystowski nakazujący: pisać, pisać, pisać.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

50 odpowiedzi na Nominowani do XII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina Ewa Brzoza Birk „Krajobraz po meblach” (2009)

  1. Goszka pisze:

    Poezja powinna byc jak sarna na skraju lasu, którą nagle ujrzałeś. I chociaż to tylko sarna, stanąłeś urzeczony i stałeś się ciszą, żeby jej nie spłoszyć i nie uronić niczego, co się własnie stawało. Sycisz się …do syta, a potem idziesz w swoją stronę, ale jej obraz niesiesz pod powieką. Nic takiego nie poczułam po lekturze wierszy pani Ewy Brzozy Birk. Widocznie to nie sarna na skraju lasu.

  2. Ewa pisze:

    Nie uważam, że poezja ma pochodzić z zachwytu, czy pierwotnego impulsu, jak tu Goszko sugerujesz. Poezja to tak samo ciężka praca, jak rzeźbiarza wykuwanie z marmuru. Michał Anioł miał zlecenia, gęby papieży były wtedy nieszczególne, nosy syfilityczne, gdzie tam zachwyt. A jednak powstawały arcydzieła.
    Poetka Ewa Brzoza Birk jest zaledwie trzy lata ode mnie młodsza. W latach osiemdziesiątych moja przyjaciółka malarka z akademika jeździła do Kopenhagi i robiła tam wernisaże. Nawet miała romans z jakimś wikingiem, co mocno podkopało jej małżeństwo. Oni, na tej fali wolnościowej nosili ją na rękach. Polacy mieli tam niesłychany mir, że obalają komunę, że przyczyniają się do likwidacji Muru Berlińskiego. Paczki z ciuchami od artystów plastyków z Danii rozdawane były w piwnicy w Warszawie członkom ZPAP zawieszonego w stanie wojennym. Ewa Brzoza Birk w 33 wierszach nie napomknęła ani słowem o tych czasach. Ten tomik jest wyalienowany z przeżycia.
    A poezja, Goszko, to uczucia nie tylko do męża i córki. To są też uczucia innej natury.
    Mnie nie wolno zgłaszać pretensji, i nakazywać, o czym poeci mają pisać. Napisałam tylko po to, żeby dowieść, że było wtedy o czym pisać.

  3. Goszka pisze:

    Jasne, że poezja, a raczej “produkt poetycki”, to efekt ciężkiej pracy. Utwór poetycki jest jednocześnie misterną strukturą złożoną ze słów ( czyli jest po prostu tekstem), jak i zdarzeniem, czyli tym arcyważnym aktem dokonywanym przez poetę, ale także doświadczeniem czytelnika, jakze często niedoświadczonego. Jeśli rozpatrujemy wiersz w kategoriach słownej konstrukcji, najistotniejszą rolę odgrywa związek między znaczeniem a tym wszystkim, co pozasemantyczne, choćby brzmienie i rytm. Przy rozpatrywaniu wiersza jako zdarzenia istotą jest relacja między aktem dokonywanym przez autora, który wiersz pisze, i aktem dokonywanym przez mówiącego, czyli “głosem”, który tam przemawia. Istotą interpretacji wiersza jest zamysł nad tym, co mogło skłonić kogoś do mówienia w ten, a nie inny sposób. Wiersze “nabierają nas” lub mówią do nas zagadkami w swym przewrotnym “krętactwie”, w swych niejasnych sformułowaniach. Bo co począć ze sformułowaniem pani Birk: “między domami zrobili lepsze niebo, morze i ziemię”.
    Tak….w istocie, poezja to ciężka praca. Zgadazm się z Tobą, Ewo. Bo najważniejsze jest, aby, będąc poetą, dołożyć wszelkich starań, by cała ta skomplikowana i udziwniona metaforyka wywołała pożądany skutek, a nie była odebrana jako stek bzdur.

  4. Ewa pisze:

    Nie w tym sensie może, że ciężka praca. Ciężka praca, to ukonstytuowanie się osobowości artysty. Potem to często tylko iluminacja. Pessoa napisał za jednym posiedzeniem 30 genialnych wierszy. U Sylvii Plath powstał cały tom „Ariel”, na kilkanaście godzin przed śmiercią.
    Nie uważam jednak, by dobra poezja mogła powstać jedynie z cyzelerki. By coś się w człowieku pojawiło samo. Nawet tajemniczy żywot Jezusa sugeruje, że w czasie tych białych plam w ewangeliach dotyczących życiorysu, siedział gdzieś i wkuwał.

    Inną drogą to można być poetką tylko z terroru. Nina Andrycz na bankiecie w Stawiskach odeszła pewnego razu do prezesa Związku Literatów Polskich i wręczyła mu rękopis tomiku wierszy. Przerażony Iwaszkiewicz wymamrotał tylko dwa słowa: do druku. I tym sposobem Nina Andrycz jest naszą czołową poetką starszego pokolenia. Podobno w dalszym ciągu pisze wiersze, wydaje i ma wieczory autorskie. W mojej bibliotece osiedlowej naliczyłam cztery tomiki.
    Właściwie nie trzeba było wtedy być aż żoną Cyrankiewicza, wystarczył jakiś partyjny kacyk lokalny, by stać się poetką. Ale teraz jest dużo łatwiej, robią to literackie portale sieciowe.

  5. Goszka pisze:

    No tak. Warsztat – to jedno, a Boża iskra – to Reszta. Dobrze, jak są komplementarne.
    Abstrahując od wszystkiego, świetnie się czyta Twoje teksty.

  6. Kostek Dzieduszycki KostekDzieduszycki@ymail.com 67.165.160.225 pisze:

    Mam przed sobą tomik najsławniejszej poetki internetowej Pani Ewy Brzozy Birk „krajobraz po meblach”, po przeczytaniu Pani opinii na jego temat, po raz kolejny przejrzałem całą zawartość tomiku, tym razem pod kątem odnalezienia śladów choroby toczącej recepcję autorki oraz w poszukiwaniu dowodów na brak autentycznego procesu twórczego, cokolwiek to znaczy w Pani mniemaniu. Ale żeby zrozumieć Pani punkt widzenia, chciałem zorientować się bliżej w Pani preferencjach poetyckich. Po przejrzeniu wpisów i opinii na temat poezji, którą Pani omawia na swoim blogu, i jaką Pani preferuje, i jaka Panią zachwyca, ze zdumieniem stwierdziłem, że jest to w największym przypadku poezja, która swoimi korzeniami, manierą, stylistyką itp.osadza się w latach 80- tych minionego wieku, i reprezentuje formę poezjowania, której kiedyś mocno tryskające żródło dawno wyschło, zostało najwyżej trochę wilgoci, i cieniutkich niteczek wodnych, które sączą się z trudem, by przepaść na zawsze w piaskach jałowej pustyni. Dla przykładu przytoczę wiersz pana Leszka Z.Chudzińskiego, nad którego poezją rozpływała się Pani ostatnio na łamach swojego blogu:
    siekierę do wiersza
    gałęzie
    jak metafory
    na bruk
    historyczna heca
    ogień roznieca
    pali paryż bruno
    a złote runo
    za górami
    za lasami
    za morzami
    Aż trudno uwierzyć, że w takiej ckliwej i uproszczonej intelektualnie podróbce poezji Przybosia znalazła Pani aż tyle głębi i świeżej wartości artystycznej. Przyznam, że przecierałem oczy, czy mnie nie mylą. Lecz tych zachwytów pełnych aprobaty i zrozumienia dla” skomplikowanej” i głębokiej jak Morskie Oko poezji pana Chudzińskiego umieściła Pani więcej, więc o pomyłce nie ma mowy. Wobec tego z przykrością stwierdzam, że zdyskrydytowała się Pani w moich oczach jako recenzentka obiektywna i z pojęciem, za to śmiało mogę przyznać, że pomimo niewielkiej róznicy wieku pomiędzy panią a Ewą Brzozą Birk, to na płaaszczyźnie poezji oddzielają Panie lata świetlne. Ja rozumiem, ze Pani hołduje postrzeganiu sztuki poprzez pryzmat ideałów antycznego czy klasycznego piękna, w związku z tym nie dostrzega pani niczego oprócz fobii i neurotyczności w formie innej, niż ta którą Pani preferuje, ale mam nadzieję, że Pani wie, że impresjonizm i symbolizm, którym mistrzowsko posługuje się Ewa Brzoza Birk jest takż starym źródłem, z tą różnicą, że jego zasoby są niewyczerpalne i ciągle żywe w sztuce. Ewa Brzoza Birk tak jak kiedyś impresjoniści wyszła z dusznych sal pracowni na świat, poprzez swoją percepcję opisując go w sposób bardzo dla siebie charakterystyczny i nietypowy. Jej wiersze świadczą o niezwykłej przenikliwości i darze obserwacji. Posługując się obrazem i słowem spisuje życie na gorąco, bo najbardziej ceni chwilowe, szybko przemijające doznania i pragnie je ocalić, zatrzymać w czasie i pamięci. Na podobieństwo impresjonistów stawia w sztuce na dźwięk, obraz, grę słów, szybko tworzących się skojarzeń, reminiscencji, wspomnień, gdzie obrazy przeszłości i terażniejszości nakładają się na siebie wzajemnie tworząc cechy charakterystyczne dla indywidyalizmu i niezależności myślowej. To wiersze otwierające przed czytelnikiem ogromne przestrzenie dzięki umiejętnej kompozycj gry słów i skojarzeń. Rozumiem, że można nie przepadać za takim rodzajem pisania, bowiem wymaga on od czytelnika uwagi i skupienia, koncentracji i doświadczenia, czytelnik pobieżny,niechętny, leniwy, przyzwyczajony do łatwizny niczego dla siebie tu nie znajdzie, bo nic tu nie jest powiedziane wprost . Za to czytelnik uważny zostanie sowicie nagrodzony, dostaje oto klucz do wrażliwego świata peela, którego życie jest pełene trudnych doświadczeń, cierpienia, tęsknoty, strachów i lęków, a jednak nie pozbawionego drobnych radości i wzruszeń, gdzie wrażenia i uczucia przenikają się nawzajem tworząc drgającą, żywą tkankę wiersza, czasem do bólu przejmującą w swojej wymowie.
    Tak sobie czytam co Pani tu tak niefrasobliwie nawypisywała i myślę, że robienie poetce zarzutu z faktu, że w jej tomiku nie ma odnośników dotyczących bezpośrednio trudnych czasów lat 80-tych, najwyraźniej ważnych dla Pani, jest wyraźną próbą chęci kopnięcia dla samej przyjemności kopania. Czy pisanie o tym uważa Pani za obowiązek każdego poety? A w przypadku nie spełnienie tej powinności autor dyskredytuje się w Pani oczach?. A może nawet w oczach całego Narodu? Niech odpowiedzią na Pani skandaliczną opinię o zubożeniu mentalnym i domniemanej choroby psychicznej samej autorki tomiku, będą słowa z Jej wiersza zamieszczonego w „krajobrazie po meblach”
    „Opowiem ci jak to ze mna jest: nie jem, znikam albo inaczej – uważam, że musi mnie być mniej. Tak mało, żeby ukryć się przed klamstwem. Nie pluć wodą niszczącą ciało, nie osądzać, że wszystko, co mnie dotyka, jednak się dzieje.”
    Napisała Pani: „Ale nie to zastanawia w tej nikomu, prócz autorce, niepotrzebnej poezji”
    Wię proszę sobie wyobrazić, że dla mnie jest to ważna poezja, bo ilekroć po nią sięgam, zawsze doświadczam nowych wrażeń i nie wstydzę się przyznać mimo, że to takie nie męskie – wzruszeń. Czego i Pani życzę w Nowym Roku.

    Kostanty K.Dzieduszycki

  7. Ewa > Kostek Dzieduszycki pisze:

    Dziękuję za Życzenia Noworoczne.
    Przed napisaniem notki o tomiku „Krajobraz po meblach” wysłałam kilka maili do osób, które komentowały z zachwytem wiersze poetki na portalach sieciowych z prośbą o dyskusję o nich na mim blogu i obronę poetki. Nim napisałam, kilkakrotnie anonsowałam, że taka wypowiedź się u mnie ukaże i zapraszałam do dyskusji. Pojawił się Pana wpis i bardzo Panu jestem wdzięczna.

    Bardzo trudno mi z Panem polemizować, ponieważ jest Pan bardzo kategoryczny i zarzuca mi rzeczy których nie popełniłam. Zaczynając od porównań i stawiając mnie w roli nauczycielki która chwali prymusa, a gani uczennicę, która robi kleksy donoszę, że przytoczony wiersz Leszka Chudzińskiego jest przykładem poezji esencjonalnej, gdzie każdy wers i każde słowo otwiera w czytelniku jakieś nowe pojęcie. Tego w poezji Ewy Brzozy Birk nie uświadczysz, ponieważ jej robota pisarska polega na „hafcie”, na operowaniu powierzchnią, na naśladownictwie, nazywaniu rzeczy egzaltowanym słowem, a nie na mozolnym wykuwaniu słów z poetyckiego tworzywa.
    Skoro używa Pan porównań malarskich, proszę zauważyć, że wiele landszaftów w manierze impresjonistycznej produkowali malarze w latach osiemdziesiątych, kiedy malarstwo Polaków sprzedało się na Zachodzie w całości, tzn, każdy obraz namalowany zostawał spieniężony – najprawdopodobniej odbywała się tą drogą wyprzedaż polskiego społecznego majątku i prania brudnych pieniędzy za pośrednictwem galerii – ale żaden artysta tego nie wiedział i był przekonany, że zawdzięcza popyt swojemu talentowi i urodzie prac – malowano po trzy obrazy dziennie! Przy pewnej wprawie można w nieskończoność mnożyć wiersze jakościowo identyczne, jak produkcja poetycka Ewy Brzozy Birk.

    Ja nie dyskutuję o gustach na moim blogu. Wierzę, że Panu się te wiersze podobają i przyznam się, że miałam wyrzuty sumienia, że tak „brzydko” napisałam o duńskiej emigrantce, która nic nie jest gorsza od równie złej twórczości kilkudziesięciu poetów propagowanych np. na odnodze nieszuflady, na portalu literackie.pl, ale życia mi nie starczy, by równie źle napisać o nich wszystkich.
    To że Pan odnalazł w tych wierszach uchwycone życie na gorąco, powtarzam, każdy przeciętny człowiek w monologu wewnętrznym „chwyta życie na gorąco”. I nie każdy postanawia to zapisać, uważając słusznie, że nie potrzeba uwieczniać rzeczy cennych tylko dla osoby to przeżywającej.
    Nie stawiam zarzutu, że Ewa Brzoza Birk nie podjęła w swoich wierszach tego zestawu martyrologii polskiej stanu wojennego. Napisałam tylko i to podkreśliłam, że wtedy toczyła się historia świata, działo się bardzo dużo, i ten tomik jest oderwany i niezakotwiczony w żadnym czasie, oprócz wewnętrznego czasu bohaterki wierszy.

    Być może, że notka nie jest napisana precyzyjnie i może nie bardzo czytelna. Chciałam pokazać na podstawie twórczości Ewy Brzozy Birk swój sprzeciw traktowania poezji tak powierzchownie przez osobę tak mało wrażliwą, toporną i niczego niezauważającą, oprócz własnego pępka i to nawet nie metafizycznego, jak mawiał Witkacy.

    Natomiast zwalczam kobiecą konwencję pisania wierszy, o którym Pan Pisze, że to źródło wyschło. Nie lepiej, niż o poezji Ewy Brzozy Birk wypowiedziałam się pisząc o Juli Hartwig, Ewie Lipskiej, czy Kindze Iwasiów. Uważam, że jest ona ich gorliwą kontynuatorką, maniery, którą tutaj konsekwentnie zwalczam.

    Skoro jestem tak fatalną recenzentką, to przecież mój głos krytyczny dotyczący poezji Ewy Brzozy Birk powinien ją jedynie nobilitować.

  8. Sławomir Wolan swolan@poczta.onet.pl 95.160.117.69 pisze:

    Pani Ewo
    Znam lekturę tomu, o którym Pani pisze. Wzorem poprzednika przeczytałem i inne wpisy tutaj.
    Zastanawia mnie co skłoniło Panią do tak desperackiego kroku by pisząc takie bzdury ośmieszyć się na własnym blogu
    Sławomir Wolan

  9. Ewa > Sławomir Wolan pisze:

    Nie zrozumiałam: czy Pan mnie o coś pyta? Czy tylko się zastanawia? Jeśli pyta, to przecież dałam odpowiedź moim tekstem i komentarzami. Jeśli się zastanawia, to proszę nagłos.

  10. Sławomir Wolan swolan@poczta.onet.pl 95.160.117.69 pisze:

    konsekwentnie brnie Pani w jeszcze większe śmieszności. to Pani słowa : “Chciałam pokazać na podstawie twórczości Ewy Brzozy Birk swój sprzeciw traktowania poezji tak powierzchownie przez osobę tak mało wrażliwą, toporną i niczego niezauważającą, oprócz własnego pępka i to nawet nie metafizycznego, jak mawiał Witkacy”.
    – to jest atak personalny(nie pierwszy w tym wpisie)
    Zatem pytam co Panią zmusiło do tak desperackiego kroku
    Sławomir Wolan

  11. Ewa > Sławomir Wolan pisze:

    Dlaczego personalny?
    Może zdanie nie najlepiej jest zbudowane, ale uważam, że poezja Ewy Brzozy Birk jest przykładem pewnej maniery pisania wierszy przez osoby właśnie pozbawione wrażliwości, tę wrażliwość jedynie imitujące, a tak naprawdę toporne, narcystyczne, posiadające niewielkie zdolności artystyczne, ale nie na tyle duże, by stać się artystami w szerszym znaczeniu poza własnym, terapeutycznym jej uprawianiem. I oczywiście do takich osób należy poetka Ewa Brzoza Birk.

    Napisałam, ponieważ ten tomik idealnie nadaje się do zilustrowania moje tezy, że pewne maniery poetyckie pleniące się w Sieci nie są prawdziwą poezją. Jeśli ma Pan inne zdanie, nie uważam, że się Pan kompromituje.
    Odwiecznie spierano się przecież o różne postawy twórcze, o różne oceny artystycznych wytworów. Nie rozumiem Pana oburzenia. Pani Ewa Brzoza Birk napisała wiersze jak potrafiła najlepiej i ja też dałam z siebie wszystko pisząc o moim czytelniczym odbiorze. Bardzo ładnie z Pana strony, że Pan broni poezji Pani Ewy Brzozy Birk, ale nie może mi Pan zabronić pisania o niej, tak jak ja nie odmawiam Pani Ewie Brzozie Birk woli pisania wierszy. Tak po prostu sobie popisujemy.

  12. Marcin pisze:

    Dopiero teraz, bo toczyłem boje na polach publicystycznych. Mnie też dość dziwne wydawało się, że czynisz poetce zarzut – tak to odczytałem z Twojego tekstu – z powodu niepodejmowania doraźnej tematyki tamtych czasów. Artysta nie ma takiego obowiązku. Zresztą, brak takich odniesień też może być znaczący – tak jak odwrót w polskiej literaturze lat 90 od spraw politycznych i narodowych, wyrażony symbolicznie przez Marcina Świetlickiego spoglądaniem w oko smoka Historii i wzruszeniem ramion.
    Z poezją Brzozy-Birk mam problem i muszę przyznać, że ani Twoje omówienie ani polemika z nim Konstantego Dzieduszyckiego nie rozwiały go. Ja się po prostu w jej świecie gubię, on paraliżuje mnie swoją migotliwością. Ilekroć chciałem coś napisać pod jej wierszem na Liternecie, zawsze kończyło się moją bezradnością i poczuciem, że w którąkolwiek stronę skręcę, będzie źle. I w końcu rezygnowałem. Być może to świadczy o moim braku obycia w poezji, a może po prostu fale moje i Brzozy się nie zestrajają. Ale podobnie mam np., kiedy usiłuję konsumować Andrzeja Sosnowskiego.
    Lektura tych wierszy ma w sobie coś z oglądania filmów Lyncha. Ale tam, ponieważ ma się do czynienia z obrazami, łatwiej jest dać się ponieść prądowi impresji. Tu, w tekście jest to o wiele trudniejsze. Niniejszym zatem ogłaszam kapitulację.

  13. Ewa > Marcin pisze:

    Ok, Marcinie, nie chodzi przecież, bym zgromadziła tutaj obozy za i przeciw. Ja się akurat nie gubię, bo tego typu twórczość jest rozpowszechniona u malarek dwojga nazwisk, o tym kilka lat temu bardzo śmiesznie napisał sieciowy Raster jak jeszcze był pierwszym i awangardowym portalem o sztuce i wykonał perfekcyjną rozbiórkę salonów BWA na polskiej ziemi.
    Wiersze poetki Ewy Brzozy Birk to takie właśnie artefakty, nadające się na wernisaże, na zbieranie kwiatów powitalnych, dedykacje, kolekcjonowanie tomików na pachnących papierach, znam to wszystko do bólu. Ewa Brzoza Birk ma pecha, że nie mieszka w Polsce, będąc na miejscu miałaby to wszystko na co dzień, bo jest przecież uwielbiana, zna swoją wartość i wspomogłaby swoją twórczością wiele jeszcze polskich placówek kulturalnych, które poszukują jakiejś ciekawostki, by otworzyć swoje podwoje.
    Natomiast z poezją nie ma to nic wspólnego, bo to jest wyrób poezjopodobny.

  14. Kostek Dzieduszycki KostekDzieduszycki@ymail.com 67.165.160.225 pisze:

    Pani Ewo, pozwolę odnieść się do Pani uwag w tych kilku zdaniach poniżej:

    Nie znam Pani prywatnej działalności korespondencyjnej poza Pani blogiem, nie wiem do kogo Pani się zwracała i kto z wcześniejszych żarliwych obrońców dziś boi się wyściubić nosa w obronie poetki, której poezję wcześniej chwalił, wydaje się to w tej chwili najmniej istotne ani nie zmienia to faktu, że przekroczyła Pani powiedzmy łagodnie – zasady zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Nie odbieram Pani prawa do posiadania własnego zdania, i rozumiem, że nie lubi Pani takiego rodzaju poezjowania, ma Pani do tego pełne prawo tak długo, jak takie opinie wypowiada się tylko i wyłącznie w swoim własnym imieniu.

    Ma Pani rownież prawo zachwycać się poezją Pana Leszka Chudzińskiego, ale proszę mi nie wmawiać, że jest to przykład poezji essencjonalnej, której każde słowo otwiera przed czytelnikiem jakieś nowe pojęcia, bowiem dla mnie jest to wybitny przykład poezji „plackowatej” (określenie własne). Dzieła plackowate charakteryzuje plackowatość i nic poza tym.

    Kto powiedział, że tylko dzieła mozolnie wykuwane są dowodem wielkiego talentu? Pani jakby nie zauważyla, że to jest niewielki tomik z określonym konceptem, a nie antologia twórczości Ewy Brzozy Birk, wobec tego Pani uwagi, że jest on oderwany i niezakotwiczony w żadnym czasie, oprócz wewnętrznego czasu bohaterki wierszy jest argumentem dość zadziwiającym.

    Kategorycznoś mojej wypowiedzi dotyczy insynuacji jakoby Ewa Brzoza Birk była chora psychicznie a dowodem tej choroby są Jej wiersze. Myślę, że to jest zagrywka zupełnie nie fair play, i nie wiem czy zdaje sobie Pani sprawę, że Pani usilne próby uzyskania miana niezależnego arbitra w dziedzinie literatury zmarnowała sobie raz na zawsze tą nieprzemyślaną wypowiedzią. Tego rodzaju opinie napędzane emocją i chęcią „dokopania” a nie logiką, wyciągają na światło dzienne podteksty, które pieczołowicie próbuje się ukryć no i niestety deskrydytują Panią w oczach osób trzecich całkowicie.

    Na końcu odniosę sie jeszcze do Pani kolejnego opiniotwórczego zdania – „ która (poezja)nic nie jest gorsza od równie złej twórczości kilkudziesięciu poetów propagowanych np. na odnodze nieszuflady, na portalu literackie.pl, ale życia mi nie starczy, by równie źle napisać o nich wszystkich.) droga Pani Ewo, ależ Pani to ma klawe życie. Z pozdrowieniem

    Kostanty K.Dzieduszycki

  15. Ewa > Kostek Dzieduszycki pisze:

    Nie mam klawego życia, nie jestem dla Pana „droga” i proszę mnie nie pozdrawiać, bo ja Pana nie pozdrawiam.
    Nigdzie nie napisałam, że poetka Ewa Brzoza Birk jest chora psychicznie, ponieważ zupełnie nie znam tej Pani, informacje potrzebne do rozwikłania fabuły wierszy w zestawie „Krajobraz po meblach” zaczerpnęłam z sieciowego wywiadu z poetką. Wypowiadam swoje opinie tylko w moim prywatnym imieniu. Jeśli chce Pan wypowiadać się na temat poezji Leszka Chudzińskiego, to proszę to zrobić pod wątkiem dotyczącym jego poezji. Nie napisałam, jak powinna być tworzona liryka. Pan skłonił mnie do porównań i Panu odpowiedziałam. Ma Pan rację, jest nieskończenie wiele możliwości pisania poezji, mało, poezja nie ma ewolucji, dzieła starsze mogą być bardziej nowatorskie od tworzonych dzisiaj.
    Ewa Brzoza Birk wypowiedziała się w wywiadzie sieciowym, że jej tomik dotyczy przejścia z jednego kraju do drugiego i kończąc go, zamyka etap transformacji. Powiedziała, że jest bardzo biograficzny. Że podmiot liryczny to ona sama. I, że nie pisze stylem Herberta, czy Różewicza, jak inni dzisiejsi poeci, tylko wypracowała swój własny styl. Przepraszam, że cytuję z pamięci, ale piszę ten komentarz pospiesznie, a nie mam wywiadu skopiowanego. A więc tomik dotyczy bardzo określonego czasu i stanu ducha autorki. Uważam, że odczytałam go prawidłowo.
    Mój zarzut powtarzam, jest takiej natury: podważam w nim wartość artystyczną, uważam, że nie wychodzi poza prywatność i się nie uniwersalizuje. Jeśli Pan dostrzegł w nim inne wartości to chwała Panu za to. Dlatego napomknęłam o tym, że pragnę, by ktoś na moim blogu obronił Panią Ewę Brzozę Birk. Pisząc mi, że Pana nie obchodzą moje prywatne maile dotyczące poezji Pani Ewy jest Pan niegrzeczny.
    Nie mam też pojęcia, jakie „podteksty” wyciągam na wierzch, proszę je określić, skoro są już wyciągnięte, a które mnie na amen dyskwalifikują. Nie wiem tylko z czego, bo ja przecież już dawno jestem zdyskwalifikowana z życia literackiego, piszę jawnie na moim blogu od lat i chyba nie jest Pan władny zamknąć mi bloga. Chociaż kto wie, wszystko na świecie jest możliwe. I co ja sobie raz na zawsze zmarnowałam? Ja? Rolę arbitra? Ha, ha, ha!

  16. Kostek Dzieduszycki KostekDzieduszycki@ymail.com 67.165.160.225 pisze:

    Proszę wybaczyć, nie sądziłem, że naruszę Pani prywatność grzecznościowym pozdrowieniem i oczywiście, że nie jest Pani dla mnie nikim szczególnie drogim, użyłem
    jedynie potocznego zwrotu, więc jeśli poczuła się Pani urażona przepraszam, nie było moim zamiarem zakłócić Pani spokoju niedzielnego wieczoru ani w jakikolwiek sposób Panią obrazić. Nie zamierzam rownież omawiać poezji Pana Leszka Chudzińskiego, bo moim zdaniem nie ma tam nic szczególnie wartego mojej uwagi, ale jest to moje prywatne zdanie i godzę się z faktem, że prezentuje Pani odmienny pogląd. I cóż to za pomysł, że mógłbym bądź chciałbym próbować zamknąć Pani blog, kilkakrotnie wyraziłem swój pogląd, że szanuję każdą opinię, nie ważne czy zgodną z moją, czy też nie, więc nie mogę działaniem zaprzeczać temu co jest moim credo. Co do reszty myślę, że już raz dość jasno wyraziłem swoje stanowisko. Chciałem zakończyć wymianę naszych poglądów życzeniem dobrej nocy, ale boję się, że zostanę źle zrozumiany, wobec tego znikam po angielsku.

    p.s. gdyby zaszła taka potrzeba, to zawsze jestem do dyspozycji, mój adres jak przypuszczam Pani posiada 🙂

  17. Robert Mrówczyński> Kostek Dzieduszycki, Sławomir Wolan, Marcin pisze:

    Ależ została Pani zrugana po pańsku, wręcz po hrabiowsku! Właściwie nie powinienem się odzywać, bo świetnie punktuje Pani swoich wielbicieli.
    Odzywam się w imieniu osób trzecich, w oczach których rzekomo się Pani „deskrydytuje” i to całkowicie.
    Nie znam tego słowa, ale chyba nic dobrego.
    Pan Dzieduszycki, skoro pisze w ich imieniu, choć w innym miejscu zaleca pisanie wyłącznie we własnym, powinien się z czytelnikami podzielić tą wiedzą i ujawnić kogo uważa za osoby trzecie i jaka ich liczba.
    Co oznacza zdanie: Nie odbieram Pani prawa do posiadania własnego zdania, i rozumiem, że nie lubi Pani takiego rodzaju poezjowania, ma Pani do tego pełne prawo tak długo, jak takie opinie wypowiada się tylko i wyłącznie w swoim własnym imieniu.

    To w czyim imieniu Pani Ewa się wypowiada? Od kilku lat regularnie czytuję jej bloga i byłem przekonany, że we własnym, co nie przeszkadza, że wyraża opinię wielu osób, w tym moją. Ale nawet jeśli „ktoś za tym stoi” to już prawa nie ma?
    Czy to pogróżka?

    O ile „rozbiory” Pani Ewy odnoszą się do konkretu poetyckiego, nigdy personalnie, jak to z p. Wolanem insynuujecie, to Pan na obronę EBB wkleił sztandarowy przykład wazeliniarskiego pustosłowia jakie można znaleźć otwierając na chybił trafił dowolny tomik poezji.

    Pisze Pan:
    (…)Ewa Brzoza Birk tak jak kiedyś impresjoniści wyszła z dusznych sal pracowni na świat, poprzez swoją percepcję opisując go w sposób bardzo dla siebie charakterystyczny i nietypowy. Jej wiersze świadczą o niezwykłej przenikliwości i darze obserwacji. Posługując się obrazem i słowem spisuje życie na gorąco, bo najbardziej ceni chwilowe, szybko przemijające doznania i pragnie je ocalić, zatrzymać w czasie i pamięci. Na podobieństwo impresjonistów stawia w sztuce na dźwięk, obraz, grę słów, szybko tworzących się skojarzeń, reminiscencji, wspomnień, gdzie obrazy przeszłości i terażniejszości nakładają się na siebie wzajemnie tworząc cechy charakterystyczne dla indywidyalizmu i niezależności myślowej. To wiersze otwierające przed czytelnikiem ogromne przestrzenie dzięki umiejętnej kompozycj gry słów i skojarzeń.(…)

    Tak można napisać o kimkolwiek, bez konieczności wcześniejszej lektury i nawet nie posądzam Pana o autorstwo, bo takich rzeczy nikt bezinteresownie nie pisze. I tak rzeczywiście o poezji w Polsce piszą zawodowi krytycy za pieniądze. Tak się pisze, by nic nie napisać.
    Generalnie źle się Pan przygotował na wejście tutaj i niczego nie wie o preferencjach poetyckich p. Ewy, nie wie i nie chce wiedzieć z jakim formatem duchowym ma do czynienia i o co p. Ewie chodzi.
    Podobnie jak zastanawiający się p. Wolan, który gdyby czytał tego bloga nie pisałby o desperackim kroku i ośmieszaniu się na własnym blogu. Pani Ewa od lat „ośmiesza się” w oczach takich czytelników jak Pan i stawia wyłącznie desperacki kroki. Dlaczego to tak Pana boli p. Wolan?

    Jeszcze na koniec cytat z p. Dzieduszyckiego:

    Niech odpowiedzią na Pani skandaliczną opinię o zubożeniu mentalnym i domniemanej choroby psychicznej samej autorki tomiku, będą słowa z Jej wiersza zamieszczonego w „krajobrazie po meblach”
    „Opowiem ci jak to ze mna jest: nie jem, znikam albo inaczej – uważam, że musi mnie być mniej. Tak mało, żeby ukryć się przed klamstwem. Nie pluć wodą niszczącą ciało, nie osądzać, że wszystko, co mnie dotyka, jednak się dzieje.”

    Nie chodzi o tę insynuację o chorobie psychicznej, o której nic nie ma w tekście p. Ewy, a z czego się Pan nie wytłumaczył, chodzi o „odpowiedź” samej autorki na ten „potworny skandal”, oczywiście wg. Pan wyboru. Akurat tym cytatem trafił Pan kulą w płot. Poetka Brzoza Birk w tym cytacie mija się z prawdą całkowicie. Poetka Brzoza Birk jest wszędzie w sieci, na wszystkich portalach i forach i nieustannie się rozprzestrzenia, przez co nie tylko nie ukryje się przed kłamstwem, ale się na nie jeszcze bardziej narazi. Świetną ilustracją tej rzekomej strategii znikania i „bycia mniej” poetki Brzozy Birk jest jej refleksja poświęcona samej sobie na jej stronie, którą przytaczam w całości:

    W sieci
    Oczywiście, zabolało, zapiekło, a moje jeszcze wtedy rozhisteryzowane ego, zaczęło wściekle
    tupać nogą. Na prośbę o przyjęcie mnie na potral literackie.pl dostałam krótką, ale pocieszającą,
    że wiele jest ciekawych poetyckich portalów, na których mogę pisać, odpowiedź. Jacek Dehnel napisał
    również, że jest mu przykro, ale kolegium redaktorskie Stron Literackich nie przyjęło mojej kandydatury….

    Etapy, najpierw zdziwienie, potem gniew, aż wreszcie refleksja – zdecydowałam pisać jedynie na blogu…. Z portalu “nieszuflada” po ponad sześciu latach wyszłam na palcach, cicho – miałam dwa “szarpnięcia”, dwa bodaj wiersze już “po” – miotało mną, fakt. Wiersze te, podobnie jak moje tłumaczenia poezji świetnej moim zdaniem Ursuli A.Olsen, piszącej w języku duńskim, przeszły prawie bez echa. Komentarzy garstka, no i od tych samych,
    wiernie mi towarzyszących przez wiele lat osób. Reszta to wpisy o literówkach. Zgroza, nawet w tytule!…..
    Za namową Mirki Szychowiak, wróciłam , bo “nieszuflada jest smutna bez ciebie” czy było to potrzebne,
    nie wiem. Ostatnie moje wiersze spotkały się głównie z krytyką. Słowem, dostałam w kość, znowu przeczytałam podobne uwagi do tych, jakie kiedyś wypisywała lullula – teraz Palec Boży, czyli Izabela Bożek, ona też szybciutko dołączyła do “krzykaczy” i dała upust swojemu niezadowoleniu – wystawiła “faka” w kierunku moich wierszy… Uaktywniło się wielu, nawet “płaczący” onegdaj pan Stachnik (wcześniej też zniknęłam bez wieści, zamilkłam jako “brzoza” na jakiś czas, pisząc jednak pod trzema innymi nickami – między innymi, jako Filip Bez Konopii Ani Róż ).
    Próbowałam, eksperymentowałam, a nawet wymysliłam “prezenty” dla niektórych nieszufladowych poetów w postaci wierszy – i tym też średnio trafilam w gust, oczywiście Iwona Szyba, Aleksandra Zbierska czy Magda Gałkowska i Elżbieta Lipińska doceniły moją pracę, ale panowie marszczyli nosy, a Jacek Dehnel w ogóle nie odpowiedział komentarzem…..
    I tak oto skończyla się moja długa i “ślepa” miłość. Niestety, jak to bywa z prawie każdą wielką miłością, były powroty, sentymenty…… Dla mnie, mieszkającej ponad tysiąc kilometrów od kraju, nieszuflada była nieomal “świętym miejscem”. Zabrzmi to głupio, ale właśnie na tym portalu spotkałam wielu serdecznych, ciekawych ludzi, niektórzy są do dzisiaj moimi przyjaciółmi – na “nieszufladzie” rozwinęłam swoje możliwości, styl mojej poezji wykształtował się: nie wiem czy pisałbym tak jak piszę, gdyby nie inspiracje , uwagi i wreszcie życzliwa pomoc wielu bliskich mi osób. Nie rozwodząc się jak to zwykle bywa “po latach”, powiem, że nieszuflada to już inne miejsce, smutne miejsce. Zniknęło tak wielu. Portal zamienił się w “warsztatową” nieciekawą papkę. cdn.

    Jeżeli ktoś nam nie jest drogi, a nawet przeciwnie, a mimo to używa się takiego słowa, to to jest klasyczna protekcjonalność, a nie żaden grzecznościowy zwrot. Ale nie jest Pan pierwszy, który takie rzeczy tu robi. Robił to już tutaj Dehnel w wersji „Pani kochana”.
    Wstydziłby się Pan.

    > Marcin: toczył Pan „boje na polach publicystycznych”? Jakich? Chętnie bym zobaczył. Znam trochę Pana tekstów i „bojowość” tam raczej w sensie, w jakim używał tego słowa Kisiel.

  18. Marcin pisze:

    Panie Robercie. Ewa musi być wyjątkową szczęściarą, że ma takiego rycerza, który zawsze ją obroni przed złymi, brzydkimi trollami. Tylko nie wiem, czy na dłuższą metę nie sprzedaje Pan jej pocałunków śmierci. Na jakich polach toczyłem boje? Mogę podlinkować, jeśli Ewa pozwoli. Pozwolisz, Ewo? Nie chcę się tu szarogęsić, żeby potem pan Mrówczyński np. zarzucił mi, że się Twoim kosztem lansuję.

    Natomiast w odniesieniu do cytatu, który Pan tu wkleił: on dobrze pokazuje jedną z fundamentalnych bolączek i zagrożeń czyhających na artystę – środowiskowość. Jeśli pisarz tworzy dla środowiska, jest zgubiony już u zarania. Nie chodzi o to, by tego środowiska unikać, bo kontakty z nim są niejako wliczone w ryzyko zawodowe, ale należy je ograniczać do absolutnego minimum. Kiedy zaczynasz pisać, jesteś samotny.
    Ewa obstaje przy tezie, że konkursy i nagrody korumpują twórców – zmieniają ich w wampiry, jak napisała pod tekstem o Magdzie Gałkowskiej. Ale to nie jest, a przynajmniej nie musi być, immanentną konsekwencją uczestnictwa w nich. To jest kwestia odporności samych twórców – na ile będą na to łechtanie podatni, a na ile nie. Zbyt łatwy sukces w zbyt młodym wieku może uderzyć do głowy – fakt – ale w przypadku Ewy Brzozy nieco mnie jednak dziwi. To byłby asumpt do wniosku o braku samodzielności i autonomii artystycznej.

    W moim pisaniu, jak rozumiem, brakuje Panu jaj. Cóż, przykro mi – nie wszystkim da się dogodzić. Skoro nie udało się to Jezusowi z Nazaretu, tym bardziej nie uda się mnie. I nawet nie będę próbował, bo bym chyba oszalał.
    Jeśli niedostatecznie chodzę na udry z retorycznymi cepami, to tylko dlatego, że mam alergię na prostactwo, które Pan pod płaszczykiem układności i nienagannego stosowania zasad interpunkcji tu niekiedy sprzedaje. A Ewa jest już dużą i – z tego, co zdążyłem się przekonać – samodzielnie myślącą dziewczyną.

    Kończę, bo bezjajeczna literatura wzywa.

  19. Ewa pisze:

    Możesz Marcinie dać jak najbardziej linki, tylko przypominam, że linki czekają w poczekalni na uaktywnienie, tak jest nastawiony blog w obawie przed wirusami i komentarze z linkami nie ukazują się natychmiast.
    Taki właśnie mam problem z komentarzem Leszka Chudzińskiego, który wpłynął w nocy, kiedy ja spałam, a teraz Leszek Chudziński na drugiej półkuli świata śpi, a ja nie wiem, czy go uaktywniać, po późniejszym komentarzu Pana Dzieduszyckiego stał się nieaktualny.

    Wiem Marcinie, że nie potrafię wyłuszczyć słowami, o co mi chodzi. Nie chodzi mi o Panią Ewę Brzozę Birk, nie chcę jej dokopać, naprawdę jest mi bardzo przykro, zawsze jest mi bardzo przykro jak źle piszę o poetach, ale chodzi mi o szersze zjawisko. Jeśli Pan Robert słusznie zauważył, że to się rozprzestrzenia, że jest już nie do opanowania w Polsce, to teraz widzę, że wchodzą do Sieci z całym impetem polonijne silne grupy wsparcia z Kanady i Chicago. Mogę tylko być takim kisielowym głosem wołającym na puszczy. Wiem, że kudy mi do Kisiela, jednak, mimo, że nie jestem małą dziewczynką, tylko starą, stojącą nad grobem babą, to bardzo Panu dziękuję, Panie Robercie.

    Piszę Marcinie teraz na blog o tomiku Aldony Borowicz, która na portalu liternet.pl dała recenzję z tomiku poetki Ewy Brzozy Birk. Nie żałuj mi więc posiadania tak cennego sprzymierzeńca, jakim jest Pan Mrówczyński, bo ja żadnej grupy wsparcia nie mam.

  20. Marcin pisze:

    Ewa, ja Ci nie żałuję sprzymierzeńców. Tylko że pan Robert praktycznie w ogóle nie bierze udziału w dyskusjach, nie wymienia opinii o omawianych tekstach, a jedynie trawi czas i energię na odpieranie ataków na Ciebie – tak, jakby nie wiem jak straszna krzywda Ci się działa. Niedługo nie będzie można wpisać żadnego głosu polemicznego, bo natychmiast wyskoczy Robert Mrówczyński z szabelką. Co do linków zmieniłem zdanie – skoro śledzi moją pisaninę, to niech sam sobie poszuka. Nie publikuję w aż tak wielu miejscach, by było to niewykonalne. A jeśli ma coś do mnie, to zapraszam go na mój blog. Tam może mi zarzucić tchórzostwo i labilność intelektualną, i tam ja mu na te zarzuty odpowiem.

    Rozumiem, że nie chcesz nikogo krzywdzić i szanuję to. Stawiasz pewną diagnozę patologii toczącej polską literaturę, którą ja – nie wiem, na ile słusznie – odczytuję jako najogólniej pojęty zarzut o brak pisarskiej samodzielności. To jest poważny problem.
    Z drugiej strony tych wszystkich zależności, które piętnujesz, nie da się uniknąć, jeśli chce się zaistnieć. Mnie do literatury też przecież wstrzelił konkurs. Czy uczestnictwo w nim mnie skorumpowało? Mam nadzieję, że nie. Może dlatego, że nie dostałem głównej nagrody. Ale faktem pozostaje, że udział w MFO i uznanie, jakie tam zdobyłem, bardzo mi pomogło. Bo kiedy byłem Marcinem Królikiem znikąd, wysyłałem swoje teksty w próżnię. W najlepszym razie dostawałem lapidarne notki odmowne, a jedyna “rzeczowa” recenzja świadczyła, że redaktorka z wydawnictwa w ogóle nie zadała sobie trudu przebrnięcia dalej niż na 10 stronę mojego maszynopisu.
    Może i nie jest to sprawiedliwe. Ale tak to niestety działa. Jedyne co można zrobić, to nie dać się zwariować.

  21. Ewa pisze:

    Marcinie, piszę tekst o Pani Aldonie i nie chcę się rozpraszać, ale mogłabym w archiwach bloga przeczytać, kiedy on się pojawił. Pamiętam jego pierwszy wpis, gdzie pisał, że mnie czyta, podziwia i nie jest literatem, że pracuje na etacie i żałuje, że nie ma czasu mnie komentować. Być może, że teraz ma. Być może, że nie czytał większości książek tu przeze mnie omawianych, a ja nie chcę, by zabierano głos w dyskusjach książki nie przeczytawszy. Być może, że właśnie to polecenie, wielokrotnie tu powtarzane, Pan Robert przyswoił i nie zabiera głosu. Zabiera głos Rysiek listonosz, który ma klucze do wnętrza bloga, któremu ślę skany i który z Zabrzu posiada trzy pokoje pełne regałów z książkami. Ale nie posłałam mu tomiku ani Pani Magdy, ani Pani Ewy, ani pani Aldony. I się nie odzywa.
    Może się Pan, Panie Robercie jakoś przedstawi?

    Wracając do konkursów. Nie chcę nikomu psuć drogi twórczej. Każdy ma swoją wizję funkcjonowania placówek kulturalnych. Wczoraj obejrzałam z mężem film biograficzny o Klimcie (rewelacyjny w tej roli Malkovich), gdzie Klimt, geniusz epoki, wspomina przed śmiercią, jak nic nie dostał od Ministerstwa Kultury we Wiedniu nic, ani nie dostał posady wykładowcy, która być może, by go uratowała. I tam w końcu chwali to Ministerstwo, że bardzo skutecznie zmniejsza swoją działalnością ilość artystów.
    I wiesz Marcinie, podobno na Ziemi ani jedna kropla wody jeszcze nie zginęła, zgodnie z zasadą, że nic w przyrodzie nie ginie. W strefie ducha, który przecież na Ziemi jedynie bywa, jest zupełnie odwrotnie. Ile ludzkość przehuśta tego dobra, ile sprofanuje, ile spali rękopisów, tyle będzie go miała. Bo rękopisy płoną. Nie tylko w redakcjach sprzedajnych redaktorek. Płoną tak zwyczajnie, z głodu, z samobójstw, z nędzy.

  22. Kostek Dzieduszycki>Robert Mrówczynski KostekDzieduszycki@ymail.com 67.165.160.225 >Ewa Bieńczycka pisze:

    Pana wpis to zwykłe czepialstwo, proszę uprzejmie zauważyć, że wcześniej dwukrotnie użyłem słowa – dyskredytuje- poprawnie, więc jest to zwykła literówka, zresztą nie jedyna. Jeśli Pani Ewa w tym zdaniu cyt. “nikomu, prócz autorce, niepotrzebnej poezji” nie przemiawia również w imieniu osób trzecich, to proszę mnie oświecić i powiedzieć w czyim jest to napisane imieniu ? zapewne gołębi pocztowych. Rozumiem, że się Panu moja obrona poezji poetki Ewy Brzozy Birk nie spodobała, ale sugestia „bo takich rzeczy nikt bezinteresownie nie pisze. I tak rzeczywiście o poezji w Polsce piszą zawodowi krytycy za pieniądze. „ jest po prostu zwykłym idiotyzmem. Tym jednym zdaniem udowodnił Pan, że nie jest wartościowym dyskutantem a zwykłym pieczeniarzem. Napisałem jak umiałem, za darmo! Równie dobrze mógłbym wysnuć podobną Pańskiej podłą insynuację, że tak gorliwy obrońca blogu Pani Ewy musi ją dużo kosztować. I co wtedy? Pan się obrazi?, oburzy?, czy odda mnie do sądu?

    Uważa Pan, że źle dobrałem ten cytat? „Opowiem ci jak to ze mna jest: nie jem, znikam albo inaczej – uważam, że musi mnie być mniej. Tak mało, żeby ukryć się przed kłamstwem. Nie pluć wodą niszczącą ciało, nie osądzać, że wszystko, co mnie dotyka, jednak się dzieje”
    Nie proszę Pana, to cytat bardzo adekwatny do sytuacji, która się rozgrywa na tym blogu, i ze zdumieniem stwierdzam, że Pan nic z tego nie zrozumiał, Pan naprawdę myśli, że chodzi tu o obecność fizyczną ? To o czym my mówimy? – rozkładam ręce.

    Pani Ewo, nie bardzo Panią rozumiem, pisze Pani miażdżącą krytykę i ubolewa Pani nad tym faktem, epatując nas wyrzutami sumienia, i swoim wiekiem? A na zakończenie pisząc tak:

    „Nie chodzi mi o Panią Ewę Brzozę Birk, nie chcę jej dokopać, naprawdę jest mi bardzo przykro, zawsze jest mi bardzo przykro jak źle piszę o poetach, ale chodzi mi o szersze zjawisko. Jeśli Pan Robert słusznie zauważył, że to się rozprzestrzenia, że jest już nie do opanowania w Polsce, to teraz widzę, że wchodzą do Sieci z całym impetem polonijne silne grupy wsparcia z Kanady i Chicago. Mogę tylko być takim kisielowym głosem wołającym na puszczy. Wiem, że kudy mi do Kisiela, jednak, mimo, że nie jestem małą dziewczynką, tylko starą, stojącą nad grobem babą, to bardzo Panu dziękuję, Panie Robercie.”

    To jakaś paranoja? Silne grupy wsparcia kogo? poetki Ewy Brzozy Birk? No tak, mnożą sie jak króliki na wiosnę, są już nawet w Chinach, a ja jestem ich wodzem zapewne, no i obowiązkowo musi być to spisek, bo jak normalnemu człowiekowi może spodobać się poezja, w której jak Pani napisała: „następuje pewne zaburzenie właściwe małym dzieciom, kiedy zdezorientowane ogromem bodźców ulegają oniemieniu i niemocie.” Rozkładam ręce po raz drugi.

    I na koniec jedno pytanie – jak osoba, która mówi o sobie, że: „nie potrafię wyłuszczyć słowami, o co mi chodzi” może pisać wiarygodne recenzje?

    Dziękuję za ten krótki pobyt na Pani blogu, w przeciągu 24 godzin dowiedziałem się, sporo o sobie, że jestem sprzedajny, niedouczony, i stoję na czele To bardzo interesujące doświadczenie.
    Kostanty K.Dzieduszycki

  23. Ewa > Kostek Dzieduszycki pisze:

    Przepraszam, że się komentarz nie ukazał, powędrował do spamu. Widzę, że są dwa identyczne. Niech powisi trochę zaraz usunę.

  24. Ewa > Kostek Dzieduszycki pisze:

    Nie wiem, czy Pan chce jakiejś odpowiedzi? Bo to wszystko, co Pan teraz napisał, to brzmi jak oświadczenie, jakaś deklaracja, jakiś pozew sądowy.
    Tak, artysta jest zawsze niepewny, zawsze ma wątpliwości. Krytyka literacka to też twórczość. Jeśli ich nie ma, jest artystą skończonym. W odróżnieniu od poetki Ewy Brzozy Birk, która jest niezmiennie przekonana, co do wysokich walorów swojej sztuki. Niestety, nie mam czasu teraz szukać cytatów po portalach, ale nie jest trudno na takie zdania poetki Ewy Brzozy Birk, mówiące o jej wysokiej samoocenie w Sieci znaleźć.
    Tak, Pan Mrówczyński nie powinien wytykać Panu literówki. Przepraszam Pana.
    Natomiast grupy wsparcia dotyczyły nie Pana, tylko relacji na portalach literackich. Pan widzę jest niezorientowany.

  25. kazimierz poznanski > ewa/ewa pisze:

    widze, ze blogowanie to taka walka wrecz, gdzie wszystko uchodzi, bez zadnych ogrodek, a to chyba w duzym stopniu dlatego, ze przekaz jest elektroniczny, wiec sie nie widzimy, gdyby blogowcy widzieli siebie – twarza w twarz – nigdy by nie bylo takich napiec, czesto takiej bezwglednosci, pokazywania sily, pychy czy wzgardy, i, po tym co powiedzialem, mysle ze chyba mimo to jest na to miejsce, takie wlasnie blogowanie, tylko trzeba sobie z tego zdawac sprawe, ze to walka wrecz, i brnac w to, gdyz w kazdym momencie moze sie z tego calego — przepychania i wybuchow — wylonic cos wartosciowego, na tym blogu mozna oczekiwac — bezwglednej i do konca wyartykulowanej – — krytyki poezji, ktora zamiast poruszac sie w sferze czystej sztuki porusza sie w swiecie ujawnianych przezyc, z tym ze jest jeszcze nizsza forma poezji tych przezyc, mianowicie, na samym dnie, na samym dole sa wiersze gdzie sa tylko udawane przezycia – albo ze wzgledu na ogolna mode albo czyjas jalowosc, czyli brak autentycznych przezyc, przejrzalem wiersze o ktorych jest tutaj mowa i troche z internetu, jedno jest pewne, ze one sa do czytania, tego sie tak nie odrzuca od reki, pojawiaja sie calkiem ciekawe zbitki, przebija przez to swiat bardzo wspolczesny, trafi sie cos slabszego ale na to nie ma rady, i czasem czuje sie troche maniery, ale to sa rzeczy czesto przejsciowe, do poprawki, przy kolejnej redakcji, wyglada na to, ze wiersze z nominacji koncentruja sie na smierci, ktorej symbolem – czy odniesieniem jest kamien, pojawia sie on z dziesiec razy, nie znaczy ze za duzo, to jest to spoiwo, ta smierc oznacza czasem odejscie z tego swiata a czasem jest tylko zakonczenie jakiegos etapu w zyciu, jak chocby wymuszona przeprowadzka, z domu, w ktory wlozylo sie wlasne zycie, a teraz sie ono konczy, bo nawet jak sie zabierze meble czy obrazy, to zostaje z tylu zycie, i dodam, ze jesli ktos by sie pokusil o porownanie stylu wierszy autorki z malarstwem to z pewnoscia to nie jest zaden ekwiwalent tzw. impresjonizmu, bo on jest zbudowany caly na afirmacji zycia, ktorego przejawem jest czy to kwitnienie, czy zmierzchy, blaski slonca i piekno oswietlonych ogrodow, z niekonczacymi sie krajobrazami harmonii, czy piekno w roznych jeszcze jego formach, byc moza autorka pragnelaby zeby jej zycie zostalo namalowane przez impresjonistow, zeby to cale piekno zmiescilo sie w scianach jej domu – czy jej wyobrazni — tak by miala rosliny nie tylko na kawalku dachu, ktory jest za jej wynajetymi oknami, ale zeby rosly na powiedzmy ulicach i chodnikach, i, zeby w tym swiecie bylo ja stac na wiecej niz “chwilowa czulosc” dla kogos innego, te wiersze nie sa impresjonistyczne tylko ekspresjonistyczne, malowane odcieniami czerni i szarosci i w bielach ktore kojarzyc sie maja z calunem, mysle ze recenzentka i autorka by sie z tym zgodzily, tyle na razie

  26. Robert Mrówczyński> Kostek Dzieduszycki pisze:

    Proszę zauważyć, że nie pisze Pan prawie wcale o poezji Brzozy Birk. Pan o poezji Brzozy Birk pisze przez negację tekstu p. Ewy. Poza bliżej nieokreślonym momentem, który Pana wzruszył, do czego się Pan śmiało przyznaje, nie bardzo widać, aby Pan tę produkcję czytał. Nie można brać poważnie Pana wypracowania na temat poezji Brzozy Birk, którego moją ocenę uznał Pan za idiotyzm, a mnie nie wiedzieć czemu za pieczeniarza, bo tam nie ma absolutnie żadnych konkretów, a zwykłe wodolejstwo. Jak już jesteśmy w tym miejscu to jednak muszę się tu zatrzymać, bo to miejsce dobrze Pana i Pańską metodę polemiczną charakteryzuje. Nie insynuowałem, że to Pan wziął pieniądze za wypracowanie, (bierze zawodowy krytyk, pisałem) podczas gdy Pan wobec mnie mógłby, jak sam pisze, się do tego posunąć, i byłby to w Pana mniemaniu właściwy rewanż, jakaś równoważność oskarżeń. Ale tak przecież nie jest. Na konstatację, że za „takie rzeczy zawodowy krytyk bierze pieniądze”, nie można odparować: „a Pana opłaca sowicie Ewa”, bo te dwa zdania nie są równoważne. Jedno jest jedynie konstatacją, nie odnoszącą się do Pana, drugie byłoby już insynuacją skierowaną do mnie, inaczej mówiąc byłoby to sprowadzenie całej sytuacji do parteru i robienie zwykłej pyskówki.
    Nie wierzę, by Pan odnosił wszystko do siebie przez nieświadomość, to przecież znane adwokackie knify, udawanie, że wie się więcej, niż się wie naprawdę, strategia zastraszania, dyskredytowania i uniewiarygodniania „świadków” mocą swojego iluzorycznego urzędu jedynie, łapanie za słówka, insynuowanie, chwyty obliczone na wywarcie efektu i ustawieniu „procesu”, by wszystko sprowadzić do magla, gdzie będąc w swoim żywiole, ma Pan wyraźną przewagę i może już wszystko udowodnić. Poświęciłem temu jednemu zdaniu z Pańskiego komentarza tyle uwagi, bo to dobrze ilustruje co chcę udowodnić, ale oczywiście nie mam złudzeń, że komuś zechce się pochylić nad tymi subtelnościami i zrozumieć na czym polega Pański zabieg, łącznie z Panem. Ale i tak będą za Panem. Nawet Pan Marcin, któremu też wydałem się prostakiem za jedno słówko tyczące jego bojów na polach publicystycznych.
    Zastosowałem Pańską metodę i zarzuciłem literówkę w Pana ulubionym słowie i nastąpił dokładnie efekt jaki przewidziałem, nożyce się odezwały. Czy ktoś kto przekręca tak ważne wyrazy we własnej oracji sam jest wiarogodny i wie o czym mówi? – jest jakby w podtekście. Normalnie takie głupie uwagi, obraca się w żart, przemilcza, w najlepszym razie jakoś się usprawiedliwia, ale u Pana to sprawa nr 1, od tego zaczyna komentarz, reaguje z mety agresją, że to zwykłe czepialstwo. Bo posłużyłem się Pana metodą. Dyskredytowania w kwestiach drugorzędnych.

    Doczekaliśmy się wreszcie wyjaśnienia w sprawie choroby psychicznej – bardzo nieprzyjemnego oskarżenia. Tu też widać jak na dłoni szwy tej insynuacji.
    Pani Ewa przywołała tę dziecięcą właściwość, która chorobą psychiczną nie jest – nieprzyswajania zbyt wielu bodźców, ich właściwej obróbki – by zilustrować jak sobie z tym radzi Brzoza Birk, a raczej jak sobie z tym nie radzi. Ale czy z tego można wyciągnąć wniosek o chorobie psychicznej? To bardzo podłe z Pana strony, ale nie wiedzieć czemu rozkłada Pan ręce. Z bezradności, że się nie może Pan powstrzymać przed tymi praktykami? Panu, jak czytam, coś często opadają ręce, bądź je Pan rozkłada – to zdaje się Pan ulubiona figura polemiczna.

    Kiedy p. Ewa pisze o: „nikomu, prócz autorce, niepotrzebnej poezji”, to jest to zwrot retoryczny, prowokacyjny mający wzmocnić efekt odrzucenia przez Panią Ewę takiego poezjowania, ale nie chodzi tu bynajmniej o Pana! Pisząc, zawsze odwołujemy się w myślach do jakichś pokrewnych dusz, które nas zrozumieją. Ta uwaga jest właśnie skierowana do takich bratnich dusz, i z myślą o nich, a nie do Pana. Dopiero teraz rozumiem groteskowość tego, co Pan miał na myśli pisząc o prawie do pisania wyłącznie w swoim imieniu. To niepojęte jak Pan czyta literaturę! Pan się od niej powinien trzymać z daleka, bo tylko narobi sobie szkody.
    I po raz kolejny odnosi to Pan personalnie do siebie, czuje się osobiście dotknięty. Ile razy w życiu mówimy o nikomu niepotrzebnych rzeczach, które wyrzucamy na śmietnik, chociaż dobrze wiemy, że innym się przydadzą. Nie inaczej jest z poezją Brzozy Birk. To co Pan wyrabia z tekstem, Pana swoista metoda tendencyjnego przeinaczania może się sprawdza w sądach, czy w szkołach, ale nie w rozmowie o poezji, czy w ogóle rozmowie.
    Tu ta rozmowa nie nastąpiła i już nie nastąpi.

  27. Ewa > Robert Mrówczyński pisze:

    Piszę o poezji Aldony Borowicz i prawdę mówiąc idzie mi to jak krew z nosa, bo widzę, że nie tyle nikt nie podejmuje wysiłku zrozumienia mojego przekazu, to jeszcze traktuje się te moje teksty jako przyczynek do sieciowych wojen. A tę istotę poetyckiego zła, które na naszych oczach pleni się i kwitnie niesłychanie trudno odsłonić. Tak jak Pan zauważył, Panie Robercie, próbuję odkryć jakąś chorobę toczącą poezję, zagadkę, dlaczego tych wierszy nie da się czytać, że istnieją artefakty poetyckie zupełnie wyalienowane, oderwane, umiłowane i zrozumiałe jedynie dla autorów, a wszystko służy jakiemuś społecznemu celowi, prestiżowi rodzinnemu, diabeł wie, po co ludzie się tak potwornie męczą z tą poezją. Wiadomo, że, jak napisał Marcin, redaktorki pójdą po najmniejszej linii oporu, CV to aż nad to, co zdołają wyczytać, czytanie to wysiłek, wolą polecenie i nie czytanie, bo mają małe dzieci, pieluchy, posadę też z polecenia, na polonistykę poszły, bo były grzecznymi uczennicami, matematyka to już komplikacja, ale wypracowania pisać nie problem, więc czemu nie, polonistyka, potem polecenie, posada, polecenie, do druku, niekoniecznie poleca Iwaszkiewicz, ot, wystarczy ten, już wampirycznie ukąszony, namaszczony. I tak to się kula. Całe szczęście, że ja prowadzę tego bloga z entuzjazmem i wszystko czytam, ktoś czyta, aby spać mógł ktoś.
    Zapraszam Panie Robercie w Nowym Roku do analiz. Postaram się wysłać materiały elektronicznie. Nie wiem, kim Pan jest z zawodu, ale to nieistotne. Im bardziej egzotyczny zawód tym lepiej. Ale pogodzę się z profesją pospolitą, jak np. praca urzędnicza Franza Kafki.
    Robercie, nie opuszczaj mnie.

  28. Izabela Joanna Barry pisze:

    Ponieważ zostałam tu przywołana po nazwisku i po pseudonimach, z którymi nie mam nic wspólnego, chcę jeszcze raz podkreślić to, o czym już wielokrotnie mówiłam publicznie i prywatnie: “poezja” pani Brzozy Birk jest bełkotem, składanką powyrywanych z kontekstu dość powierzchownych wrażeń, które na bardzo niewyrobionym czytelniku mogą sprawiać wrażenie głębi, ale tylko do pewnego momentu.. Nie ma w tej poezji nic, co mogłoby zatrzymać, a jej płytkość przyprawia o ból zębów. Jedyne, czego można pani Birk pogratulować, to umiejętności zwracania na siebie uwagi. Tyle, że większość tych, którzy dają się nabrać, bardzo szybko odkrywa, że tak naprawdę nie ma ani w poezji Birk ani w niej samej niczego wartego uwagi. Pani Ewie Bińczyckiej dziękuję za trafne uwagi, z którymi w pełni się zgadzam.

  29. Ewa > Izabela Joanna Barry pisze:

    Broń Boże nie chciałam antagonizować środowisk polonijnych. Nadszedł czas cudownych możliwości technologicznych, gdy ludzie mieszkającym na całym globie ziemskim przynależnym pewnej, przecież niewielkiej kulturze pewnego narodu, mogą o nią należycie zadbać. I tylko chodzi mi o ten nasz wysiłek, a nie o pastwienie się nad poezją Ewy Brzozy Birk, która i tak jest o niebo lepsza od wielu laureatów rodzimych konkursów, utworów nagradzanych przez urzędników niemających pojęcia o sztuce. Tę myśl podkreślił tutaj już zresztą Kazimierz Poznański.
    Źle by się stało, gdybym na blogu zdołała skrzyknąć jakieś zwalczające się obozy. Pragnę utrzymać jego polemiczny charakter. Bardzo dziękuję za pomoc.

  30. Izabela Joanna Barry pisze:

    Nie bardzo rozumiem Pani uwagę o antagonizowaniu środowisk polonijnych. Nie czuję się ani przedstawicielką ani uczestniczką żadnego środowiska polonijnego, nie reprezentuję także żadnego obozu, a już na pewno nie chcę i na pewno nie wezmę udziału w żadnej walce. Odezwałam się jedynie dlatego, że zostałam tu przywołana w kontekście marnej poezji, na której marność kilkakrotnie zwróciłam uwagę, wskazując konkretne jej wady, a która z jakiegoś dziwnego powodu robi niepospolitą karierę, co uważam za dość szkodliwe dla sprawy poezji generalnie. I to chyba tyle.

  31. Ewa > Izabela Joanna Barry pisze:

    Pani Izabelo, nie mogłam się zorientować, w którym momencie przywołana została Pani na ten blog. A było poruszanych wiele spraw i wątków przy okazji omawiania poezji Ewy Brzozy Birk, świadczy o tym liczba komentarzy. Między innymi napomknęłam, że Polonia promując nazwiska uznane, nie zadaje sobie trudu weryfikacji ich chwały. Bardzo łatwo przejechać się po poezji Ewy Brzozy Birk, której sława rozwija się jedynie w Sieci i wcale nie jest aż tak szkodliwa, jak Pani prorokuje. Właśnie idąc tropem Pani nazwiska przeczytałam w Sieci wywiad Pani z Olgą Tokarczuk, której nadmiernie wywindowaną wartość jej twórczości zwalczam z całą bezwzględnością na moim blogu.
    Proszę się nie gniewać i nie oburzać. Mam tutaj cały czas zjawisko odzywających się nożyc, po uderzeniu w stół. Ludzie, którzy nigdy nie czytali mojego bloga, którzy go nie będą czytać nigdy, nagle znajdując w googlach swoje nazwisko wyskakują tu jak Filip z konopi ze swoimi mądrościami. Po prostu trudno mi uwierzyć w szczerość intencji zwalczania poezji Ewy Brzozy Birk, tej tak pracowitej i tak zapobiegliwej poetki, i jednoczesnemu wspieraniu dokonań artystycznych Tokarczuk, bardzo w końcu podobnych. To niesprawiedliwe

  32. Izabela Joanna Barry pisze:

    Rany Boskie, to już nic nie mówię i znikam, bom Izabela, a nie filip i dodatkowo nie lubię protekcjonalnego klepania po ramieniu. O pracowitości i zapobiegliwości Ewy Birk Brzozy, czy jak tam, mam zdanie osobne, tym razem zachowam je dla siebie. Co do Olgi Tokarczuk, to można jej pisania nie lubić, ale przyzna Pani, że to inna klasa, półka i raczej w ogóle sprawy nieporównywalne – gdzie Rzym, gdzie Krym. Nadto, myli Pani sprawy zasadnicze: wywiad to nie wspieranie, wywiad to wywiad, choć prywatnie pisarstwo Olgi Tokarczuk cenie niezmiernie. No i na koniec konkluzja: wolę jednak bawić się z chłopcami.

  33. Izabela Joanna Barry pisze:

    Aha, w post scriptum – Pani znów z tą Polonią, a ja dalej nie wiem, o co chodzi. Nie ma czegoś takiego jak Polonia, są Polacy, którzy wybrali sobie takie czy inne miejsce do mieszkania, a to nie czyni ich ani lepszymi, ani gorszymi, nie zmienia poziomu ich IQ, nie kształtuje percepcji w odmienny sposób, niż reszty państwa, zamieszkałych nad Odrą, Wisłą i Bugiem. Nie te czasy, nie ta formuła, nie ta definicja.

  34. Robert Mrówczyński > Izabela Joanna Barry pisze:

    Trochę jestem zawstydzony, że to ja, człowiek z Polski muszę Panią wyprowadzić z błędu. Otóż jest coś takiego jak Polonia ze swoim obieralnym Kongresem, ze swoimi licznym gazetami, placówkami kulturalnymi i rozgłośniami radiowymi, które mają istotny wpływ opiniotwórczy. Dzięki m. in. jej finansowemu wsparciu Polacy nareszcie mogli i ciągle mogą się dowiadywać na falach Radia Maryja kto naprawdę rządzi w Polsce, to głosami jej wyborców PiS może utrzymywać się w polityce itd, itp. To dzięki jej wsparciu wielu artystów może zaprezentować Polakom na obczyźnie swoje dokonania twórcze.

    Ale Pani chodziło pewnie o to, że reprezentuje samą siebie w swojej działalności publicznej, dzięki swojemu niezmiennemu poziomowi IQ. Może do pewnego stopnia tak i jest, bo gazety zatrudniają ludzi o już skonkretyzowanych poglądach odpowiadających interesom gazety. Byłoby absurdem zatrudniać lewaka do prawicowej gazety i go na siłę przerabiać. Ale nie można też zakładać, że w gazetach panuje jakiś pluralizm światopoglądowy, kulturowy czy polityczny. Przynajmniej w kwestiach zasadniczych. Widziałem wywiad z Romanem Graczykiem (świetne pióro) który musiał odejść z GW bo miał inne poglądy niż Michnik w kwestii lustracji. Nie pozostawił suchej nitki na naczelnym GW jeśli chodzi o jego tolerancję na odmienność. Nie inaczej też było w emigracyjnych Wiadomościach czy Paryskiej Kulturze. Ich szefowie żelazną ręką trzymali towarzystwo, realizując swoje zupełnie odmienne koncepcje polityczno-kulturalne. Jakoś nie chce mi się wierzyć, aby współpracownica Nowego Dziennika dysponowała tak nieograniczoną swobodą w kształtowaniu opinii publicznej. No, ale może się mylę, może rzeczywiście nie ma Polonii… już sam nie wiem co myśleć.

  35. taki sobie gość w.mackach@gmail.com 151.203.59.240 pisze:

    O “krajobrazie po meblach” krótko wypowiedzieli się:

    “W tych wierszach jest miejsce na czułość i drapieżność – czułość, kiedy się mówi o śmierci bliskich i o własnym
    odchodzeniu, tak jakby chciało się pozostawić po sobie to, co najlepsze. Drapieżność, kiedy słowo się wymyka,
    bo mowa jest o rzeczach, sprawach, a przede wszystkim emocjach trudnych do przełożenia na ludzki język.
    Ale to przypadłość nas wszystkich: niemożność wypowiedzenia się
    do końca. Zwłaszcza, kiedy sami doświadczamy
    najgłębszych ludzkich przeżyć i uczuć. Jak powiada Rilke,
    wszystko raz jeden, raz tylko. Ewa Brzoza Birk dodaje,
    jakby wtórując autorowi Elegii z Duino: raz jeden, raz tylko, ale może nie do końca.”
    Edward Pasewicz
    “Suche podsumowanie młodości, które roznamiętnia się z wiersza
    na wiersz, stając się coraz bardziej błyskotliwe, gorzkie.
    I wtedy „krajobraz po meblach” da się czytać jak „krajobraz po ludziach, miejscach i czasach”,
    jak opisanie tego niesłychanego, co chce być wreszcie usłyszane i wysłuchane. To jak proces wytoczony opadaniu płatków
    i każdemu innemu obumieraniu. Poezja przejmującego niepogodzenia.”
    Karol Maliszewski
    Zastanawia mnie taka sprawa, a mianowicie: dlaczego osoby, znane jako jedni z bardzo dobrych polskich
    poetów w blubrach przekazali widzenie poezji Ewy Brzozy Birk tak diametralnie odmienne od prezentacji Pani Bieńczyckiej, nie mówiąc już o kolejnej komentatorce, Pani Izabeli Joannie Barry, która czytając poezję Ewy Brzozy Birk uskarża się na ból zębów,
    – zachodzę w głowę czy tak trudno wyszukć sobie dobrego dentystę?

  36. Ewa > taki sobie gość pisze:

    bardzo cenna myśl Pani Barry padła na tym blogu:
    „Jedyne, czego można pani Birk pogratulować, to umiejętności zwracania na siebie uwagi.”
    [Izabela Joanna Barry]
    Proszę zrozumieć, że ten blog nie jest od reklamy. Jeśli będę chciała zarobić jeden grosz od kliknięcia na moją stronę, to zamówię w googlach reklamy, ale one nie będą dotyczyć treści omawianych tutaj notek. Tych kilka grzecznościowych zdań, napisanych z przyczyn przecież pozaartystycznych dwóch współczesnych pisarzy nie ma nic wspólnego ani z twórczością Pani Ewy Brzozy Birk, ani z jakąkolwiek krytyczną myślą. Są wielkim wstydem i wielką kompromitacją dzisiejszej sceny literackiej. Edward Pasewicz, ani Karol Maliszewski nigdzie nie napisali głębokiej analizy płodnego zjawiska literackiego, jakim jest wraz jej kuchennymi, maglowymi komentarzami sieciowymi sama osoba Ewy Brzozy Birk (czytałam swego czasu niewybredne starcia podobne sutenerskiemu językowi obu pań, Barry i Birk na portalu nieszuflada i można było się spalić ze wstydu, ale retuszowanie dokumentów epoki to specjalność polska, więc trudno to teraz przywołać i zacytować).
    Podobną jakość krytycznych przemyśleń przez Pana/Panią tutaj zacytowanych prezentuje na portalu liternet.pl recenzja Aldony Borowicz w postaci nikomu niepotrzebnego steku banałów mogących obsłużyć tysiące podobnych jakościowo poetek, jakich jest nieprzebrana ilość w Sieci, tylko, jak zauważyła celnie Pani Barry, nie mających na tyle tupetu i bezczelności, by przy każdym wklepaniu w Google ich nazwisk równocześnie pojawiały się nazwiska Pasewicza i Maliszewskiego.

  37. Jeszcze jeden glos pisze:

    Jasne wychodzi na to, ze pani Ewa Birk zaplacila Googlom, zeby sie pojawiac razem z nazwiskami panow Maliszewskiego i Pasewicza? Jak rany czy wy wszyscy jestescie przy zdrowych zmyslach? A swoja droga pani Ewo, kazda recenzje mozna tak zjechac, jak sie chce to mozna wszystko i wszystkich zjechac rowno. Zastanawiam sie tylko w imie czego? tej krotkiej i gorzkiej satysfakcji, ze sie komus dokopalo? Pani Barry od lat z zaciekloscia godna lepszej sprawy atakuje poetke Ewe Birk, w sposob chamski, ordynarny i bezlitosny. Ktos inny juz dawno zrobilby z tym porzadek.Ktos juz wygarnal pani Barry na NS ze, moze sobie ujezdzac po poezji, ale dlaczego obraza personalnie? Czytalam wiersze pani Barry, i musze powiedziec, ze sa to przerazliwe gnioty, wiec moze to ze zwyklej zawisci i zadrosci ta wieczna krucjata przeciwko lepszej poezji? Zycze paniom szczesliwego nowego roku. I troche wiecej pozytywnej energii.

  38. Ewa > Jeszcze jeden glos pisze:

    nie napisałam nigdzie, że poetka Ewa Brzoza Birk komukolwiek za cokolwiek zapłaciła, ani niczego takiego nie insynuowałam. Faktem jest, że w wynikach Google tych kilka zdań Maliszewskiego i Pasewicza na okrągło przy nazwisku poetki natychmiast się pojawia i bezzasadne jest, by pojawiały się też na moim blogu, bo to nie jest żaden argument ani za ani przeciw, i od tego poezja Ewy Brzozy Birk nie robi się lepsza. I proszę o komentarze bardziej konstruktywne, jeśli ma Pani jakieś analityczne konkluzje odnośnie poszczególnych wierszy tego tomu, to zapraszam, bo Pani wpis także nie wychodzi poza styl magla Pani Birk i Pani Barry (jakość poezji Pani Barry nie ma tu nic do rzeczy, wielu było dobrymi krytykami, a słabymi poetami). I skoro tak mi Pani życzliwe śle życzenia noworoczne, to proszę mnie nie narażać na niepotrzebną stratę czasu odpisywania Pani. Wielokrotnie pisałam na moim blogu, dlaczego piszę o poezji współczesnej i dlaczego wola sądzenia jest tak ważna.

  39. Jeszcze jeden glos Olka123@gmail.com 67.165.160.225 pisze:

    No i co, ze sie na okraglo pokazuje tych kilka zdan, a jaki wplyw na to ma pani Brzoza? A z drugiej strony, czy p.Maliszewki i p.Pasewicz wycofali sie z tych opini? ze fakt ukazywania sie tych zdan, jest taki dla pani bulwersujacy?

    Komentarze bardziej konstruktywne? to znaczy jakie? bo nie rozumiem?

    Tak, tak zgadza sie. tyle, ze z pani Barry ani poetka, ani recenzentka. Prosze sobie poczytac jej recenzje w Dzienniku, sa ogolnie dostepne, poziom szkoly sredniej, ale na emigracji to uchodzi.

    Sle zyczenia bo jest taki czas, w tym tez sie pani dopatruje zlej woli? jak pani nie ma czasu, to prosze zwyczajnie zignorowac moj wpis i tyle.

  40. Ewa > Jeszcze jeden glos pisze:

    Jak to? Nie ma wpływu Pani Ewa Brzoza Birk na konstruowanie swojego CV? To, co sama daje do Sieci jest wbrew niej? A przecież nawet w Tygodniku Powszechnym w jedynym komentarzu na forum przeczytałam o tym. A komentarz był autorstwa Ewy Brzozy Birk. Nie wiem, od kiedy poetka Ewa Brzoza Birk prowadzi kampanię autoreklamiarską, ale z pewnością ojcem chrzestnym jej działań jest postać malarza Bogdana Adamca, granego przez Adama Mularczyka w filmie „Poszukiwany poszukiwana” Stanisława Barei, który stał całymi dniami w pustych salach wystawowych i polował na oglądacza swoich obrazów.
    Monstrualna produkcja laurkowa Karola Maliszewskiego i Edwarda Pasewicza, właśnie takich zdań potrzebnych wydawcy na okładkę by ktoś to kupił, przecież nie może być nagle dementowana, bo i po co. Co za bzdury Pani wypisuje.
    I nie zgadzam się z tym, że praca krytyczna Pani Barry różni się jakościowo od podobnych prac krytycznych Aldony Borowicz, Edwarda Pasewicza czy Karola Maliszewskiego.

    I nie chodzi o to, że jak ja Pani nie odpowiem na Pani komentarze, to coś zaoszczędzę z mojego tak szczupłego już czasu. Ja nie mogę sobie pozwolić, by na moim blogu pleniła się taka głupota, jaką Pani tutaj rozsiewa. A komentarzy nie mam zamiaru kasować, bo wszystko o wszystkim świadczy.
    I co Pani napisała od siebie, tak, jak tu apelował Pan Robert Mrówczyński? Nic.
    Literatura to nie trybunał sądowy, to sztuka.

  41. taki sobie gość w.mackach@gmail.com 151.203.59.240 pisze:

    “A przecież nawet w Tygodniku Powszechnym w jedynym komentarzu na forum przeczytałam o tym. A komentarz był autorstwa Ewy Brzozy Birk”. Tyle Pani Bińczycka.
    Pani Ewo Bieńczycka, serdecznie poproszę Panią o trzymanie się faktów.
    O Ewie Brzozie Birk, piszącej na portalu nieszuflada było kilka słów, głównie
    o jej poetyce, w “Tygodniku Powszechnym”, nr. 50/2007.
    Czy uważa Pani, że Ewa Brzoza Birk nie powinna o tym nikomu wspomieć,
    może powinna wykupić egzemplarze, ukryć ten artykuł? A może poetka Ewa Brzoza Birk sobie “kupiła” też “Tygodnik”?

  42. Jeszcze jeden glos Olka123@gmail.com 67.165.160.225 pisze:

    A co zlego w konstruowaniu swojego CV? Pani powinna wyjrzec poza ramy swojego blogu i popatrzec co sie dzieje na swiecie, a na swiecie nie w Pcimiu Dolnym prosze pani, reklama jest normalnym zjawiskiem. Pani widocznie jeszcze ciagle wychodzi z zalozenia, ktore bylo aktualne w XIX wieku, ze kobieta powinna siedziec w kacie, a jak rycerz ma ja odnalezc to ja odnajdzie.
    A porownanie do filmu bardzo nie udane, malo tu osob wypowiedzialo sie pozytywnie? Pani moze nie lubic, takiej poezji ale nie moze pani nie zauwazyc osob, ktorym ta poezja sie podoba. Dla pani wypowiedzi Maliszewskiego i Pasewicza sa monstrualnie laurkowe, bo pani ma odmienne zdanie? To ja pani powiem, ze jesli ktos tu glupoty opowiada, to na pewno nie ja, glupote sama pani sieje dookola, wiec spuscmy zaslone milosierdzia na ten pani blog.

  43. Ewa > Jeszcze jeden glos pisze:

    Dobrze, napiszę jeszcze podsumowująco, by wyjść poza Pani knajacki język, bo aż mi wstyd za Panią, która wypisuje tu takie prostackie bzdury. Pani pomniejsza takimi wpisami zjawisko poetyckie Ewy Brzozy Birk przeszeregowując jej twórczość do wulgarnego pisania poezji ku uciesze szerokich mas i z pewnością Ewa Brzoza Birk ani nie chciałaby się znaleźć w takim towarzystwie, ani ja jej tam nie przyszeregowałam. Być może, jak się chce być baronem, a nie może, to i dobrze być baronem cygańskim, ale ja nie uważam, żeby poezja Ewy Brzozy Birk kiedykolwiek miała szansę na oddźwięk w popkulturze czy folku, zaistniała jako twórczyni popularnych szlagierów à la Osiecka, nie mających nic wspólnego z poezją prawdziwą, natomiast w pełni praktyczną, estetyczną i funkcjonalną. Zjawisko Ewy Brzozy Birk jest zjawiskiem podszywającym się pod poezję wysoką i z diagnozą Pani Barry się w pełni zgadzam. Wszelkie ekscesy Pani Ewy Brzozy Birk mające dowartościować jej poetycki trud są próżne, ale oczywiście w ramach osobistej wolności, jak najbardziej uprawnione. Nie może Pani zakwestionować mi woli napiętnowania tego, bo co innego jest wolność zachowań, a co innego ich recepcja. Dla postronnego odbiorcy śmieszna, ponieważ jak napisałam, jakość tej poezji nie zmienia się przecież, tak jak od mieszania herbaty łyżeczką herbata nie robi się słodsza.
    A to, że jak Pani radzi „spuścić zasłonę miłosierdzia na mój blog”, to wie Pani, to już ryzyko każdego z nas, piszących. Nie pisze się z zewnętrznego nakazu, jest to akt dobrowolny, natomiast poetów morduje się naprawdę (Mandelsztam) i nie jest to akt dobrowolny. Więc jeśli chce Pani unicestwić mentalnie mój blog, to ma Pani po części rację. Stalin też nie miał wyboru.

    A więc w punktach młotkuję jeszcze raz, dlaczego poezja Ewy Brzozy Birk nie może osiągnąć pożądanej przeze mnie wartości. Oto kilka przykładowych grzechów:

    1. grzech pisania nie swoim głosem (wbrew mniemaniu autorki, że wypracowała swój, niepowtarzalny styl)
    2. grzech banalizacji (pisanie ogólnie panującymi stereotypami osiąganie tym komunikatywności nie wyrobionego artystycznie czytelnika)
    3. grzech pisania pod publikę o tym, co się spodoba, a nie z przekonania i wewnętrznego nakazu.
    5. grzech pisania z literatury, bezpośrednie przekładanie na własny język fascynacji cudzych, nie wynikających z własnego przeżycia, ale z wampirycznego przyswojenia cudzego, zjawisko odgapiania.
    6. grzech sentymentalizmu, powierzchowne ilustracje przeżyć wskutek własnej egzaltacji i zachwytu nad swoją unikalną wrażliwością.
    7. grzech przegadania wynikający z braku erudycji.
    8. grzech niedopowiedzenia wynikający z braku erudycji, maskowania jej pozorowaniem, że ją się posiada,
    9. grzech pretensjonalności – perswazja uzurpatora, nie mająca nic wspólnego z stanem faktycznym, czyli knajactwo.
    10. grzech zaślepienia – powodowanie się poezjowaniem, unoszenie się na fali pozorowanego natchnienia.
    11. grzech jednowymiarowości – pisanie na jednej nucie, nudno, płasko, opisowo, powierzchniowo.
    12. grzech przeciętności, brak iskry bożej, iluminacji, powodu jej powstania.
    12. grzech pychy, zadowolenie z siebie, brak możliwości rozwoju, wsłuchiwanie się w głosy sobie podobnych, czyli przeciętnych krytyków, poetów, skupianie wokół siebie podobnych sobie miernot, brak potrzeby obcowania z duchami wyższymi.

    Poezja Ewy Brzozy Birk nie jest ani gorsza ani lepsza od podobnych jej jakościowo poetek, chociażby omawianej dzisiaj na moim blogu z Wandą Niechciałą poezji Aldony Borowicz. Obiecał swój udział Jarosław Trześniewski, więc serdecznie do dyskusji zapraszam.

  44. Jeszcze jeden glos Olka123@gmail.com 67.165.160.225 pisze:

    Zapewniam pania, ze nie pochodze z marginesu spolecznego co pani sugeruje, nazywajac moj jezyk knajackim. Po uwaznym przeczytaniu wszystkiego co pani tu nawypisywala, wnioski nasuwaja sie same, gdyby nazwisko jakiejkolwiek poetki, ktora pani lubi pojawilo sie po wystukaniu w Googlach w towarzystwie panow Pasewicza i Maliszewskiego, uznala by pani ten fakt za zjawisko jak najbardziej pozytywne i zasluzone, skoro jednak dotyczy to poezji, ktora pani krytykuje, wznosi pani larum do samego nieba.
    I prosze sie nie martwic o dobre imie poezji pani Ewy Birk, ta poezja ma sie dobrze, a moja wypowiedz nie uchybila jej w najmniejszym stopniu. Nie jestem recenzentka i nie mam takich ambicji, jestem czytelnikiem i albo cos mi sie podoba, albo nie, wiec pani proby podpuszczenia mnie do napisania “wnikliwej” recenzji, niestety spalily na panewce, nie rozpiera mnie niezdrowa ambicja. Natomiast pani dasy i fochy malo mnie wzruszaja i moze pani mi wytykac “prostackie bzdury” i nazywac moje wpisy wulgarnymi, pani blog – pani prawo, przyszlam tu w gosci, wiec nie powinnam sie skarzyc. Dlatego znikam pozostawiajac pania z miotla w reku, niech pani dalej zamiata. Powodzenia.

  45. Robert Mrówczyński > Jeszcze jeden glos pisze:

    Człowiek nie dlatego nie jest prostakiem, że się za takiego nie uważa, bądź jest “lepiej” urodzonym. Te czynniki niestety niewiele mogą zdziałać. Można być z inteligenckiego domu, a mimo to posługiwać się językiem prostackim, uprawiać tzw. knajactwo. Tu nie działa żaden automatyczny mechanizm. I tak jest właśnie w Pani przypadku.
    Pani Ewa się nie “martwi” o dobre imię poezji Birk (niestety ta się ma rzeczywiście dobrze), nie “podpuszcza” Pani do napisania wnikliwej recenzji, choć to mało prawdopodobne, nie dąsa się i nie ma fochów, niczego nie zamiata miotłą (sic!), a przeciwnie – wymiata rzeczy pozamiatane pod dywan przez innych.
    Jeśli Pani nie dostrzega prostactwa własnych wpisów, których kwintesencję zacytowałem powyżej, to nic na to poradzić nie można.
    Również dowodzenie przez supozycję czyli tzw gdybanie (“gdyby nazwisko jakiejkolwiek poetki, ktora pani lubi pojawilo sie po wystukaniu w Googlach w towarzystwie panow Pasewicza…”) to sposób stosowany ostatni raz przez Świętą Inkwizycję, albo Kostka Dzieduszyckiego (patrz trochę wyżej), piszącego zresztą łudząco podobnie i też bez polskich znaków.
    Gdyby Pani coś takiego znalazła, wtedy od biedy mogłaby Pani to wykorzystać.

    A najdziwniejsze jest ton rozwścieczenia, jakby to Pani była samą Birk, lub jej rzeczniczką prasową. Dziwne, zważywszy, że jest Pani tylko czytelniczką i jak sama mówi: albo się jej coś podoba, albo nie.
    Już wiemy, co się Pani podoba. Po co zatem pojawia się tu Pani tak natrętnie, skoro nic Pani napisać o poezji Birk nie umie?

  46. Ro pisze:

    Pojawiły się tu głosy w obronie poezji Ewy Birk, sygnowane identycznym numerem IP 67.165.160.225. Jeden to Kostek Dzieduszycki, drugi to Jeszcze Jeden Głos Olka123. Czy Państwa to nie zastanawia? Oba te nicki bronią poezji w Krajobrazie Po Meblach powiedziałabym żarliwie, zaciekle, a wręcz zajadle. Mnie to zastanawia. Jak również fakt braku jakiejkolwiek reakcji Ewy Birk na recenzję. Brak najdrobniejszej reakcji. Pan Mrówczyński może być bliżej prawdy, niż by się mogło wydawać, stwierdzając we wpisie nr 45 :”A najdziwniejsze jest ton rozwścieczenia, jakby to Pani była samą Birk”

  47. Ro pisze:

    Tak się złożyło, że mam omawiany tomik, zdjęłam go z półki, odkurzyłam, przejrzałam i pragnę zwrócić uwagę, że to jest właśnie poezja kobiety po przejściach. (M. Gałkowskiej nie mam i nie czytałam )Nacechowane wrażliwością frazy, niewątpliwie ładne, które mogę wskazać, kłócą mi się nie od dziś z manifestacjami obrońców poezji pani Birk jak na załączonym obrazku. Bezpardonowość tych wpisów i ewidentne preferencje manipulacyjne wprawiają mnie w zdumienie. Nie od dziś to obserwuję. Przykład ładnej , a do tego niosącej otuchę i optymizm, frazy: “Jeremiaszu, każda minuta, to prezent.” oraz “Weź się w garść, proszę, nie umieraj”.(z wiersza Jirme – jahu”) Powiedziałabym, że ten wiersz jest przejmujący, a cały tomik w zasadzie również.
    A przechodząc do konkretów:
    Wiersz “Narzeczeni ” w całości, jako czytelnik, uważam za udany. Początek “Siedzę na parapecie okna” osobiście kojarzy mi się z wyglądaniem poza horyzont widzialny, a zatem z wycofaniem we wspomnienia i tutaj trzeba podkreślić, że tropy skojarzeniowe są precyzyjne i jednoznacznie mówiące, że owi narzeczeni to raczej nie było samo szczęście.
    Stwierdzenie: “oni już są”daje poczucie nieuchronności, z jakim przychodzi nam zmierzyć się ze zmorami przeszłości – mało uniwersalne? Moim zdaniem dotyczy nas wszystkich, każdy jakieś zmory ma. “We wrześniu ubieram się na czarno” – pisze dalej, że kiedyś się przejmowała, teraz najwyraźniej okrepła, pomimo pewnych traumatycznych zdarzeń (które gwarantuje, bądźmy pewni, na obcej ziemi, be wsparcia bliskich “pijany wiking, ojciec mojego dziecka”… o każdym wierszu napisałabym co pozytywnego, każdy porusza, mnie jako czytelniczce łza kręciła się w oku gdy czytałam w wierszu “Miasteczko”, że została jej maszynka do golenia i córka, której nie ma czasu przystrzyc grzywki”. Mało uniwersalne, bo dotyczy tylko kobiet zabieganych ponad miarę, w tym samotnych matek, ale nie tylko. Myślę, że na zakończenie warto przytoczyć fragment wiersza “Lęki”: To głupota uciekać z wynajmowanych mieszkań bez kluczy i bibelotów”. Właśnie. Tym przesmutnym akcentem kończę moją czytelniczą obronę poezji pani Birk. Do mnie ona przemawia. Mogłabym napisać jeszcze trzy razy tyle na jej temat, ale napiszę tylko jeszcze to, że jest w tym nostalgia za ojczyzn pozostawioną za plecami. Za tradycją itp. Dlatego też trafia do mnie ten tomik, jak do patriotki. Ale z całą stanowczością podkreślę, że spotkałam się na portalach internetowych ze zdumiweającymi mnie atakami pani Birk na Polskę i Polaków. I tego jej jako człowiek wybaczyć i zapomnieć nie umiem.
    Pozdrawiam

  48. Ewa > Ro pisze:

    Nie zwróciłam uwagi, że IP takie same. Nie ma to znaczenia, my z mężem też przecież piszemy z jednego IP. Sama poetka zabrała głos w sprawie tej recenzji pod innym wątkiem, pod wątkiem “Śmierć bloga Marka Trojanowskiego”. Tam dziękuje wszystkim, którzy tu się wpisywali w sprawie tego tomiku bezprawnie wyłudzonego przeze mnie od Jarosława Trześniewskigo.

    Pani Roso, to bardzo szlachetne, że Pani tutaj napisała tak dużo i tak pięknie o poezji poetki Ewy Brzozy Birk. Dostała Pani nagrodę na portalu Nieszuflada, gratuluję, ale ja już wystarczająco dużo napisałam o tym, co uważam za poezję, a co nie. Być może nagroda tak prestiżowego portalu jakim jest Nieszuflada stawia Panią wyżej jako eksperta i znawcę poezji ode mnie, ja jednak pozostanę przy swoim odbiorze tych wierszy.
    Dziękuję za analizę poezji Ewy Brzozy Birk i również pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *