BLOGI XXII (choroba ADHD)

Marylin Monroe, Jackie Chan, Steven Spielberg, Thomas Edison, Wilhelm Busch, John F. Kennedy, Astrind Lindgren, Bertold Brecht, John Lennon, George Orwell, Whoopie Goldberg…
Oto niewielka zaledwie liczba osób, które przez całe swoje życie musiały bądź muszą walczyć z objawami ADHD. Wiele z nich potrafiło jednak pozytywnie wykorzystać swoje schorzenie, jako twórczość lub wizje*.

Czytam właśnie przyniesiony świeżo wydany poradnik psychologiczny Sabine Bernau „ADHD u dorosłych” i tak sobie podczytując myślę, jak to dzisiaj można lisio przekonać różnych bandytów i kanalie o tym, że są jedynie chorzy, a nie źli, że wymagają jedynie pastylek i terapeutycznej spowiedzi, a nie bata i knuta. Podlanie wielkimi nazwiskami szybko czytelnika wytrąca z pewności, czy aby tę przykrą dla otoczenia dolegliwość leczyć.

Kto poświęci swoje życie, by posiadać tak wspaniałego partnera o tak ciekawej i żywej osobowości, jak chory na ADHD?
Lista grzechów osobników porażonych tą przypadłością jest chyba kompletem nie stosowania się do dekalogu, a z grzechów lekkich to: niepunktualność, niedotrzymywanie słowa, chimeryczność, kapryśność, zmienne nastroje, agresywność nieuzasadniona, nagła furia. Z bardziej wyrafinowanych – intrygi, donosicielstwo, egoizm i brak empatii. Osobnicy chorzy, jak donosi Sabine Bernau świetnie sobie dają radę w życiu zawodowym i są ludźmi sukcesu.

Szekspir poskramiał Złośnicę całkiem innymi metodami. Gombrowicz, opisując Zbója, niezwężonego i nieprzykrojonego społecznie, idącego jak huragan przez życie, nie sugerował, że jest uleczalny.
Maksyma „ze swych wad jestem rad” przyświeca więc forom internetowym literackiej branży, gdzie, jak donosi Sabine Bernau, wszystkie wyrośnięte głupki klasowe mogą do woli dokazywać. Może dzięki temu ulży to na pewien czas smętnemu losowi ich życiowych partnerów dzięki ich sieciowemu uzaleznieniu. Żyjemy przecież w ponowoczesności i religijne krzywdzące nazwania zastąpiła już naukowa nobilitacja.
ADHD brzmi dumnie.

Dopóki wolność blogowa będzie utrzymana, dopóty blog nie będzie chorował i nie umrze. Nie umrze chorobą na śmierć.

*tłumaczenie Magdaleny Łabiś

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2007. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

9 odpowiedzi na BLOGI XXII (choroba ADHD)

  1. Patryk pisze:

    30 listopada 12:03, przez Patryk
    ADHD to symptom. Próba opisania świata przez ludzi Zachodu, którzy zapomnieli już, że świat całkiem nieźle funkcjonował. Mrożek narzeka na brak wychowania wśród amerykańskich dzieci, Kołakowski wybrał Oxford, bo nigdy nie chciałby wychowywać dzieci w Stanach. Nagły atak ADHD? Bzdura. Brak klapsa od czasu do czasu. I oni zamiast wymierzać te klapsy, zastanawiają się jak wyleczyć ADHD, które nie istnieje, więc nie jest wyleczalne, a co bardziej konserwatywni zastanawiają się jak mierzyć siłę uderzenia dłoni, by formalnie oddzielić klapsa od znęcania się. Fromm widział to już pół wieku temu, bo to jest szalenie proste. Może zbyt proste dla różnorakich naprawiaczy świata, którzy póki co jedynie niszczą, bo nie naprawili jeszcze niczego.

  2. Ewa pisze:

    30 listopada 14:10, przez Ewa
    Wiesz, ja to raczej napisałam na Polskę, a nie na Amerykę, bo moje dzieci absolutnie rozmnażać się tam nie chcą, i nie wiem jak tam jest naprawdę.
    Myślę, że przesadzasz. Byłam na Kubie w latach sześćdziesiątych, gdzie na tym osiedlu obcokrajowców gdzie mieszkaliśmy, mieszkały rodziny specjalistów z ZSRR (same wyższe studia!). Czegoś podobnego jak wychów radziecki, nigdy nie zapomnę. A miałam wtedy dziesięć lat…(codzienne bicie i ordynarne słowa, nie po pijaku).

    Napisałam wstrząśnięta wczorajszym nieszufladowym wątkiem o slamie w Toruniu. Nie powinnam tam wchodzić, ale to kopalnia wiedzy. I dotyczy dorosłych. Mylnie kojarzy się ten syndrom ADHD z dziećmi. Mój syn regularnie uczestniczy w amerykańskim życiu blogowym fotografów i czegoś tak ohydnego i wrednego (dotyczy głównie wizytującego mnie tutaj doktora), nigdy nie doświadczył. A tam też są nagrody i kontrowersje.
    A jeśli chodzi o mój post, to masz rację, w książce też sugerują, że choroba jest nie do wykrycia. I myślę, że wymyślona po to, by można było powiedzieć coś dorosłemu człowiekowi i by się nie obraził. I może to społeczeństwo jest dlatego wyżej. Idź na Nieszufladę i powiedz jednemu z drugim, że jest po prostu chory i by się leczył, chociażby twórczością. To Ci tak odpiszą…
    Nie tworzą i są chorzy.

  3. Rysiek listonosz pisze:

    1 grudnia 08:23, przez Rysiek listonosz
    Dzisiaj za to Międzynarodowy Dzień AIDS.
    To chyba jedyna choroba, nieprzenoszona drogą blogową.

    Przeczytałem ten wątek na NS i już wiem, dlaczego o Festiwalu Blogów we Wrocławiu nie ośmielił się nikt niczego napisać oddolnie.

  4. Ewa pisze:

    1 grudnia 08:37, przez Ewa
    Rzeczywiście, AIDS to może nie.
    Ale chciałam pisać o mobbingu. Może przy okazji Międzynarodowego Dnia Mobbingu?
    Dotyczy tylko wspólnot blogowych, to choroba społeczna.
    To przecież też nieuleczalna, śmiertelna (samobójstwo), choroba.

    U nas duża wystawa Rolada Topora na dziesięciolecie śmierci i chyba wypada mi na blogu o tym wspomnieć.
    Topor nienawidził społecznych zachowań odpłacając się tym społeczeństwu, które nienawidzi artystów.

  5. Patryk pisze:

    1 grudnia 11:15, przez Patryk
    Nie wiem czy istnieje coś takiego jak społeczeństwo. Jeśli tak to nie jest to nienawiść do artystów, to coś o wiele gorszego, czyli zobojętnienie.

  6. Ewa pisze:

    1 grudnia 12:23, przez Ewa
    Topor w wywiadzie przed śmiercią powiedział:

    Czy może istnieć grupa wolnych ludzi? Może, a najlepszym tego dowodem nasz krąg twórców Sztuki Panicznej. Łączy nas pasja, a nie program; mobilizują nas cele, a nie środki; bronimy artysty, jako człowieka, a nie, jako członka społeczeństwa, które artystów nienawidzi.

    Myślę, że obojętność jest lepsza od nienawiści.
    Trzeba sobie chyba ją cenić. Zawsze artyści byli marginalni i marginesowi.
    Ale, jak widać w sieci, rozpadliśmy się na maleńkie państewka, czyli blogi.
    Chcę coś u Ciebie skomentować, ale mam wrażenie, że nie masz czasu na swój blog i jesteś gdzieś indziej.

  7. Patryk pisze:

    1 grudnia 23:47, przez Patryk
    Ja po prostu nie wierzę w jednolity twór zwany społeczeństwem, motłoch do galerii nie chadza, ale ktoś jednak tam bywa. A nienawiść zakłada jakieś gorące uczucie, więc wtedy artysta te emocje wzbudza, a chyba o to chodzi. Oczywiście nie do tego stopnia, żeby artystę wieszać albo sądowo skazywać, jak Nieznalską.

  8. Patryk pisze:

    1 grudnia 23:49, przez Patryk
    Ach, i blog – rzeczywiście ostatnio mam szalenie mało czasu, dostałem się już na stałe do “TP”, więc tam siedzę całymi dniami, w weekendy mam zjazdy na Wydziale… Ale może to się skończy, mam wrażenie, że “TP” się kończy.

  9. Ewa pisze:

    2 grudnia 01:27, przez Ewa
    Pewnie się wszystko zmienia, czego nie zauważamy. Ale są pewne niezmienne: nikt nigdy dobrowolnie nie potrzebował sztuki, jak dzieci w szkołach nie lubią czytać lektur. Ludzie wyrastają i wewnątrz się nie zmieniają. Tylko można liczyć na siatkę podobnych sobie ludzi, by byli z sobą duchowo się wspierali. I o tym myślał Roland Topor, który, jak i w dwa wieki wcześniej – Baudelaire – szanowali mieszczaństwo – teraz – klasę średnią, – która tę ciężką pracę duchową finansuje.
    Masy są artyście niepotrzebne. Masy potrzebne są innym grupom (wojsku, politykom, urzędnikom). W PRL – u sztucznie wożono robotników do teatrów autobusami.

    Kto jest prawdziwym artystą, będzie nim zawsze, niezależnie od wszystkiego.

    To gratuluję dobrej pracy. Za moich czasów TP było najwyżej stojącym w hierarchii wartości, nieosiągalnym pismo(w sensie w nim druku, jak i kupna egzemplarza).

    Jadę jutro do Krakowa, ale nie proponuję Ci spotkania, widzę, że czasu masz mało.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *