Sonet śnieżny V

Śnieg stopniał. Deszcz spadł. Promienie gorąca
zamieniają tak, jak rudę w żelazo
resztki lodu w kamienie. I potrąca
je stopa, brnąc w błocie. Patrzysz z odrazą

na strużkę mętnej wody. Pływające
w niej: kondom, niedopałek papierosa.
Drży w ropnej mazi tęcza, której słońce
łączy brud życia ze śmiercią w niebiosach.

Tak twoje myśli, tylko porzucone
zużyte doszczętnie, żeglują we mnie
wnikając, niszczą. I nic na obronę
ni tobie, ni mnie. Tylko podejrzeń

resztka, że może utopił się duży
pierścień, zgubiony przez ciebie w kałuży.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2005. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *