Nominowani Nike 2010: Jacek Dehnel „Ekran kontrolny”

„Ekran kontrolny” nie przynosi niczego nowego w twórczości Jacka Dehnela, nie rozwija, zadawało się, obiecujących w poprzednich utworach możliwości, nie wzbogaca poznawczo ani samego autora, ani na planie szerszym wypowiedzi wstępującego jego pokolenia, które Jacek Dehnel reprezentuje.

Jeśli, czytając jego wszystkie tomiki miałam jakiś wzgląd na młodzieńczy, niedojrzały charakter jego utworów, na roztaczane feromony „arytysty-jeszcze-dziecka” – bo wiadomo, młody, ambitny, ale przecież jeszcze nie zdążył poznać świata i życia – wspiera się licznymi zastępczymi maskami i pozami, by to drzemiące w nim jądro poezji mogło dojrzeć i się dopiero wtedy uzewnętrznić i z całą okazałością objawić, to widzę, że się myliłam. Właśnie „Ekran kontrolny” jest takim stanem granicznym, jest takim ekranem sprawdzającym na tym etapie twórczości artystę, który mówi, czy rokuje, czy nosi ze sobą unikalne pokłady nieuświadomionego, które nam czytelnikom, jak wulkan, objawi. I wstawiam ten ekran kontrolny i nie widzę tam nic, oprócz pustej, estetycznej poezji, widzę symulacje wytartych i modnych tematów, które się tutaj podaje jako osobiste objawienia i katharsis.

Przy najlepszej woli i braku uprzedzeń, bardzo trudno uwierzyć egzaltowanym strofom wierszy powstałych jak gdyby na zamówienie społeczne, mówiących o ujarzmionym niepokoju poety, dokładnie zaplanowanym i całkowicie kontrolowanym.
Prawdę mówiąc, czytając ten tomik, miałam wrażenie, że kontroluje mnie nie orwellowski Wielki Brat, że nie znajduję się w przestrzeni Matrixa, ale jestem w uścisku bardzo zasadniczej i jednoznacznej kontroli Wielkiego Jacka Dehnela, który sterroryzował świat, by narzucić mu swoje obrazowanie.
Dzieje się w tej poezji coś zupełnie odwrotnego, niż powinno się dziać w poetyckiej przestrzeni: to poeta-demiurg stwarza światy, zakrywając swoją wizją jakby istniejące, jakby potrzebował robić to nie dla poznania, ale właśnie dla totalitarnego reżimu, jakby tę całą naturalność poezji, która wyzwolona ze świata realnego, świata obłudy i zakłamania, została w twórczości Jacka Dehnela zagospodarowana ponownie, właśnie dla przyporządkowania jego potrzebom i przebywania na jego usługach. Ten nierozpoznawalny, być może, dla prostego czytelnika zabieg podmiany szlachetnego kruszcu poezji, który zabezpieczał ludzkość od zarania jego dziejów, który jest i w glinianych tablicach i hieroglifach, Jacek Dehnel podmienia na inteligentną symulację poetyckiej prawdy. Myli larkinowski sposób obrazowania, myli zabawę z formą, myli wielość i różnorodność wersyfikacji z ekwilibrystyką stylistyczną, a przesłanie moralne z rzekomą empatią do przedstawianych ofiar dzisiejszej cywilizacji. Kicz tej poezji jest trudno uchwytny, zakrywa ją pozór wtajemniczenia, który jeszcze trudniejszy jest do zweryfikowania, ponieważ łatwa dostępność internetowej wiedzy kamufluje też i prawdziwą niewiedzę. Jacek Dehnel nie wie, kim jest prawdziwy poeta, nie ma pojęcia, do czego służy prawdziwa poezja i jakie są powinności orędownika tej znaczonej przecież różnymi odnogami w czasie i osobach, spuściźnie. Anektuje tereny nie swoje, przyswaja ubiegłowieczne techniki w złej sprawie, jak barbarzyńca wydziera, wysnuwa z otaczającej nas rzeczywistości obrazy i przysposabia do służby nie poezji, a tyrańskiej metodzie jedynie własnej poetyckiej pracy.

I teraz warto by się przyjrzeć tej metodzie, o której, by nie pisać za dużo, wiele naczytałam się pod wierszami, które weszły do tego tomiku, a wcześniej zamieszczonych przez Jacka Dehnela na nieszuflada.pl w tasiemcowych komentarzach internautów.
Tomik to zbieranina utworów z kilku lat i trudno właściwie w tej jednorodności doszukać się przesłania, o którym reklamujące wydawnictwo książkę mówi: „Jacek Dehnel próbuje pokazać szanse i zagrożenia, jakie stają przed współczesnym człowiekiem uwikłanym w mass media.”
Można te wiersze podzielić dla ułatwienia analizy, na te, pisane pod bezpośrednim wpływem siedzenia przed telewizorem, internetowych filmikach YouTube czy innych mediach dostarczających mam wiedzy o świecie w sensie szerszym. I te z licznych podróży poety, spisywanych refleksji w hotelach, dworcach, pociągach czy z ulicznych przechadzek. Wszędzie towarzyszy poecie tzw. „oko Boga”, czyli perspektywa kosmiczna, co miejscami jest niezamierzenie bardzo śmieszne, bo zwyczajność Jacek Dehnel demonizuje, jakby odwrotnie do zamierzeń. Ponieważ nie jest osobą duchową i nie ma pojęcia, co oznacza duchowość, naturalnym dla niego zdają się przymiarki do obrazowania ze spotkań ze zwykłą rzeczywistością, traktując je, jako zjawiska nadprzyrodzone. Bo jeśli u Marii Konopnickiej, chłop Skrobek faktycznie widzi w taszczonej na jego wóz przez krasnoludki nie słomę, a sztabki złota, a zamiast rosy brylanty, to Jacek Dehnel, pozbawiony od urodzenia magiczności i baśniowości, widzi jedynie przysłowiową słomę. Analizowany niemiłosiernie długo na portalu nieszuflady wiersz „Pleśń (Warszawa Centralna)” pisany jest właśnie z pozycji pogardy paniczyka do grającej na dworcu ubogo ubranej kobiety i jakkolwiek poetycko ten obraz Jacek Dehnel uwzniośla i stara się powiedzieć czytelnikowi, że kocha tę grającą zarobkowo na instrumencie panią, to uzyskuje efekt zawsze odwrotny: uzyskuje prawdziwą, apoetycką pleśń i cuchnące, niesmaczne strofy.
Podobnie rzecz dzieje się w wierszu „Bażant”. Nic nie pomaga ptakowi, ani przyrównywanie go do szlachetnej plamki rdzy, do paciorka, do czegoś metafizycznego, do magicznego zjawiska. Im bardziej poeta stara się rzecz czytelnikowi zaczarować, tym bardziej ptak zwyczajnieje i staje się nie tyle nawet nieważny, co jakimś już martwym, gipsowym krasnalem ogrodowym.

Odłam wierszy zżymających się, bądź wychwalających sławne postacie z filmików YouTube niesie w sobie zamysł konfrontacji z tą technologiczną nowością kulturową, jednak nie wyczuwam tam ani troski, ani żalu, ani zachwytu, ani potrzeby pisania o tym wierszy. Nie wiem, co mówi nam ocena dzisiejszej interpretacji pieśni Szuberta poza pogardą i szyderstwem zawartym wobec nie tyle dziwaczności świata, ile nieprzypadkowej konfrontacji poety z niesmakiem.

Ale najszerszy komentarz należy się kończącemu tomik obszernemu utworowi „Ekran kontrolny”, zawierający mocny akcent protestu i wyjaśniający wprost, o co poecie Jackowi Dehnelowi właściwie chodzi.
Otóż poecie Dehnelowi chodzi o to, by nie zajmować żadnego stanowiska wobec dziejących się na jego oczach przemian. Zastępczo znów jest ta pogarda w kształtowaniu nazwisk, charakterystyczna dla wszystkich niemal utworów Jacka Dehnela – czy poezji, czy prozy – to zirytowane wydziwianie i niezamierzone podkreślanie ich gminnej proweniencji . Bo nawet, jeśli jest dziennikarz Damian Michał Dziądziel i nawet, jeśli Jacek Dehnel jest tutaj niewinny, jako używający tylko przeniesienia z rzeczywistości i cytujący, to ten wybór go wini, bo dziennikarzem tutaj nie jest Radziwiłł, a przecież mamy dziennikarzy i postacie medialne i o tym nazwisku. Pogarda, tak charakterystyczna dla wszystkiego, o czym mówi poeta, mieści się właśnie w tym dystansie i niewinności, na krytyce świata, który powstał przeciwko niemu, świata, gdzie nie da się Goethego śpiewać szlachetnie i nie da się zapobiec masakrom w odległych zakątkach kuli ziemskiej.
Przypomina to wszystko pogadanki misjonarzy z Radia Maryja, którzy słuchaczom mieszkającym w zacofanych polskich dziurach serwują opowiastki, jak to małym Indiankom w dżungli tłumaczą cierpliwie, acz bezskutecznie, co to jest AIDS i jak temu zapobiec, a słuchacze z czerwonymi od lubieżności uszami chłoną każde ich słowo.

Bo kicz, totalny, światowy i międzynarodowy kicz kulturowy nie polega na tym, że kultura wysoka schodzi na psy i że płaczemy przed wylanym mlekiem. Dzisiejszy artysta ma obowiązek odsłaniać niedostępne zwykłemu zjadaczowi chleba tajniki globalnego zniewolenia nie tyle konsumpcją, nie tyle zaprojektowanym od kołyski mu życiem, ile właśnie ochroną jego indywidualności, jego prawa do innego oglądu świata, niż pokazują mass media. I, jeśli wiersze w „Ekranie kontrolnym” o to wołają, to tu zostało zrobione akuratnie coś odwrotnego: „Ekran kontrolny” utrwala stereotypy, utrwala wszystko, co wiemy o dzisiejszym świecie, łącznie z tą nieprawdą, że nie mamy z tej pułapki wyjścia. A prawdziwa sztuka jest, była i będzie zawsze ratunkiem i zabezpieczeniem.
I jeśli konfesyjnie pada skarga podmiotu lirycznego w kolejnych zwrotkach utworu o jego rzekomej męce i cierpieniach za miliony, to przecież i tak Jacek Dehnel postąpi tak, jak zawsze, jak we wszystkich swoich utworach:

(…)Bierzesz pamięć jak otwartą kasztę
i wyjmujesz przyjemne wspomnienia; jak ptaszek
wydziobujesz z niej czcionki-ozdobniki. Słodkie,
z pamiętającym lepsze czasy zawijaskiem(…)”

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

128 odpowiedzi na Nominowani Nike 2010: Jacek Dehnel „Ekran kontrolny”

  1. Feliks to Eve pisze:

    Pomieszałaś Ewo wszystkie możliwe pojęcia i światy. Jesteś kompletnie zagubiona w rozczytaniu mojej aury. Porzuć dogmatyczne myślenie i odnośniki ego. Uwolnij odbiory wyobraźnią w pozytywnym znaczeniu, inczej nie nawiążesz odrobinę nawet do świata, którego jestem “palcem” i narzędziem z przyrodzenia.
    Wszystko o czym tu teraz napisałaś w moim i pokrewnym związku ze mną, pochodzi z zupełnie odmiennej doliny niż moja. W necie buduję pewien przekaz, który wraz z upływem czasu będzie stawał się bardziej przejrzysty dla osób zabłądzonych we mgle. Odrzuć czerń ze swojego narzędzia, ze szkła poprzez, które poznajesz świat z tej planety – niezbyt dziwnej planety dla możliwej fantazji… uwierz, że nie ma dołu i góry, a początek wraz z końcem nie istnieją…
    / Belfi

  2. Potworny Babus pisze:

    Panie Sarnato,
    Dziękuję za tę “sympatyczność” – ja się naprawdę staram 🙂
    Co do linka załączonego przez Pana Ryśka – znam historię. Chyba wolałabym mieć jednak do czynienia z opisaną tam bibliotekarką niż z upierdliwym studentem, który z byle czym biegnie na skargę. Tak czy inaczej podejrzewam, że współczynnik antypatyczności wśród bibliotekarek jest porównywalny do tegoż współczynnika w społeczeństwie w ogóle. Różnica jest taka, że nabzdyczona bibliotekarka (podobnie jak pani w warzywniaku, na poczcie i w wielu podobnych miejscach) pracuje w nieustannym kontakcie z ludźmi i ma wiele okazji, aby swoje nabzdyczenie manifestować . Poza tym, moim zdaniem, dużo niebezpieczniejsza bywa pasywna agresja. Bibliotekarka nabzdyczona fuknie na Pana czy Panią Ewę zupełnie oficjalnie, bo nikt jej za uśmiech nie dopłaca, ani za fukanie nie potrąca. Pracownik fast foodu natomiast może nam z uśmiechem podać hamburgera, do którego właśnie napluł, albo włożył doń nieświeżego ogórka, bo jego uśmiech to tylko fasada wymagana przez pracodawcę. Z dwojga złego wolę już te niemiłe, ale szczere babusy.

    Pozdrawiam 🙂

  3. Ewa > Feliks Lokator pisze:

    Tak Feliksie, z odmiennej doliny…Nie jestem chyba w Twojej przestrzeni potrzebna. Więc idźmy swoimi drogami.
    Chyba już nigdzie nie znajdę pokrewnej mi istoty.
    Życzę powodzenia w poczynaniach!

  4. Feliks to Eve pisze:

    Odnoszę wrażenie Ewo, że zupełnie nie odczytujesz tego co ja wcześniej wyłożyłem w miarę najprościej. Ja ciebie nie szukam i nie jesteś mi do niczego potrzebna. To ty mnie wleczesz w jakąś dolinę robiąc ze mnie kryminalistę etc. i nie ustawiaj się w pozycji mentora bez gruntu, grozi karłowatość ostatecznie. Skąd u ciebie takie sądy i oceny wysysane z palca? Fantazja taka?, czy może tzw. “wolna amerykanka” śliny na języku? – wówczas mamy atrapę, a nie myśl głęboką.
    A ja ci na skrawku przykładu wyjaśnię i z tego co wyżej w treści komentów też czerpnę sobie.
    Ja w pierwszym planie widzę człowieka dobrego i w miare poznania wolę rozczarować się tracąc to co niektórzy nazywają naiwnością. Mam światło i dobrą wolę, a mniejsza o zapłatę po odkrytej prawdzie.
    Ty stojąc w niewiedzy dekorujesz ludzi na wstępie bez uzasadnienia czymś raczej z najniższych półek. Potem oczekujesz, żeby te twoje wymysły oni wyjaśniali i tłumaczyli się – poczytaj wyżej i wcześniej, jak przedstawia się schemat twojej natury postępowania.
    Przyciśnięta w dyskusji, pogardliwie uciekasz, a to razi dobry smak, a fe
    (proszę nauczyć się czytać teksty ze zrozumieniem! – widać wyraźną trudność i dużo dymu w gadaniu rozwlekłym)
    ;

  5. Ewa > Feliks Lokator pisze:

    ok, Feliksie, ja nie chodzę do Ciebie, tylko Ty gościsz na moim blogu. Więc róbmy swoje jak uważamy, i jak chcemy. Jesteśmy wolnymi ludźmi, jak zapewniasz, mentalnie.

  6. Feliks Lokator do Ewa Bińczycka pisze:

    Ewo poczytaj swoje komenty wyżej. Nazwałaś mnie dosadnie kryminalistą i złodziejem. Poważne zarzuty w miejscu publicznym, nieprawdaż? Ten blog czytają różni ludzie, a ty na nim pasiesz swoje szpetne plotki. Pytanie w jakim celu?
    Teraz masz problem i napraw to najszybciej. Zajrzę zobaczyć jak sobie z tym teraz poradzisz.

  7. Sarnata do Babusa Potwornego pisze:

    Babusie Potworny, dziękuję za miłą reakcję; dobrze się czyta Pani komentarze; widać, że Pani się stara skutecznie – oby czytających Panią było stać na taką życzliwość, dowcip i dystans do siebie! Poza bibliotekami naukowymi nie spotkałem się z nieuprzejmością (zdarzające się w B.U.Wroc. szorstkie traktowanie klienta spowodowane jest nadmiarem tychże – również o różnym stopniu kultury, a także żenująco niskimi płacami – co wywołuje czasem frustracyjne reakcje na podatniku korzystającym z księgozbioru). Filie biblioteki miejskiej są – również dzięki pracownikom – oazami ciszy i kultury. Cieszę się – również z tych względów, o których piszesz, Babusie Potworny – że ludzie pracują tam, a nie na kasie w supermarkecie czy w miejscach ucisku biurokratycznego. Jest sztuką unikać krzywdzących uogólnień i patrzeć na grupy przez pryzmat statystyki – najlepiej intuicyjnej – jak Pani; jest wielką sztuką szczególnie w Internecie.

    Czytała Pani “Ekran kontrolny”? (Ja pierwszy raz, zdaje się, że pierwszy raz obcowałem z wierszami Jacka Dehnela; w każdym razie na dłużej się przy nich zatrzymałem.) Co Pani czuła w trakcie lektury? Czy któryś z utworów, któryś z wersów skłonił Panią do refleksji? Czy podziela Pani opinie i odczucia autorki bloga?

  8. Ewa > Feliks Lokator pisze:

    Przeszukałam cały blog i nie znalazłam takich określeń. Proszę cytat.

  9. Sarnata pisze:

    Państwo drodzy! Pax! Pax! Apeluję, by wszelkie ad personam ubierać w szaty moskalikowe (proszę mnie tylko nie oskarżać o rusofobię!); np.:

    kto powiedział że komórki
    swej złodziejem jest lokator
    tego każę oblec w burkę
    fantazyjnie w ułan bator

    A tak na poważnie, wracając do głównego tematu, Panie Feliksie, co Pan sądzi o nominowanym do Nike tomiku J. D., czy zgodzi się Pan z opinią Pani Ewy, że “„Ekran kontrolny” utrwala stereotypy, utrwala wszystko, co wiemy o dzisiejszym świecie, łącznie z tą nieprawdą, że nie mamy z tej pułapki wyjścia. A prawdziwa sztuka jest, była i będzie zawsze ratunkiem i zabezpieczeniem.”?

  10. Ewa > Sarnata pisze:

    Panie Sarnato, doceniam Pana wysiłek w prowadzeniu mojego bloga, gdyż każdy komentarz ożywia blog, daje więcej rekordów w Googlach i umacnia go w Sieci. Faktycznie, nie wiadomo, czy w tym wątku pojawił się prawdziwy Szczepan Kopyt, czy tylko ktoś, kto się podszywa, ale w interesie poety byłoby zakwestionowanie tego głosu. Jeśli to był ktoś fałszywy i zgłosi to Autor omawianego tomiku, natychmiast komentarze usunę.

    Ale proszę zrozumieć moją sytuację życiową. Jestem po pięćdziesiątce, pół wieku przeżyłam w PRL-u w absolutnej niemożności. Ojciec, przeciwny reżimowi nigdy nie zdecydował się na emigrację, nigdy nie zapisał się do PZPR, skazani byliśmy na niebyt społeczny właściwie do końca komunizmu w Polsce. Internet umożliwił mi robienie tego, co zawsze chciałam robić. Proszę o litość, nie niszczcie mojego bloga. Mój blog nie może być meliną dla wszystkich avatarów zbanowanych na portalach literackich, ponieważ chcę na moim blogu pisać o sprawach poważnych, o tym, co mnie boli i co chcę powiedzieć, kiedy wreszcie mogę mówić. Pięknie to Pan ujął w wątku do „Ekranu kontrolnego”: “„Ekran kontrolny” utrwala stereotypy, utrwala wszystko, co wiemy o dzisiejszym świecie, łącznie z tą nieprawdą, że nie mamy z tej pułapki wyjścia. A prawdziwa sztuka jest, była i będzie zawsze ratunkiem i zabezpieczeniem.”
    Tak Panie Sarnato, tak pytam, pięknie Pan to ujął. Moją koncepcją jest właśnie wiara w istnienie bardzo wąskiego kręgu artystów, którzy przechowują odwieczne i niezniszczalne wartości, które nas chronią przed upadkiem. I tego domagam się od dzisiejszego młodego poety, by nie odpuszczał, by szedł przeciwko czasom, które nadchodzą.

    Wie Pan, jestem po nieprzespanej nocy, bo we wsi, w której jestem na wakacjach, było doroczne święto w remizie strażackiej, tzw.”Dni” i całą noc grał zespół weselny, a ja blisko mieszkam tej remizy i tak, jakby grali u mnie w domu. Zastanawiałam się, czy u Wyspiańskiego, bo to jest wieś krakowska, mogli tak źle grać, tak przerażająco kiczowato, tak, że od czegoś podobnego podchodzą wymioty do gardła, bolą resztki zębów, które jeszcze posiadam, coś tak fałszywego, faszystowskiego, folk w wydaniu słodkim i perwersyjnie seksualnym, w wersji hard, z taką otoczką lepkiego, kosmatego, zakamuflowanego, świńskiego dowcipu piwnego. I tak degradacja musi widocznie postępować taką, a nie inną drogą, bo przecież zła sztuka była zawsze obok wyśmienitej. Chodzi tylko o to, by nie wywyższać złej sztuki, co się na naszych oczach właśnie dokonuje.
    Jeśli Szczepan Kopyt pisze mi tutaj, że wątpi w zasadność poezji, to niech się zajmie czymś innym, dlaczego zajmuje miejsce tym, którzy poezji są oddani, tak jak poeta Josif Brodski, który na pamięć recytował płomiennie swoje wiersze i zawdzięczał poezji swoją wolność? Dlaczego wynoszeni są na ołtarze marni artyści? Komu na tym zależy, by to wszystko schodziło na psy?
    Przecież ja jestem małym, blogowym głosem, pozwólcie mi mówić, nie niszczcie mojego bloga.

  11. Feliks pisze:

    naprawdę nie wiessssz Ewo co napisałaś?
    W takim razie nie jest to Monty Python, a bardziej miantky truml.

    Sarnata paksuj sobie na wojnie, ja nie widzę ognia.
    Wracając do tematu Sarnato?. Powtórzę: szkoda kruszyć kopijów. Pewną mitologię kiedyś opisał Pan Parandowski, na dzisiejszą i Balzak machnie ręką. Pokurczone konkursy, czyli pokurczkonkurs i nic dodać nic ująć – wysmaży się jak po Czarnobylu.

  12. Robert Mrówczyński > Feliks Lokator pisze:

    Jak Pan był łaskaw zauważyć, blog Ewy czytają różni ludzie, i ja czytam go dość dokładnie, ale również nie przypominam sobie, aby Ewa Bieńczycka (a nie Bińczycka jak Pan pisze) nazywała Pana złodziejem i kryminalistą. Przeciwnie, kilka razy pisała o Feliksie Lokatorze (o ile to ten sam człowiek, który się tu pojawił) bardzo pozytywnie. Zadałem sobie trud odszukania tych opinii. Oto rezultaty:

    przy okazji Zagajewskiego „Niewidzialnej ręki” komentarz 44
    http://bienczycka.com/blog/?p=1897#comment-8201
    (…)A jeśli chodzi o Twoje Jaromirze pokolenie, to widzisz – na nieszufladzie był ferment, były tam otwarte wszystkie kanały możliwości twórczej, które wskazywał Feliks lokator (…)

    Komunikat noworoczny http://bienczycka.com/blog/?p=1750#comment-7839
    (…) W tej chwili jedynym wartościowym poetą w dziale wierszy jest ktoś o nicku Feliks lokator. (…)

    Ruinacja dokumentna
    http://bienczycka.com/blog/?p=1631#comment-7675
    (…)Tam teraz na czołówkę peletonu poezjowania wysuwa się trójka uprawiająca gatunek poezji erotycznej: Feliks Lokator, Szel i Krzynio. (…)

    Prosiłbym Pana o zadanie sobie podobnego trudu, i znalezienie tego miejsca, bo chce Pan udowodnić, podobnie jak Dehnel, że ten blog to jakiś magiel.
    Póki Pan mówił osobistym wolapikiem, póty można było brać Pana za buntownika i przekłuwacza balonów. Ale teraz, kiedy pisze Pan w miarę zrozumiale widać, że Panu to miejsce równie nienawistne co Dehnelom, Kopytom itp. Nie warto kruszyć kopijów? Naprawdę? To co warto?

  13. Feliks pisze:

    Robercie nie wejdziesz w nasz dialog, porozumiewamy się półsłówkami dla nas oczywistymi (dla mnie i Ewy), taka gra.
    Dziekuję za dokonanie zbioru komentów, ale znam je z wcześniejszego poczytania. Sam widzisz, że jest bardziej analitycznie i od Waterloo daleko. Miło zawsze usłyszeć rozsądne zdanie i akceptuję.
    Chciałbym skończyć dialog tutaj ponieważ całkiem niemalże wychylamy sie z przedmiotu nagłówka w słupie. Powiem może tak:
    wiesz Ewo na straży czego stoję i poswięcam wiele wysiłku dla obrony. Pośród szeregu metod, deratyzacja jest elementem niezbędnym, bowiem inaczej zadepczą rzeczwistość i pozostanie swąd na wizytówce.
    Ja nie mam watpliwości i dosiadam wichrowych koni – taka krew dziedziczna.
    Dzieks i proszę o przemyślenia w przyszłym wyrazie formą. U mnie jest blanc.

  14. Robert Mrówczyński > Feliks Lokator pisze:

    Bynajmniej nie zamierzam wchodzić w dialog półsłówkowy, ale odniosłem nieodparte wrażenia, że w tej chwili nic nie jest dla Pana ważniejsze i pilniejsze niż dowiedzenie Ewie niesłusznego pomówienie Pana o złodziejstwo i kryminalną przeszłość. To nie są błahe rzeczy, zarówno dla Pana, chociaż nie wiem jak dla osoby widmowej może to być szkodliwe, skoro może przywdziewać nieskończone maski, ale bardziej dla Ewy. Bo jeśli Pan decyduje się na taką insynuację w takim miejscu, tzn przy okazji postu o Ekranie kontrolnym Dehnela to cel może chodzić Panu wyłącznie o zdyskredytowanie piszącej, podważenie wiarygodności. Ja rozumiem, że robi to Dehnel, ale ciekawi mnie dlaczego robi to Pan?
    Proszę jednak zamieścić link do tych inkryminowanych obelg.

  15. Sarnata pisze:

    Pani Ewo, przecież nikt nie niszczy Pani bloga, nikt nie odbiera Pani głosu i cały czas nad komentarzami góruje ich przyczyna – Pani tekst (i jak Pani zauważa ilość wejść i komentarzy popularyzuje ten głos).
    Może rzeczywiście nie warto kruszyć kopijów, gdy materiał na skruchę niepodatny, a te kopie w kopiejki (zainteresowania) się zmieniają siląc krytykowaną formację. Bywa, że walcząc z jakimś zjawiskiem wzmacnia się go (walka z homofobią, antysemityzmem). Może lepiej opisywać to, co Pani się podoba, stworzyć dział na blogu, w którym będzie Pani prezentować utwory godnych miana poetów twórców internetowych, rekomendować druki i dzieła nowe i stare? Może lepiej skoncentrować się na tym, co Pani zdaniem dobre?
    Zapytam wprost: co mi Pani poleci z poezji, nie tylko bieżącej, ale z wszech czasów? Co Pani zdaniem duchowo-artystycznego warto zgłębić? Które stworzenia – podmioty liryczne – poetów uduchowionych warto poznać?

    Panie Robercie, może Pan da się skusić do napisania czegoś o “Ekranie kontrolnym”?

    (O ileż bezpieczniej występować w necie pod pseudonimem.)

  16. Robert Mrówczyński > Sarnata pisze:

    Niestety, nie dam się skusić. Po prostu nie zrobiłbym tego lepiej. Ponadto czas jaki mógłbym poświęcić na Ekran musiałem zużyć na prześledzenie polemiki Dehnela z Przechodniem, bo mnie poniekąd zobligował do tego sam Dehnel. (patrz wyżej)
    Pan, rozumiem, występuje tutaj nie pod pseudonimem, tylko swoim nazwiskiem? Bo ja odnoszę wrażenie, że Pan, suggertis, potworny babus, Feliks to ta sama osoba. Tyle, że Pan tu udaje “sojusznika”, lisio troskając się o ten blog. A gdyby go Pan czytał naprawdę, nie namawiałby Pan prowadzącej bloga, by pisała o tym co dobre, bo tu takich afirmujących tekstów sporo, i nie zadawał tych niby szczerych pytań o strawę duchową dla Pana, bo takich wskazówek tu aż nadto.

  17. Sarnata do Roberta Mrówczyńskiego pisze:

    Dziękuję, że się Pan skusił choć jednym zdaniem.
    Zasmucił mnie Pan jednak dalszą częścią wypowiedzi, swoimi niesprawiedliwymi zarzutami; szkoda czasu na podejrzliwość, tropienie spisku jakiejś liso-hydry o wielu nickach.
    Prawdą jest, że nie jestem stałym czytelnikiem tego blogu, bywam tutaj, moje pytanie częściowo więc wynika z nieznajomości afirmujących tekstów.

  18. Feliks pisze:

    ok.
    Ewa nam uciekła i milczy profilaktycznie, a Robert wraz z Sarnatą atakujecie.
    Ustalmy jedno: Feliks Lokator to ja i nikt inny. Gdyby było inaczej, dawno rozniósłbym nieszuflada.pl na strzępy za pomocą rzeczowej dyskusji i artystycznych zdarzeń w kreacji. Rozpędził zgniłków i rzucił nowe światło wraz z
    tymi nielicznymi, którzy poszukują postępu myśli w sztuce każdego gatunku. Zamknięto mi dostęp do logowania w ns i nie wystapię tam w innej nazwie ponieważ jestem jeden jedyny i na tym opiera się wartość identyfikacji tego co robię.
    Są osoby przekazujące moje opinie, dobrowolnie wspomagające oraz wykonujące bezpośrednie zlecenia. Każda z tych osób zgodnie z zasadą wolności postępuje na sobie właściwy sposób i bierze za to odpowiedzialność. To jest zespół ludzi połączonych swobodnym myśleniem w służbie wyższym wartościom. Jestem atakowany bezkompromisowo zawsze i
    przywykłem z właściwą sobie odpornością… fakty w zaszłościach wyjaśniają same, wystarczy dotrzeć do prawdy.

    – “nie warto kruszyć kopijów” odnosi się do rozumienia: nie zajmujmy się czymś bez żadnej wartości lub błazenadą zgrywusów. W tym przypadku chodzi bezpośrednio o Jacka Dehnela i jego działkę “przydomową” domniemanego artyzmu Robercie. Skąd u ciebie pomysł łączenia, identyfikowania mnie z takim rozprutym flakiem?

    – dopuszczam zawsze błądzenie poszukiwaczy i dlatego dodatkowo wyjaśniam na przykładzie:

    ______________ cytuję:

    ||* Ewa > Felks Lokator // lip 23, 2010 at 10:15:05

    Mimo sugestii Naćpanej Światem nie siedziałam i nie znam grypsery i nie wiem, co znaczy „abubekir” i „kurir”, więc i cały komentarz, odnoszący się, jak mogę sądzić po miejscu wklejenia dotyczący wierszy w „Ekranie kontrolnym” Jacka Dehnela jest dla mnie niezrozumiały. Ale być może czyta mój blog jakieś więzienie w Polsce i nie będzie napisany na próżno./…

    i dalej z tegoż komentu:

    …/ Wiersz pod nickiem „Mathilde” o tych żyrafach na horyzoncie i zupkach chińskich był rewelacyjny, ale obawiam się, że też zerżnięty z jakiegoś amerykańskiego poety. Potem był wklejony na nieszufladzie pod nickiem NAĆPANA ŚWIATEM. Dobrze, że chociaż wiesz, co dobre, bo jak zżynać, to z najlepszych, ale nigdy nie poprę zrzynania i zawsze będę to potępiać. /…

    ____________ (?) proste:

    – ” być może czyta mój blog jakieś więzienie w Polsce ” (sugerowanie oczywiste, można dosadniej i pewnie można)
    – ” Dobrze, że chociaż wiesz, co dobre, bo jak zżynać, to z najlepszych ” (konkluzja bezpośrednia)
    ____________
    / – nie jest odpowiedzialnym mieszanie osób, domysłów i konkretne adresowanie personalne takiego obrazu. Proszę rzeczowo na to spojrzeć i ustalić logikę zdań.

    / Proszę wybaczyć, ale nie dysponuję już większą ilością czasu dla kontunuacji tej wymiany zdań.
    Tworzę akurat istone dla mnie dziełko i znikam w tamtej przestrzeni.
    Pozdrawiam Was wszystkich i proszę – w atmosferze bez urazy inaczej sczeźnie nam progress.

    Feliks Belfegor Lokator

  19. Robert Mrówczyński > Feliks Lokator pisze:

    Ja też nie rozumiem co znaczy abubekir i kurir i jak to się ma do postu o dehnelowym Ekranie . Ale nawet jeśli to jest więzienna grypsera, to Pana wpis rzeczywiście “nie będzie napisany na próżno” jak dowcipnie i brawurowo podjęła Ewa (ja byłbym bezradny wobec tych pierdnięć), bo dla kogoś będzie coś znaczył, to czy jest to równoznaczne z posądzaniem Pana o kryminalną przeszłość? Trudno uwierzyć, że coś takiego mogło Panu przyjść do głowy? Wiele słów z języka więziennego znane są dość powszechnie, a nawet funkcjonują w języku ludzi wolnych, a mimo to nie czują się obrażeni.
    Miałem kolegę klasowego w średniej szkole, który, każdą niezrozumiałą dla niego aluzję, choć wcale nie kierowaną do niego, każde nieznane mu słowo (a było ich zaskakująco sporo) brał do siebie jako obelgę i z mety chciał walić w mordę. Był szalenie uciążliwy dla wszystkich, psuł absolutnie każdą miłą chwilę, każdy dobry nastrój, każdy dowcip, tak że izolowaliśmy się od niego jak tylko było można, co jeszcze bardziej nastawiało go wrogo. Ale on był bardzo prymitywny, niczego nie czytał, był narcyzem, wiecznie przeglądał się w lustrze, oceniając swoje kulturystyczne wysiłki. Ja tu mam z Panem takie małe deja vu. Czy Pan nie ma w nazwisku “R” na początku, a “cz” na końcu?

    Druga sprawa, o złodziejstwo, dotyczyło Naćpanej, a nie Feliksa, która rzeczywiście na trumlu została przyłapana na kradzieży (tłumaczenie toczka w toczkę) wiersza jakiegoś znanego amerykańskiego poety, ale zaraz potem usunęła ten pasztet jakby nigdy nic, bez żadnego wyjaśnienia. Jak się takie coś robi w Poezji, to się traci wiarygodność raz na zawsze i właściwie trzeba sobie z pisaniem dać spokój, bo ciągle wszyscy będą podejrzewać kant. Dlatego podejrzenia Ewy też wydają się uzasadnione.
    Ale jak Pan wydedukował, że tyczą Pana? Chyba, że to ta sama osoba. Ale wówczas oskarżenie o kradzież jest jak najbardziej uzasadnione.

  20. Feliks pisze:

    Robercie dajesz dowód swojego poziomu używajac slów “ja byłbym bezradny wobec tych pierdnięć”. Twoje dalsze rozalazłe tłumaczenia nie są nawet ucieszne, a jedynie nudzą w pianie. Mówisz o różnych osobach i prosze mi nie imputować cydzych zachowań.
    Słowa abubekir i kurir pochodzą z arabskiego, ale jak to bywa niektórzy trzymając pismo odwrotnie potrafią czytać – jakby wynikało jedynie z ich wyrazu facjaty.
    Mam nieodparte wrażenie Robercie, że jesteś Ewą i po pewnej analizie tekstu mam wrażenie oczywistości. Więcej powagi Ewuniu.

  21. Ewa > Sarnata pisze:

    Panie Sarnato, są różne osobowości i różne potrzeby ludzkie. Dla mnie dużym dyskomfortem psychicznym jest odwiedzanie tych, których nie lubię i staram sie takie wizyty ograniczyć do minimum. Niepojęte są dla mnie takie interakcje, jakie Pan uprawia, czyli oddawanie swojego czasu na pisanie tasiemcowych tekstów na moim blogu. Pytam za Panem Robertem Mrówczyńskim, w jakim celu Pan to robi? Mogę zrozumieć potrzebę takich aktów złośliwości, bo jak pisałam, ludzie są różni. Maska sarmaty wicepierdoły i gawędziarza jest dla Pana może dobrą zabawą, ale przecież może Pan to robić na innym blogu, dlaczego akurat tutaj? O co Panu chodzi? Czego Pan ode mnie oczekuje? Ja i tak będę pisała to, co mam do napisania i żadne wizyty blogowe mi w tym nie przeszkodzą.
    A jeśli chodzi o afirmacje, to wielokrotnie pisałam na blogu o tym, co mnie zachwyca i nie będę dla Pana specjalnie się powtarzać. Nie ukrywam, że chciałabym rozmawiać na blogu z kimś do rzeczy, Niestety, mam cały czas wejścia jedynie z intencją negatywną.

  22. Ewa > Felik Lokator pisze:

    Feliksie, jeśli o wejścia dyskutantów w tym wątku, to Jacek Dehnel odzywał się z kilku IP, wszystkie z Warszawy. Dlatego pytałam go o wiarygodność, ale skoro nie zakwestionował, można przyjąć, że to on pisał. Robert Mrówczyński ma IP z Kalisza. Potworny Babus z Warszawy. Sarnata z Wrocławia. Feliks Lokator z Górnego Śląska, pokazuje mi się miasto Będzin. Suggertis dawniej z Paryża, teraz z Warszawy.Ja piszę spod Krakowa i mam IP Kraków. Naćpana Światem IP Warszawa. Cóż więcej – tyle mojego szpiegowania, co do reszty jestem bezradna. Też nie mam czasu, też chcę pisać swoje i czytać zaległości, bo przecież ważne książki spolszczone są dopiero teraz, kiedy normalny intelektualista Zachodu przyswajał je w szkole średniej. Nie mam czasu na zabawę w chowanego, naturę mam raczej pesymistyczną, patronuje mi Saturn, wpadam w melancholię i to paraliżuje moją aktywność życiową. Jestem osobą śmiertelnie poważną i zasadniczą. I jak czytałam wczoraj na Trumlu Naćpaną Światem pod nickiem Nikita, która dała znowu popis swojej ordynarności, to ręce opadają. Naprawdę myślałam, że dobrodziejstwo Internetu pozwoli wreszcie na spotkania, tak niemożliwe w realu, tak cudowne i fantastyczne spotkania z cudownymi ludźmi! I to całe techniczne dobrodziejstwo przeradza się w jakiś koszmar kolejnych zmarnowań i kolejnej astronomicznej głupoty narodowej. Z jednej strony mam upiorne nudziarstwo poetyckie komunistycznych prymusów i ich dzieci, z drugiej strony niezrozumiałe, złe intencje rzekomej opozycji, która daje jakieś przebłyski życia, ale skąd ja wiem, czy to nie wszystko przepisane z „Chimery”, z buntowników amerykańskich, skąd ja to mogę wiedzieć? A twórczość to przecież przygoda tylko i wyłącznie z samym sobą, to wspaniała bohaterska podróż tylko i wyłącznie przez własną osobowość. A jeśli jest zamysł wszystkiego zniszczenia, to takiego nihilizmu nigdy nie zaakceptuję. Moje prośby o nie niszczenie mojego bloga na nic, ale jednak prośbę ponawiam.

  23. Robert Mrówczyński > Feliks Lokator pisze:

    Deja vu mnie nie opuszcza. Mój kolega szkolny w swojej rozpaczliwej komunikacji ze światem posługiwał się kilkoma słowami rynsztokowymi w jakichś niebywałych konfiguracjach, ale kiedy te same słowa, dochodziły do niego z zewnątrz podobnie jak Pan stawał się dotknięty poziomem. Ale nie musiały to być wcale słowa wulgarne, mogło to być również słowo “pierdnięcie”. Podskórnie wyczuwał kontekst drwiny, ale był bezsilny, nie był w stanie celnie odparować, miał coś popsute w mózgu, za mało synaps.
    I podobnie jak Pan “analizował” i też miał wrażenie oczywistości, oczywistości spisku i podszywania. Bardzo to było śmieszne, choć ta wesołość była zaprawiona jakimś podskórnym lękiem, że takich ludzi będziemy spotykać w późniejszym życiu, że będą naszymi szefami i bóg wie kim jeszcze? No, i ich spotykamy.

  24. Sarnata pisze:

    Panie Feliksie,
    czy kogoś atakowałam? Pana również – nie. Ma Pan rację, że trzeba ważyć słowa, bo tekst o gwarze więziennej mógł wywołać obraz kryminalisty. Zaintrygował mnie Pan ostatnim spostrzeżeniem o podobieństwie między Panem Robertem, a Panią Ewą, bo sam takie wrażenie odniosłem, co oczywiście może mieć związek tylko z mentalnym pokrewieństwem obojga – i przy tym zostańmy.

    Pani Ewo,
    te prawdziwe spotkania, o których Pani pisze są możliwe tylko w realu, bo tutaj kruszy Pani kopie nie tylko o „ekrany kontrolne”, ale i komentarze – skąd Pani wie, czy życzliwych czy wrogo usposobionych do Pani ludzi; stwarza Pani w swoim umyśle potworne wizje tych komentatorów, policzkuje gości swojego bloga; jeśli nie toleruje Pani ich odmiennego zdania, sposobu wyrażania się, innej percepcji, to można całkowicie zablokować możliwość komentowania (bardzo sobie cenię takie nie-zaśmiecone kanały na YT); po co częstować przechodniów cierpkimi epitetami? Warto przejrzeć się w tym, co się komuś przypisuje jak w lustrze. Napisała Pani: „A twórczość to przecież przygoda tylko i wyłącznie z samym sobą, to wspaniała bohaterska podróż tylko i wyłącznie przez własną osobowość.” Odniósłbym to również do zwykłego pisania, także na komputerze, bo ekran jak lustro.

    „(…) proszę zrozumieć moją sytuację życiową. Jestem po pięćdziesiątce, pół wieku przeżyłam w PRL-u w absolutnej niemożności. Ojciec, przeciwny reżimowi nigdy nie zdecydował się na emigrację, nigdy nie zapisał się do PZPR, skazani byliśmy na niebyt społeczny właściwie do końca komunizmu w Polsce.
    (…) naturę mam raczej pesymistyczną, patronuje mi Saturn, wpadam w melancholię i to paraliżuje moją aktywność życiową. Jestem osobą śmiertelnie poważną i zasadniczą.”
    To chyba klucz do zrozumienia Pani wirtualnego zachowania.

    Chciałbym pożegnać się, jak napisał pan Feliks, „w atmosferze bez urazy”.
    Z ukierunkowanym na konstruktywność pozdrowieniem:
    Hough!

  25. Ewa > Sarnata pisze:

    i niech Pan (Pani?) nie wraca pod innym nickiem i nie daje się tutaj policzkować. Więcej szacunku dla samego (samej?)siebie.
    Hough!

  26. Robert Mrówczyński > Sarnata pisze:

    A we mnie podszywanie się pod inną płeć wywołuje obraz kryminalisty.
    Nie jest możliwe, aby będąc mężczyzną przejęzyczyć się i napisać “czy kogoś atakowałam”… końcówka żeńska wskazuje, że chodzi o kobietę. No i po co było ta zgrywa, maskowana nienawiść udawanym wersalem, ta fałszywa troska o poprawność i uczciwość, te jałowe dociekania o mentalne podobieństwo, skoro szydło wyszło z worka. Powinna Pani sama znaleźć swój własny klucz do wirtualnego istnienia, albo lepiej się pilnować.

  27. Feliks pisze:

    Powiem tak. Jestem praktykiem i byłem przy narodzinach netu w Polsce i w innych krajach. Nie dostrzegam spektakularnych różnic mentalności w masie użytkowników. Net jest fenomenem współczesności i z tego powodu pracuję dla tych technologii mając szerszą niż przeciętna dyspozycję użycia. Wystarczy zajrzeć w inne kontynenty, aby przekonać się o podobieństwach ludzkiej natury w przeróżnych nacjach. Instrumentarium w jednym ręku, a wybór i metoda należy do nas, nie ma co narzekać – złoty wiek komunikacji myśli. Net w wielu pozycjach ujawnia więcej z ludzkich charakterów aniżeli można wydedukować w realu. Specyficzny gabinet psychologa bez kosztów, wystarczy poszperać chociażby badylkiem i materiał gotowy do użycia bezpośrednio na stole – żywa tkanka. Raczej zachwyt , a nie depresja. Siedząc nad wielką rzeką, do której ścieki również są dolewane, wystarczy łowić odpowiednie ryby. Czasem zaśmierdzi?, ot taki zew natury. Byle samemu nie zwariować płynąc z falą, nie grozi przy włączonym myśleniu.
    – “Robert Mrówczyński”, a cóż to takiego?. Dla kontekstu np. “Ewa Szczypawkowska”, przykłady można mnożyć na wyższym polocie. Zabawa i dobrze jeśli ciekawa, bo nudności najlepiej ominąć i czasu szkoda. Dla mnie Ewa
    Bieńczycka jest fikcyjnym nickiem o konstrukcji spreparowanej na pozór reala, ktoś tam jest (?). Mentalność do rozpoznania i to ma znaczenie. Sobie nie ufaj i baw się fikcjami. Towarzystwo wyławiaj, a pod zahasłowaną bramą zrobi się rzeczowo i treściwie. W necie istnieje metoda dobierania ludzi i rzeczowe kontakty plus ta niezwykłość posiadania przestrzeni całego świata w bezposrednim użyciu nabiera sensu.

    – Pani Naćpana Światem jest Osobą niezwykle i nieprzeciętnie utalentowaną. Postanowiłem wspierać jej talenty i swobodną wrażliwość na miarę moich możliwości. Moją domeną jest Sztuka i jej służę całkowicie najszerzej.
    Pani Naćpana Światem została uprawniona do bezkompromisowości tym czym uderzył w nią dotkliwie net. I ma uzasadnienie w swojej metodzie po wydarzeniach w nieszuflada.pl , dokąd przybyła z najszczerszymi intencjami, a w
    zamian otrzymała najniższe reakcje brutalnego rynsztoka. Nie ma dymu bez ognia, a konsekwencje są najbardziej właściwe. Odreagowanie i taki rodzaj kreacji w jej przypadku nabierają ekspresji indywidualnego wyrazu w stosunku do ciemnej strony rzeczywistości. Niech będzie pozdrowiona kula śniegowej lawiny, powiada poeta i szlus.

    – co do Jacusia Dehnela poza tym co wyżej ująłem i podtrzymuję, mogę dodać parę spostrzeżeń o konsekwencjach refleksji. Otóż przykładowo żaden z trzech ostanich prezydentów stanów zjednoczonych do kupy razem wziętych, nie zdołali zrobić sobie w necie tylu pozycjohasełek co Jacuś Dehnel. Przypadek?, zaobserwowałem oniemiały. A ile
    dodatkowo nicków z podszyciem wyprodukował, mam spory wykaz, że ręce opadają. Proszę spojrzeć co wyrabia się ku
    uciesze matki głupoty i zająć pozycję w opiniowaniu z dystansem, ale czasami w razie konieczności ostro ździelić batem przez pusty łeb któregoś i zastosować deratyzację choćby dla kurażu.

    Dziękuję za uwagę. FBL

  28. Sarnata pisze:

    Czy Pan, Panie Robercie, nie da odejść w pokoju, tak jak nie dał panu Feliksowi? Czy zwykł się Pan żegnać fukaniem i nabzydczeniem? Chyba nie, mam nadzieję, że nie. Bo nie zależy Panu na wzniecaniu sporów, prawda? Chyba nikomu nie zależy na łapaniu tu internautów i batorzeniu ich, nieprawdaż?
    Proszę nie wywoływać lisa z lasu ;-), a tym bardziej lisowczyków 😉
    Sorry, ale teraz to się ubawiłem (chociaż jako osoba czy istota mógłbym napisać przez “a”): a jednak można się przejęzyczyć i w sumie dobrze, że się ta literówka pojawiła, bo ukazała kuriozalność całej tej awantury rozpoczętej besztaniem J. Dehnela, bagienne manowce internetowej komunikacji, sieciową paranoję, która uniemożliwia dialog. Niczyja to wina, tylko tendencji.

    Życzę życzliwości w czytaniu! Zdrowia!

  29. Ewa > Felks Lokator pisze:

    Niczego Ci Feliksie nowego nie napiszę, czego już wcześniej nie napisałam. Czy jestem tworem netowym, czy realną postacią, ja wiem najlepiej i przykrości, jakie mi wyrządzasz razem z Naćpaną Światem, mnie, która nie zrobiła Wam nigdy nic złego, bolą realnie, a nie netowo i fikcyjnie. Nie interesuje mnie Sztuka jako oderwana od życia abstrakcja, ani jako poligon doświadczalny dla uwięzionych w nim ludzi. Nie interesują mnie takie eksperymenty. Przykro mi, że pomyłkowo trafiłeś na mój blog i spotkało Cię tutaj rozczarowanie. Blog prowadzę jak potrafię i jest, jaki jest. Musisz łowić gdzieś indziej w wodach Sieci. Życzę więc powodzenia i dziękuję za wyjaśnienia.

  30. Ewa > Robert Mrówczyński pisze:

    Panie Robercie, bardzo dziękuję za wsparcie blogowe i oddany czas w przeszukiwaniu bloga i zbieraniu linków. Jak jestem sama na blogu, mam stany lękowe i czuję się jak zaszczute zwierzę. Serdecznie pozdrawiam!

  31. Feliks pisze:

    Nie mam ci Ewo niczego za złe, ani nie zamierzam ci szkodzić. Wymienilismy przelotnie parę zdań i to wszystko. Nie ma co wyolbrzymiać i robić sobie dramatu. Proszę nie stosować odpowiedzialności zbiorowej i analizować stosownie w problemie. Nigdy nie narzucam się i taka maniera.
    Chciałem krótko, wyszło dlugo i zupełnie poza tematem.
    ____
    124 Sarnata/
    batorzeniu – batożeniu
    lisowczyków – lisowszczyków
    “besztaniem J. Dehnela” – nie było besztania, a była prawda w ocenie wyrażona poetyckim skrótem metaforycznym
    ———-
    dziękuję Państwu za uwagę i proszę mnie już nie zachęcać do kontunuacji w tym slupie
    ———
    Pani Ewo, proszę swobodnie zadysponować dyskusją, a ja znikam stąd ostatecznie.
    Pa!

  32. Sarnata pisze:

    Dziękuję za korektę (konstruktywny batog); ale lisowczycy są poprawnie (np. Henryk Wisner “Lisowczycy”).
    Proszę się nie gniewać, niczego nie lękać; jeśli zawiniłem – powtarzam – przepraszam. Apeluję o dystans i poczucie humoru.
    Chciałbym pożegnać się ostatecznie.
    Pokój ludziom dobrej woli!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *