Fantazja była zawsze matką kiczu, potrzeba sentymentu ten kicz prowokowała.
Czasami się artyście po prostu nie chce sięgnąć po źródło, czasami nie wie, że powinien.
Francis Bacon dobierał ze stosu kolorowych czasopism odpowiednie dla jego aktualnej potrzeby wyobraźni zdjęcie i nad nim twórczo na podobraziu pracował. Zdzisław Beksiński robił podobnie, lecz z niewielką różnicą, a efekt jest kolosalny. Beksiński też wyjmował ze stosu czasopism obrazek, ale nie miał pojęcia, co namalować i martwo szedł tropem wnętrza przypadkowego, pustego obrazka.
Nędzujący malarze polscy dziewiętnastego wieku potrafili z pracownianych szmat wyczarowywać stroje królów.
Entropia dzisiejszego bogactwa przekazu nie dokonuje aktu kapłańskiej przemiany. I nie leży to w odczarowaniu świata, jedynie w pustce człowieka, którego nierozważnie ktoś zachęcił do bycia artystą i dopuścił do rozpuszczenia wodzy fantazji.
Dlatego nieśmiertelna jest postać malarza z filmu Stanisława Bareji „Poszukiwany, poszukiwana”, czatującego w pustych salach galerii na ewentualnego odbiorcy swoich dzieł.
Mimo, że odbiorców szmiry jest coraz więcej, a kinematografia polska nie może wprost nastarczyć z artystyczno – serialowym zapotrzebowaniem społecznym, ani też Ministerstwo Głupich Edukacyjnych Kroków nie może nasycić dzikiej żądzy szkół, by gościć ich w swoich podwojach – energia idzie w pustkę.
Wiadomo, fantazmat nie istnieje, a nielojalność wobec partnera – odbiorcy będzie zawsze niemoralna, jak stosunek płciowy z brzydką kobietą, którą przykryło się na ten czas rozkładówką z Playboya.