Już noc i muszę spać. Urwane
z tobą kontakty pismem ciągłym.
Przerwę, a staniesz się podatny
na zapomnienie. Wiekopomny
jest sojusz nasz, nasze bywanie
w piśmie, którego wspólna mowa
była wcześniejsza, niż poznanie.
Odchodzisz – ja cię nie pomniejszam
dniem, co nadchodzi. To pisanie
może znów dane razem. W słowach
jest ciągłość, w słowach czasu nitka,
którą jak poręcz słodko chwytam.
To w niej ratunek, nawet wręcz
me ocalenie w przeszłych bytach,
które odważnie z tobą wikłam.