Katowice
Galeria Polskiego Radia Katowice “Na Żywo”
Teresa Michałowska-Rauszer „Aplikacje i hafty”.
Rzeźbiarka, absolwentka poznańskiej ASP, przedstawicielka sztuki sakralnej starszego pokolenia w galerii pokazała kilka cykli płaskorzeźb z tkanin, pełnych tematycznej groteski i kobiecego ciepła. Samo tworzywo – najczęściej połyskliwe lamy, złoto głów, brokat, srebro głów, łączony z aksamitem, tiulem i bogactwem dzisiejszych sztucznych materiałów uszlachetnia nie tylko z natury arystokratyczne tematy (Biblia, Opera, wizerunki madonn i aniołów). Czyni też drapowane, umowne a zarazem poprzez materialną niesforność zszywań i kreacji, żyjące obrazy, bardziej o proweniencji gotyckich i barokowych figur, niż ich ubogiego, krawieckiego pochodzenia. Wyjątkowo magiczny światy artystki zachwyca lutowego przechodnia, którzy wchodząc z ulicy, nagle doznaje sakralizacji miejsca, niekoniecznie religijnego.
Górnośląskie Centrum Kultury
Galeria Engram
Maciej Littner „750 ml ultramaryny”. (…) prace, które powstały pomiędzy cyklem obrazów “Notatki”, a cyklem “Ludy Poziomopionowe”. Wspólnym mianownikiem tych prac, a jednocześnie spoiwem, może być ich silne błękitne zabarwienie. Tych kilka obrazów powstało trochę dzięki przypadkowi, dzięki wpatrywaniu się w błękit, a przede wszystkim dzięki tajemniczej świetlistości pigmentu ultramaryny, który odkryłem na półkach magazynu budowlanego OBI. Te obrazy to kontynuacja upartych poszukiwań mających na celu jednanie obrazu z książką, czy po prostu malowania z pisaniem. Do obrazów składających się na wystawę w galerii “Engram”, oprócz niewielkiej ilości farb olejnych, zużyłem 750 ml. ultramaryny (…).
Tak autor tłumaczy szyfr swoich ogromnych płócien, gdzie wiadomym sobie kodem opowiada, jak zapewnia w wywiadzie, swoje metafizyczne zmagania ze światem widzialnym. Jako widz, nie będąc pod tak silną, jak autor władzą pigmentu, jestem zmuszona autorowi tylko uwierzyć.
Muzeum Śląskie, Katowice
Zwracam koleżankom i kolegom uwagę na pokazaną przed totalnymi przenosinami do nowej siedzib – z wielkim staraniem i niemal czułością – kolekcję ikon, na wystawę „Ikony – skarby odzyskane”.
Ta niesłychana, piękna kolekcja, pozyskana z konfiskaty Urzędu celnego w Cieszynie (Decyzją Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków ikony, odzyskiwane z tytułu przepadku mienia na rzecz Skarbu Państwa, są przekazywane do zbiorów muzeum), liczy 143 sztuki zabytkowych ikon XIX i XX wiecznych rosyjskich warsztatów, olśniewającym, oryginalnym pięknem właśnie w swojej masie, skomasowaniu, przy sączących się delikatnie na te okoliczność muzealnych, odpowiednich ilustracyjnych dźwiękach.
Na piętrze muzeum wspaniała, o charakterze edukacyjnym wystawa „Magia Dawnej Fotografii” z pokazaniem historii, jej wieloznacznym od razu zastosowaniem, tym rzemieślniczym, pamiątkowym i tym artystycznym. Oprócz czysto estetycznych walorów, naukowych, historycznych trudno nie poddać się klimatowi całkiem odrębnemu, który emitują te nieprawdopodobnie żywe ślady ludzkiego istnienia, ludzi, którzy przeminęli i którzy w tych salach wciąż żyją.
Rondo Sztuki
Stanisław Rodziński – „Malarstwo”
Wystawa Stanisława Rodzińskiego poprzedziła mianowanie artysty doktorem honoris causa Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach.
Wystawę otwiera portret Macieja Bieniasza, który podczas laudacji powiedział: „Jest Rodziński niewątpliwie malarzem religijnym, ale nie tylko. Jest symbolistą, szukającym wartości, pojęć i znaków podstawowych”.
Zgadzając się w pełni wszelkimi opiniami profesorów katowickiej uczelni artystycznej warto zachwycić się konsekwencją artystyczną Stanisław Rodzińskiego, którego przecież twórczość obserwujemy na Śląsku począwszy od lat osiemdziesiątych, gdy stan wojenny sprowokował jego liczne kościelne ekspozycje, idealnie wpisujące się w nastroje wielkiego ożywienia religijnego lat osiemdziesiątych.
Liczne piety i ukrzyżowania, pamiętane jeszcze z wystaw w Muzeum Archidiecezjalnym, przeplatają ascetyczne martwe natury i mentalne sugestie pejzażu, który świadczy, poprzez swą syntezę nie o braku pamięci, ale jej nadmiarze. Paradoksalnie w dzisiejszym medialnym nadmiarze malarstwo Rodzińskiego, jak najlepsza poezja, szuka ciągle znaku, symbolu, sprowadzonego do minimum przesłania. Jedynie grubość farby i dysonans koloru, jest krzykiem i dominantą, zawsze zaskoczeniem i puentą. Tak jest w butelce malowanej zielenią Veronese’a – podkreślonej tytułem – cytatem z twórczości Józefa Czapskiego. Tak jest w zwęglonym ciele Van Gogha, leżącym w łanie zboża tuż przed żniwami, pokazanej niezwykle oszczędnymi, ledwie sugerującymi środkami ubiegłowieczny dramat, a zarazem hołd dla największego na świecie malarza. I tak jest w ledwo napomkniętym wschodnim pejzażu mieszczącym zarazem emocjonalne wspomnienie dzieciństwa.
W drugiej wystawienniczej sali “Ronda” wystawa „Dusza ziemi”. Można zobaczyć tutaj film o malarzu oraz najnowsze prace malarskie Erwina Sówki – malarza wizjonera, emerytowanego górnika kopalni “Wieczorek” w Katowicach.
Ponieważ Lech Majewski „Grupę Janowską”, której Sówka jest jedynym żyjącym artystą, rozpropagował na całą Polskę filmem „Angelus”, to twórczość śląskiemu widzowi znana od lat z bardzo częstych pokazów. Warto przyjrzeć się ostatnim obrazom Erwina Sówki, powstałym w ostatnich latach. Bardzo trudno przychylić się do opinii ich proweniencji z naszymi geniuszami malarstwa naiwnego, np. Nikiforem. Malarstwo Erwina Sówki jest rozpasane, przeżywa najprawdopodobniej ostatnią fazę niemal barokowego przerostu ezoterycznej treści and formą. Dokładnemu obserwatorowi nie umkną wpływy techniki współczesnej (fotografia, farby nowej generacji, przenoszenie rysunku, precyzja architektury). Może właśnie te wspaniałości dzisiejszej techniki niszczą pierwotną artystyczną niepewność, gdy, jak pamiętam, artysta domniemywał jedynie, że po górniczych podwórkach stąpają bogowie. Jak widać z obrazowych narracji, ma już pewność, że przybywają i to w całym bogactwie seksualnego rozpasania, ich geograficznych i historycznych siedzib, z całą beztroską synkretyzmu i religijnego pomieszania. Z równym zdumieniem ogląda się w środku galerii na dużym ekranie film z Giszowca i licznymi wcieleniami malarza, najczęściej jednak w roli apologety naszego śląskiego pejzażu, którego wartość ceni wyżej, niż Wenecję, a kurz na familokach Nikisza poetycko porównuje, jak tylko oświetli je słońce, do szczerego złota.
Bytom
Galeria „Kronika”
Z przykrością w ramach kronikarskiej skrupulatności muszę odnotować, że są to ostatnie miesiące prowadzenia jej przez twórcę bytomskiej Kroniki, Sebastiana Cichockiego, dzięki którego wybitnym talentom, przede wszystkim organizacyjnym, udało się na Śląsku stworzenie na europejskim poziomie sprawnie funkcjonującej, jedynej, w najlepszym tego słowa znaczeniu, awangardowej galerii. Całe nasze środowisko, bez względu na orientacje estetyczne, filozoficznie, polityczne czy wiekowej przynależności do estetyki, w jakiej tworzy, myślę, że z żalem przyjęło do wiadomości rezygnację kuratora. Zapewne z rozlicznych powodów takiego zakończenia działalności Sebastiana Cichockiego na Śląsku był zbyt kosztowny dla miasta Bytomia program artystyczny Galerii.
Gliwice
4 Art. Klub muzyczny
Okręg gliwicko – zabrzański Związku Polskich Artystów Plastyków pokazał w przyjaznych salach klubu roczny dorobek artystyczny 36 swoich członków w niemal wszystkich dziedzinach sztuk plastycznych. Ponieważ wśród nazwisk moich kolegów i koleżanek znalazło się też i moje nazwisko, poprzestaję jedynie na pochwale ciepłej atmosfery spotkania, wynikłego nie tylko tak wielu gliwickich twórców osobiście i swoimi pracami, jak i związaną z wydarzeniem oprawą muzyczną.
Swoje prace pokazali w „Wystawie Okręgowej”:
Bogdan Bartoszek, Natalia Bąba-Ciosek, Maria Bereźnicka-Przyłęcka, Katarzyna Berus, Witold Berus, Ewa Bieńczycka, Marian Bietkowski, Fiołek Czesław, Izabela Gąsiecka, Mirosław Goliszewski, Ryszard Grach, Tomasz Hapka, Tomasz Koclęga, Maria Konopacka, Katarzyna Kurp, Jan Lessaer, Marta Meinhardt-Gawrońska, Halina Nieświatowska, Magdalena Nowacka, Ewa Pańczyk-Hałubiec,Teresa Pawłowska Tadeusz Pfutzner, Czesław Podgórski, Georgij Safronow, Mirosław Słomski, Adam Styrylski, Kazimierz Szołtysek, Helena Szuba, Józef Szuba, Katarzyna Szymczyk, Anna Śmieszek, Jacek Ukleja, Janina Walas, Lidia Wąsat, Mirosław Wszołek, Anna Zawisza-Kubicka.
Restauracja „Trzy Światy
Aurelia Furdzik – „Malarstwo”. Artystka na wystawie pokazała swoje malarskie prace w całej wspaniałości ich historycznej wartości. Dziewięćdziesięcioletnia lwowianka, absolwentka Lwowskiego Instytutu Sztuk Plastycznych, projektantka scenografii dla Teatru Starego, przywiozła z Krakowa atmosferę malarskiej dyscypliny i hierarchię ważności w stosowaniu malarskiej materii. Ze zdziwieniem oglądamy, że mimo dekonstrukcji, samowolki i przekształceń języka malarskiego ostatnich dekad, wiekowa artystka prezentuje bezsprzeczną świeżość, bezbłędnie położony kolor i harmonijne kompozycje. To radosne malarstwo, niemające nic wspólnego z traktowaniem go lekko i beztrosko, według ostatnich dat powstania, podlega ciągle twórczym eksperymentom i przekształceniom techniki klasycznego malarstwa olejnego, mimo niezmiennych wpływów wielkich polskich kolorystów, od Józefa Czapskiego poczynając. Warto zwrócić uwagę na rzadkie dzisiaj u młodych artystów wyczucie wielkości przedmiotów martwych natur, prowadzących widza wraz z ich syntetycznym przetworzeniem do religijnych wręcz wniosków o właściwych miejscach ich wszystkich ziemskich elementów. Automatycznie powoduje to szlachetność materii malarskiej w jej żywiołowym położeniu, oddzielając akt twórczy od wytwarzania przedmiotu na powoływanie do życia malarskich nie tyle impresji, co efektów kontemplacji.
Ewa Bieńczycka