BLOGI XIII (choroby)

Uwaga: ponieważ w usuniętych już komentarzach ośmieliłam się podnieść rękę na znane mi sieciowe blogi i blogerów czyniąc tym sobie śmiertelnych wrogów, kolejne odcinki mają na celu jedynie uzmysłowić choroby, na które blogi (w moim pojęciu) chorują.

Wszelkie podobieństwo do znanych i aktualnie funkcjonujących blogów i portali o zabarwieniu artystycznym jest niezamierzone i przypadkowe.

Blogi wyłoniły się z wód nihilizmu. Jednak nie jest to ten milusi nihilizm, który pamiętamy z kart „Biesów”Dostojewskiego. Tam małe, nieważne miasteczko rosyjskiej guberni opanowane zostało przez biesy.
Dlaczego – rozdokazywane – zdemolowały i spaliły je, po obiecującej zabawie dla młodych panien i kadrylu literackim ?

Na pytanie, w jakim celu dokonano tylu zabójstw, skandalów, łajdactw? Odpowiedział w pośpiechu, że robiono to w celu systematycznego wstrząsania postaw, celu systematycznego wstrząsania rozkładu społeczeństwa i zasad moralnych; w tym celu, aby wszyscy potracili głowy, aby powstał chaos, aby potem można było pochwycić w garść społeczeństwo chore i bezwolne, cyniczne i niewierzące, lecz nieskończenie spragnione jakiejś myśli kierowniczej i samo zachowania; chciano dokonać tego za pomocą buntu, wspierającego się o sieć piątek, które do tego czasu będą zorganizowane i praktycznie zaznajomione ze wszystkimi słabymi punktami, w które można uderzyć.(…) Na wyraźne pytanie, czy dużo jest tych piątek, – odpowiedział, że nieskończona ilość, że cała Rosja zasnuta jest ich siecią. Tłum. Tadeusz Zagórski i Zbigniew Podgórzec

Blogi dzisiejsze wyłoniły się po staroświeckim nihilizmie bohaterów Dostojewskiego, nihilizmie Nietschego i Marksa.
Stawrogin rozpadł się na klony i mutanty, na niezliczoną ilość sobowtórów, masek, przedrzeźniaczy i administratorów.
Funkcjonuje z nieodłącznym Fiedką – bandytą od mokrej roboty – czyli gronem internautów wspierających sieciowy blog. Oni bezbłędnie przewidują intencję grupy bądź jednostki, którą dały się zdominować.
Blogi polskich sieci internetowej w zdumiewający sposób pienią się ciągle nieprzebraną ilością, niczym (dla dowcipu) niedawno wsypany proszek pieniący do fontanny w Słupsku.
Pienią się różnorako: nie tylko ilością, ale i agresją, szmirą, przymilnością, wielkopańskością, siermiężnością, ordynarnością, popisami erudycyjnymi, własną biografią i cudzą.

Samowola blogów nie ma granic, nie ma też kresu narkotyczne uwikłanie w tę robotę dającą pozór wewnętrznego rozwoju i pozyskiwania erudycyjnych namiastek, wymagających o wiele znaczniejszego wysiłku.
Blogerzy, niejednokrotnie wyposażeni w niewielki potencjał duchowy, wampirycznie żerują nie tylko na innych blogach, ale wzorem postmodernistycznej maniery, wchłaniają w siebie wszystko, by relatywnie i swojsko na swoim blogu zinterpretować. Choroba produkcji, nie twórcza i niemająca nic wspólnego z własnym i cudzym rozwojem, efekt nihilistycznej wewnętrznej pustki, dająca jedynie agresję dziecka, którym się nikt nie zachwyca, ma przyczyny nie tylko w rozwoju naszej cywilizacji i przeroście materii nad duchem.
Blogi chorują na własne życzenie, na nieświadomość pułapki duchowej, w jakiej się znalazły.

W dalszych odcinkach będę próbowała poszukać wyodrębniających się przyczyn zniewolenia duchowego, w jakim blog tkwi, tworząc swój wirtualny wizerunek.

Dopóki wolność blogowa będzie utrzymana, dopóty blog nie będzie chorował i nie umrze. Nie umrze chorobą na śmierć.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2007. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *