Niestety, dzisiejszy biedny sadysta, nie posiadający ani zamków, ani tak luksusowego jednoosobowego więzienia które z racji arystokratycznego pochodzenia fundowała teściowa Markizowi, musi obejść się smakiem i trenować jedynie perwersję w pospolitym życiu codziennym, gdyż normalny człowiek w wieku produkcyjnym nie ma czasu przecież na pisanie.
Marie-France Hirigoyen w „Molestowanie moralnym” tak charakteryzuje osobnika sadystycznego:
W strategii perwersyjnej nie chodzi o to, by od razu zniszczyć drugą osobę, lecz o to, by ją sobie stopniowo podporządkować, mieć do dyspozycji.
Ważne jest utrzymanie władzy i kontrola. Początkowo manewry są niewinne, lecz stają się coraz bardziej gwałtowne, gdy partner stawia opór. Jeżeli z kolei jest zbyt uległy, gra przestaje być ekscytująca.
Aby osobnik perwersyjny chciał kontynuować relację, musi ze strony ofiary istnieć dostatecznie duży opór, ale jednocześnie nie może on być zbyt duży, gdyż stanowiłby zagrożenie. To on ma prowadzić tę grę.
Druga osoba jest tylko przedmiotem, który ma pozostać na swoim miejscu, rzeczą do użytku, nie zaś współdziałającym podmiotem. Wszystkie ofiary wskazują na trudności w skoncentrowaniu się na jakimkolwiek działaniu w sytuacji, gdy ich prześladowca znajduje się w pobliżu.
Na postronnym obserwatorze ten ostatni sprawie całkiem niewinne wrażenie. Powstaje więc znaczny rozdźwięk pomiędzy widocznym, dobrym samopoczuciem prześladowcy a dyskomfortem i cierpieniem ofiar. W tym stadium ofiary skarżą się na to, że czują się stłamszone i niezdolne do samodzielnego działania. Opisują również uczucie braku własnej przestrzeni myślowej.
Na początku podporządkowują się, żeby sprawić przyjemność swojemu parterowi lub żeby go pokrzepić, ponieważ sprawia wrażenie nieszczęśliwego. Później będą mu ulegały ze strachu. Początkowo, szczególnie w przypadku dzieci, posłuszeństwo jest akceptowane, po to, by zyskać uznanie, wydaje się ono bowiem czymś lepszym niż odrzucenie. Ponieważ osobnik perwersyjny daje mało, a przy tym wiele wymaga, w takim związku implicite obecny jest szantaż, a przynajmniej możliwość szantażu:
“Jeśli stanę się bardziej uległy, będzie mógł wreszcie docenić mnie czy pokochać”.
Dążenie to nie ma końca, ponieważ zaspokojenie osobnika narcystyczno-perwersyjnego jest niemożliwe.
Przeciwnie, takie pragnienie miłości i uznania wyzwala u niego nienawiść i sadyzm.
Paradoks tej sytuacji polega na tym, iż osobnicy perwersyjni dążą do tym silniejszego zawładnięcia, im większy odczuwają lęk przed władzą drugiej osoby.
Lęk ten graniczy z obłędem, gdy postrzegają tę drugą osobę jako kogoś, kto ich samych przewyższa.
Faza zawłaszczenia jest okresem, w którym ofierze daje się względny spokój, jeśli tylko jest uległa, to znaczy, jeśli daje się schwytać w pajęczą sieć uzależnienia. Następuje wtedy utrwalenie się podstępnej przemocy, która potem będzie mogła stopniowo przekształcać się w przemoc obiektywną. Na etapie zawładnięcia nie jest możliwa żadna zmiana, sytuacja jest tu już bowiem ustalona. Odczuwany przez każdego z protagonistów lęk przed drugim działa na rzecz jej utrwalania:
– osobnik perwersyjny jest blokowany wewnętrzną lojalnością wobec własnej historii, która uniemożliwia mu przejście wprost do działania, lub lękiem przed drugą osobą
-ofiara jest blokowana zawładnięciem, które miało miejsce, strachem, jako jego konsekwencją oraz odmową dostrzegania tego, że jest odrzucana.
W tej fazie agresor utrzymuje drugą osobę w stanie napięcia, co jest równoznaczne ze stanem permanentnego stresu.
Na ogół zawładnięcie nie jest widoczne dla postronnych obserwatorów. Nie dostrzegają oni nawet oczywistych faktów.
Wyprowadzające z równowagi aluzje nie wydają się takimi komuś, kto nie zna ich kontekstu, ani tego, co kryje się w podtekście. W tej fazie zaczyna się proces izolowania. Postawa defensywna, do której doprowadzona została ofiara, wywołuje u niej zachowania, które drażnią otoczenie.
Staje się ona zgryźliwa, narzekająca, obsesyjna. W każdym razie traci swą spontaniczność. Otoczenie tego nie rozumie i daje się wciągnąć w negatywny osąd ofiary.
Proces zawładnięcia odznacza się również specyficznym stylem komunikowania, na który składają się paradoksalne postawy, kłamstwa, szyderstwa, drwiny i pogarda.
Komunikacja perwersyjna
W procesie zawładnięcia stosowane są metody pozorujące komunikację – komunikację szczególnego rodzaju, bowiem nie jest ona stworzona, by łączyć, lecz by oddalać i czynić niemożliwą jakąkolwiek wymianę. Takie wypaczenie istoty komunikacji jest obliczone na wykorzystanie drugiej osoby. Aby utrzymywać ją w stanie niezrozumienia procesu, który jest w toku, jak też, aby ją zdezorientować, należy nią manipulować werbalnie.
Sprawą zasadniczą jest całkowite odcięcie ofiary od informacji, która miałaby jakiekolwiek oparcie w rzeczywistości, aby w ten sposób uczynić ją bezsilną.
Jednak nawet niewerbalna, ukryta i stłumiona przemoc przenika przez przemilczenia, podteksty, niedomówienia, stając się nośnikiem niepokoju.
Odmowa komunikacji wprost
Nigdy nie pojawia się komunikowanie wprost, ponieważ “z rzeczami się nie rozmawia”.
Gdy stawia się wprost pytanie, perwersyjny osobnik stosuje unik. Ponieważ osobnicy ci nie dopuszczają do rozmowy, uważa się ich za jednostki wybitne czy wyjątkowo mądre.
Wchodzimy tu w świat, w którym komunikowanie werbalne jest znikome, obecne są tylko uwagi w formie drobnych, wyprowadzających z równowagi ukłuć. Nic nie jest nazwane, wszystko pozostaje w podtekście. Wystarczy wzruszenie ramion, westchnienie. Ofiara stara się zrozumieć:
“Co mu zrobiłem? Co mi ma do zarzucenia?”.
Ponieważ nic nie zostało powiedziane wprost, to w ramach komunikacji perwersyjnej, wszystko można zarzucić.
Odmowa ze strony agresora postawienia zarzutu czy wejścia w otwarty konflikt paraliżuje ofiarę, która w tej sytuacji nie może się bronić.
Agresja wyraża się poprzez sam fakt odmowy nazwania tego, co się dzieje, odmowy dyskusji i wspólnego szukania rozwiązania. Gdyby chodziło o otwarty, jawny konflikt, dyskusja byłaby możliwa i można byłoby znaleźć rozwiązanie. Jednak w systemie komunikowania perwersyjnego chodzi przede wszystkim o to, aby przeszkodzić drugiemu w myśleniu, rozumieniu, reagowaniu. Uchylanie się od dialogu jest zręcznym sposobem pogłębiania konfliktu, samo jego zaistnienie przypisywane jest jednak drugiej osobie.
Ofierze odmawia się prawa do tego, by została wysłuchana. Jej wersja faktów nie interesuje osobnika perwersyjnego, który nie chce jej słuchać.
Odmowa dialogu jest sposobem powiedzenia, bez wyraźnego sformułowania tego w słowach, że inny człowiek nas nie interesuje lub wręcz, że nie istnieje. W przypadku jakiegokolwiek innego interlokutora, gdy się czegoś nie rozumie, można zadać pytanie.
Rozmowa z osobnikiem perwersyjnym jest pokrętna, pozbawiona wyjaśnień, prowadzi do wzajemnej alienacji. Odbywa się zawsze na granicy interpretacji.
Nie należy do rzadkości, że w obliczu odmowy bezpośredniej komunikacji werbalnej ofiara sięga po środek, jakim jest korespondencja.
Pisze wtedy listy, prosząc w nich o wyjaśnienie postawy odrzucającej, którą wyczuwa, a gdy nie otrzymuje odpowiedzi, pisze ponownie, próbując zrozumieć, co w jej zachowaniu mogło usprawiedliwić taką postawę.
Może się zdarzyć, że w końcu przeprosi ona za to, w czym mogła, świadomie lub nieświadomie, zawinić, aby w ten sposób usprawiedliwić postawę swego prześladowcy.
No co mam napisać? Że dziękuję Bogu za to, co właśnie przeczytałam? No jasne, że tak!!! Pani Ewo, skąd się Pani wzięła, oprócz tego, że z Przemyśla?
Rety, jak mi to bardzo było potrzebne…
ależ Pani Rozalio, to nie ja, to Marie-France Hirigoyen! Polecam przeczytać całą książkę, na pewno „Molestowanie moralne” jest w bibliotece, bo to lektura-lekarstwo pokazuje ja się leczyć i wyzwolić.
Serdecznie pozdrawiam!
A, już jedzie do mnie In-Postem. 🙂 Nabyłam piorunem na allegro zaraz po tym, jak trafiłam na powyższy cytat. Mam za sobą 30 lat katorżniczego życia z psychofagiem (słowo podebrałam od Mai Friedrich, książeczka ‘Moje dwie głowy’) i przechodzę teraz ostrą fazę dokształtu w temacie. Normalnie jakbym wreszcie oddychała powietrzem zamiast szambem.
I jeszcze to: nie wiem czemu Pani to onegdaj wkleiła, ale czekało na mnie tutaj całe 10 lat i 10 dni. Pozostaję w szoku.
Właśnie notki na tym blogu po to są, by cierpliwie czekały na swego odbiorcę, nie ma w tym nic dziwnego!