***
„Narwali bzu, naszarpali,
Nadarli go, natargali,”
Tuwim
A w szczelnym wiosny uwięzieniu fart,
bo bękart zawsze jest wygnańcem z wielu,
gdy koło łączy śmierć z wschodzącą stratą
i nielegalność wnosi szansy wyłom,
otworzysz skórę. Ot, lekkie zadrapanie.
drzeć, to jeszcze nie drganie. Dranie
skradli bez w wierszu w jednym stylu,
lecz to tylko błahostka, tylko ilustracja,
gdzie indziej przemiana uwolni bogactwa,
nie tutaj.
Masz cieszyć się za to
namiastką sympatii wszelkim okamgnieniem,
a wciąż gdzieś indziej żyje i pulsuje atom
komórki nerwu. Co ziemia z korzeniem
wyrabia niewidocznie i karmiąc go skrycie
nasyca nas duch wiosny, my żyjemy płycej
(bo nie za to płacono i nie za to płacą)
pustej ekwilibrystyce w jałowym popisie,
lecz niewidoczna zmiana martwej zimy w lato,
dzisiaj zamieni zawsze, niekoniecznie jutro,
dlatego śpiew syren milknie potem za to
bo chwilą jest minione w każdej więźnia celi,
a nie żadnych d z i s i a j czyjeś widzimisię:
przyszłość nie istnieje.
Przejdź jaskinię, chociaż tobie pozór
niewiele daje, ani oślepienie. Z cieniami niełatwo
wiosną i w ogrodzie, a co dopiero kiedyś.
Nie jest po kolei. Myśl niesforna skacze
po polach pretensji. Miało być inaczej,
przyroda nie jest skąpa, nawet w zmarnowaniu.
I po cóż mi wykrzyczeć same niemożności?
Wraca czas w treści żołądka dopiero,
by nie zatruć na zawsze duszy niewolnika
on już jest na wolności – coś na kształt pomnika!
Wiosno, wiosno, która jesteś w kolejce do celu?
Nie działa nic samotnie. Skarby tego świata
w zależnościach warstwami drzemią jak uśpione,
naruszysz harmonię, zburzysz przyjacielu
odwieczne porządki, strącisz z głów koronę
i nic świata nie wzruszy, nic światu nie będzie
nawet, jak bzy pokradną i księżyc też zwiędnie
to się nic nie stanie, niczego nie braknie,
bo tylko niewolnika samotność jest w cenie,
on jest opoką świata, on sieje nasienie
w pustkę, on Wielki Niewolnik, Wielki Masturbator
rządzi krajem pamięci, ma dokument na to,
on tylko płodzi w kółko jaskiniowe cienie,
fatamorganę wiosny, ma glejt na płodzenie
niewolniczego stada samych samotników…
c.d.n.
Ładne.
Dlaczego ładne? Udowodnij Masturbatorze, bo ja pochlebców nie toleruję.
Ja Panią Pani Ewo, dobrze rozumiem. Kraść bez i kraść księżyc to są te same sprzeniewierzenia, równie nieistotne, jak spektakularne. Bez i tak trzeba przycinać i jeśli Julian Tuwim ubolewa, że dranie niszczą krzaki bzu, to przecież nie wolno mu wierzyć, bo to mimo wszystko jest jednak istotne zagospodarowanie piękna. Bez kwitnie tylko raz w roku i natychmiast przekwita, jego piękno przeniesione do domu tylko przedłuża mu żywot, ale jednocześnie i krzakowi bzu, bo został przycięty, co pozwoli mu na kwitnienie w roku przyszłym jeszcze piękniej.
Ja to rozumiem Pani Ewo, że niewola jest w dziedziczeniu nieistotności, w sianiu fantasmagorii i upiorów platońskiej jaskini, która więzi ludzi z ich dobrowolnej woli. Ja to wszystko wiem. Ale, Pani Ewo, ja jestem tylko masturbatorem i to Wielkim. Ja nic na to wszystko nie poradzę.
No tak. Smutne to, co Pan pisze. Kiedyś czytałam taki opis, gdzie miasto podzielone było na dzielnice ze względu na upodobania seksualne. Jeden kwartał zamieszkiwali masochiści, inny sadyści, jeszcze inny onaniści. I ten ostatni sektor był najsmutniejszy.
Z tym czasem przyszłym to też racja, jest tylko teraz, które zaraz zamienia się na minione. Ale smutek dzielnicy masturbatorów bierze się przede wszystkim z nudy i lenistwa, a letarg i cisza, które tam panują, pochodzą ze stagnacji i osobności, bo człowiek sam to tylko umiera, a jak żyje, to przecież w powiązaniach.
W powiązaniach i z piekłem, i z rajem. Dlatego, żeby wyjść i uwolnić się, trzeba doświadczyć miłości, czyli powiązania z zewnętrznością, bo inaczej wszystko jest osobne i nic się kupy nie trzyma. Ale nie jest to łatwe, bo obiekt uczyć też jest w podobnym stanie i nie zachęca do emisji w pustkę.
Tak Panu odpowiem, jak odpowiadali księża teolodzy na zajęciach Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Na każde niewygodne zapytanie studentów, na które przecież nie było odpowiedzi na tej ziemi, odpowiadali, że Jezus wszystko może, bo posiada moc boską która jest tajemnicą. I to dla nich było oczywistością.
Nie uważam, że poezja jest religią, ale jednak jestem za hermetyzmem i tajemnicą, bo jak piszę, to piszę to, czego nigdy bym nie napisała, będąc poza procesem pisania wiersza. To jest jednak jakieś misterium, bo przecież wiersze wtedy tylko przychodzą i ja w ten mediumiczny charakter poety nie tyle wierzę, co jest dla mnie oczywistością. Dlatego pewnie wiersze okolicznościowe są zazwyczaj zimne mimo gorącego tematu i gorącego przeżycia, bo przecież jak ginie 100 osób w samolocie, to każdy normalny człowiek łzę uroni, jednak takie przyjście znienacka, losowe, nie uruchomi pokładów podświadomości tak precyzyjnie, jak to, co wychodzi z przeżycia poety bezpośredniego.
Dlatego emisja, jak Pan pisze, do martwego, zimnego jak Księżyc obiektu uczuć, jest zasadna, bo twórczość to druga strona miłości, zamienna i równie jak miłość, skuteczna.
Jak pamiętam z tej książki „Samotny seks”, to materiał dla wszczęcia aktu płciowego przez onanistę ma niejednokrotnie charakter pornograficzny, zimny, przedstawiający obcą, cudzą sytuację, często symulowaną i skłamaną (stąd kwitnący przemysł i produkcja świerszczyków) i źródła przeżycia są zupełnie inne niż pierwotny impuls do napisania wiersza.