Sławomir Shuty „Zwał”

Ponieważ nowe książki autorów młodego pokolenia płyną nieustannym, wydawniczym strumieniem, a nadchodzący rok z pewnością przyniesie nową powieść Mirosława Shutego, warto dla blogowego porządku przypomnieć „Zwał” nagrodzony „Paszportem Polityki”.

Wiadomo, że zniewolenie i wojna nie sprzyjają sztuce, wręcz ją uniemożliwiają.
Państwa będące w stanie ustawicznej bitwy tworzyły sztukę lichą lub żadną.
Niewolnicy nie tworzyli niczego.
Podobnie skonfliktowany artysta, uwięziony w urzędzie, nie jest w stanie stworzyć wielkiego dzieła bez oddzielenia jej od procesu twórczego.

Gombrowicz utyskujący na pracę w banku niewiele o tych latach napisał.
Pessoa, dla którego praca urzędnicza była podstawą egzystencji jedynie smakował tam chwile bezwzględnej samotności.
Doświadczenie Kafki uległo maksymalnemu przetworzeniu.

Toteż powieść Shutego jest pełna wulgarnej irytacji artysty, rzuconego w miejsce, w którym przebywać nie powinien.
Jeśli recenzja „Tygodnika Powszechnego” sugeruje, że utwór nie ma nic wspólnego z socjologią, a jedynie artyzmem, to myślę, że sukces książki i jej poczytność właśnie zawdzięcza aspektowi socjologicznemu, gdzie, jak w lustrze, przegląda się młodzież, która podjęła właśnie pracę urzędniczą.

Nawet, jak wydawało się, że postać Basi, szefowej brygady urzędników, do której należy bohater książki, Mirek, osiągnie poziom zdecydowanej kreatury i archetypu tyrana i sadysty, to tak się nie dzieje.
Wszystko grzęźnie w błocie wzajemnej ordynarności i powoli czytelnik, znieczulony monotonią sposobu życia Polaka w czasie próby przestawienia go na cywilizacyjne tryby funkcjonującego świata, zatroskany i smutny, doznaje rozczarowania.

Próby usurrealnienia sytuacji, co robi austriacki mistrz obsceny, Schwabe, nie bardzo się udają. Shuty nie radzi sobie dobrze z brakiem realizmu, jest najprawdopodobniej typem pisarza bezradnym bez konkretnego odnośnika w rzeczywistości.
Toteż książkę paradoksalnie niszczy realizm i dosłowność monologu wewnętrznego, jak i podsłuchanych rozmów.
Traci na tym jednocześnie głębia nie tylko postaci i autora pamiętnika – Mirka, ale i świat widziany takimi oczami jest nieprawdziwy.
To, że pracownik banku w pułapce niewolniczej pracy ucieka w nienawiść, wizje zemsty i dziecięcego buntu, nie uniwersalizuje problemu, jedynie podsuwa obraz ciągle wściekającego się pisarza.

Myślę, że podobną książkę można napisać o wszystkich zawodach.

Dlatego pisarzami nigdy nie są pracownicy banku, a jak tam pracują, to duchowo tam nie przebywają.
„Zwał” popełnił błąd artystycznego zamieszkania w świecie obcym sztuce i wrogim.

W konsekwencji jest jedynie proletariackim gniewem, a nie arystokratycznym sprzeciwem.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *