Almodovara nagrodzono w Warszawie na tegorocznej fecie rozdawania Europejskich Nagród Filmowych oraz główną bohaterkę Raymundę z jego najnowszego filmu „Volver”, Penelope Cruz.
Almodovara ogląda się z przyjemnością, jaką dostarczają nam pokazy mody haute couture. Jego filmy są wybiegiem, po którym postacie zawsze kroczą, ekshibicjonistycznie pokazując wszystko, nie zawsze zakryte, ale zawsze odsłonięte z wdziękiem.
Tym razem wybieg był trochę za długi i męczył bardzo, gdyż fabuła, pełna smaczków i detali, zmierzająca do, jak zwykle u Almodovara prostych konkluzji, że człowiek jest tylko człowiekiem i nie można od niego za dużo wymagać, przeciągała się, ku uciesze tych widzów, którym nie chce się wstawać z fotela.
Toteż widz, pogrążony w miękkich i ciepłych obrazach własnego doświadczenia wczesnych lat, gdy był pod kuratelą wiecznie zachwycających się nim i zacałowujących go kobiet, tkwi do końca bezpiecznie w ich objęciach.
Nawet nie zauważa, jak one dzielnie pokonują trudności życiowe i wykonują wyroki śmierci na tych, którzy tak dzielni być nie umieją.
Jest więc pożądanie tatusia do epatującej go nastolatki pinkowymi rajtuzami dziecięcego, niewinnego rozkroku i przebierającej się w niedomkniętych drzwiach panieńskiego pokoju, która na dodatek dopiero po zaszlachtowaniu go w kuchni dowiaduje się, że nie był jej biologicznym ojcem.
To dopiero preludium spraw, które dzielne kobiety muszą rozwiązywać, a przed światem i policją ukrywać.
Fabuła nawarstwia się i spiętrza, w tle czekają na ujawnienie: podpalenie pary kochanków, krzyżówki kazirodcze łącznie z publiczną denuncjacją w telewizyjnym talk show i praniem rodzinnych brudów.
Wszystko w realiach domowego ogniska, spraw kobiecych, dla których odwieczny imperatyw jego ochrony jest celem samym w sobie.
Kobiet chodzących w szpilkach, umiejących pięknie śpiewać, dobrze gotować i dobrze sprzątać, ładnie ubrać się i umalować.
I co chce powiedzieć Almodovar dzisiaj, gdy świat jest podobno skomplikowany i niemożliwy do życia?
Że postacie telenowel i kolorowych gazet dla kobiet posiadają, oprócz swojej ponętnej powierzchni, jeszcze całkiem skomplikowane, na miarę bohaterów Dostojewskiego życie, ale musi ono pasować do efektów wizażysty.
Więc i zbrodnia jest uszminkowana, równie lekka i umowna, bo życie jest, jak każdy widzi.
A podlane sosem uczuć, tak jak film, nawet i przyjemne.