Przegląd galerii śląskich marzec 2008

Gliwice

W naszej związkowej „galerii po schodach”, zaprezentowała swoją twórczość Lucilla Kossowska, malarka młodego pokolenia absolwentka wrocławskiej i amerykańskiej akademii, koleżanka z opolskiego oddziału ZPAP pokazem multimedialnej instalacji zatytułowanej „Linearne Katharsis”. Wraz z muzyką japońskiej pieśniarki Gutevolk, nanizanymi suszonymi liśćmi i płótnami abstrakcji geometrycznej, wystawa ma na celu otworzyć widza na jego świat wewnętrzny i dokonać, chociaż na chwilę, duchowego oczyszczenia. Katharsis, zarezerwowane dla bardzo rzadkiego duchowego przełomu, gdzie rodzą się twórcze dokonania i doznaje się olśnienia, jest adresowane tym razem nie do twórcy, a do odbiorcy. Jaki skutek ta inwersja przyniosła zwiedzającym?

Na ile światy, proponowane przez artystkę rezonują w odbiorcy? Czy łamiąc zasadę dobrowolności odbioru, nie wymaga od niego za dużo? Czy techniki nieznane nam wcześniej obcych nam kultur w nas rezonują, nas wzbogacają, padają na podatny grunt? Czy doświadczenie tego spotkania, przeżycie proponowanego przez Lucillię Kossowską nie jest zbyt powierzchowne w małej galerii? Dlatego odsyłam czytelników moich miesięcznych notatek do Internetu, gdzie filozofia artystycznych działań artystki jest szerzej udokumentowana działaniami artystów międzynarodowych, tancerzy i muzyków.

Katowice

Rondo Sztuki prezentuje różnorodne projekty Stowarzyszenia Twórców Grafiki Użytkowej. Słusznie anons o wystawie podkreśla, że komunikowanie się w dzisiejszym świecie nowych technologii i sposobie życia w XXI wiecznej cywilizacji, musi być transparentne. Z przyjemnością, więc przebywa się w sali wystawowej wśród tak ogromnej różnorodności przedmiotów używanych na co dzień, nie doznając kakofonii, dysonansu, przemęczenia nadmiarem. Najprawdopodobniej działają harmonią i ascezą wyrafinowanego znaku, który stara się najkrócej, najprościej, a zarazem, z przestrzeganiem odwiecznych zasad, skomunikować, nieść przekaz.
Szymona Gdowicza, jego wystawę “Lux ex Silesia” studenta piątego roku katowickiej ASP Laureata niesłychanej liczby konkursów i uczestnika wielu międzynarodowych projektów dla artystycznej młodzieży Górnego Śląska, warto zobaczyć w oryginale. Na piętrze, w galerii obok kawiarni prezentuje kilka swoich obrazów w otoczeniu trzech równocześnie emitowanych filmów video. Te ostatnie, by nie wytracać cennego galeryjnego czasu, można przeglądać w domu na filmikach You Tube, gdyż wszelkie akcje przenoszenia kapliczki św. Jacka, który podobno był świętym mobilnym, są bardziej zdystansowaną ironią niż potrzebą kultu. Natomiast godne uwagi są zmagania młodego artysty z malarstwem sakralnym dzisiaj. Symbolizm ogromnych płócien z udziałem manekinów, postaci ewangelicznych we współczesnym entourage zastanawia dzisiejszego odbiorcę malarstwa żyjącego w krainie reklam, bilbordów przemawiającego językiem podobnym. Szczególnie stojący na środku św. Jacek, najprawdopodobniej uczestnik konkursu poświęconego św. Jackowi Odrowążowi, patronowi Polski i metropolii górnośląskiej, ponieważ przeżywamy rok jubileuszu 750 rocznicy jego śmierci. Symptomatyczny jest ten w skali jeden do jeden portret świętego w technice hiperrealizmu, malowany bezpośrednio na płótnie z naświetloną uprzednio na nie fotografią – dla rozwoju naszej sztuki sakralnej. Artysta pochodzi z bardzo religijnej rodziny, o czym mówi na jednym z ekranów jego babcia.

Górnośląskie Centrum Kultury

Galeria Piętro Wyżej
„Malarstwo” Witolda Berusa to oprócz jednego podłużnego płótna przedstawiającego pastisz z Gauguina – same portrety. Wariacje na temat „Krzyku” Muncha są próbami (jak u Bacona z Papieżem) wielokrotnymi. Ogromna twarz powtórzona na kilku płótnach jest w ekstremalnych kolorach krzyku i krańcowym grymasie. Cała wystawa ma piętno zwalistej ekspresji, doprowadzonej do ostateczności, widzowi zdaje się, że jeszcze milimetr, a wszystko z wyczerpania stanie i zacznie działać odwrotnie. Zamierzona ironia, zamierzony jarmarczny koloryt z położonym niemal gipsowo fakturowym podłożem pomalowanym ostrym olejnym surowym kolorem przypomina świeżo odnowione kapliczki. Zresztą dwa portrety odchodzą już od wszelkiej interpretacji malarskiej, wmontowane są we wściekle kolorowe ramy jako tylko kolorowe fotografie. Inne twarze, które pamiętam jeszcze z jakiejś wystawy okręgowej Katowickiego ZPAP, działają jeszcze wielobarwnością, sugestią przeżytego życia. Ale napisanie, że to wizerunki prawdziwych ludzi, byłoby z mojej strony dużą nadinterpretacją problemu. Są być może produktem lęków artysty, a być może przeciwnie – pokonaniem świata ludzi kreacją jeszcze większego koszmaru.
Przypominam, że artysta jest członkiem naszego Związku i sukcesu w tak prestiżowej galerii, wszystkie koleżanki i koledzy naszej artystycznej gliwickiej wspólnoty serdecznie gratulują.

Ewa Bieńczycka

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2008, Przegląd galerii śląskich i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *