Przegląd śląskich galerii: kwiecień 2007

Katowice

Upalne dnie kwietniowe wczesnej wiosny warto spędzić na kontemplacji zimnej abstrakcji w salach katowickiego BWA.
Profesor poznańskiej ASP, jak zapewniła kurator wystawy – Bożena Kowalska na jej otwarciu – Jerzy Kałucki – jest jednym z najwybitniejszych malarzy polskich. Wystawa prezentuje ostatnią dekadę jego twórczości do 2007 roku. To duże płótna, konsekwentnie i jednolicie rozważające wątki wcześniejsze jego twórczości i w tej samej mondrianowskiej tonacji barw podstawowych uzupełnionych szarością, bielą i czernią. Pełniejszy odbiór zapewni perfekcyjnie wydana monografia artysty autorstwa Bożeny Kowalskiej, sprzedawana przy kasie biura za trzydzieści pięć złotych. W niej też można zobaczyć pełną dokumentację twórczości artysty, wzbogaconą przede wszystkim o przestrzenne instalacje liniowych wykresów, gdzie iluzja wejścia w pamiętane jeszcze w szkole na lekcji geometrii sytuacje przestrzenne jest dosłowna. Dla kronikarskiej dokładności należy uzupełnić, że artysta nigdy nie utrzymywał się ze sprzedaży prac, liczne plenery skupiające artystów badających abstrakcyjne przestrzenie umożliwiały posuwanie prac badawczych w trudnej materii absolutnej ascezy i rygorystycznej dyscyplinie tego gatunku malarstwa. Jest konsekwentnym kontynuatorem manifestów artystycznych grup przedwojennej awangardy, poprzez Strzemińskiego i Stażewskiego kontynuuje po dziś dzień to, co dla wielu artystów w czasie państwowego socrealizmu było jedynie krótkim epizodem wymknięcia się biurokracji narzucającej artyście. W monografii czytamy, jak i w krótkich notkach anonsujących wystawę, że prace Kałuckiego cechuje emocjonalny liryzm zaklęty w geometrycznych, podstawowych elementach geometrii euklidesowej, przekazanej jedynie językiem malarstwa. Do tych poszukiwań, które dla mnie skończyły się niepowodzeniem, zachęcam wszystkich, którzy jeszcze mają szansę wystawę w maju zobaczyć.

W Górnośląskim Centrum Kultury trzy piętra (poziomy, sektory), wypełnia tym razem jedna wystawa biennale sztuki współczesnej obiecującą tytułem dawno oczekiwany powrót obrazów, których to głód widz odczuwa już podobno od lat kilkudziesięciu.
I oto oczekiwane nadchodzi.
Po totalnej dekonstrukcji ma zakiełkować delikatnie nowe, czyli REkoNESANS MALARSTWA
Ten proces pochwaliło na wystawie wypowiedziami 50 x 14 kolumn = 700 ważnych nazwisk wykaligrafowanych na fasadzie Galerii Sektora I, których niestety niezrozumiałą treść można przyswoić na monitorku wiszącym opodal, ciągle ściszanym z powodu odbywających się prób orkiestry w sąsiadujących salach.
Cisza uszanowana jest też dzięki możności wysłuchania przez podaną oglądającemu słuchawkę, co przedstawia swoimi ramami malarz Kamil Kusowski „Pracami z cyklu Muzeum”.
Tego typu zabiegów na widzu jest mnóstwo. Malarstwo rozpięte między dowcipem, ironią, happeningiem i prowokacją z założenia odległą działaniami od konwencjonalnej sztuki filmu, (video Lecha Majewskiego), makiety architektonicznej (Anita Pasikowska), newsów TV w technice trwałej – mosiądz + fotografia na płótnie (Marek Glinkowski), po obrazy Grupy Ładnie, G R U P P Y czy wybijających się artystów malarstwa w latach osiemdziesiątych – Ryszarda Grzyba, Grzegorza Sztwiertni, Tomasza Ciecierskiego.
Wilhelm Sasnal, którego wielkości podobno widz polski nie ma sposobności doświadczyć – gdyż jest natychmiast rozchwytywany przez rynek galerii poza granicami naszego kraju – reprezentowany jest czarno zamalowanym, źle naciągniętym blejtramem z rozmazanym białym kształtem, sugerującym, jak tytuł obrazu wskazuje – „Ufo”.
Śląskie środowisko reprezentuje Jacek Rykała, śląskim podwórkiem w tonacji wściekłej żółci z komentarzem egzystencjalnych okien, zaklejonych z gotowych elementów.
Kto chciałby podążyć tropem pomysłodawców i aranżerów wystawy, Romana i Leszka Lewandowskich, powinien ulec zaleceniom pilnujących sal, którzy zaopatrują widzów w odpowiednie mapki, gdzie artyści tematycznie i intencjami są poukładani.
Można nawet iść tropem dalszym, np. Sylvii Plath, czy Antonina Artaud’a.

W Galerii Radia Katowice „Na żywo”, Georgij Safronow pokazuje malarstwo akwarelowe – na kilkudziesięciu małych formatach wariacje w podobnej kolorystyce błękitów i fioletów na tematy wielorakie i swobodne.
Obszerny komentarz, poetycki, szczegółowy, z użyciem nawet psychoanalizy, można przeczytać w internetowym wydaniu nowości kulturalnych Radia Katowice pióra prowadzącego Galerię, Macieja Szczawińskiego.

Bytom

W Galerii Kronika w połowie miesiąca odbyła sie dyskusja nad bardzo reklamowaną w sieci książką „Tekstylia bis”, Słownik młodej polskiej kultury, wydanej przez Korporację Ha!art. Poprzedni tom obszernego słownika sygnalizował jedynie bardzo rzetelnie sztukę mail artu i komiksu. Tegoroczne, niemal tysiąc stronicowe wydanie podobno preferuje sztukę wizualną kosztem literatury, wnikliwie wyszczególniając wszystkie dzisiejsze sposoby artystycznej aktywności, ograniczając się jednak do biologicznego, a nie intencyjnego podziału wchodzących właśnie najnowszych roczników na arenę dzisiejszej polskiej sztuki.

Gliwice

W Galerii BB klubu „Perełka” artystka Katarzyna Kurp ponownie prezentuje swoje prace. Tym razem wystawa „Pamiętamy” bardzo zwężonym tematycznie przekazie. Na uwagę zasługuje gwiazda Dawida w stylu art deco i kilka odbitek grafik w klasycznej technice akwaforty z elementami religijnego kultu.

Natomiast Restauracja „Trzy światy”, goszcząca członków gliwickiego ZPAP udostępnia obrazy nestorki gliwickiego środowiska, Janiny Walas.
Kończąc spacer kwietniowy po śląskich galeriach warto dłużej zatrzymać się na kontemplacji twórczości gliwickiej malarki. Jest odpowiednią klamrą tego oglądu, rozpoczętego od zimnej abstrakcji geometrycznej Jerzego Kałuckiego w Katowickim BWA. Janeczka konsekwentnie, bez żadnych artystycznych pokus uprawia wybrany i przylegający do jej osobowości gatunek artykulacji malarskiej. Przechodząc przez wszystkie działania dzisiejszej awangardy i rozpaczliwe próby scalania rozbitego obrazu, od kompromitacji naturalizmu, oderwania od renesansu, przejściach przez nieśmiałe próby rozbicia jej przez post impresjonizm i dalsze totalne rozdarcie kubizmem Picassa, eksperymenty polskiego formizmu aż po unizm Strzemińskiego, można na rzecz popatrzeć z innej strony. Janina Walas, po wojnie studiowała w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi w pracowni Władysława Strzemińskiego i uczestniczyła w propagowaniu jego słynnej teorii unizmu. Jednak powrót do idei impresjonistycznych nie był ani brakiem podziwu dla profesora, ani przegraną. Dzisiejsze, zdawałoby się, banalne i skompromitowane motywy malarskie, klasyczne martwe natury i pejzaże, nie mają racji bytu po totalnej rozbiórce idei przez awangardę. A jednak pochyliwszy się nad nimi, odnajdujemy najcenniejsze ludzkie cechy i dowód na to, że jedynie człowiek jest istotą twórczą, konsekwentną i poprzez medytacje pędzlem dochodzi z czasem do mnisiej ascezy. Takie cechy niosą właśnie kilkanaście olejnych prac i akwareli wystawionych na ścianach ogromnej sali restauracji, gdzie odbijając się w szybach, pełnią też role żywego ludzkiego elementu w naszej coraz to bardziej przypominającego świat robotów ponowoczesności. Impresjonistyczne plamy, porozdzielane swobodnie wszystkim odrealnionym fragmentom rzeczywistego świata w jej obrazach nie kłócą się i nie walczą. Ta stworzona na płótnie iluzja wolności utopijnego świata, niech da nam pozór lustra, jakim jest dla nas sztuka wizualna. Niech będzie optymistycznym akcentem na nadchodzący, artystyczny maj.

Ewa Bieńczycka

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2007, Przegląd galerii śląskich. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *