List

Przeczytałam Twój tekst i jeśli zgadzasz się umieścić go w biuletynie, to przyślij krótką notkę (rok urodzenia, praca dydaktyczna, twórcza, jedno zdanie).
(…)
Powracając do Twojego tekstu, to chyba tak nie jest jak piszesz. Szczególnie analogie z literaturą nie są właściwe. W literaturze zawsze jest ważny druk drukarni, “anonimowy”, obiektywne narzędzie wydające książkę i jakość jej co do formy (papieru, czcionki), będzie zawsze pozorna.
Natomiast sztuki wizualne to zupełnie inne priorytety i nigdy linorytu nie zrobisz na komputerze, ani “grafiki komputerowej”(jak zwał, tak zwał), w linorycie. Pisząc o medycynie posługującej się do diagnostyki komputerem, to człowieka też w konsekwencji wyleczysz jak tylko się da, a wydruk komputerowy elektrokardiogramu może być, a nie musi, dziełem sztuki.
Jest w Twoim artykule postmodernistyczne zatarcie zdrowego rozsądku, czyli zamazanie człowieka z maszyną i utożsamienie go z narzędziem. Paradoksalnie chcąc ocalić indywiduum artysty, właśnie go niszczysz poprzez brak oddzielenia jego boskiego geniuszu od narzędzia. Uczciwe nazwanie i wyodrębnienie techniki czyni twórczość wiarygodną i tu może odbiorca zmierzyć stopnień jego osiągnięć. W przeciwnym, tajemniczym wypadku ogólnego nazwania, dostajemy produkt (użytkownik komputera nie chce wiedzieć, jak on działa), a nie dzieło sztuki.
Warte jest w moim pojęciu odpowiednie nazwanie. Nie wiem jakiego terminu ma się używać. Ja jestem malarzem, a nie grafikiem, zależało mi na tym, jak pisałam, bym nie oszukała tych, którzy będą to oglądać. W końcu wystawa jest dla odbiorcy i jakiś kod powinien być zachowany. Ale nie przewidujemy forum. Może jakieś listy będą. Jak w Internecie – nie sposób czytać za dużo, fizycznie jest to niemożliwe. A warto, by ten kawałek sieci był żywy.
Tez S. przysłał mi tekst o sacrum w sztuce, bo jak chyba widzisz, plastycy teraz poszli w jakieś kretynizm konkursów papieskich. On chyba pisał z tego doktorat, to mój kolega z roku. Chodzi o to, by to były teksty ważne dla ludzi, a nie dla gazety.
To chyba i tak dopiero w lutym będziesz wolny. Myślę, że trochę zejdzie na kłóceniu się z zarządem, który, jak każdy zarząd , czyli urząd, jest głupi i ciemny. Strasznie mi szkoda na to wszystko resztki życia, ale bez uprawiania cudzołóstwa nie dało się kobiecie wejść w jakiekolwiek struktury społeczne życia artystycznego, chyba, że jest się szpetnym od urodzenia.
Nie jest to pogląd feministyczny, wręcz przeciwnie. Też nie do końca jestem przekonana, czy tego (wejścia w ciało społeczne), chcę.
No to walczmy z tymi ciałami.
Ewa

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2007. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *