Chorzów
Miejska Galeria Sztuki MM
Wystawa pokonkursowa I Triennale Malarstwa ANIMALIS. Na konkurs na obraz o tematyce zwierzęcej dla profesjonalnych artystów plastyków nadesłano nieprawdopodobną ilość: 466 prac z całej Polski.
Z zakwalifikowanych do pokazania w pięknej galerii w centrum Chorzowa 36 obiektów plastycznych i nagrodzono: I nagroda – Andrzej Jendrysiak, II nagroda – Daniel Krysta, III nagroda – Luis Ganoza Ferrer, oraz dwa pozaregulaminowe równorzędne wyróżnienia honorowe otrzymali: Ireneusz Walczak i Jerzy Jabczyński.
Wszystkie zreprodukowane prace znajdują się w katalogu wystawy wraz z dwoma esejami Andrzeja Matyni i Krzysztofa Cichonia, wykraczającymi poza omawianie konkursowych prac, prowadzące luźnie dywagacje, zależnie od pióra, na temat recepcji zwierzęcia w malarstwie światowym.
Krytycy sztuki niewiele zdołali z tego konkursu wyciągnąć wniosków na temat dzisiejszego sposobu pokazywania sztuki tematycznej, (bo wiadomo już, jak to robili Etruskowie). Wystawa jednak faktycznie nie pomaga wyciągnąć wniosków, ani postawić diagnozę. Przeważały bardzo konkretne wizerunki traktowane zgodnie z dzisiejszą wielością kierunków, zwierzęta w różnych pozach i zastosowaniu, często z ironicznym i estetycznym, komiksowym podtekstem. Być może jest to niemożliwe, gdyż wielość konwencji równoprawnych jest tak ogromna, że trudno pojąć, jakim kluczem kierowali się jurorzy przeprowadzając ich selekcję.
Ja zwróciłam uwagę na maleńki, skromny obrazek Pawła Warchoła malowany w tradycji wielkiego polskiego malarstwa, w nawiązaniu do Piotra Michałowskiego i tą melancholijną tęsknotą za utraconą harmonią malarstwa klasycznego chciałabym się wycofać z komentowania tej wystawy. Dla kronikarskiej dokładności naliczyłam najwięcej psów, potem już była cała Arka Noego, od insektów po ptaki i zwierzęta egzotyczne. Niewiele obrazów podejmowało próbę zajęcia stanowiska wobec cierpienia zwierzą w dzisiejszych czasach. Dwa wyróżnienia przyznano właśnie dwóm artystom, którzy taką próbę podjęli.
Gliwice Galeria ZPAP „po schodach”
Nasza galeria związkowa pokazała, niestety jedną z ostatnich wystaw w tym pięknym, oświetlonym naturalnym światłem pomieszczeniu strychowym kamienicy w Rynku. Przenosimy się do obszernych wprawdzie pomieszczeń byłego klubu „Perełka”, będącego dawną siedzibą poetów gliwickich, ale żal tego bardzo prestiżowego w mieście miejsca.
Wystawa ta, to malarstwo Marii Konopackiej, absolwentki ASP w Krakowie, Wydziału Grafiki w Katowicach (dyplom 1996). Artystka pokazała kilkanaście pejzaży malowanych grubo, fakturowo, skupiając się na jakości materii malarskiej, z której dopiero buduje pejzaż. Temat przedstawieniowy jest sprowadzony do minimum, jeśli mamy tam jakieś fragmenty architektury, czy roślinności, to ta czytelność jest właściwie nieważna. Jakby przemocą artystka oddaje rzeczywistość i te zmagania, często bardzo widoczne po niemal medytacyjnym sposobie kładzenia farb – a więc wielokrotnym poszukiwaniu poprzez liczne przemalowania, sygnalizują, że artystka za każdym razem podchodzi do malarskiego wyzwania w sposób nowy i poszukujący.
Toteż mamy na wystawie nieschematyczne i niepowtarzalne, wieloznaczne utwory nawiązujące do polskich kolorystów okresu międzywojennego, którzy starali się po swojemu wcielać idee Paula Cézanne’a. Twórczość Maria Konopackiej jest już inna dzisiaj, zgaszona i jakby uporczywa w tym malarskim dzisiejszym zaniku.
Katowice
Galeria engram
Pejzaż śląski – pamięć, tradycja, współczesność Wystawa jest plonem projektu uniwersyteckiego, mającego na celu badania naukowe.
Mnie interesuje wyłącznie wymiar plastyczny, toteż z dużą przyjemnością zobaczyłam szczególnie wysokiej próby, o dużej profesjonalnej wirtuozerii grafiki o tematyce śląskiej, szczególnie te w technikach metalowych. Czarno-białe ryciny, traktujące Czarny Śląsk z dostojeństwem, ascezą i godnością są dokumentem tego oblicza naszej ziemi, na której mieszkamy i której nie musimy się wstydzić. Spustoszenia industrializacji stanowią tutaj paradoksalny atut estetyczny, i wyrażają już historycznie tylko upływ czasu i włożone w zmianę pejzażu ludzkie życie. O tym najpiękniej mówią grafiki Jana Szmatlocha i Tadeusza Siary.
Oprócz nich, prace w różnej konwencji, od fotografii, rysek, po instalacje i przestrzenne zagospodarowanie galeryjnej przestrzeni prezentują: Eugeniusz Delekta, Krystyna Filipowska, Arkadiusz Gola, Anna Kowalczyk – Klus, Krzysztof Kula, Roman Starak, Kazimierz Szołtysek, Tomasz Tobolewski.
Galeria sektor I
Pokaz kolekcji sztuki współczesnej Lubelskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych
Zestaw prac Mirosława Bałki, Zdzisława Kwiatkowskiego, Tomasza Ciecierskiego, Cezarego Bodzianowskiego, Józefa Robakowskiego, Janusza Bałdygi, Koji Kamoji, Mikołaja Smoczyńskiego, Teresy Murak zatytułowany jest „Nienasycenie”. Jak donosi kurator wystawy, są tam nawet witkiewiczowskie konotacje, ale głównie uderza bardzo duża wielorodność, a nie podobieństwa.
Znając twórczość poszczególnych artystów z ich awangardowych proweniencji, z ich autonomicznej drogi, bardzo trudno odnaleźć wspólne tropy i drogi. Ten katalog wspólnotowy w postaci wyliczanki, znajdujemy w kuratorskim opisie. Ale dla mnie jest to raczej szczątkowy zapis degradacji aktywności artystycznej i budowanie światów z bardzo nikłych przesłanek.
Utkwił mi zapis śmierci dwóch japońskich chłopców w tramwaju w postaci wpiętych w białe płótno blejtramu dwóch barwnych pinezek. I może jest to nienasycenie odbiorcy jakimś właśnie sztandarowym przykładem minimal-artu kilkunastu prezentowanych tu osobowości o międzynarodowej sławie.
Galeria piętro wyżej
pokazała bardzo krzykliwą Wystawę prac studentów Pracowni Malarstwa II prof. Ireneusza Walczaka Katowickiej ASP. Może nie byłoby w niej nic złego, gdyby nie to, że jeszcze w lecie w tym samym miejscu widziałam przepiękne rysunki młodzieży szkół artystycznych tegorocznego Festiwalu Rysowania w Zabrzu.
Szok przeżyty oglądaniem tej wystawy jest tak wielki, gdyż w końcu ta pięknie rysująca młodzież gdzieś się przecież podziała. Trudno posądzać o taką degradację artystyczną Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach.
A jednak nagromadzenia tak szpetnego malarstwa nie doświadczyłam w całym moim długim życiu, co nie znaczy, że tak źle nigdy nie malowano. Malowano u mnie na studiach też okropnie, ale tacy studenci nie dostawali po prostu zaliczenia. Wklejam sfotografowane obrazy, by nie było, że jestem tendencyjna. Na dodatek Profesor Walczak donosi, że są to płótna laureatów ogólnopolskich konkursów dla studentów.
Zgroza.
Studencka brać malarska pokazująca płótna to: Barbara Bigosińska, Joanna Chwastek, Magdalena Drobczyk, Jan Dybała, Jonasz Gajewski, Marta Gawin, Anna Jarzymowska, Roman Kaczmarczyk, Mariusz Kornatka, Aleksandra Krupa, Ewa Kucharska, Małgorzata Kulik, Aleksandra Lampart, Iwona Olbrecht, Artur Oleś, Magdalena Paleczna, Martyna Paluchiewicz, Piotr Perłowski, Anna Piecha Marek Rachwalik, Sandra Rej, Michał Rodziński, Agata Stebnicka, Monika Tuszyńska, Magdalena Walczak, Michalina Wawrzyczek, Sylwia Woźniczka
fot. Ewa Bieńczycka
Galeria pusta
Jowita Bogna Mormul, młoda absolwentka krakowskiej ASP pokazuje „ Przestrzeń intymną” Do pokazu kilkudziesięciu fotogramów artystki dopisana jest cała ideologia i filozofia wydrukowana w katalogu. Nurt budowania ze swoich rodzinnych fotografii nowego uniwersum i ponownego zasiedlania go czasem dzisiejszym, łączenia w opowieści bardzo rzadko czytelnych dla odbiorcy, gdyż najczęściej nie mają wyraźnych historycznych powiązań – jest w świecie znany i uprawiany. Konfesyjny ton, tutaj podany w sepiowych niejednokrotnie, dużych, powiększeniach fotografii rodzinnych poddanych komputerowej renowacji, jest wielkim wyciszeniem, bardzo nikłym głosem.
Toteż wystawa wydziela specyficzną woń zapomnienia i nieważności.
Ewa Bieńczycka