27 września 2010 poniedziałek. Jak się pójdzie w dół Denny do samego końca, do Pierwszej, to nie widać jeszcze Zatoki Elliott, tylko na horyzoncie kawałek otwartej wody i czerwoną żyrafę, monumentalną rzeźbę ogrodową Alexandra Caldera, symbol Olimpic Skulpture Park, która ma to szczęście, że postawiona wysoko i pomalowana na tak jaskrawy kolor widoczna jest właściwie zewsząd. Calder u nas w szkole średniej w latach sześćdziesiątych był szczególnie wielbiony – i może dlatego, że z wraz Joanem Miró, których barwne albumy z reprodukcjami polskie wydawnictwa ilustrowane wydawały nadmiarowo i każda tzw. inteligentna polska rodzina w PRL-u je na półkach meblościanki stawiała – był dowdem na dokonane w odbiorcy wtajemniczenie i zrozumienie sztuki abstrakcyjnej. Jeszcze na moich studiach w latach siedemdziesiątych kinetyczna sztuka Alexandra Caldera była tak modna, że asystenci zadawali ćwiczenia na temat mobili i zachęcali do produkcji zawieszanych na nitkach kawałków kolorowego papieru. Mobile Alexandra Caldera były zawsze abstrakcyjne, zdeterminowane jedynie formą i łatwe do nieograniczonego ich naśladowania. Jest coś zawsze zewnętrznego, tyranizującego w sztuce uznanej, toteż pierwsze skojarzenie z widniejącą na horyzoncie rzeźbą z żyrafą, mimo podpisana jej „Eagle” stanowi jakieś sprzeniewierzenie. Nic temu nie da rady zaprzeczyć, chociaż widniejące z innej strony zatoki portowe żurawie w tym samym kolorze, gigantyczne i jakieś matrixowe w swojej samodzielności i autentycznej funkcjonalności, są bardziej żyrafami, niż rzeźba Caldera, przedstawiająca orła, wyglądającego jak żyrafa.
Ale nim dojdziemy do Parku, do tego niedawno nieodwracalnie zniszczonego industrialnie terenu zagospodarowanego dla celów wyższych, czyli sztuki wysokiej, przejdziemy Pierwszą, gdzie w oknach garażu wmontowano płaskorzeźby z blachy przedstawiające ludzi siedzących w oknach, bądź scenki rodzajowe w mieszkaniach budynku i zanim zejdziemy jeszcze bardziej w dół, by przekroczyć szyny linii kolejowej, te ledwo zarysowane sylwetki metalowych ludzi będą świdrować nam plecy bezocznym wzrokiem. I potem długo, i nostalgicznie, postoimy przed kolejowym szlabanem obok starodawnej, ceglastej, ogromnej, zabytkowej fabryki makaronu i będziemy czekać długo, aż niekończąca się kolumnada azjatyckich kontenerów, zakończona kilkudziesięcioma wagonami do przewożenia samochodów zniknie na horyzoncie, a my przekroczymy tory. I przejdziemy obok witających nas rzeźb, obok tej fontanny, w której stoją odlani z brązu posągów synka i ojca, których nagie ciała i członki stoją naprzeciwko siebie i podobno z uwagi na zbyt duży rozmiar członka ojca woda w fontannie wypluwa w niebo strumień wody, by zakryć nieprzyzwoitość ojca. I dziecko w konsekwencji zwraca się cały czas w kierunku nie ojca, a słupa wody. Na chodniku stoi też para oczu bez rzęs z czarnego marmuru, dalej nowoczesne rzeźby współczesnych artystów, których awangardowość musi być cały czas pilnowana przez przechadzających się ciągle po parku ochroniarzy, ponieważ rzeźba współczesna – a ironia zawsze była bolesna i nie nawiązująca bezpośrednio do tematu – jest cały czas ironiczna jak nigdy dotąd w dziejach świata i dlatego kusi, by ją profanować. Jeśli miejskie pomniki ubiegłego wieku były narażone jedynie na bezczeszczenie przez gołębie, formy plastyczne dzisiejszych artystów wołające o pomstę do nieba zwykłych zjadaczy chleba wywołują gniew i agresję. Co jakiś czas od trzyletniego istnienia Parku gazety odnotowują akty wandalizmu i jeśli doda się do tego bliskość Zatoki, która niesie ze sobą szkodliwą sól i destrukcję, Park ufundowany przez Microsoft i należący do Seattleńskiego Muzeum SAM gdzie dyrektorem jest żona Billa Gatesa jest jednak utrzymany w dalszym ciągu w pierwotnej czystości swojego ambitnego przesłania, by sztukę dzisiejszą dawać szerszej publiczności na zasadzie nie snobizmu, jak było u nas w PRL-u, ale oswajania. Wszystko temu służy. Czerwony rząd foteli ustawionych na najpiękniejszy obraz, czyli widok na Zatokę jak i na kolorowy ekran z przezroczystym malarstwem artysty, i na te wszystkie dróżki, korytarze, które wyłożone czerwonym żwirem okolone są runem truskawkowym i krzewinkami lasów świerkowych, co jeszcze bardziej ekologiczne te nieludzkie rzeźby przybliża i łagodzi ich obcość, dając do zrozumienia puszczonym okiem, by się tak im nie sprzeciwiać, bo będzie jeszcze gorzej.
Wychodzimy z Parku, żegnamy ogromny billboard obok parkowego pawilonu zapowiadający już za tydzień wystawę 150 obrazów Pabla Picassa w Seattleńskim Museum, żegnamy wystające litery wmontowane w mur z nazwiskiem żony Billa Gatesa i schodzimy na Alaskan Way, promenadę wzdłuż wybrzeża ciągnącą się do Pike Place Market, najbardziej turystycznej części Seattle. Mimo, że nie ma tu śladu po ubiegłowiecznej funkcji transportowej tego szlaku, gdy Seattle rozpoczynało łączenie Azji z Ameryką i trwał tu największy handlowy przeładunek, ulica Alaskan była najgorętszym miejscem w Seattle. Teraz samochody jeżdżą po równolegle zbudowanym Wiadukcie Alaskan, a promenada służy ruchowi pieszych, którzy, jak większość w Seattle, zaabsorbowani swoimi sprawami, są jednak promienni i przychylni każdemu, kogo nieopatrznie potrącą lub skrzyżują z nim wzrok. Są tu licznie siedziby portowego biznesu w których zamknięto finansowe zaabsorbowanie do komputerów korporacji, ekskluzywne biura, małe, japońskie parki z ławeczkami, sklepy z mnóstwem pamiątkowych gadżetów absolutnie nikomu do niczego nie służących, nawet do ozdoby, jest tu dużo miejsc widokowych z deskami drewnianymi typu molo, z marynarskim symbolami, pomnikami bosmanów, mew, ale to wszystko w bardzo eleganckim i zarazem swojskim stylu morskiego nabrzeża, mówiącego o tym, że praca jest gdzie indziej, gdzie indziej jest port, a tu mamy tylko tę jego miejską wizytówkę. Więc mijamy ogromne Seattle Aquarium zarojone turystami, skręcamy szybko na jakiś taras, na kolejne fontanny, rzeźby, zegary i windy, widokowe tarasy, by nie dostąpić kolejnej dawki sztuczności i przecinamy wiadukt ciągnącym się nad nim mostem, by zmieszać się z kolejną generacją tłumu, tego bardziej jeszcze zaabsorbowanego miejską gorączką, wsobnego, tubylczego, który na tle wystających wieżowców, które sterczą, jak na sklepowej witrynie, a który się ich wielkością jakoś zawsze czuje dowartościowany. I jeśli mamy po prawej widok na Zatokę z ciągnącymi się na horyzoncie czerwonymi, portowymi żurawiami w złudzie mechażyraw, które zastygłe w bezruchu jakby gotowały się na inwazję na miasto, to po lewej mamy te wieżowce, połyskujące oknami i mieniącymi się słońcem tak samo prześlicznie, jak wody Zatoki. Nic właściwie nie jest w tej symetrii zakłócone, wykwint tego widoku, harmonijnego w swojej wielkości jest trwały i zdawałoby się, nieprzemijalny, i triumfalnie osiągnięty raz na zawsze.
I wtedy dostrzegam tego żebraka u wylotu mostu, który siedzi przy swoim dobytku na wózku, takim samym jaki polski performer i twórca sławnych instalacji, Krzysztof Wodiczko zaprojektował w Nowym Jorku i nazwał pojazdem dla bezdomnych. Obładowany tłumokami ubrań i śpiworów siedział szczupły mężczyzna na małym stołeczku, we włóczkowej czapce na głowie i obserwował tłum. I postanawiam mu zrobić zdjęcie, ponieważ polski performer właśnie z identycznych wózków robił instalację o bezdomnych amerykańskich, chcę mieć w swojej dokumentacji też taki wózek. Więc odchodzę dalej, udaję, że fotografuję coś innego, nastawiam aparat na zbliżenie, i gdy on jest tyłem, naciskam guzik aparatu i on, ten bezdomny, pokazuje mi fakora.
O Ewie
Ewa Bienczyckalistopad 2024 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 -
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- czytelnik - Osip Mandelsztam “Aleksander Giercowicz” tłumaczyła z rosyjskiego Ewa Bieńczycka
- EWA BIEŃCZYCKA - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Filip Łobodziński - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Robert Mrówczyński - Dziennik katowicki (1)
- Ewa - 2022
Kategorie
Archiwa
- lipiec 2024
- luty 2023
- styczeń 2023
- sierpień 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- styczeń 2022
- listopad 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- czerwiec 2019
- marzec 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- lipiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
- maj 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- marzec 2010
- luty 2010
- styczeń 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- maj 2009
- kwiecień 2009
- marzec 2009
- luty 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
- kwiecień 2008
- marzec 2008
- luty 2008
- styczeń 2008
- grudzień 2007
- listopad 2007
- październik 2007
- wrzesień 2007
- maj 2007
- kwiecień 2007
- marzec 2007
- luty 2007
- styczeń 2007
- grudzień 2006
- listopad 2006
- październik 2006
- wrzesień 2006
- sierpień 2006
- lipiec 2006
- czerwiec 2006
- maj 2006
- kwiecień 2006
- marzec 2006
- luty 2006
- styczeń 2006
- grudzień 2005
- listopad 2005
- październik 2005
- wrzesień 2005
linki