Fernando Pessoa „Bankier anarchista”

Trzecia pozycja, obok „Księgi niepokoju” i przewodnika po Lizbonie wydana w Polsce spośród 24 tysięcy nie wydanych kartek, pozostawionych w legendarnym kufrze, to książeczka wielkości szesnastokartkowego, szkolnego zeszytu.

Nie wiadomo dlaczego udostępnianie pism geniusza modernizmu postępuje tak wolno.
To właściwie filozoficzny dialog, z przewagą monologu tytułowego bankiera, który z anarchisty społecznego, staje się anarchistą indywidualnym.
Ta przypowiastka z nietscheańskiego problemu pana i niewolnika czyni kontrowersyjny dylemat byłego członka grupy anarchistycznej.

Bankier, który skutecznie zdobył pieniądze w amoralny sposób, wykorzystując wszystkie możliwości kapitalistycznego rynku, snuje opowieść, w jaki sposób z anarchistycznej czynnej walki, wskutek własnych przemyśleń, wykonał przeciwną woltę społeczną i udowadnia jej logikę i konsekwencję.

W kawiarni opowiada przyjacielowi drobiazgowo drogę wewnętrznych kalkulacji, która zaprowadziła go do konkluzji, że jedynie pieniądz daje w konsekwencji wolność.
Pochodził, jak i czterdziestu anarchistów stowarzyszenia – z rodziny biednej i nie wykształconej.
On i jego towarzysze, niezadowoleni z panującej, jak to określił, fikcji społecznej, winnej ich niedoli, czytając liczne broszury i odezwy przeznaczone na swoją miarę i zrozumienie, skierowali cały sprzeciw na ich likwidację.
Odstępstwem od towarzyszy było zauważenie, że tyranią, z którą zespołowo walczyli, porażona jest ich grupa, ubezwłasnowolniająca członków, na rzecz wzajemnej dominacji i nacisków silniejszych jednostek nad drugimi.
Pomysł, by każdy z nich na własną rękę prowadził walkę z tyranią społeczną, spotkał się z ich przerażeniem i jednogłośnym sprzeciwem.
Zauważył więc, że stadne zachowanie, strach przed samodzielnością, nie mające nic wspólnego ani z moralnością, ani pozorowaną chęcią polepszenia świata, są jedynie ich naturalnym zachowaniem, prowadzącym do zaniku potencjalnych możliwości rozwoju inteligencji i kreacji.
Energia, jaką skierował na walkę z własnymi słabościami, również całkowita bezwzględność wobec bliźniego, doprowadziła go do wniosku, że jedynie tak można pokonać naturę, która jest sprawą indywidualną każdego człowieka i wolność, jaką można uzyskać, jest nią ograniczona.
Dążenie do takiej wolności, w wypadku opowiadającego, realizowana w granicach tych uwarunkowań, jest, według niego, jedyną możliwością człowieka, bezradnego wobec przekraczającej możliwości jednostki zmiany świata, co może udać się tylko wskutek rewolucji.

Puentą utworu jest paradoks finalnej drogi świadomości społecznej bankiera, uzasadnionej właściwym wyborem bezwzględnego zdobywania pieniędzy. Jest smutną konkluzją, że w świecie, w jakim mu przyszło żyć, to jedyny, możliwy akt wolności człowieka, który postanawia nie oddawać życia na zmarnowanie.

I, że anarchistą prawdziwym w zastanym świecie można być jedynie tak:
Już ci powiedziałem, przyjacielu, już ci dowiodłem, a teraz jeszcze raz powtarzam… Różnica między nami jest tylko jedna: oni są anarchistami w teorii, ja w teorii i w praktyce; oni wyznają anarchizm mistyczny, ja – naukowy; oni są anarchistami, którzy uginają kark, ja jestem anarchistą, który walczy i wyzwała… Jednym słowem: oni są pseudoanarchistami, ja jestem anarchistą prawdziwym.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *