Bzy

Bzy już w deszczowy dzień nareszcie
zakwitły. Pachną i wpływają.
Chmury liliowe w szarym mieście:
obłoki narkotycznych stanów.

Nie ma cię już i już nie będzie.
Nie byłeś nigdy w rytuale.
Bzy przekwitając kwitną wszędzie.
Ty byłeś wszędzie, – chociaż wcale.

Podążam tam, gdzie bez jest stanem
wyoglądanym w osobności.
A rozciągliwość – karnawałem.
A post – zyskiem nieśmiertelności.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2005. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na Bzy

  1. trb pisze:

    nie mam zaufania do takiej nienagannej formy.
    Wiersz zbyt hermetyczny. Pisany dla siebie.

  2. Ewa pisze:

    Masz rację. Nie potrafię wyjść z zaklętego kregu Ja. Ufam, czytlenik nie ufa. Jak w tym religijnym obrazie, ufanie z nakazu.

  3. trb pisze:

    “Jak w tym religijnym obrazie, ufanie z nakazu.”
    Podoba mi się to zdanie 🙂

    Dla zachowania formy często coś zostaje przycięte, coś dodane. Bywa, że dzieje się tak kosztem spontaniczności, która dla mnie jest pierwszoplanowa. Pozwala ona widzieć twórcę obok jego dzieła. Często, a nawet bardzo często, moja fascynacja twórcą przerasta zainteresowanie jego dziełami. Może się to wydawać niedorzeczne, ale tak już jest ze mną 😉

    To w skrócie tyle usprawiedliwienia 😉

    Podoba Ci się poezja Wojaczka?

  4. Ewa pisze:

    Tak, Wojaczek jest jedynym polskim poetą tego okresu (mojego życia równoległego), którego uznaję i którego mogę czytać.
    Jednak nigdy nie zastosuję metody pisarskiej Wojaczka.
    Może też dlatego, że nie jestem tak zdesperowana, w końcu dożyłam lepszych czasów, a on nie. Kłamałabym, gdyby moja niezgoda na świat była tak wielka jak u niego.

    Stosuję też intuicyjną formę rymowania wersów, specjalnie nie troszcząc się naukowo o budowę, morfologię czy wszystko, co z tym jest fachowo związane. Strach przed powiedzeniem czegoś, co nie jest dane (wiersze przychodzą i w tę mediumiczną służbę wierzę) przywołuje rymy, których się trzymam, jak poręczy.
    Wierzę, że przynajmniej one (rymy) eliminują inne rozwiązania i wprowadzają reżim.

    Dziękuję za zainteresowanie! Jest tyle portali poetyckich – mam wielkie szczęście zdobywając osobnego czytelnika poezji!

  5. trb pisze:

    Nie znoszę „portali poetyckich”. Jeżeli już się do jakiegoś zdecyduję wejść, to tylko po to, by przetestować nieco cierpliwość ich uczestników, a także – czego nie ukrywam – poirytować ich w takim stopniu, w jakim oni irytują mnie.
    Zwykle odporność ich jest wyczerpywana po kilku postach, po których następuje banowanie. Zaryzykuję stwierdzenie, że nie można tam znaleźć tekstów prawdziwych. Wszystko jest obliczone na pokaz, a to u mnie przekreśla nawet najlepszy tekst. Głównym stymulatorem jest tam ochrona własnego ego, chęć imponowania portalowej społeczności, ostentacja w manifestowaniu swej wiedzy, rzadziej tej rzeczywistej, a częściej tej, której elementami są guglowe strzępki, o których zapomina się jeszcze szybciej, niż je znajduje. I to jest właśnie przyczyną mojej irytacji.
    Nie dostrzegam tam nawet cienia autentyzmu, który – jeżeli już jest – przejawia się jedynie w kłótnianych emocjach.
    Z tych właśnie powodów, wydobycie u nich takich emocji sprawia mi niekłamaną satysfakcję.

    O wiele bardziej interesujące jest luźne, przypadkowe surfowanie po modnych ostatnio blogach. Najchętniej widziałbym te zupełnie anonimowe, ale o nie ciężko, oj, ciężko, niestety.
    Tak więc patrzę sobie: ot, jest, taka na przykład Ewa, więc wpadnę na minutkę, zobaczę, co ma do powiedzenia. Podstawowym kryterium jest oczywiście ocena, czy aby blog nie został powołany do życia jedynie z chęci prezentacji typu: och! Popatrzcie, jaka jestem piękna i mądra. W Twoim blogu niczego podobnego nie dostrzegam. I, widzisz, po takim krótkim pobycie, mogę powiedzieć, że Cię lubię, a nawet wiedziałbym, jak wyglądasz, gdyby nawet tego zdjęcia na stronie nie było. Na tym to polega.
    A teraz czas już na mnie. Lecę sobie dalej. Szczęśliwego Nowego Roku Ewo!

  6. Ewa pisze:

    Ja Cię trbie nie zbanuję w żadnym trybie, ani natychmiastowym, ani późniejszym.
    Też uważam, że monopol molochów sieciowych powinien być przełamywany na korzyść indywidualnych blogów. Właściciele takich marginalnych inicjatyw twórczych jak moja, bez żadnych szans na wsparcie polskich autorytetów od kultury, mogą liczyć tylko na sieciowe, przypadkowo przywiane życzliwości i krytyczne, cenne uwagi.
    Czekam na adres Twojego bloga i też Szczęśliwego Nowego Roku!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *