Dzisiaj gołębie w śnieżnej nawałnicy
schowały się szczelnie w niszach kamienic.
Trudno rozpoznać na naszej ulicy
twarze mi znane. Nawet cudzoziemiec
w białej powłoce, mroźny i zamglony
człowiek tajemny w niemej tajemnicy,
jest z nich. I dobrze wśród nich ocalonym
w swojej obcości. Nie czuć bólu przy tym
odmowy. Ranisz, gdy długo przy oknie
badasz rysy. W śnieg razem wpatrzeni.
Ty jesteś ptakiem drapieżnym, samotnie
bliskość połączysz śnieg z papką czerwieni.
Zanim przyzwolę na to by ofiara
szła darmo w niebo, mówić się postaram.